Doping na Narodowym. Z PZPN płynie jasna deklaracja

W najnowszej "Przemowie" o dopingu na Stadionie Narodowym podczas meczów Polski. A właściwie o "dopingu". Odpowiadamy na pytanie, czy PZPN cokolwiek chce z tym zrobić.

Przemowa
Obserwuj nas w
Na zdjęciu: Przemowa
  • Zdjęcie telebimu z napisem “Machajmy szalikami” obiegło internet, a reakcje podzieliły się na dwie: rozbawienie i zażenowanie
  • Prawa jest taka, że na Narodowym od lat nie było prawdziwego dopingu
  • PZPN jednak obecna sytuacja pasuje bardziej niż ponoszenie ewentualnych konsekwencji po próbie jej naprawienia

Przemowa #22. Co z tym dopingiem na Narodowym?

Żeby nagrać ten odcinek “Przemowy”, skontaktowaliśmy się z osobami z PZPN. Bo nie da się ukryć – temat po meczu z Albanią zrobił się gorący. I to nie tylko wśród tych, którzy byli świadkami “dopingu” na żywo, ale też oglądających w telewizji, gdzie również brak wsparcia z trybun był aż nadto zauważalny. Temat wydawał się tym ciekawszy, że jesienią Jakub Kwiatkowski w rozmowie z “Meczykami” stwierdził, że ma dojść do spotkania, na którym kwestia dopingu będzie poruszana.

Z naszych ustaleń wynika, że nic takiego się nie wydarzyło i się nie wydarzy. Słyszymy, że związek nie jest w stanie zaufać zorganizowanym grupom kibicowskim oraz obawia się płacenia kar za ich zachowanie. Na dowód otrzymujemy wgląd do maili z UEFA. Pierwszy: Lech Poznań – Djurgarden. 14 tysięcy euro blokowanie przejść, 23 250 euro race, czyli w sumie 37 250 euro. Drugi: Lech Poznań – Bodo/Glimt. 14 tysięcy euro blokowanie przejść. Trzeci za mecz Lecha z Djurgarden na wyjeździe. 35 250 euro za race. Prawie 90 tysięcy euro łącznie. – Za mecze domowe dawno już nie zapłaciliśmy żadnej kary. Za wyjazdy, nad którymi nie mamy kontroli, płacimy za każdym razem – słyszymy. Po czym padają kolejne argumenty, dlaczego PZPN jest na nie i dlaczego nic nie wskazuje, by miało się to zmienić.

Całość w dzisiejszej “Przemowie”.

Komentarze