- Spadek ŁKS-u Łódź i Ruchu Chorzów z Ekstraklasy jest już przesądzony, czekamy tylko na wyłonienie trzeciego spadkowicza
- Wyłącznie Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław mają szansę na zostanie mistrzem Polski – reszta peletonu odpadła już z tej walki
- Na dwie kolejki przed końcem wciąż jednak ważą się losy trzeciego pucharowicza z Ekstraklasy
Ruch Chorzów, czyli spadać z godnością
– Wracałem do domu i zastanawiałem się “jak mogliśmy w tym meczu stracić punkty?” – mówili w wywiadach na naszych łamach zarówno Cornel Rapa, jak i Dominik Zator. Obaj mogli sobie wyrzucać straty punktów Cracovii i Korony Kielce podczas rundy jesiennej. I wciąż oba te kluby nie są pewne bytności w Ekstraklasie na kolejny sezon.
Ale najczęściej te słowa żalu o stracone punkty mogli wypowiadać piłkarze Ruchu Chorzów. Nie ma chyba drugiego takiego klubu w tym sezonie, który może tupać, grzmieć, uderzać się dłonią w czoło i przeklinać straconych szans. Ruch Chorzów w miniony weekend przesądził swój los. A właściwie jego los został przesądzony, gdy ekipa Janusza Niedźwiedzia wyczekiwała meczu z Radomiakiem. Przez wyniki w innych spotkaniach stało się jasne, że chorzowianie nie mają już nawet matematycznych szans na pozostanie w lidze.
Ale Ruch żegna się z ligą z podniesionym czołem. Jasnym jest, że spadek na dwie kolejki przed końcem sezonu to żaden powód do dumy. Pewnie fani “Niebieskich” są źli. Ale Ruch nie spada z ligi po serii kompromitujących porażek, fali wstydliwych występów czy tygodniach przepełnionych rozleniwieniem. Spada po serii trzech zwycięstw – nad Śląskiem Wrocław, Lechem Poznań i Radomiakiem Radom.
Ktoś powie – “a nie mogli tak wygrywać wcześniej?”. No, jasne, że mogli. Ale mówiąc brutalnie – byli za krótcy. Ruch był dzielny, ale momentami za słaby. Był odważny, ale często naiwny. Poza tym był też rozchwiany – również poprzez decyzję władz po zmianie Jarosława Skrobacza na Jana Wosia w trakcie rundy jesiennej.
Spekulowanie nad tym, czy Ruch prędko wróci do Ekstraklasy, ma mniej więcej tyle sensu, co rozprawianie po spadku Wisły Kraków nad tym, kiedy znów “Białą Gwiazdę” zobaczymy ponownie na ekstraklasowych boiskach. Zależne to jest od tak wielu czynników, od tylu zmiennych i warunków losowych, że to wróżbiarstwo. Jedno jest pewne – Ruch żegna się z tą ligą bez wstydu.
Jedenastka 32. kolejki Ekstraklasy:
W bramce stawiamy na Mateusza Kochalskiego, który chyba do ostatnich kolejek będzie walczył z Rafałem Leszczyńskim o miano najlepszego golkipera sezonu. Trójkę defensywną tworzymy z dawno nie widzianego w tym zestawieniu Svarnasa z Rakowa, do tego stoper na “P” ze Śląska – choć tym razem nie Petkow, a Petrow. Do tego Sołowiej z Puszczy Niepołomice.
Obrońcy Lecha sami strzelali sobie gole, ale ktoś im musiał dogrywać – a czynił to Paweł Wszołek, który został też “okradziony” z gola przez Macieja Rosołka. Nieoczekiwanie wystrzeliło na finiszu sezonu Zagłębie i choć ostatnio błyszczeli Chodyna czy Kurminowski, to tym razem warto wyróżnić z tej ekipy Marka Mroza, któremu dorzucamy dolnośląskie wsparcie w postaci Petra Schwarza. Na wahadle, choć gra znacznie wyżej, wystawiamy drugiego najważniejszego piłkarza Piasta z ostatniego weekendu, czyli Ameyawa.
