“Probierz nie jest dzisiaj zainteresowany kadrą. Najlepszymi kandydatami są Papszun i Urban”

Marek Papszun
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Marek Papszun

Jestem zdania, że prezes Kulesza musi podjąć radykalną zmianę. Musi postawić na gościa, który będzie nietykalny. Na lata. Żeby również w razie niepowodzenia był obdarzony zaufaniem – uważa były szef skautów Jagiellonii Białystok i Rakowa Częstochowa, a dziś ceniony agent piłkarski, Michał Kusiński. Z ekspertem porozmawialiśmy na temat kondycji polskiego futbolu oraz wyboru przyszłego selekcjonera.

  • – Nasi trenerzy od strony taktycznej są na wyższym poziomie od zagranicznych. Ale wiadomo, u nas w Polsce zagraniczne to zawsze lepsze – uważa Michał Kusiński
  • Marek Papszun i Jan Urban są najlepszymi kandydatami na selekcjonera według niego
  • – Po meczu z Argentyną czułem autentyczny wstyd przed kibicami rywali – mówił nasz rozmówca
  • – Rozmawiałem z Michałem Probierzem na temat reprezentacji Polski, ale ma swój projekt, którego nie zamierza kończyć. Nie jest dzisiaj zainteresowany tematem kadry – zdradza Kusiński

Papszun, Urban – główni kandydaci

Mówił mi Pan kiedyś, że polscy trenerzy nie mają się czego wstydzić. Podtrzymuje Pan tę opinię?

Michał Kusiński: Bez dwóch zdań. Uważam, że gdyby w polskiej piłce były pieniądze, to zupełnie inaczej byśmy oceniali trenerów. Jesteśmy piłkarsko ubogim krajem, nie mamy pieniędzy na piłkę. Pomału idziemy z tym do przodu, czego przykładem jest Michał Świerczewski, ale mało jest takich pasjonatów, brakuje ich. A trenerów mamy bardzo dobrych. Jeżdżę trochę po świecie i widzę, że nasi trenerzy naprawdę nie mają się czego wstydzić. Są, chociażby od strony taktycznej, na wyższym poziomie od tych zagranicznych. Ale wiadomo, u nas w Polsce zagraniczne to zawsze lepsze. Być może kiedyś to się zmieni.

Z czego to może wynikać?

– To nasza mentalność. Pozostałość po czasach komunistycznych. To, co zagraniczne, jest zawsze lepsze. Niektórzy do dzisiaj tak funkcjonują. Wielu piłkarzy, jak na przykład Grzegorz Mielcarski czy Marek Jóźwiak się na ten temat fajnie wypowiadało. Dla nas obca myśl szkoleniowa zawsze będzie lepsza. Nasi trenerzy nie pokazują się za granicą, bo nie gramy regularnie w europejskich pucharach. A nie gramy regularnie w pucharach, bo nie mamy pieniędzy. Dla nas milion euro na transfer to ogromna suma, gdzie w średnim europejskim klubie to śmieszna kwota, za którą można kupić juniora.

Trenerzy nie mają się czego wstydzić, ale piłkarze już tak. Obserwuje Pan niższe ligi w Hiszpanii i zapewne zauważył Pan, że wyszkolenie techniczne tamtych piłkarzy, a naszych to zupełnie inny poziom.

– Niestety. My nie szkolimy piłkarzy technicznych, ale fizycznych. My cały czas nie uczymy grać ofensywnej gry, tylko stawiamy na defensywę, pragmatyzm, wyniki. A w futbolu młodzieżowym to nonsens. Ciągle siedzimy jakieś czterdzieści lat za Europą. Liczy się tylko wynik, wynik, wynik.

Tak zwana wynikoza.

– Cały czas to samo. Od lat. Miało się to zmienić, bo PZPN wprowadził jakiś czas temu w młodszych kategoriach zakaz gry na wynik, ale to za mało. Co z tego, że dzieci nie będą grały na wynik, jak i tak ich nieco starsi rówieśnicy muszą wygrać Centralną Ligę Juniorów? Oczywiście wynik jest ważny, ale ma być osiągnięty metodycznie. A u nas musi być na już. Powinien być efektem ofensywnej gry, a nie pragmatycznej. A z reguły są to laga i murowanie. Tak nie wychowa się zdolnej młodzieży.

