El. MŚ: Turcy zaskoczyli Holendrów. Niespodzianka w Stambule

Piłkarze Turcji
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Piłkarze Turcji

Pojedynek Turcji z Holandią rozpoczął eliminacje do mundialu w Katarze. Trzeba przyznać, że mało kto spodziewał się takiego obrotu spraw na Ataturk Olimpiyat. Spotkanie było interesujące już od pierwszych minut, a do przerwy zobaczyliśmy gole i dyskusyjne sytuacje. Piłkarze Półksiężyca byli zabójczo skuteczni. Końcówka dostarczyła nam jeszcze więcej emocji i ostatecznie mecz zakończył się nieoczekiwanym zwycięstwem gospodarzy 4:2 (2:0).

Burak Yilmaz znokautował rywali przed przerwą

Napastnik Lille OSC – Burak Yilmaz rozpoczął strzelecki festiwal w Stambule. Pomarańczowi w pierwszej fazie meczu kontrolowali przebieg gry. Niespodziewanie po upływie kwadransa doszło do zmiany wyniku za sprawą Buraka Yilmaza. Parę chwil wcześniej piłka trafiła w rękę jednego z obrońców gospodarzy, ale Michael Oliver nawet nie miał zamiaru odgwizdywać jedenastki. W konsekwencji zawodnicy Półksiężyca wyprowadzili kontratak, po którym objęli prowadzenie. 35-letni snajper uderzył zza skraju pola karnego samym czubkiem buta. Wówczas, futbolówka po drodze trafiła jeszcze w dłoń Blinda, zmyliła Tima Krula i wpadła do siatki.

Nie był to koniec emocji. Od tego momentu podopieczni de Boera ruszyli odrabiać straty. Holandia wykazywała więcej jakości pod bramką rywala, jednak nie potrafiła wykorzystać swojej przewagi. Wszystko zemściło się przed przerwą, kiedy Donyell Malen przewinił pod własną bramką. Tym razem arbiter wskazał na wapno, a w 34. minucie dublet z jedenastu metrów ustrzelił Burak Yilmaz, pakując piłkę w lewy dolny róg.

Ziemia w Turcji zadrżała w ostatnich minutach pierwszej odsłony. Pomarańczowi momentami bili głową w mur, jednak nie można było odmówić im woli walki. Holandia miała po prostu pecha. Dobrym tego przykładem były dwie groźne sytuacje po rzutach rożnych tuż przed zejściem do szatni. W 43. minucie piłkę z linii bramkowej kapitalnie wybił defensor Turcji, z kolei w doliczonym czasie de Ligt trafił próbował pokonać Cakira głową, lecz trafił jedynie w słupek.

Latający Holender został w porcie

Początek drugiej odsłony znakomicie rozpoczął się dla reprezentacji Turcji. Pomocnik AC Milan – Hakan Calhanoglu zaskoczył przeciwnika precyzyjnym strzałem z dystansu. 27-latek prostym zwodem zwiódł obrońców, a gdy miał trochę więcej miejsca, uderzył nie do obrony w kierunku prawego słupka. Tim Krul wyciągnął się jak struna, ale nie zdołał sięgnąć futbolówki i skapitulował. Trzecia bramka była gwoździem do trumny Holendrów. Pomarańczowi wyglądali tak, jakby myślami nadal byli w szatni. Do zawodników de Boera w brutalny sposób dotarło, że teraz mogą walczyć już tylko o honor.

Niebywałe zwroty akcji w końcówce

Holendrzy próbowali, próbowali, aż w końcu umieścili piłkę w siatce. Szczęście do gości uśmiechnęło się dopiero kwadrans przed końcem starcia. Memphis Depay posłał znakomitą centrę w głąb pola karnego, gdzie Klassen dopadł piłkę i z kliku metrów wpakował ją w sam środek bramki. Minutę później Pomarańczowi zmniejszyli straty do minimum, dzięki prawidłowej reakcji Luuka de Jonga. Snajper Sevilli technicznym strzałem wbił futbolówkę w prawy dolny róg, przez co emocje w Stambule sięgnęły zenitu. Kiedy czekaliśmy na kolejne trafienie Oranje, Burak Yilmaz wziął całą odpowiedzialność na własne barki. W 81. minucie Turkom został podyktowany rzut wolny tuż zza skraju szesnastki. 35-latek precyzyjnym strzałem w samo okienko zabił ostatnie nadzieje przeciwników na korzystny rezultat końcowy. Po znakomitym widowisku to zespół Senola Gunesa zgarnął całą pulę, natomiast fani Holendrów mogą czuć się rozczarowani. Chwilę przed ostatnim gwizdkiem sędziego Memphis Depay chybił z jedenastu metrów i mecz zakończył się sensacyjnym wynikiem 4:2

Komentarze