Olkiewicz w środę #123. Gdyby tylko można grać po pięćdziesięciu

Poczucie dryfu po bezkresnym oceanie nieruchomości. Tym razem to nie Emil Cioran, tym razem to nie kanał Tomasza Ćwiąkały na YouTube, a smutna i nudna rzeczywistość gry ofensywnej reprezentacji Anglii oraz Francji. Prawdopodobnie najpotężniejsze ekipy mistrzostw raz jeszcze udowadniają, że w futbolu reprezentacyjnym setka wielkich talentów to dużo - ale setka wielkich talentów to jednak nie wszystko.

Randal Kolo Muani, Jules Kounde i Theo Hernandez
Obserwuj nas w
Associated Press/Alamy Na zdjęciu: Randal Kolo Muani, Jules Kounde i Theo Hernandez
  • Bezsprzecznie najlepszym i najprzyjemniejszym sposobem oglądania reprezentacji Francji oraz Anglii na Mistrzostwach Europy w 2024 roku jest przeglądanie ich profili na Transfermarkcie, Wikipedii, ewentualnie na innych portalach, gdzie znajdziemy szczegółowo rozpisaną personalną potęgę tych kadr.
  • Ci, którzy dali piłce klubowej najwięcej talentu, ci, którzy mają zdecydowanie najszerszy pierwszy poziom piramidy zawodniczej, na tym turnieju nie potrafią totalnie grać w piłkę – nie potrafią atakować, nie potrafią strzelać goli, nie dają sobie rady nie tyle z udźwignięciem presji faworyta, co z oddaniem celnego strzału.
  • Z perspektywy Anglii i Francji najrozsądniej byłoby w futbolu reprezentacyjnym rozkręcić rozgrywki ligowe, gdzie progiem wejścia byłaby 50-osobowa kadra. Natomiast przy całym zażenowaniu ich dotychczasową postawą – jedni i drudzy są już w ćwierćfinale imprezy, jedni i drudzy nie przegrali jeszcze meczu, a co więcej – Anglicy i tak wygrali w tym nowym, tik-tokowym formacie futbolu.

Gdyby to była suma umiejętności

Podczas przygotowań do meczu Anglików długo studiowałem wyczyny poszczególnych zawodników reprezentacji Synów Albionu w minionym sezonie. Każdy, nawet niedzielny fan futbolu jak ja, wie, że Foden jest niezły, że Kane dużo strzela, ale liczby były naprawdę przytłaczające. Zawodnicy numer siedem czy osiem pod względem efektywności w reprezentacji Anglii, w wielu innych kadrach narodowych byliby noszeni na rękach jako najbardziej bramkostrzelni i zaliczający najwięcej asyst – oczywiście w piłce klubowej, bo to tam tak naprawdę przez 10 miesięcy wykuwa się swoją pozycję w piłce nożnej. Patrząc na chłodno, na samą jakość szerokiej kadry, Anglikom rękawice mogliby rzucić właściwie tylko Francuzi. Jasne, Hiszpania czy Niemcy to wciąż absurdalnie wysoki poziom, Portugalczycy mają z kolei styk jednego już całkiem dojrzałego złotego pokolenia z weteranami (CR7) oraz młodzianami (Ramos, Antonio Silva, w sumie wciąż też Felix czy Vitinha). Ale Francja i Anglia to jednak jeszcze jedna półka wyżej.

Strzępki jakichś uniwersalnych recept, które tu i ówdzie podaje się jako panaceum na problemy reprezentacyjne – tam są zebrane w schludny, poukładany katalog. Wielkie ośrodki szkoleniowe z mocnym, centralnym planem? Są, i we Francji, i w Anglii. Silne i bogate kluby, z bardzo szeroko rozwiniętym skautingiem młodzieżowym oraz programem nauki futbolu w sposób, który gwarantuje stały dopływ świeżej krwi? A jakże. Ciągłość pracy trenera, o której wspominałem przy okazji Garetha Southgate’a, to przecież ten sam atut, który dzierży w dłoniach Didier Deschamps. Kurczę, nawet tak detaliczna kwestia jak różnorodność. Szwajcaria, której reprezentanci oraz szkoleniowiec to przede wszystkim ci, których rodzice odnaleźli w tym państwie azyl, nie góruje tutaj specjalnie nad Anglikami i Francuzami. Anglia i Francja posiadają wszystkie atuty tradycyjnie bogatych, ale też większość atutów tych, którzy do bogatych dopiero chcieliby dołączyć.

