Chelsea nie jest gotowa na wojnę. W czym przegrywa Mauricio Pochettino

Możliwe, że problemy Chelsea w tym sezonie wynikają z niskiej jakości ofensywnych zawodników, ich słabej skuteczności, licznych kontuzji. Jednak zagłębiając się w statystyki można dostrzec, że największą porażkę Mauricio Pochettino poniósł w przeniesieniu własnych idei na zespół.

Mauricio Pochettino
Obserwuj nas w
IMAGO/PA Images Na zdjęciu: Mauricio Pochettino
  • Jak miała grać Chelsea argentyńskiego szkoleniowca?
  • Na co zwracał uwagę zaczynając pracę w Londynie?
  • Czym różni się jego Chelsea w porównaniu do Southampton i Tottenhamu?
  • Dlaczego nie podoba mu się „nowy futbol” i VAR?
  • Ile ma to wspólnego z taktyką i wynikami Chelsea?

Prawdziwy charakter Pochettino

Mauricio Pochettino siedział w fotelu i udzielał swojego pierwszego wywiadu w roli szkoleniowca Chelsea. Kwadrans mijał szybko i przyjemnie, wiele było w wypowiedziach Argentyńczyka empatii, gdy mówił o potrzebie stworzenia właściwej do rozwoju atmosfery. Zwłaszcza, że chodziło mu o miejsce, które w poprzednich kilkunastu miesiącach zostało zatłoczone sprowadzanymi piłkarzami, przytłoczone porażkami i stłumione zmianami na każdym poziomie klubu.

Jednak na sam koniec rozmowy wreszcie przebił się prawdziwy charakter Pochettino. Zapytany o cele na nowy sezon zaczął tłumaczyć, że chce zbudować drużynę walczącą, która będzie zaangażowana i zdolna pokazać kibicom, jak bardzo jej zależy. Ale… “Futbol polega na wygrywaniu. To jest najważniejsze. Tylko dzięki zwycięstwom pomożesz sobie w zbudowaniu tej atmosfery. Ale liczy się rezultat. Nasz sposób na jego osiągnięcie będzie inny, ale chcemy wygrywać. Będziemy zwierzętami, które chcą tydzień w tydzień pokazywać swoją siłę. Musimy być twardzi, ale tę mentalność musimy najpierw stworzyć na boisku treningowym, uczucie, że możemy pokonać każdego”, powiedział.

Nawet jeśli te słowa Pochettino nie do wszystkich mogły trafić, to Argentyńczyk postarał się, by swój przekaz wzmocnić gestem: uderzeniem pięści w otwartą dłoń. Powtarzał też w tym i innych wywiadach na starcie swojej pracy słowo “capacity”, które w odniesieniu do piłkarzy można zrozumieć i jako “zdolność” do gry, i “charakter”.

Gdyby więc oceniać pierwsze półrocze pracy Pochettino w Chelsea nie tylko przez pryzmat (kiepskich) wyników, to porażka w zbudowaniu wskazywanej na samym starcie mentalności musi go boleć bardziej, niż miejsce drużyny w tabeli. Jego zespół jest po prostu mentalnie słaby.

Tylko u nas

Kto pójdzie na wojnę?

Do pierwszego wywiadu warto wrócić, ponieważ w nim zawarta jest bardziej charakterystyka samego Pochettino, niż jego zespołu. Poprzednie drużyny, które prowadził na Wyspach długo były w stanie odzwierciedlić wartości, którymi się kieruje. Mówiąc o swoim stylu pracy tłumaczył, że stworzenie wspólnoty pracowników i sztabu jest kluczowe, by, przechodząc do gry, wspominać z rozrzewnieniem wartości “starego futbolu”. Ewolucja i innowacje to jedna część, ale “przeszłość była wspaniała”. “Emocje są tak ważne, nie mogą przenosić się tylko z kibiców na piłkarzy, lecz również od zawodników, trenerów. Musimy mieć jasny pomysł na korzystanie z technologii, które dają możliwość podniesienia poziomu, ale jednocześnie to uczucie, oczy, skóra… ludzkie zmysły są równie ważne”.

Dlaczego to tak istotne w momencie, gdy Chelsea zajmuje dwunaste miejsce w tabeli, zdobyła tyle punktów, ile Wolverhampton, a gdyby stworzyć tabelę domową, to byłaby jeszcze niżej i bliżej strefy spadkowej? Bo sam Pochettino do tego wraca. Po porażce z Evertonem najwięcej rozgłosu zyskały te komentarze, w których Argentyńczyk mówił o potrzebie weryfikacji, by “zmienić dynamikę”, być “bardziej bezwzględnym”. Jego słowa odnosiły się do skuteczności, ale równie dobrze można wskazać na te najprostsze wartości, których on sam chciał strzec: umiejętności podjęcia rywalizacji.

Kto przeczytał dziennik Argentyńczyka spisany przez Guillema Balague’a “Brave new world” z trzeciego sezonu w Tottenhamie wie, że Pochettino uznaje się za człowieka wrażliwego i sentymentalnego. Na pierwszych stronach wspomina sytuację z meczu ligi argentyńskiej w której pobił się na boisku z rywalem. Ostatnio irytował się, że nie może wymagać w treningu od swoich zawodników pewnych zachowań, ponieważ w lidze zostaną one błyskawicznie sprawdzone przez VAR.