Uważa Pan, że polski futbol należy zreformować od dołu. Jakby Pan to widział?

– Bardzo fajnie o tym opowiadał Marek Papszun w wywiadzie, którego udzielił Markowi Wawrzynowskiemu. Nowy selekcjoner ma wskazać kierunek, w jakim powinna zmierzać piłka. Powinien żyć futbolem w całej Polsce. Angażować się w szkolenie, zwracać uwagę na wspomniane patologie, eliminować je. My nie mamy piłki zbudowanej od dołu. Kompletnie. Papszun pokazał w Rakowie, że można zbudować coś fajnego w zasadzie od podstaw. Teraz niech przyjdzie nawet Mourinho, Guardiola czy Klopp, zrobi fajny wynik, awansuje z nami na kolejną imprezę, a po niej nic z tego nie pozostanie. A to nie o to chodzi. Trzeba kogoś, kto utożsami się z naszymi problemami, z naszym systemem, będzie znał naszą mentalność i będzie ją zmieniał przez lata. A nie ulotni się po eliminacjach i jednym turnieju.

Marek Papszun to jest Pana najlepszy kandydat na selekcjonera?

– Zdecydowanie. Nie ma lepszego. Zna od podszewki naszą ligę, zbudował w naszych warunkach coś wyjątkowego. Uważam ponadto, że z ekipy z wcale nie najlepszym składem potrafił zrobić jedną z najlepszych, jeśli dzisiaj nie najlepszą drużynę w kraju. Co ważne, grającą ultraofensywny futbol, co u nas nie jest regułą.

  • Zobacz także: Marek Papszun – czy chciałby być selekcjonerem?

Rozwijanie nieoczywistych graczy w kontekście reprezentacji też jest niezłą umiejętnością.

– Bez dwóch zdań. Mogę przytoczyć rozmowę z Kamilem Burzcem, agentem Bartosza Nowaka, który powiedział wprost, że przychodząc do Rakowa, w wieku 30 lat, on się dopiero uczył grać w piłkę. W sensie taktycznym. Dla niego to był szok. Zresztą wygląda świetnie. Zaraz jak tylko przyszedł, wkomponował się dość szybko, widać, że mieli na niego pomysł i wiedzieli, jak go wykorzystać. Dziś to jeden z lepszych transferów, ale tylko dlatego, że nie ma tutaj przypadku. Najpierw go doskonale wyskautowali, a potem świetnie wkomponowali w drużynę. Zmieniając przy okazji jego świadomość taktyczną na ogromny plus. Spójrzmy na takiego Wdowiaka, jak bardzo się zmienił odkąd przyszedł do Rakowa. On był w Cracovii tylko skrzydłowym. Teraz spokojnie radzi sobie na “dziesiątce”, świetnie wchodzi w pojedynki, potrafią wykorzystać jego szybkość. Podobnie Cebula, Arsenić, Rundić. Tutaj nie ma przypadku.

A czy w reprezentacji ma się czas na rozwijanie piłkarzy w ten sposób?

– Pewnie, że nie ma. Ale tam masz gotowy produkt. Najlepszych z najlepszych. Niezwykle świadomych taktycznie, jak również doskonale wyszkolonych technicznie piłkarzy. Poza tym Papszun jest świetnym psychologiem, a to kwestia niezwykle ważna, o której czasami się troszkę zapomina. A Marek to ma, potrafi mentalnie wpływać na piłkarzy. Wmówić im, że mogą góry przenosić, jeśli tylko mają odpowiedni charakter do pracy i umiejętności. Dlatego dla mnie nie ma lepszej kandydatury, a zagraniczny trener to będzie awaryjny trener.

Opinia publiczna zarzuca Papszunowi, że na najwyższym poziomie trenował tylko Raków, że tam tak naprawdę obudował sobie klub wokół siebie, miał pełne zaufanie właściciela i nie wiadomo, jak spisze się w nowym miejscu pracy.

