Szymon Włodarczyk: zdarza się dostać opiernicz od Podolskiego

Szymon Włodarczyk
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Szymon Włodarczyk

– Wiedziałem, że mogę tylko zyskać na współpracy z Lukasem Podolskim, bo wiadomo, że grał w wielu świetnych klubach i dużo osiągnął w życiu. Już zresztą uczę się od niego wielu rzeczy. Na treningach często przekazuje mi swoje uwagi. Czasem mnie pobudza, innym razem mnie po prostu opierniczy. Nie jest na pewno tak, że tylko mnie chwali – powiedział piłkarz Górnika Zabrze – Szymon Włodarczyk.

  • Szymon Włodarczyk tego lata zdecydował się na transfer z Legii Warszawa do Górnika Zabrze
  • Młody napastnik w rozmowie z Goal.pl ujawnił, że jako dzieciak trenował tenis, ale dzięki pobytowi w Grecji przekonał się do piłki nożnej
  • 19-latek zapowiedział, że nie planuje grać w ekipie z Zabrza tylko przez jeden sezon, a ponadto wyjawił, że nie myśli tylko o sporcie, ale także o edukacji, studiując na kierunku zarządzania sportem

Mistrzostwa w wieku nastolatka

Dwa gole strzelone z Radomiakiem sprawiły, że zrobiło się głośno wokół Ciebie. Jak radzisz sobie z tą sytuacją?

Cieszę się, że udało mi się zdobyć pierwsze bramki w Ekstraklasie, ale spokojnie do tego podchodzę. To dopiero pierwszy kroczek wykonany w tym sezonie.

Taki cel minimum na karierę w lidze polskiej to jeszcze minimum 12 dubletów i trzy hat-tricki, aby zrównać się z tatą (Piotr Włodarczyk – przyp. red.)?

Mam nadzieję, że to się uda [śmiech]. Z drugiej strony tata przekonuje mnie, abym nie przywiązywał do tego większej wagi, mając spróbować swoich sił za granicą. To jednak odległy temat, więc na dzisiaj ja chce strzelać jak najwięcej goli w Ekstraklasie.

Prowadzicie w domu dyskusje w stylu: “Tato masz jedno mistrzostwo Polski w karierze, a ja wieku 19 lat mam już dwa takie osiągnięcia”?

Czasami, gdy mamy różne zdania w jakimś temacie z tatą, to faktycznie trochę prowokacyjnie proszę o przypomnienie, ile ma mistrzostw Polski na koncie. Wówczas jednak w kontrze otrzymuje pytanie, ile mam zdobytych bramek i wygranych Pucharów Polski [śmiech]. Żarty żartami, ale bardzo cieszę się z tego, że miałem swój – bardzo mały – wkład w dwa mistrzowskie tytuły z Legią Warszawa.

Pierwsze kroki w piłkarskim życiu

Jak w ogóle zaczęła się Twoja droga to tego, aby zostać piłkarzem?

Zanim zająłem się piłką nożną na poważnie, to w wieku pięciu lat trenowałem grę w tenisa. Gdy jednak trafiliśmy z tatą do Grecji w czasie jego transferu do Arisu Saloniki, to zrodził się temat zajęć w tamtejszej szkółce piłkarskiej. Uznałem, że spróbuję. Tata mnie tylko raz spytał, wychodząc z założenia, że jeśli chcę, to mam iść, jeśli nie, to odpuszczamy. Z perspektywy czasu wiem, że to była dobra decyzja, aby praktycznie na początku mojego życia zmienić sport.

Zobacz także:

Miałeś okazję chodzić na mecze w Grecji?

Pamiętam, jak zacząłem chodzić na spotkania taty, gdy miałem osiem lat. Najlepsze jest to, że on o tym nie wiedział, myśląc, że jestem w domu z mamą. Miałem jednak fajnego sąsiada, który razem ze mną trenował piłkę nożną. Tak się zatem składało, że z jego ojcem wybieraliśmy się na mecze z udziałem OFI Kreta. Zwykle spotkania tej ekipy z AEK Ateny są świętem w mieście, więc też braliśmy w nim udział, pojawiając się na takich meczach w mniej więcej 20 osób.

Jak wspominasz czas spędzony w tym kraju?

Przez trzy lata chodziłem do szkoły anglojęzycznej, więc w języku polskim rozmawiałem tylko w domu. Myślę, że bardzo dużo mi to dało. Co do funkcjonowania w Grecji, to żyć nie umierać. Można było grać w piłkę, mieć blisko morze. Było super.

Od najmłodszych lat nie skupiałeś się zatem tylko na sporcie, ale edukacja była także bardzo ważna.

Mama z tatą zawsze mi powtarzali, że piłka nożna jest ważna, ale nigdy nie można zapominać o nauce. Może to brzmieć jak banał, ale trzeba mieć zawsze jakiś plan B w życiu. Dlatego ważne jest, aby skończyć szkołę, zdać maturę i posługiwać się językiem obcym.

Jak zatem wygląda dzisiaj Twój status ucznia?