“Wszystko zależy od charakterów piłkarzy”, mówił wówczas Pochettino. “W niektórych grupach są gotowi pójść na wojnę, bo przegrali mecz. Ale my przeciwko Newcastle nie chcieliśmy tego. Futbol bardzo zmienił się od moich czasów. Nie było VAR-u, ale było dobrze. Rywalizowaliśmy na inny sposób. Mogłem wtedy kogoś uderzyć czy kopnąć, gdy piłka była daleko, a sędzia tego nie dostrzegł. Teraz nawet jeśli akcja toczy się gdzie indziej, to dwieście kamer wszystko obserwuje. Bum, jest czerwona kartka. Nie możesz się więc tak zachowywać w treningu. Nie możesz pokazywać tej agresji. Dlatego piłkarze są inni. Gdy mówimy o efekcie VAR-u, to musimy zwrócić uwagę na sposób w jaki edukujemy zawodników, co mnie bardzo martwi”.

VIDEO: Chelsea przegrywa na Old Trafford

Rozżalenie zmianami

Te słowa padły przed meczem z Brighton, który przyniósł zwycięstwo jakiego Chelsea potrzebowała: pomimo gry przez większość czasu w osłabieniu, wyszarpane i z charakterem. Pochettino był wręcz dumny, że udało się je osiągnąć w ten sposób, choć… dwa kolejne starcia z Manchesterem United (1:2) i Evertonem (0:2) pokazały, że był to raczej wyjątek potwierdzający regułę. Regułę, że Chelsea jest zespołem “na dobrą pogodę”, któremu musi wiele się ułożyć w meczu, by zawodnicy wchodzili na swój potencjalnie wysoki poziom. Jednak bardziej zdecydowany, agresywny rywal sprowadza drużynę do roli niepewnych i słabych jednostek, które są przestawiane. Ta Chelsea nie ma nic wspólnego z charakterystyką najlepszych wersji Southampton czy Tottenhamu, które także prowadził Pochettino. Prowadził, co istotne, jeszcze przed erą VAR-u.

Czy może mieć to takie znaczenie? Southampton w jedynym pełnym sezonie Argentyńczyka było trzecią drużyną pod względem prób odbiorów i czwartą najczęściej faulującą. Adam Lallana wspominał, że styl Pochettino wyróżniało to, jak na najmocniejszych rywali nastawiał swoich piłkarzy do agresywnego i indywidualnego pressingu na całym boisku. Już w pierwszym roku pracy z Tottenhamem jego zespół miał trzeci najgorszy bilans dyscypliny, znów będąc w czołówce klasyfikacji doskoków do przeciwnika. Wspomnienia jego byłych piłkarzy z tej cześci północnego Londynu są podobne: niektórzy, jak Eric Dier, mówili, że Argentyńczyk pomógł im właściwie nakierować naturalną agresję. Dele Alli wspominał, że na indywidualnych spotkaniach pokazywał mu swoje wślizgi i faule.

Jednak nawet w ostatnich latach sposób grania tych najbardziej agresywnych zawodników się zmienił, także w lidze angielskiej uchodzącej przecież za fizyczną. Enzo Fernandez w mundialu w barwach Argentyny notował niemal dwukrotnie wyższą średnią prób odbiorów, niż notuje w  tym sezonie w Chelsea. Obecność Conora Gallaghera w Chelsea była i jest stawiana pod wątpliwość, ale u Pochettino stał się jednym z kapitanów, bo przejawia charakter i agresywność, której Argentyńczyk szuka u swoich piłkarzy. Jednak i Anglik miewa… wątpliwości, co pokazują dwie sytuacje. Pierwsza właśnie z meczu z Brighton, gdy obejrzał drugą żółtą kartkę i wyleciał z boiska. Wchodząc wślizgiem w przebijającego się środkiem pola Billy’ego Gilmoura spowodował upadek, ale i w ostatniej chwili zatrzymał piłkę. Można spokojnie założyć, że za czasów Pochettino, ale i w okresie, gdy prowadził Southampton oraz Tottenham to w najlepszym wypadku mógłby być faul, bez kartki. Gdy Gallagher wrócił po zawieszeniu na mecz z Evertonem, to w bardzo podobnej sytuacji nie próbował nawet interweniować, gdy Dwight McNeil ruszył z kontrą. Anglik odpuścił starcie, a Everton po kilkunastu sekundach strzelił pierwszego gola (porównanie poniżej).