– Nie sądzę, żeby to miało większe znaczenie. Ofensywna gra, rozwijanie zawodników, umiejętne dotarcie do nich od strony psychologicznej, to się liczy. A faktem jest, że przecież grał z Rakowem w europejskich pucharach, co prawda tylko w kwalifikacjach, ale już przeciwko wielkim markom. Potrafił sprawić niespodziankę z faworyzowanym Rubinem Kazań, świetnie pokazał się z Gentem, niewiele brakowało i wyeliminowałby Slavię. I to wszystko dysponując, powtarzam, raczej przeciętnym składem. Raków nie ma jakichś mega dobrych zawodników, a i tak potrafią oni stanowić o wielkiej sile kolektywu.

Marek Papszun otwarcie przekonuje, że jest gotowy, by objąć kadrę, ale obecnie ma zajęcie i chciałby przede wszystkim dokończyć projekt w Rakowie. A co Pan sądzi o kandydaturze Jana Urbana?

– To mój drugi po Papszunie kandydat. Również dałbym mu szansę. Nie uważam, że problemem jest fakt, że ostatnio nic nie wygrał.

Ma też troszkę taką hiszpańską mentalność, co moim zdaniem może być atutem, bo tylko dodam, że ja również, już od roku, uważam, że to byłby dobry kandydat na selekcjonera.

– To raz, druga sprawa, jego drużyny grają raczej ofensywnie. Nie boi się zaszczepić ofensywnej piłki swoim podopiecznym. Jego Górnik ostatnio grał bardzo ładną piłkę. Nie miałbym nic przeciwko, żeby nasza kadra tak grała. Zresztą tego się chyba dziś oczekuje od przyszłego selekcjonera. W końcu przed nami najłatwiejsze, tak uważam, eliminacje na mistrzostwa Europy, można zbudować coś od podstaw, a grupa jest na tyle łatwa, że zakwalifikowanie się nie powinno być mimo wszystko najmniejszym problemem.

Lewandowski mógłby narzekać?

Nie brak opinii, jakoby z takiego wyboru niezadowolony mógł być Lewandowski.

– Nie patrzmy wyłącznie na Lewandowskiego. Trener to jest trener. On jest ponad piłkarzami. Dlaczego my ciągle mówimy o Lewandowskim? Ok, to fantastyczny piłkarz. Wiadomo, że jest naszym skarbem narodowym. Ale on sam jest również inteligentny. Potrafi współpracować z każdym trenerem. A i w ogóle wbrew pozorom jestem zdania, że ze względu na wspomniany charakter trenera Urbana i jego hiszpańskie spojrzenie na życie, panowie nie powinni mieć problemu z dogadywaniem się. Tym bardziej że Urban lubi futbol ofensywny. Lewandowski miałby w meczu wiele sytuacji, na pewno byłby z tego powodu zadowolony.

Pan uważa, że selekcjonerem powinien być Polak, bo zna naszą mentalność. To ja zapytam przekornie: dlaczego nie mógłby jej zmienić obcokrajowiec? Paulo Sousa był wyśmiewany za to, że ciągle opowiadał o tym, że musimy pracować nad mentalnością, że nie możemy sobie wmawiać, że musimy grać wyłącznie z kontrataku. W mojej opinii dobrze zdiagnozował nasz problem, który tkwił właśnie w głowie, bo sami się ograniczamy, jakby nie znamy naszych możliwości.

– Spójrz proszę na Piotrka Zielińskiego w Napoli, Kubę Kamińskiego w Wolfsburgu czy nawet Michała Skórasia w Lechu. Czy oni się ograniczają? W klubach grają ofensywnie. Wysokim pressingiem, wchodzą w pojedynki, nie boją się odważnej gry, ryzykownych podań.

  • Zobacz także: Nowy selekcjoner – jaki powinien być?

Jednakże w reprezentacji to nie zawsze im wychodzi.

– Tutaj jest rola trenera. Wszystko to zależy od nastawienia drużyny. Założeń na dany mecz. Jeśli zawodnik widzi, że w klubie wszyscy grają ofensywnie, bo takie są założenia, to nie będzie się ograniczał. Znaczna większość naszych reprezentantów gra futbol ofensywny. Jest na czym budować. Oni też potrafią grać defensywnie, ale to oczywiście w zależności od fazy meczu, niemniej najczęściej nastawienie jest takie, by grać do przodu. Odważnie, z polotem. By poczuć radość z gry, o czym kilkukrotnie Zieliński czy Lewandowski już mówili.