Jestem z rocznika 2003, więc w tym roku tak naprawdę powinienem zdawać maturę. Zdałem ją jednak rok wcześniej, a aktualnie studiuję na kierunku zarządzania w sporcie.

Górnik Zabrze kolejnym etapem w karierze

Tego lata trafiłeś do Górnika Zabrze. Co skłoniło Cię do podjęcia takiej decyzji?

Z całą rodziną doszliśmy do wniosku, że to dla mojego dalszego rozwoju najlepszy ruch. Górnik Zabrze to klub z tradycjami, ale i z ogromnym potencjałem. Myślę, że możemy grać fajną piłkę i cieszyć swoją grą naszych świetnych kibiców. Perspektywy są naprawdę bardzo ciekawe. Wpływ na decyzję miało też to, że władze klubu od dłuższego czasu dawały do zrozumienia, że bardzo im zależy na pozyskaniu kogoś takiego jak ja. Czuć było ogromne zainteresowanie transferem z moim udziałem. To było miłe.

Prawdą jest jednak, że także Jagiellonia Białystok chciała mieć Cię u siebie…

Tych klubów zainteresowanych mną było więcej, ale faktem jest, że z Jagiellonią były prowadzone rozmowy. Ostatecznie wybrałem jednak Górnika Zabrze i nie żałuję tego.

Zobacz także:

Grając jako napastnik, dlaczego nie wybrałeś numeru dziewięć na koszulce?

W momencie, gdy trafiłem do klubu, to był w nim jeszcze Higino Marin, który wcześniej wybrał sobie ten numer. Wówczas nie mogłem jeszcze zabrać dziewiątki, mając inne numery do wyboru. Na szczęście była dwudziestka, z którą mam też bardzo dobre skojarzenia z reprezentacji młodzieżowej. W reprezentacji Polski U-17 w dziewięciu spotkaniach strzeliłem z 20. na plecach 12 goli. W drugim zespole Legii Warszawa w poprzednim sezonie też fajny bilans wypracowałem, dlatego bez wahania zdecydowałem się na ten numer.

Plany na przyszłość

Masz kontrakt ważny z Górnikiem Zabrze do 2025 roku. Zakładasz, że zostaniesz w klubie tak długo, czy liczysz na to, że uda Ci się wypromować i spróbować swoich sił za granicą znacznie wcześniej?

Nie po to podpisywałem umowę z Górnikiem na trzy sezony, aby po roku odejść. Chcę zostać na dłużej, rozwijając się spokojnie. Wiadomo jednak, że w momencie, gdy ja będę prezentował satysfakcjonujący poziom, to może pojawić się atrakcyjna oferta. Jeśli klub dojdzie do wniosku, że musi mnie sprzedać, to wówczas inna sprawa. Jeśli jednak z moją grą będzie nieco gorzej, to na pewno się nie poddam i nie dojdę do wniosku, że mi się tutaj nie podoba, więc szukam nowego miejsca. Wręcz przeciwnie. Będę robił wszystko, aby udowodnić, że stać mnie na więcej.

Tajemnicą poliszynela jest, że Jan Urban był tym trenerem, który bardzo chciał Cię w Górniku. Jak zatem układa się współpraca z jego następcą Bartoschem Gaulem?

Trener przekazał mi konkretne założenia, jeśli chodzi o grę. Wiem też, że spełniam kryteria związane z oczekiwaniami względem napastnika. Jestem świadomy tego, że dopóki będę realizował plany na grę trenera, to będę miał okazję do tego, aby pokazywać się na boisku.

Spotkałeś się już z jakimiś oryginalnymi rozwiązaniami tego szkoleniowca, które są stosowane w trakcie treningów?

Trener jest wychowany w niemieckiej szkole trenerskiej, więc pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to zdecydowanie większa intensywność na zajęciach. Bartosch Gaul zwraca uwagę na to, aby być cały czas w ruchu. Nawet odpoczynek ma odbywać się z piłką. Celem gry Górnika ma być ciągły atak i dominowanie przeciwnika.

Ta intensywność dotyczy tylko treningów na boisku, czy także na siłowni?

Głównie na boisku. Zajęcia na siłowni także mamy, ale większy nacisk trener kładzie na szybkie operowanie piłką i dużą aktywność w ofensywie.

Zobacz także:

Był w Polsce taki trener jak Peter Hyballa, który dał się zapamiętać z szeroko rozumianego “gegenpressingu”. Na tego typu grze jest też skoncentrowany Bartosch Gaul?

W naszych ostatnich dwóch meczach można było zauważyć, że chcemy szybko odebrać piłkę naszemu rywalowi. Wszystko trzeba jednak robić z głową i wiemy, że czasem tak się nie da. Są momenty, że musimy się ustawić i dopiero później doskoczyć do przeciwnika.

W meczu z Radomiakiem wyróżniłeś się instynktem snajperskim. Czy jest natomiast coś z repertuaru gry Twojego taty, co chciałbyś mieć w swojej grze?

