Skarb Euro: Obrońcy tytułu zdobytego w innej epoce

Włosi jadą na Mistrzostwa Europy jako obrońcy tytułu, choć tak naprawdę niespecjalnie przypominają już tamtą ekipę sprzed trzech lat. Czy wymiana pokoleniowa w kadrze - połączona z nie do końca spodziewaną wymianą trenera - zostanie przeprowadzona bez utraty jakości zespołu?

Nicolo Barella, Luciano Spalletti i Giorgio Scalvini
Obserwuj nas w
Action Plus Sports/Orange Pics BV/Nicolo Campo/Alamy Na zdjęciu: Nicolo Barella, Luciano Spalletti i Giorgio Scalvini

Roześmiany i sprzedający kuksańce Giorgio Chiellini, wcześniej w dość bezpardonowy sposób powstrzymujący rywali na murawie – to jeden z tych obrazów Euro 2020, które pozostaną z nami na zawsze. Gdy wspominamy tamte mistrzostwa – i tamtą reprezentację Włoch! – do głowy przychodzą obrazki piękne, urokliwe, momentami wzruszające, ale też dotyczące zawodników, którzy już w barwach Azzurri zwyczajnie nie występują.

Milewski & Olkiewicz – Włoch Euro 2024

Nazwa kapeli: Włochy

Miano obrońców tytułu w teorii zobowiązuje, w praktyce jednak – Włochy na Mistrzostwach Europy w 2024 roku nie będą przypominać ekipy, która w opóźnionym covidem turnieju zdobyła złote medale. Od 2021 roku we włoskiej kadrze zmienił się trener, kapitan, ponad połowa pierwszego składu, kilku spośród kluczowych zawodników rozstało się z reprezentacją, kolejni mają już daleko za sobą swój “prime time”. Po drodze odbył się mundial, na który Włosi po pamiętnej klęsce z Macedonią Północną w ogóle nie pojechali. Po drodze były też eliminacje, gdzie Azzurri do końca drżeli o bezbramkowy remis z Ukraińcami – gdyby nasi sąsiedzi strzelili wówczas gola, Italia zleciałaby w otchłań baraży.

Z drugiej strony – następcy włoskich legend w piłce klubowej już teraz osiągają spore sukcesy. Stężenie talentu w składzie wydaje się wciąż bardzo duże na tle reszty kontynentu, a co więcej – trzon drużyny stanowią szalenie mocne ogniwa niesłychanie silnego w ostatnich miesiącach Interu Mediolan. Poza tym… Luciano Spalletti przyniósł Neapolowi mistrzostwo Włoch – czyli słowo “niemożliwe” raczej nie jest obecne w jego słowniku.

Dyrygent: Luciano Spalletti

W 2023 roku lepszy od niego był jedynie Pep Guardiola, triumfator w Lidze Mistrzów oraz Premier League. To nie jest publicystyczny osąd, ale decyzja kapituły nagrody FIFA Best Coach. Guardiola wygrał niemalże bezapelacyjnie, ale i budulec, który otrzymał, jednak był trochę inny. Nawet jeśli założymy, że to liga angielska jest najbardziej konkurencyjna – nie ma chyba żadnych wątpliwości, że możliwości transferowe City i Napoli to właściwie dwa różne systemy walutowe. Zresztą, Spalletti przed sezonem, w którym dokonał niemożliwego, na rynku transferowym raczej łatał niż wzmacniał. Zimą sezonu 2022/23 Guardiola wydał luźne 11 baniek na wonderkida z Argentyny, Spalletti tymczasem wypożyczał Bartosza Bereszyńskiego z Sampdorii. Przed sezonem musiał budować trzon drużyny od nowa, po odejściach Koulibaly’ego czy Ruiza. I właśnie w takim momencie, właśnie z takim zespołem, Spalletti zdobył to wymarzone przez Neapol scudetto.

Mistrzostwo Włoch dla Neapolu, dopiero trzecie w historii, zbudowanie Chwiczy Kwaracchelii i generalnie zapewnienie neapolitańczykom tego, co zapewnił im Spalletti na przestrzeni jesieni 2022 i wiosny 2023 przyćmiewa wszystko, co zrobił w swojej karierze wcześniej. I sukcesy – z Romą czy z Zenitem, i porażki – jak choćby ta w drugim sezonie z Interem, właściwie nie przydają się przy omawianiu Spallettiego jako trenera. Bo Spalletti przede wszystkim stał się legendą Neapolu, po 33 latach przywrócił tytuł mistrzów ekipie spod Wezuwiusza. Po wszystkim zasłużył na odpoczynek, który brutalnie przerwał mu… Roberto Mancini. Były selekcjoner Włoch rozstał się z kadrą w sierpniu 2023 roku, dwa tygodnie później przejmując zespół Arabii Saudyjskiej. Biorąc pod uwagę wcześniejszą klęskę w eliminacjach do katarskiego mundialu – Manciniego w oczach części włoskich kibiców ciężko będzie wybronić nawet złotem z Euro 2020. Gdy trzeba było gasić ten pożar wywołany – co za przypadek – petrodolarami zaoferowanymi Manciniemu, kadrę powierzono Spallettiemu.

