Czy Legię stać na brak awansu do pucharów? “Nowy zespół będzie powstawał na zgliszczach”

- Bez awansu do europejskich pucharów, Legię znów czeka łatanie dziury poprzez wzrost kosztów zadłużenia. Od lat się mówi, że Legia nie może sobie na to pozwolić, ale od lat sobie pozwala. Na dziś zadłużenie przekroczyło 200 mln zł - mówi w rozmowie z Goal.pl Marcin Żuk, od lat autor omówień sprawozdań finansowych Legii Warszawa.

Marcin Herra, Goncalo Feio, Jacek Zieliński
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Marcin Herra, Goncalo Feio, Jacek Zieliński
  • Jeśli Legia Warszawa nie awansuje do europejskich pucharów, jej zadłużenie wyraźnie wzrośnie
  • Nieaktualne staną się też słowa Jacka Zielińskiego o braku konieczności sprzedaży kolejnych piłkarzy po tym, jak udało się spieniężyć Ernesta Muciego za 10 mln euro
  • Inna sprawa, że środowa konferencja z udziałem Goncalo Feio pokazała, że Jacek Zieliński potrafi nie zgadzać się z… Jackiem Zielińskim

Jacek Zieliński nie zgadza się z Jackiem Zielińskim

Trudno powiedzieć, co w głównej mierze przyświecało Legii, by zamienić Kostę Runjaica na Goncalo Feio właśnie teraz. Gra o puchary? Może, ale przecież patrząc na ostatnie wyniki Legii – ale też grę – nie można wykluczać, że i Niemiec by je osiągnął (tak jak nie można zakładać, że po zmianie na pewno uda się to Portugalczykowi). Rozwój klubu? Kto wie, taka sugestia pada w komunikacie Legii. Tak, czy inaczej pytań po środowej konferencji jest sporo, a odpowiedzi dopiero nadejdą.

Trwające blisko 75 minut spotkanie Goncalo Feio, Jacka Zielińskiego i Marcina Herry z dziennikarzami oglądało się momentami dziwnie, a już na pewno nie można było wyciągnąć z niego jednoznacznych wniosków, że wszystko toczy się według założonego planu. Jeszcze miesiąc temu dyrektor sportowy Legii bronił Runjaica przytaczając liczby pokazujące, że nie jest tak źle, jak sugerują zdobyte punkty. Legia miała być lepsza w poszczególnych meczach od większości rywali, z którymi nie wygrywała, a średnia punktowa wypaczała ogólne spojrzenie na pracę Niemca. Na dzisiejszej konferencji Zieliński już się do tamtych danych nie odwoływał. Ba, nawet przytoczył fakt o niskiej średniej punktowej na dowód, że do zmiany musiało dojść. Problem w tym, że od czasu, gdy Runjaica statystyki zdaniem władz Legii broniły, a powodem – według dyrektora sportowego – sukcesu sportowego klubów pokroju Molde i Bodo/Glimt była stabilizacja na stołku trenera – statystyki się nie zmieniły. Zmieniły się wyniki – na lepsze. I trener został zwolniony.

W tym kontekście słowa Zielińskiego o tym, że decyzja była wynikiem wielomiesięcznych dyskusji, a nie spontanicznym krokiem, nie brzmią zbyt wiarygodnie. Tym bardziej, że na pytanie, czy gdyby Legia wygrała z Jagiellonią, mogłoby nie dojść do zmiany trenera, odpowiedział, że być może tak. W ten sposób półroczna analiza przegrałaby ze skutecznym zablokowaniem podania od Dominika Marczuka do Jesusa Imaza – przecież wystarczyło, by jeden z obrońców Legii podniósł nogę dosłownie o kilka centrymetrów.