Wydaje mi się, że może to przyjść do mnie z wiekiem, ale imponował mi spokój mojego taty w sytuacjach sam na sam. Grał tak, jakby nie miał w ogóle układu nerwowego. Nawet jak coś mu nie wychodziło, to “spływało” to po nim. Z kolei instynkt snajperski na pewno mam po tacie. Wiem, gdzie piłka może spaść. Potrafię znaleźć się w dogodnej sytuacji, a myślę, że tego nie da się nauczyć. Albo się to ma, albo nie.

Dzielenie szatni z mistrzem świata

Teraz masz okazję uczyć się dużo od Lukasa Podolskiego. Jak duży wpływ na Twój wybór o transferze do Górnika miała możliwość gry w jednym zespole z mistrzem świata?

Wiedziałem, że mogę tylko zyskać na współpracy z Lukasem Podolskim, bo wiadomo, że grał w wielu świetnych klubach i dużo osiągnął w życiu. Już zresztą uczę się od niego wielu rzeczy. Na treningach często przekazuje mi swoje uwagi. Czasem mnie pobudza, innym razem mnie po prostu opierniczy. Nie jest na pewno tak, że tylko mnie chwali.

Jak w takim razie reagujesz, gdy jesteś ochrzaniony przez mistrza świata?

Podchodzę do tego z pokorą, ale natychmiast staram się poprawić, to co zrobiłem źle. Nie chcę marnować czasu, tylko od razu reagować na uwagi i wskazówki, chcąc zrobić coś jeszcze lepiej. Wychodzę z założenia, że jeśli otrzymuje sensowną podpowiedź, to nie analizuje, co i jak, tylko od razu działam.

Lewandowski wzorem do naśladowania

Może za daleko wybiegam w przyszłość, ale biorąc pod uwagę, jak szybko młodzi zawodnicy za granicą wchodzą do reprezentacji, to masz już w głowie przemyślenia na ten temat?

Na razie to chciałbym znaleźć się w kadrze U-21. Jeśli to się uda, to później można myśleć o postawieniu kolejnego kroku. Twardo stąpam po ziemi i wiem, że po jednym meczu nie mogę myśleć o powołaniu do reprezentacji Polski, bo to level światowy. Szczerze to nawet nie myślałem o tym, chociaż drużynę narodową prowadzi mój był trener – Czesław Michniewicz. W każdym razie jestem realistą, co nie zmienia faktu, że oczywiście jest to na pewno jedno z moich marzeń, aby móc zagrać w reprezentacji Polski.

Wydaje mi się, że jesteś w pewnym sensie zawodnikiem podobnym do Roberta Lewandowskiego, zachowując wszelkie proporcje…

Nie mnie to oceniać. Aczkolwiek na pewno wzoruję się na tym zawodniku. Trudno nie oglądać rodaka, który gra super. Śledzę jego występy pod względem poruszania się na boisku i robi kawał świetnej roboty. Podobny mogę być pod względem warunków fizycznych, czy instynktu snajpera, ale jeszcze daleko droga przede mną, aby dorównać Lewandowskiemu. Robert ma wszystko na najwyższym poziomie, zaczynając od wykończenia sytuacji, czy utrzymania przy piłce, a kończąc na podaniach. Pod tym względem Robert jest dużo lepszy ode mnie. W każdym razie, jeśli uda mi się zagrać lub nawet potrenować, to będę bardzo szczęśliwy.

Zobacz także:

Jesteś w gronie kibiców FC Barcelony, czy może innemu zespołowi sympatyzujesz?

Jestem fanem Realu Madryt, ale na pewno będę trzymał kciuki za Roberta Lewandowskiego w Barcelonie. Jeśli chodzi natomiast o rywalizację w La Liga, to mam nadzieję, że mistrzowski tytuł wywalczą Królewscy [śmiech].

Ligowa rzeczywistość

Przed wami spotkanie z maszyną do wygrywania Rakowem Częstochowa. Jak oceniasz ten zespół?

Jest bardzo dobrze zorganizowany. Świetnie prezentuje się w ataku, mając w swoim składzie najlepszego zawodnika poprzedniego sezonu Ivi Lopeza. Raków ma na pewno potencjał na wygranie mistrzostwa Polski, a także namieszania w Lidze Konferencji Europy. Wierzymy jednak w swoje umiejętności, licząc też na atut naszego boiska.

Zgadzasz się z opiniami, że Ivi Lopez jest aktualnie najlepszym zawodnikiem w Ekstraklasie?

Wygrał tę nagrodę w poprzedniej kampanii i na początku tego sezonu nie obniżył lotów. Miałem okazję rywalizować z nim w półfinale Pucharu Polski, więc po grze przeciwko niemu mogę też się podpisać pod takim stwierdzeniem.

Na co natomiast stać dzisiaj Górnik Zabrze?

Mamy zespół, który może grać o najwyższe cele. Walka o mistrzostwo Polski nie będzie łatwa i trudno już dzisiaj o tym mówić. Z drugiej strony życie pisze różne scenariusze.

Czytaj więcej: Kamil Biliński: niektóre sprawy są za bardzo rozdmuchiwane

Komentarze