Dziś hit Legia – Widzew. “Legia odczuje jego nieobecność”

Legia Warszawa - Widzew Łódź
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Legia Warszawa - Widzew Łódź

Spodziewam się przede wszystkim doskonałej atmosfery na trybunach. (…) Nie zdziwiłbym się, gdyby piątkowy mecz był otwarty, przyjemny dla oka. Widzew nie stoi na straconej pozycji, nie skreślałbym go przed meczem z Legią. Choć Legia nie może tracić punktów, jeśli chce się liczyć w walce o mistrzostwo – zapowiada hit PKO BP Ekstraklasy w wywiadzie dla Goal.pl były gracz Legii Warszawa, a obecnie ekspert piłkarski, Tomasz Sokołowski. Czy według niego Legia może dogonić Raków w tabeli? Czy nie jest uzależniona od formy Josue? O tym i nie tylko w rozmowie poniżej. 

  • Tomasz Sokołowski rozegrał w barwach Legii Warszawa 237 spotkań, w których 39 razy wpisywał się na listę strzelców i zanotował 10 asyst
  • W rozmowie z Goal.pl przyznaje, że obecna pozycja Legii w tabeli jest dla niego zaskoczeniem
  • – To, co się rzuca w oczy, to duża siła mentalna tej drużyny – przekonuje
  • – W Częstochowie muszą radzić sobie z coraz większą presją – uważa

Legia pozytywnym zaskoczeniem

Tak z ręką na sercu – jest Pan zaskoczony obecnym miejscem Legii w tabeli?

– Jestem, ale pozytywnie. Nie brakowało pewnych obaw na początku sezonu, przecież nie da się wymazać z pamięci tego, co wydarzyło się w poprzednich rozgrywkach, kiedy Legia przegrała połowę spotkań i musiała bić się o utrzymanie. A to niełatwe znaleźć się w takiej sytuacji i z niej wyjść. Legia nie była przyzwyczajona do takiego grania, to była dla niej kompletnie nowa sytuacja. Dodatkowo drużyna przeszła nowe rozdanie, zmienił się trener. Nie ukrywam, że to bardzo miłe zaskoczenie, jak to obecnie wygląda. 

Zmierzam do tego, że na początku rozgrywek mówiło się, iż ma to być sezon przejściowy, a wygląda na to, że warszawianie mogą się bić o mistrzostwo do samego końca. Jak ogólnie ocenia Pan dotychczasowe rządy Kosty Runjaicia?

– Przede wszystkim została wprowadzona pewna dyscyplina, drużyna zaczęła funkcjonować na zasadach nowego szkoleniowca, realizuje coraz lepiej jego założenia, widać w grze Legii rękę Runjaicia. Z drugiej strony błędy też się zdarzają. Można się przyczepić o przedostatni mecz z Cracovią, na jesieni też bywało tak, że rywale rozczytali plany Niemca i potrafili się im przeciwstawić. Ale to, co się rzuca w oczy, to duża siła mentalna tej drużyny. Potrafią odwracać losy spotkania, jak we wspomnianym meczu z Cracovią, walczą do końca, wygrywają mecze, w których im nie idzie. Tutaj nie trzeba szukać daleko, ostatni triumf z Piastem taki był. 

To ciekawe, bo przed sezonem można było znaleźć wiele głosów kibiców Legii, którzy zarzucali Runjaiciowi, że jego Pogoni brakowało odpowiedniego charakteru, że przegrywała w kluczowych momentach. A właśnie wspomniana przez Pana siła mentalna Legii mocno rzuca się w oczy – abstrahując od wiosennych meczów, wystarczy przypomnieć sobie jesienne spotkania z Miedzią Legnica czy Górnikiem Zabrze. W tym pierwszym z 0:2 warszawianie zrobili 3:2, z Górnikiem z takiego wyniku uciułali punkt. 

– Legia to inna drużyna. Inni piłkarze, inne charaktery. Nie chcę oceniać czy obecna Legia jest lepsza od tamtej Pogoni. Poza tym sam Runjaić jest dziś bardziej doświadczony, lepiej zna Ekstraklasę. Można już tylko gdybać, co by było, gdyby przenieść tę mentalność Legii do zeszłorocznej Pogoni. Może Pogoń zdobyłaby upragnione mistrzostwo? Wydaje mi się to zasadne, bo to była bardzo dobra drużyna, ale właśnie coś tam zawodziło w kluczowych momentach. Przecież zarówno z Lechem, jak i z Rakowem na wiosnę przegrywali, sam Runjaić na niedługo przed końcem sezonu był już myślami w Legii. 