Trudno właściwie oceniać kadencję nowego selekcjonera, biorąc pod uwagę, że przepracował dopiero dziewięć miesięcy, w trakcie których miał cztery zgrupowania. Wygrał to, co wygrać powinien – może poza debiutem, gdy zremisował z Macedonią Północną. Przegrał tylko raz, z Anglią. Awansował na Euro bez baraży, a marcowe zgrupowanie wykorzystał na dwa mecze towarzyskie, w których testował ustawienie z trzema stoperami. Czego więcej wymagać w tak krótkim okresie? Cóż, jedynie odpowiedniego wyselekcjonowania nazwisk na sam turniej mistrzowski.

Luciano Spalletti
Luciano Spalletti, fot. Associated Press/Alamy

Solista: Nicolo Barella

Inter Mediolan w tym sezonie właściwie zdemolował konkurencję. 19 punktów przewagi nad Milanem to tak naprawdę niedoszacowany wynik – bo gdyby czarno-niebieskim ktoś siedział na ogonie, w ich zasięgu wydawało się nawet przekroczenie granicy 100 punktów. Jedyna porażka ostatnich miesięcy – przeciw Sassuolo, już po matematycznym przyklepaniu mistrzostwa, to efekt oszczędzania kilku ogniw – z Nicolo Barellą na czele. 27-letni Włoch to jeden z najbardziej istotnych elementów układanki Simone Inzaghiego, o czym świadczy nie tylko liczba rozegranych minut (dojeżdża do 3,5 tysiąca), ale i liczba przechodzących przez niego akcji. W systemie z tak ogromną rolą wahadeł, Barella jest regulatorem tempa akcji oraz dyspozytornią, która dobiera stronę kolejnych ataków. W tym sezonie zdobył zaledwie dwa gole i dołożył do tego skromne 7 asyst, ale ile okazji stworzyły jego przyspieszenia w środku pola – trudno właściwie rzetelnie wyliczyć. Squawka podaje, że więcej sytuacji strzeleckich od niego wykreowali w tym sezonie jedynie Dimarco oraz Calhanoglu.

A to przecież już drugi kolejny sezon z takim Barellą w takim Interze. Rok wcześniej wprawdzie nie udało się dołożyć do kolekcji tytułu mistrza Włoch, ale Barella wtaszczył za to Inter do finału Ligi Mistrzów – ogółem rozegrał 52 mecze, w których strzelił 9 goli i rzucił 10 asyst. Wszechstronny, wybiegany, kreatywny, dysponujący zarówno finezją w ofensywie, jak i pracowitością na własnej połowie. Komplementować można go długo, a przecież kluczowa wydaje się wcale nie forma klubowa, ale status w kadrze Barelli. Jako jeden z nielicznych ważnych ogniw obecnego składu, Barella był kluczowy już przy ostatnich mistrzostwach Europy, gdy Włosi wygrali całą imprezę. W eliminacjach wygrali wtedy wszystkie 10 spotkań, a Barella odpoczywał tylko podczas dwóch wiktorii nad Liechtensteinem. Podobnie było na samym turnieju, gdzie Mancini dał mu odpocząć jedynie w trzecim meczu fazy grupowej – poza tym piłkarz Interu wziął udział w każdym ze spotkań, a w wygranym 2:1 z Belgami ćwierćfinale strzelił gola i dorzucił do tego asystę.

Obserwował jak odchodzą Bonucci czy Chiellini, jak na arabskie czy amerykańskie saksy ruszają Verratti, Insigne czy Bernardeschi. Dzisiaj łączy złotych medalistów Manciniego z ekipą, która po Mancinim sprząta. I robi to w takim stylu, że to na nim będzie w głównej mierze spoczywać odpowiedzialność za sukces Squadra Azzurra.

Nicolo Barella
Nicolo Barella, fot. PA Images/Alamy

Może fałszować: paradoksalnie – doświadczenie!

Dwa mecze z Anglikami – finał Euro 2020 w lipcu 2021 roku oraz eliminacyjne starcie z października 2023 – dzieli ledwie 27 miesięcy. A jednak – we włoskiej piłce to praktycznie epoka. Mancini – wtedy mistrz, dzisiaj postać co najmniej niejednoznaczna. Obrona? Wtedy skała z Chiellinim i Bonuccim, dwa lata później w całym 5-osobowym bloku defensywnym zostali jedynie Di Lorenzo oraz Donnarumma. Generalnie z pierwszego składu na finał dwa lata później ostali się wspomniani Donnarumma, Di Lorenzo i Barella, pozostałe osiem nazwisk uległo zmianie. I nie zawsze była to zmiana jeden do jednego.