Jacek Zieliński w ostatnim czasie coraz częściej nie zgadza się z Jackiem Zielińskim, ale nie dotyczy to jednej kwestii – winy. Gdy wreszcie dyrektor Legii doczekał się na pytanie, czy poczuwa się do odpowiedzialności za słabą wiosnę, skoro nie udało się zapełnić luki po sprzedanych Bartoszu Sliszu i Erneście Mucim, z rozbrajającą szczerością przyznał, iż trener musiał się z taką sytuacją liczyć. Więc liczył się, ucierpiał na tym, i wyleciał. Poza tym wyrwę po Mucim załatać się udało, bo nagle odpalił Marc Gual (czym zatem Zieliński między wierszami zapisał plusa przy swoim nazwisku, mimo iż Hiszpana po słabej jesieni “odgruzował” przecież Runjaić), a że za reprezentanta Polski nikt na podobny poziom nie wskoczył – trudno, zdarza się.

Oglądaj także: Runjaic zwolniony z Legii! Feio następcą?

Kluczowy awans do europejskich pucharów

Zostawiając Jacka Zielińskiego, prawdziwą katastrofą dla Legii byłby brak awansu do europejskich pucharów. I to z trzech powodów – finansowego, budowania kadry na kolejny sezon oraz rankingowego.

Obecny ranking Legii – 18 punktów – wystarczyłby na rozstawienie we wszystkich rundach eliminacyjnych Ligi Konferencji. Można więc zakładać, że wciąż aktualni wicemistrzowie Polski byliby faworytami z każdym rywalem, z którym zmierzyliby się o fazę grupową. To otwiera też bramy na przyszłość, bowiem w kolejnym sezonie Legii odpadnie jeden z najgorszych sezonów pucharowych, w którym wywalczyła zaledwie 2,5 punktu. Powtórzenie tegoroczonego wyniku za rok (9 punktów) oznaczałoby zarobienie do rakingu 6,5 punktów netto, czyli wywindowanie rankingu do poziomu blisko 25 punktów. To już nie tylko dawałoby rozstawienia w eliminacjach (także Ligi Europy, gdyby Legia w niej zagrała w przyszłości), ale także niezłą pozycję wyjściową w fazie grupowej. Nie mogłaby trafić choćby do tak silnej, jak w obecnym roku, gdy obok Aston Villi wylosowała AZ Alkmaar.

O pozostałych kwestiach rozmawiamy z Marcinem Żukiem, autorem corocznych analiz sprawozdań finansowych Legii. I szukamy odpowiedzi na pytanie…

… Czy Legia finansowo może sobie pozwolić na rok bez pucharów?

Marcin Żuk: Mówimy o 60 mln zł przychodów tylko z tego tytułu. Takie wnioski można wyciągnąć ze sprawozdania finansowego za 2023 rok i słów Marcina Herry, który mówi, że przychody Legii za obecny rok wyniosą 180 mln zł (nie wliczając kwot za transfery Slisza, Nawrockiego i Muciego, które też będą spływać). Zatem bez pucharów przychody wyniosą między 120, a 140 mln zł, a koszty – minimum 160 mln plus koszty finansowe. Czyli deficyt wyniesie około 40 mln zł, choć bazujemy na szacunkach, bo nie mam w tej chwili przed sobą tych liczb. Obecny rok będzie znakomity, bo są pieniądze od UEFA, transfery wychodzące, sold outy na trybunach, ale jeśli odejmie się pierwsze dwa z tych elementów – a dziś Legia poza Elitimem nie ma piłkarzy, za których ktoś mógłby wyłożyć kilka mln euro – to wrócimy do punktu wyjścia. I łatania dziury poprzez wzrost kosztów zadłużenia. Od lat się mówi, że Legia nie może sobie na to pozwolić, ale od lat sobie pozwala. Na dziś zadłużenie przekroczyło 200 mln zł.

Tylko u nas

Co w praktyce może oznaczać wzrost zadłużenia, jeśli chodzi o boisko i ogólną działalność klubu?

Boję się, że jeśli Legia nie awansuje do pucharów w sytuacji, gdy nowy zespół będzie powstawać na zgliszczach – bo wielu zawodników odchodzi – trudno będzie o jego zbudowanie. Przy negocjacjach z piłkarzami odchodzi argument gry w Europie. I druga sprawa – będzie mniej kasy na letnie transfery niż się planowało pół roku temu. Trzeba będzie myśleć, by jak najwięcej zaoszczędzić na nadchodzący sezon, który bez pucharów wygeneruje wspomnianą dużą stratę. Jeżeli Jacek Zieliński planował, że zimą zaoszczędzi na letnie transfery, to okaże się, że ten budżet jest i tak mniejszy. Kadra również będzie szczuplejsza.