Wstyd

Mundial w Katarze miał Pan przyjemność obserwować na żywo. Z tego co wiem, po meczu z Argentyną nie potrafił się Pan cieszyć z awansu.

– Powiem tak. Byłem w takiej grupie dziesięcioosobowej i wychodząc ze stadionu, już abstrahując od samego wyniku, ale zważywszy na styl, ja autentycznie wstydziłem się przed kibicami Argentyny tego, co pokazaliśmy. Pierwszy raz w życiu coś takiego poczułem. Autentyczny wstyd, jakiego nigdy wcześniej nie doznałem, choć byłem na wielu meczach naszej kadry. Zupełnie szczerze byłem wręcz zażenowany tak słabą grą. Nigdy tak słabej nie widziałem.

To ciekawe, że cztery dni później potrafiliśmy z Francją, choć do pewnego momentu, grać jak równy z równym.

– Jak mówiłem: wszystko zależy od trenera. W grupie była permanentna gra na wynik. I fajnie, że awansowaliśmy, ale ja uważam, że nikt o tym po latach nie będzie pamiętał. Zamiast tego będziemy wspominać dramatyczną grę w fazie grupowej. A gdybyśmy zagrali ofensywnie z Meksykiem, gdybyśmy wygrali, prawdopodobnie zagralibyśmy w 1/8 z Australią. A tak ten pragmatyzm nas trochę zgubił. On dał nam awans, ale w bólach. A cierpienia nie były konieczne. Stać nas było na awans w dobrym stylu.

Mieliśmy nie przegrać z Meksykiem, nie przegraliśmy. Mieliśmy wygrać z Arabią, wygraliśmy. Mieliśmy przegrać jak najmniejszą liczbą goli z Argentyną i w pewnym sensie to też się udało.

– Ok, ale trener musi czuć mecz. Musi mieć gotowe warianty na różne fazy meczu. Nie może się bać jakichś rozwiązań. Nie może czuć niepewności co do swojego planu na mecz. Piłkarze to potem czują. Marek Papszun ma coś takiego, że jego ekipa jest gotowa praktycznie na wszystko. Wygrywamy, super, to teraz gramy tak i tak. Tracimy gola, niedobrze, trzeba wdrożyć to i to. Tutaj tego zabrakło. Wszyscy widzieliśmy, że Meksykanie nie są najlepiej dysponowani, że można ich ograć. A my się cofnęliśmy. Nie poszliśmy do przodu. Zamiast zdobyć trzy punkty, wyszarpaliśmy tylko jeden.

Czesław Michniewicz postawione mu cele osiągnął, ale umowy z nim nie przedłużono. Słusznie?

– W pewnym sensie on wykonał swoje zadania. W dramatycznym stylu, ale jednak. I chwała mu za to. Tylko musimy iść do przodu. Z takim graniem daleko byśmy nie zaszli. Trzeba coś zmienić. A nie wiem, czy pod jego wodzą ten krok do przodu byśmy zrobili. Poza tym nasze oczekiwania są zupełnie inne.

Dzisiejszy kibic to nieco bardziej świadomy kibic. Nie oczekuje już tylko wyniku.

– Dokładnie. Dzisiaj liczy się również styl. Szczególnie teraz, kiedy czekają nas najprostsze eliminacje od lat. Trzeba szczęściu dopomóc i zbudować coś dobrego, lepszego, innego. Żebyśmy nie tylko osiągali wyniki, kwalifikowali się na wielkie imprezy, ale przy okazji prezentowali się godnie. Żebyśmy grali futbol na równi z tym europejskim. My jeździmy wciąż polonezami, a w Europie przeciętny obywatel jakąś przykładową Toyotą Corollą. Oczekiwania też są coraz większe. Jak mówiłeś, ludzie zaczynają to dostrzegać. Nie chcemy ciągle grać, wybijając piłki w aut. My też mamy grać wysokim pressingiem, ofensywnie i odważnie.