  • Zobacz także:

W Warszawie panuje też zdecydowanie większa presja. 

– To też może mieć tutaj znaczenie. Legia co roku musi grać o coś. Ale prawdziwa presja dopiero przyjdzie, bo, jak powiedzieliśmy, to miał być sezon przejściowy. Na razie jest w miarę udany. Zobaczymy, jak będzie w kolejnych tygodniach, bo przyjdą takie momenty, kiedy ta presja będzie o wiele bardziej odczuwalna. Poza tym Legii nie zawsze będzie udawać się odwracać niekorzystne wyniki. Szczęścia też momentami będzie brakować. 

Na szczęście trzeba pracować, a jego suma i tak zawsze równa się zero. 

– Dokładnie. Chciałoby się, żeby zawsze sprzyjało, ale w sporcie przypadek trzeba ograniczać. Legia nie może sobie pozwolić, jak w meczu z Piastem, na coś takiego. Bo w niedzielę tego szczęścia było dość dużo. Wilczek powinien był zdobyć chociaż jednego gola, a i sam rzut karny wydawał się szczęśliwy. 

Josue i “plaster”

Szczęście szczęściem, a czy Legia nie jest uzależniona od Josue?

– W każdej drużynie znajdziemy kluczowych zawodników, w Legii kimś takim niewątpliwie jest Josue. Możliwe, że ofensywa zbyt mocno polega na jego grze, od niego bardzo dużo zależy. Ale wystarczy spojrzeć na Raków. Tam Ivi Lopez ma duży wpływ na grę. Czy to źle? Przecież obaj są bardzo jakościowi, potrafią zrobić coś z niczego, często natchnąć drużynę, kiedy jej nie idzie. Trenerzy też zdają sobie z tego sprawę i chcą, żeby dać im jak największe pole do popisu. 

Zmierzam do tego, że we wspomnianym meczu z Piastem non stop za Josue biegał Grzegorz Tomasiewicz, który wyłączył Portugalczyka z gry. Najlepszym dowodem suche liczby – w poprzednich dwóch spotkaniach Josue wykreował bodaj, w zależności od źródła, dwanaście podań kluczowych, a z Piastem raptem jedno. Spodziewa się Pan, że metoda tak zwanego plastra będzie częściej stosowana przez rywali Legii?

– Weźmy pod uwagę, że dzisiaj już się odchodzi od tego typu sposobów. Tym bardziej że to działa w dwie strony. Josue nie jest piłkarzem, który nie jest przywiązany do jednego miejsca. Jest, można powiedzieć, wolnym elektronem, operuje tam, gdzie mu wygodnie. Dlatego też często wyciąga za sobą defensorów i robi miejsce partnerom. 

Metoda dość prymitywna, ale jednak zadziałała. 

– Oczywiście, Josue miał mniej podań kluczowych, oddawał mniej strzałów, na pewno nie był tak aktywny, jak zazwyczaj. Ale zwróć proszę uwagę na Yuriego Ribeiro, który zaczął mecz na stoperze i miał udział w akcji bramkowej, to znaczy jego dośrodkowanie poprzedziło rzut karny. Normalnie za tego typu działanie powinien odpowiadać Mladenović, a jednak i w ofensywie znalazło się miejsce dla półlewego stopera. Zresztą taki myk sprawdził się już w przeszłości, był taki mecz, kiedy zdobył gola na wagę trzech punktów z Lechią Gdańsk. Kończąc myśl – wszystko zależy od trenera. Zresztą sam Vuković doskonale zna Legię. Zna ją być może nawet lepiej, niż na razie Piasta. Pewnie również zna ją lepiej od samego Runjaicia. Wiedział, jakie są jej najlepsze atuty, jak wyłączyć z gry Josue… 

Konkretnie do meczu z Widzewem za moment jeszcze przejdziemy, ale czy spodziewa się Pan po ekipie Janusza Niedźwiedzia tego typu zagrywki? Kto mógłby tam przyjąć rolę takiego plastra? 

– Trudno powiedzieć. Uważam, że Widzew jest nowocześnie grającą ekipą, dlatego raczej spodziewałbym się tego, że będzie bronić strefą. Krycie Josue powinno być przez to rozłożone na całą defensywę, a wiemy, że tam tak naprawdę broni cała drużyna. W zależności od tego, w czyjej strefie znajdzie się Josue, któryś z broniących będzie musiał się nim zająć. Zresztą łodzianie raczej wolą się skupiać na sobie, niekoniecznie dostosowywać się na siłę do rywala. 