Nie ma bardziej miażdżących starć, niż porównywanie siły na papierze Francji czy Anglii oraz potencjalnych rywali jednych i drugich. Ale w tym wypadku prawdziwy efekt robi nawet nie porównanie siły tych najważniejszych piłkarzy jak Mbappe, Foden czy Kane, ale zestawienie łącznej siły wszystkich nazwisk. Wybaczcie tego typu porównanie, ale w kibicowskim środowisku nasuwa się samo. Czym innym jest wygranie potyczki pięciu na pięciu, czy dwudziestu na dwudziestu, a czym innym słynna bitwa “banda na bandę”. Gdyby reprezentacyjny futbol polegał na tym, że wygrywa ten, kto fizycznie będzie górował nad rywalem po przyprowadzeniu na plac walki wszystkich w miarę zdolnych do rywalizacji – rety, jakie to byłyby triumfy francusko-angielskie. My i nam podobne reprezentacje przy obsadzie czterdziestego czy pięćdziesiątego piłkarza, musielibyśmy już gmerać wśród piłkarzy pokroju Daniela Szczepana czy Roberta Gumnego. Francuzi? Setny najbardziej wartościowy francuski piłkarz na Transfermarkcie wyceniany jest na 10 milionów euro – w tej grupie znajdują się m.in. Karim Benzema, Nabil Fekir, Thomas Lemar czy Alphonso Areola.

Pisałem już, że przeglądanie potęgi Francuzów i Anglików na Transfermarkcie jest naprawdę przyjemne? Na pewno przyjemniejsze, niż oglądanie ich meczów.

Tylko u nas

W kamizelce ratunkowej do wanny

Furorę po starciu Anglików ze Słowacją (choć nie wykluczam, może i po każdym innym) zrobił wygenerowany przez sztuczną inteligencję obrazek Garetha Southgate’a w swoim tradycyjnym eleganckim stroju, wzbogaconym o kamizelkę ratunkową. Dżentelmen stoi w wannie, obok jeszcze stojak z kołem ratunkowym. Na angielskich kontach satyrycznych widziałem krótkie filmy, na których parodiowany jest Southgate, wykrzykujący do swoich piłkarzy: nie, przestań, nie do przodu, nie potrzebujemy zbędnego ryzyka. To wygodne wytłumaczenie, zwłaszcza, że Southgate nie tyle dolał benzyny do ognia, co wrzucił do ogniska połowę składu z fajerwerkami. Gdy w dogrywce meczu 1/8 finału Mistrzostw Europy ze SŁOWACJĄ, nigdy dość podkreślania, zdjął dwóch swoich najgroźniejszych zawodników, by do końca dogrywki już tylko zabezpieczać tyły – nawet jego najtwardsi fani musieli zacząć pękać. Gdy na konferencji nawiązał jeszcze jakoś do reprezentacji Anglii z legendarnego 1966 roku, pomyślałem, że gość chyba po prostu nie chce dotrwać do końca tego turnieju. Zdjęcie dwóch strzelców gola i zwyczajnie dwóch najmocniejszych piłkarzy w dogrywce nawet w Football Managerze przy grze totalnym badziewiem jest kuszeniem losu. A tu? Southgate zrobił to w meczu przeciw Słowacji, przeciw ludziom, którzy w większości mogą jedynie pomarzyć o występach w Premier League. Jak można być aż tak przezornym, aż tak zachowawczym, aż tak bojaźliwym?

Podobnie zresztą jest z Deschampsem, który przeciw Belgii wystawił skład z trzema środkowymi pomocnikami ubezpieczającymi strefę, w której Belgia ma Kevina De Bruyne. Griezmann w teorii miał operować za plecami Mbappe oraz Thurama, co niby można by określać jako rodzaj dostosowania własnej wizji do wymogów stawianych przez silnego rywala. W praktyce? I Belgowie, i Francuzi niemiłosiernie męczyli bułę, w pierwszej połowie mieliśmy 1 (słownie: jeden) celny strzał, a Francja nie wyglądała wiele lepiej od dowolnej innej reprezentacji na tym turnieju – takiej, której przeglądanie na Transfermarkcie nie daje takiej frajdy, takiej, której piłkarze nie stanowią o sile najmocniejszych drużyn kontynentu. Nie przekonuje mnie totalnie argument “zmęczenia” – Niemcy czy Hiszpanie wyglądają momentami spektakularnie, a Chorwaci, których najmocniejsze ogniwa akurat mają za sobą sezon z mniejszymi obciążeniami, dwa razy dostali w czapę w doliczonym czasie. Ale czy to tylko wina tchórzliwych strategii Deschampsa i Southgate’a? Też trudno w to uwierzyć, bo przecież były momenty w trakcie meczów, gdy obaj wściekali się na kolejne spowalnianie akcji przez własnych zawodników. Zresztą, wydaje mi się, że najpełniej świadczy o tym sama końcówka starcia Anglików – Southgate wyglądał, jakby właśnie został wybudzony ze śpiączki, podczas gdy Jordan Pickford zaczął fetować na murawie zwycięstwo nad Słowakami, jakby właśnie pod naporem Anglików padł RFN w 1966.