Bo tym najważniejszym był Jorge Felix i on też musi mieć miejsce w jedenastce kolejki. Przed nim w ofensywie Erik Exposito, który naprawdę zgrabnie żegna się z Wrocławiem. Z kolei Afimico Pululu demony nieskuteczności ma już chyba za sobą i tym razem dopisał sobie do dorobku dwa gole.
Bohater kolejki: Jorge Felix
Oj, straszne problemy miał Piast ze skutecznością w tym sezonie. W ataku hasali chociażby Wilczek czy Ameyaw, wystawiany był tam właśnie Felix, ściągnięto Piaseckiego… Ale wydaje się, że wiosenna wersja Hiszpana wygra wewnętrzną klasyfikację na napastnika sezonu w Gliwicach.
Od marca strzelił pięć goli, dorzucił do tego cztery asysty. I generalnie Felix ma takie momenty, że przypomina tego faceta sprzed kilku lat, którego jednym tchem wymienialiśmy w zestawieniu najlepszych Hiszpanów w Ekstraklasie. Ma już 32 lata na karku, ale wciąż potrafi czymś zaskoczyć – ot, jak chociażby w starciu z ŁKS-em czy wcześniej z Pogonią, naprawdę niezłą grą głową.
Mecz kolejki: Raków Częstochowa – Pogoń Szczecin 2:1
Mieliśmy w ten weekend albo brutalne lania (jak Śląska nad Cracovią czy Piasta nad ŁKS-em). Był bodaj najśmieszniejszy mecz sezonu w Poznaniu. Zatem trzeba poszukać czegoś nieoczywistego. I stąd wybór pada na spotkanie w Częstochowie. Raków wykręcił jeden z najlepszych swoich wyników pod kątem xG w ostatnich miesiącach – aż 3,2 goli oczekiwanych, z czego padły dwa gole.
Generalnie mistrzowie Polski do przerwy wyglądali tak, jak ten Raków, do którego wzdycha się wciąż pod Jasną Górą. Pressing, szybkie ataki, niezłe stałe fragmenty gry. Sęk w tym, że w drugiej połowie zespół Dawida Szwargi pozwolił Pogoni się wyszumieć. I właśnie ta druga część gry należała do Portowców. Dlatego za sporą liczbę sytuacji bramkowych, zwroty akcji i wynik będący na włosku do końca – to nasz typ na mecz kolejki.
Zagranie kolejki: samobóje Lecha Poznań
Który lepszy, który efektowniejszy? Wybór jest naprawdę trudny.
Najbardziej kuriozalne w tych bramkach samobójczych Blazicia i Salamona jest to, że ci właściwie nie byli atakowani. Jeszcze gdy mamy do czynienia z sytuacją, gdzie “albo ryzykuję i strzelam swojaka, albo szuflę dokłada ustawiony za mną napastnik” można defensorowi wybaczyć, tak w tych sytuacjach…
Lechici testują cierpliwość swoich kibiców. Ale ta jest już naprawdę na skraju wytrzymałości.
Cytat kolejki: Tomasz Tułacz o języku młodych trenerów
Piłka nożna to prosty sport. Bardzo losowy, wielce nieprzewidywalny, ale w gruncie rzeczy prosty. Zatem po co utrudniać jego odbiór? Kto z nas nigdy nie złapał się za głowę, gdy słyszał od niektórych trenerów o “wejściu progresywnym w półfazę destrukcji” czy o innym “penetrowaniu drugiej bazy linii defensywnej”. Już nawet piłkarze w przerwach na wodę nie piją. Oni uzupełniają mikroelementy.
Jasnym jest, że czasem fachowe pojęcia pozwalają na uszczegółowienie wypowiedzi. Ta “trzecia tercja” ma rację bytu, gdy trzeba opowiedzieć o konkretnej strefie na boisku. Ale czasem – tak jak mówi Tułacz – to próba zrobienia z futbolu czegoś na styl konstruowania rakiet. Słyszeliście kiedyś, by gość w barze rzucił do kolegi czymś w stylu “Marek, ale zobacz, jak ten napastnik wspaniale odnajduje się w fizjonomii struktury gry!”?
Komentarze