Trudno określić na ile wymiana pokoleniowa przebiega planowo, w tempie dyktowanym przez samego Spallettiego, a na ile to po prostu łatanie dziur po coraz to nowych ubytkach. O ile zastąpienie Bonucciego Bastonim to właściwie “upgrade” systemu, o tyle trudno uwierzyć, by Włosi liczyli się z koniecznością szukania następcy Verrattiego czy Insigne zanim sami Verratti czy Insigne osiągną wiek chrystusowy. Trudno w tej chwili wyrokować, na jaki zestaw nazwisk postawi Spalletti, ale biorąc pod uwagę jego marcowe powołania – na turnieju może zabraknąć wielu włoskich wyjadaczy – już teraz wiadomo, że nie pojadą na turniej choćby Verratti czy Immobile. A czy cała świeża ekipa poradzi sobie na swoim pierwszym turnieju mistrzowskim – bo przecież na mundialu w 2022 roku Włochów nie było?

Cóż, pewnie sobie poradzi. Ale przy wszystkich zaletach ekipy z Euro 2020 podkreślano również zgranie oraz doświadczenie. W najbardziej namacalny sposób widoczne przy pamiętnym powstrzymaniu młodych angielskich wilczków przez starego wygę Chielliniego. Tego atutu – podobnie jak Chielliniego – Włosi będą raczej pozbawieni.

Zobacz także:

Scena debiutów: Giacomo Raspadori

Kandydat do tej konkretnej kategorii był jeden, pasujący pod każdym możliwym względem. Destiny Udogie. Dopiero 21 lat, dopiero trzy występy w reprezentacji Włoch, dopiero pierwszy wielki klub, bo takim z pewnością jest Tottenham. A jednak – wielkie nadzieje, wielkie oczekiwania, już teraz wielkie umiejętności i świetne wprowadzenie się zarówno do ligi angielskiej, jak i do kadrowej rzeczywistości. Niestety dla Włochów – w wyniku kontuzji Udogie ominie turniej. Drugi w kolejce, jeśli chodzi o ekscytująca talenty z Włoch? Giorgi Scalvini, stoper Atalanty Bergamo, świeżo po awansie do Ligi Mistrzów w sezonie 2024/25 i zdobyciu Ligi Europy 2023/24. Partner Bastoniego w obronie reprezentacji Włoch… zerwał jednak więzadła niemalże w przededniu Euro.

Zostaje z młodych wilków, którzy mogą odegrać istotną rolę tak naprawdę Giacomo Raspadori – 24-letni, a więc już nie taki młody, napastnik reprezentacji Włoch. Na ostatnim Euro zagrał symboliczne 15 minut, do rotacji na stałe wskoczył tak naprawdę dopiero w Lidze Narodów w 2022 roku i w eliminacjach do Euro 2024. Jego liczby w kadrze na razie nie powalają, ale Raspadori zdradzał już spory potencjał w niektórych występach w barwach Napoli. Tak, ten sezon – do zapomnienia. Ale tym bardziej można się spodziewać, że głodny goli, sukcesu i uznania Raspadori odegra jakąś rolę w układance Spalettiego. W końcu to właśnie pod jego wodzą strzelił 4 gole w 7 występach w Lidze Mistrzów w sezonie 2022/23. Czy teraz wspólnie odżyją? Cóż, jeśli chodzi o młode pokolenie – główni konkurenci do miana odkrycia pechowo odpadli w przedbiegach…

Gdyby byli utworem:

Ach, klasyczny Frank Sinatra, ale jakże pasujący, nie tylko z uwagi na swoje włoskie pochodzenie. You’re riding high in April – to oczywiście złoto w 2021 roku. Shot down in May – to ominięty mundial 2022. Włosi są trochę na karuzeli, trochę na rollercoasterze emocji reprezentacyjnych, ale przecież… that’s life. Stare pokolenie odchodzi, nowe przychodzi, niektóre turnieje przechodzą do historii i zostawiają wspomnienia na zawsze, inne trzeba oglądać w telewizji, najlepiej z jakąś solidną lasagne pod ręką, żeby zajeść stresy.

Takie życie! A że ten genialny utwór był na soundtracku równie genialnej gry Tony Hawk’s Underground 2? My też się nie spodziewaliśmy Franka Sinatry w tym miejscu. I rezygnacji Manciniego z pracy marzeń każdego włoskiego trenera.

Miejsce na liście przebojów: półfinał?

Sytuacja jest jasna – dla Włochów najtrudniejsze będzie wywalczenie sobie jak najwyższej pozycji w fazie grupowej. Hiszpania i Chorwacja celują w strefę medalową, to nie ulega wątpliwości, więc w praktyce na cztery zespoły w grupie trzy mają ambicje sięgające przynajmniej półfinału. A i Albania pewnie nie zamierza się tu wcielać wyłącznie w rolę chłopca do bicia, zwłaszcza, że Włochów na przestrzeni 90 minut spokojnie byli w stanie zaskoczyć – i to nie jeden raz! – nawet Macedończycy z Północy.

Wydaje się, że czysto na papierze Italię stać nawet na zwycięstwo w grupie, a to otworzy już bardzo interesującą ścieżkę do półfinałów. Z drugiej strony – na papierze wiek Modricia wyglądał niepokojąco już dwa chorwackie medale temu (w tym jeden zdobyty na turnieju, na który Włosi nie pojechali). Papier rzadko jest sprzymierzeńcem tych, którzy mierzą się z Chorwatami czy Hiszpanami.

Komentarze