  • Zobacz także:

Siedem punktów do Rakowa

Legia traci do Rakowa siedem punktów. Wiele osób przekonuje, że częstochowianie mają już praktycznie autostradę do mistrzostwa. Wierzy Pan w to, że uda się Legii dogonić ekipę spod Jasnej Góry? 

– Wygrywając z Cracovią to już by było pięć punktów. Czy siedem to dużo? A może mało? Trudno powiedzieć. Na pewno w Częstochowie muszą radzić sobie z coraz większą presją. Legia co prawda nie może sobie pozwolić na chwilę słabości, bo zaraz ta różnica może się zwiększyć, ale równie dobrze może stopnieć. Mamy dopiero początek rundy rewanżowej, niczego nie można być pewnym. Z każdą kolejną kolejką będziemy mądrzejsi. Raków jedzie teraz do Białegostoku, tam punktów potrzebują jak tlenu. Ścisk w dole tabeli jest okropny. Miedź, Korona wyglądają coraz lepiej, punktują regularniej. Każda drużyna walczy o coś, nie ma takiej, dla której sezon się już skończył. Dlatego czołówka pewnie też straci w najbliższej przyszłości nieco punktów. 

Warto też wziąć pod uwagę, że Raków dość spokojnie zaczął tę rundę, choć w zimowych sparingach ogrywał solidne marki. 

– Z drugiej strony w poprzednich sezonach też miewali gorszy początek roku. A trzeba powiedzieć, że punktują regularnie, w ofensywie może do ideału jest jeszcze daleko, ale w defensywie z kolei radzą sobie naprawdę dobrze. Z Piastem w pełni kontrolowali przebieg gry, Stal w drugiej połowie nie istniała, z Górnikiem brakowało tylko kropki nad i, rywale nie byli w stanie w ogóle im zagrozić. 

W Częstochowie uważają, że największym rywalem Rakowa obecnie w walce o mistrzostwo jest sam Raków. Mówiąc wprost: zaszkodzić sobie może wyłącznie on sam. Zgadza się Pan z takim stwierdzeniem? 

– Można tak powiedzieć. Drużyna Marka Papszuna ma znacznie lepszą kadrę od Legii, szerszą, co ważne, do tej pory punktowała bardzo dobrze. Poza tym cały czas funkcjonuje na solidnym, ale i równym poziomie. I nic nie wskazuje, aby miało się to zmienić. Niemniej jednak z każdym meczem musi udowadniać, że ta przewaga nad wiceliderem nie wzięła się znikąd. Zresztą każda drużyna mocno spina się na lidera. Nie zmieni się to do końca sezonu.

Legia – Widzew

Pozwoli Pan, że teraz przejdziemy do hitowego meczu z Widzewem. Jesienią zwycięsko z niego wyszła Legia, choć trudno było nie odnieść wrażenia, że Widzew był bardzo bliski urwania jej punktów. Jakiego meczu spodziewa się Pan w piątek?

– Spodziewam się przede wszystkim doskonałej atmosfery na trybunach. Stadion będzie wypełniony po brzegi. Kibice obu stron mocno mobilizują się na to starcie. Tak że o całą otoczkę pozasportową martwić się nie trzeba. Jeśli chodzi o sport, bardzo bym chciał, żeby równie gorąco co na trybunach było na boisku. A wszystko na to wskazuje, że tak właśnie będzie. Legia bardzo dobrze weszła w rundę wiosenną, Widzew również. Choć te remisy… 

Ale faktem jest, że dominował w nich. 

– Zgadza się, ogólnie potencjał ma bardzo duży. Ale ta nieskuteczność przeciwko Legii może się zemścić. Zresztą na jesieni tak właśnie było. Legia zagrała super pierwszą połowę, a w drugiej dała się zdominować. Widzew dopiero w końcówce potrafił tę dominację przekuć tylko w jedno trafienie. Tutaj upatrywałbym największego problemu drużyny Janusza Niedźwiedzia. Kreują dużo sytuacji, ale niewiele z nich wykorzystują. Na początku sezonu w wielu spotkaniach byli lepsi od przeciwnika, a jednak przegrywali, można powiedzieć, że musieli zapłacić frycowe. Ale nieco okrzepli, nabrali pragmatyzmu, choć i tak grają widowiskowo. Nie zdziwiłbym się, gdyby piątkowy mecz był otwarty, przyjemny dla oka. Widzew nie stoi na straconej pozycji, nie skreślałbym go przed meczem z Legią. Choć Legia nie może tracić punktów, jeśli chce się liczyć w walce o mistrzostwo. 