Wierzy Pan w taką zmianę?

– Jestem zdania, że prezes Kulesza musi podjąć radykalną zmianę. Musi postawić na gościa, który będzie nietykalny. Na lata. Żeby również w razie niepowodzenia był obdarzony zaufaniem. Bo opinia publiczna zawsze będzie wybredna. Co do tego nikt nie ma wątpliwości, ale tutaj prezes musi dać przykład. Postąpić odważnie. A przy okazji nasza kadra powinna z tej odwagi skorzystać i również nie prezentować się bojaźliwie. Wspomniane eliminacje są doskonałą okazją do zbudowania nowego. Trzeba to wykorzystać. Lepszych okoliczności nie będzie.

Petković następcą Michniewicza? Trudne kontakty z mediami, różne w szatni, ale gralibyśmy efektownie
Vladimir Petković

Jednym z głównych faworytów do objęcia reprezentacji Polski jest Vladimir Petković, wieloletni selekcjoner kadry Szwajcarii. Dlatego warto go prześwietlić, by wiedzieć, na co ewentualnie możemy liczyć. O dobrych i złych stronach jego kadencji rozmawiamy z Christianem Finkbeinerem, szefem działu piłka nożna w szwajcarskim “Blicku”. O tym, że PZPN nie tylko jest zainteresowany Vladimirem Petkoviciem, ale

Czytaj dalej…

W Pana wypowiedziach nie brakuje odwołań do Rakowa. A chciałby Pan, żeby kadra grała tak, jak Raków? Bazowała na powtarzalności, co niektórzy mogą uznawać za pewną wadę?

– W jakim sensie ta powtarzalność ma być wadą?

Wszyscy wiedzą mniej więcej, czego spodziewać się po Rakowie. Wiadomo, że bronią strefą, ustawienia raczej nie zmienią, zawsze to będzie trójka stoperów, dwa wahadła, czasami dwóch napastników, ale zazwyczaj na dwie “dziesiątki” w 1-3-4-3…

– Nie zrozumieliśmy się. Owszem, system jest w pewnym sensie powtarzalny, bo wszyscy doskonale wiedzą, co mają grać, że bronią strefowo i tak dalej, ale są niezwykle kreatywni. Petrasek potrafi ot tak wyjść do ataku i zrobić zamieszanie. Niby są powtarzalni, a i tak potrafią zaskoczyć przeciwnika. Nie sądzę, aby to miała być wada. Jeśli już to dla przeciwnika, który zawsze ma ogromne problemy z grą Rakowa mimo tej rzekomej powtarzalności.

A może Probierz?

Na koniec muszę zapytać o Michała Probierza. Zna go Pan doskonale, współpracowaliście razem w Jagiellonii. Nie wspomniał Pan o nim, ale zapytam: to dobry materiał na selekcjonera? Bo sam nie potrafię sobie wyobrazić, by Kulesza miał podjąć aż tak radykalną decyzję.

– To ja będę w opozycji. Rozmawiałem z Michałem na ten temat, ale on sam przekonuje, że ma obecnie swój projekt i nie zamierza go kończyć. Natomiast uważam, że również wbrew pozorom mógłby się sprawdzić na tym stanowisku.

Mimo niezbyt przychylnych głosów opinii publicznej?

– Tak. Ja naprawdę uważam go za bardzo dobrego trenera. Przypomnij sobie, jaką robotę wykonał w Jagiellonii. Z drużyny walczącej o utrzymanie potrafił zrobić solidnego ligowca, który walczył jakiś czas temu o najwyższe cele. W Cracovii miał gorszy okres, a przez to niewielu pamięta, ilu młodych graczy on wprowadził: Frankowski, Świderski, Drągowski, to wszystko jego zasługa. Poza tym z Cezarym Kuleszą stworzyli wówczas bardzo solidną ekipę, dlatego również widziałbym go w roli selekcjonera, ale, jak powiedziałem, Michał nie jest dzisiaj zainteresowany. Być może w przyszłości? Nie miałbym nic przeciwko.

Co powinien więc zrobić Cezary Kulesza?

– Powinien podjąć radykalną decyzję, dzięki której na dobre zapisze się w historii naszej piłki…

Komentarze