Jasne, byłoby hipokryzją jeszcze wczoraj bronić łez Cristiano Ronaldo, a dzisiaj atakować Pickforda za to, że dał upust swoim emocjom. Kompletnie nie winię go za tę reakcję. Natomiast mam wrażenie, że ona jednak coś bardzo istotnego nam obrazuje. Bellingham długimi fragmentami meczu był wściekły – chyba trochę na siebie, trochę na kolegów. Identycznie zachowywał się zresztą Kylian Mbappe, dodatkowo zapewne sfrustrowany koniecznością posiadania maski oraz niekorzystnymi dla niego wynikami francuskich wyborów. Ci najlepsi dostrzegają w pełni, że Francja i Anglia w niczym nie przypominają zespołów, którymi powinny być. Pickford fetuje, bo może tego jeszcze nie zauważać.

Wróćmy jednak do trenerów – jeśli to nie oni, albo: nie tylko oni są winowajcami, to gdzie właściwie szukać przyczyn? Dlaczego Anglia i Francja, które posiadają potencjał kadrowy na wystawienie 50 finezyjnych, doskonałych technicznie, wybieganych i kreatywnych gości, nie potrafią stworzyć normalnej okazji bramkowej? Przecież to nie jest kwestia 1/8 finału. Francuzi do tej pory strzelili trzy gole – dwa to trafienia samobójcze, jeden sztych to karny Mbappe z Polską. Anglia wypada niewiele lepiej – cztery gole do tej pory, biorąc pod uwagę klasę przeciwników, to jakiś skandal. Po meczach Anglików spotkałem się ze stwierdzeniem, że najwięksi są zmęczeni i że Niemcy wyglądają świeżo, bo niewielu ich w Premier League. Ale potem wyszli Francuzi, żadnego pomocnika czy napastnika w lidze angielskiej, wielu w niezbyt wyrównanej Ligue 1, no i co?

Nie zmęczenie, nie trener, nie forma. Doświadczenie turniejowe jest, ambicje są, poczucie nienasycenia po porażkach w finałach Euro 2020 i Mistrzostw Świata 2022 – z pewnością też. To co nie działa?

POLECAMY TAKŻE

Setka talentów to dużo, ale setka talentów to nie wszystko

Wracamy do punktu wyjścia. Gdyby to był tylko wyścig potencjałów, gdyby to były proste starcia: liczba mocnych zawodników plus mocny trener, dodajemy, tu dzielimy, tam dwa w pamięci, trzy pod kreską i mamy gotowy wynik tego działania matematycznego. Ale to tak nie działa. Efektownie brzmi w reklamie jednej czy drugiej firmy odzieżowej, że “to tylko presja, to tylko oczekiwania narodu na barkach”. Zakładam, że po opuszczenia studia nagraniowego, po zamknięciu drzwi auta, odjeżdżając z planu zdjęciowego, to wszystko zaczyna wyglądać inaczej. Poza tym… Może to faktycznie tylko powolne rozkręcanie się? Francuzi i Anglicy są najmocniej krytykowani na tym etapie turnieju, ale oni nadal… są. Włochów, Chorwatów czy Belgów już nie ma. Przed nimi ćwierćfinały, w których pozostaną faworytami, a indywidualna jakość któregoś z kozaków może przesądzić o wyniku – zresztą, i Francuzi, i Anglicy nie przegrali jeszcze meczu.

Z drugiej strony – jestem ojcem dwóch synów, jeszcze w wieku przed-smartfonowym, ale mniej więcej widzę, jak się układa ich miłość do futbolu. Turniej minie, złe wrażenie po długich godzinach męczenie buły stanie się mglistym wspomnieniem, a przewrotka Bellinghama będzie przez nich odtwarzana na orlikach jeszcze przez długie tygodnie. Jeśli turnieje zaczynamy powoli oglądać na rolkach Instagrama czy Tik-Toka, to Anglia 2024 zmieściła się w 30-sekundowym shortsie.

I siłą rzeczy – ma jeszcze okazję dograć coś w bardziej tradycyjnym, 90-minutowym formacie.

Sprawdź ostatnie materiały wideo związane z Ekstraklasą

Komentarze