A czy Legia i Widzew to są najładniej lub najefektowniej grające drużyny w lidze? Moim zdaniem coś w tym jest, choć obie grają nieco inaczej – Widzew jest bardzo dobry w działaniach bez piłki i konkretny, a przy tym efektowny, w działaniach z futbolówką, Legia z kolei jest ekipą, która ma najwyższe posiadanie piłki. I żeby nie było – bardzo często jest to posiadanie, z którego coś wynika, o czym świadczy chociażby obecne miejsce w tabeli.

– Bardzo często, ale nie zawsze. Wyniki cieszą, ale chociażby ostatnio z Piastem dużo było gry w poprzek, w efekcie czego legioniści wykreowali sytuacji, jak na lekarstwo. To może być złudne, owszem, lepiej utrzymywać się przy piłce, ale w ofensywie musi być konkret. Oprócz Josue musi być większa odpowiedzialność za kreowanie okazji. W Widzewie ta odpowiedzialność za rozgrywanie lepiej się rozkłada, nie ma takiego jednego lidera. Jest Pawłowski, który oddaje dużo strzałów, ale taki sam lub podobny udział w kreacji mają partnerzy: Letniowski, Terpiłowski, Hanousek, wiele zależy od wahadłowych, którzy potrafią świetnie dograć piłkę w pole karne. Pod tym względem Widzew na pewno się różni od Legii. 

  • Zobacz także:

A propos kreacji. Według wskaźnika goli oczekiwanych za FootyStats Legia powinna zdobywać średnio 1,78 gola na mecz, co w przeliczeniu na 21 dotychczasowych spotkań daje nam wynik 37,38. Warszawianie powinni więc byli zdobyć około 37 bramek, a zdobyli pięć mniej. Tomas Pekhart będzie remedium na nieskuteczność?

– Zdecydowanie. Ale on potrzebuje serwisu. Wiadomo, że lubi operować wokół pola karnego, jemu trzeba tę piłkę dostarczyć. Bez tego będzie problem. I to dotyczy nie tylko Pekharta, ale i innych egzekutorów. Choć faktycznie on potrafi się znaleźć w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Nie bez powodu był królem strzelców Ekstraklasy. 

Powiedzieliśmy o Josue, zahaczyliśmy o Pekharta, a teraz na moment przejdźmy do destrukcji. W meczu z Widzewem zabraknie Bartosza Slisza, który musi pauzować za kartki. Jak duża to strata dla Legii? Bo w mojej opinii to dość niedoceniany gracz. 

– Myślę, że Legia może odczuć jego nieobecność. Zobaczymy, czy zastąpi go Kapustka, co będzie rozwiązaniem bardziej ofensywnym, czy jednak Augustyniak lub Sokołowski, którzy skupiliby się bardziej na zabezpieczaniu tyłów. Osobiście bardziej skłaniałbym się ku tej drugiej opcji z Augustyniakiem i nie zdziwiłbym się, jeśli w środku wystąpiłby obok Kapustki. Augustyniak nie jest tak zwrotnym graczem, jak Slisz, który gra typowo box to box, lubi też zejść do skrzydła i tam operować, ale przy okazji jest świetny w destrukcji. A Augustyniak raczej będzie skupiony głównie na grze w tyłach. 

A na koniec proszę powiedzieć, jak Pan wspomina swoje mecze z Widzewem? Przypomnę, że rozegrał Pan takowych aż trzynaście, z czego bodaj dziewięć w barwach Legii.

– To zawsze było duże wydarzenie. Atmosfera tego starcia wyczuwalna była na długo przed samym spotkaniem. Zresztą tak się złożyło, że te mecze z Widzewem, kiedy miałem okazję grać w Legii, miały duże znaczenie w kontekście całego sezonu, decydowały bowiem o mistrzostwie Polski. Dwa mecze przegrane, później udało nam się wygrać, ja zaliczyłem dublet, byłem bardzo blisko hattricka. To się wszystko doskonale pamięta. Można powiedzieć, że połowa lat dziewięćdziesiątych była zdominowana przez ważne starcia Legii z Widzewem. 

Komentarze