Pochettino ma rację. Premier League bije nowe rekordy czerwonych kartek, w szesnastu kolejkach sędziowie pokazali ich więcej (32), niż w całych poprzednich rozgrywkach (30). Skoczyła zwłaszcza liczba drugich żółtych kartek, które kończyły się wykluczeniem zwłaszcza za to, co arbitrzy klasyfikują jako “przerwanie korzystnej akcji”. Tak wyrzucony z boiska został w ostatnim meczu z Liverpoolem piłkarz Crystal Palace, Jordan Ayew. Pierwsze napomnienie otrzymał za stanie przy piłce, gdy rywale chcieli wznowić grę. Drugą za potknięcie Harveya Elliotta w środku pola… Co z kolei wywołało reakcję Roya Hodgsona po spotkaniu. Mocno rozżalony szkoleniowiec mówił wręcz, że nie będzie tęsknił za tym, co wskazania sędziowskie zrobiły z futbolem. Możemy tylko zgadywać, ale Pochettino pewnie z 76-latkiem mógłby się zgodzić.

Stare przegrywa z nowym?

Jaki to ma wpływ na taktykę Chelsea? W zamiarze Pochettino to ma być drużyna pressingu. Gdyby spojrzeć na klasyfikację akcji defensywnych na połowie przeciwnika na liczbę dopuszczonych podań (współczynnik PPDA), to Chelsea jest w czołówce. Podobnie jest z odbiorami w strefie ataku (trzecie miejsce w lidze), ale efekty tego są mierne – w liczbie strzałów znajdują się w dolnej części klasyfikacji, tylko Luton Town i Manchester United strzeliły mniej goli po wysokim pressingu (czyli żadnego).

Ktoś mógłby jednak zauważyć, że Chelsea jest też niewystarczająco agresywna. Brzmiałoby to absurdalnie, gdyby spojrzeć w klasyfikację dyscyplinarną – jej piłkarze obejrzeli najwięcej żółtych (49) i czerwonych (3) kartek – ale różnicę widać w innych wskaźnikach. StatsBomb agresję drużyn definiuje jako proporcję podań przyjmowanych przez przeciwnika, którzy są poddawani presji w ciągu dwóch sekund. Wystarczy wyobrazić sobie, że jeden z zespołów rozgrywa piłkę a drugi stara się doskoczyć i ją odebrać – im więcej czasu da się zawodnikom w jej posiadaniu, tym większe mają szansę na rozegranie akcji. Pod tym względem Chelsea jest na niemal średnim poziomie ligowym. 

Niby Chelsea nie różni się zbytnio od Arsenalu czy Manchesteru City, ale o różnicy można mówić w skuteczności działań. Jest w połowie klasyfikacji pod względem odbiorów piłki w ciągu pięciu sekund od pierwszej akcji w obronie. Tylko połowa pressingów piłkarzy Pochettino ma miejsce na połowie rywala. Ale pressing również się zmienił od kiedy Argentyńczyk zakończył pracę w Tottenhamie: przy większej liczbie drużyn stawiającej na krótkie rozegranie od własnej bramki jest on systemowym działaniem, nie indywidualnym. Wymaga agresji, dyscypliny, konsekwencji i… inteligencji. Łatwość z jaką Chelsea jest ogrywana mogłaby sugerować, że wyjście przez rywala poza przygotowany schemat  wiąże się z trudnością adaptacji do tego, co dzieje się na boisku. Stąd spóźnienia, nawet faule, ale też duża liczba kontr z którymi musi się mierzyć.

A w kontrpressingu jest jeszcze słabiej. Kontrpressingu, czyli reakcji na stratę piłki lub piłkę niczyją – wówczas młody zespół zwiesza głowy, a nie podciąga rękawy do ciężkiej pracy. Są na średnim poziomie pod względem kontrpressingów na połowie przeciwnika, pod względem odzyskanych piłek z takich akcji nawet poniżej tego wyniku. To daje obraz nijakości drużyny. Style gry defensywne są różnie określane, znajdą się przykłady dobrze radzących sobie zespołów, które także we wspomnianych klasyfikacjach statystycznych znajdują się poniżej Chelsea. Ale każdy ma swoje problemy, po prostu ich liczba w drużynie Pochettino jest znacznie większa: co wynika z niskiego poziomu pewności siebie, dużych problemów z kontuzjami, brakiem stabilizacji. W ostatnich pięciu kolejkach stracili najwięcej goli (14), od dziewięciu spotkań nie zaliczyli czystego konta.

Gdy Pochettino zaczynał pracę w Southampton i Tottenhamie, to podstawą była defensywa. Piłkarze mieli dziwić się, ile czasu poświęca na zachowania bez piłki, jaki nacisk kładzie na pressing oraz zachowanie w nim dyscypliny. Jego drużyny w odbiorze grały tak, jak pokazywał to we wspomnianym pierwszym wywiadzie w Chelsea: doskok był niczym ta pięść uderzająca w otwartą dłoń Argentyńczyka. Nikt nie chciał grać z tymi zespołami, każdy wiedział z czym to się wiąże. A Chelsea jawi się dziś jako rywal łatwy do przestawienia, przestraszenia i przewalczenia. Porażki z Newcastle United, Manchesterem United i Evertonem były symbolem tego, jak miękki to zespół, daleki od wartości, którymi Pochettino kierował się jako piłkarz i także jako trener. W tym poniósł na razie największą porażkę.

Pochettino zachowa posadę menedżera Chelsea do końca sezonu?

Tak 79%
Nie 21%
70+ Głosy
Oddaj swój głos:
  • Tak
  • Nie

Komentarze