Jak interpretujesz słowa dyrektora sportowego Legii, że sprzedając Muciego, klub przez dłuższy czas już nie musi nikogo sprzedawać? Że ma tę kasę na trwanie, czy na rozwój?

Nie mam pojęcia, jak to interpretować, bo na takie słowa może pozwolić sobie na przykład Lech Poznań, a nie Legia. Lech nie jest tak zadłużony, ma pod ręką gotówkę i może sobie kupić Gholizadeha za 1,8 mln euro, a w przypadku Legii ciężko coś zaplanować na dłużej niż na rok, bo wszystko jest uzależnione od osiągania celów sportowych. Skoro dziś Legia zarobiła 40 mln zł za Muciego, nie oznacza, że te pieniądze będą przeznaczane na rozwój. Tu jest działanie z roku na rok. Trzeba spiąć budżet, potem obronić się przed komisją licencyjną. Nie wiem, na czym ma polegać “nie musimy już nikogo sprzedawać”, bo jeśli nie będzie pucharów, to czemu nie? Budżet musi być zrównoważony. Być może takie założenie było w zimie, gdy sprzedano Muciego za 10 mln euro, a za Slisza wzięto kolejne 3 mln oraz zakładano awans do kolejnej edycji Ligi Konferencji, ale jak nie wejdziesz do grupy, wszystko przecież się zmienia.

Myślisz, że gdyby nie transfer Muciego, doszłoby do zwolnienia Runjaica? Chodzi mi oczywiście o zapłacenie wysokich kosztów.

Nie sądzę. Gdyby Muci wciąż był w Warszawie, a Legia przegrywała, też by doszło do zmiany trenera. Nie znamy szczegółowych warunków rozstania. Może być tak, że klub dogadał się z Niemcem, że na przykład jednorazowo wypłaci mu połowę wartości całego kontraktu. Poza tym nie jest powiedziane, że nawet jeśli Legia będzie mu płacić normalną pensję, taki stan rzeczy utrzyma się do czerwca 2026. Legia może liczyć, że Runjaic dostanie nową pracę, a nie sądzę, że nie będą do niego spływać oferty. Ale nie wierzę, że wpływ za Muciego miał cokolwiek wspólnego z decyzją o rozstaniu. Ważniejsze było to, by ratować sezon.

Jakie są prognozy finansowe Legii na najbliższe czasy?

Jeśli misja Feio się powiedzie i skończy sezon na podium, nie będą najgorsze. Tym bardziej, że kolejny awans do fazy grupowej pozwoliłby Legii na zbudowanie jeszcze lepszego współczynnika UEFA, co znacznie ułatwiałoby w przyszłości grę w grupie co rok. Coś jak u Czechów, którzy nabili na tyle punktów, że mają bardzo łatwe losowania w eliminacjach.  Drugi stabilny okres finansowy byłby dla Legii genialny. Trzymanie tego trendu przełożyłoby się na ustabilizowanie długu. Ale jeśli puchary będą raz na trzy lata, klub nie wyjdzie na prostą. Władze Legii przegapili zimą moment, w którym trzeba było zrobić to, o co krzyczeli kibice – czyli wzmocnić zespół. Nie zrobiono tego i teraz jest problem oraz drżenie o puchary.

Jacek Zieliński mówił, że w poprzedni budżet był wpisany awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. Jak jest tym razem?

Nie umiem na to odpowiedzieć, tym bardziej, że władze Legii mieszają własne zeznania. Mówiąc o ostatnim budżecie, najpierw była mowa o mistrzostwie Polski, później o wicemistrzostwie, ale bez grup europejskich, a ostatnio, że jednak budżet zakładał grę w grupie. Czasem wypowiedzi Marcina Herry i Jacka Zielińskiego się wykluczały. Natomiast fakt jest taki, że budżet Legii bez pucharów się nie zepnie.

Komentarze

Na temat “Czy Legię stać na brak awansu do pucharów? “Nowy zespół będzie powstawał na zgliszczach”

Przemku, od nowego sezonu współczynniki klubowe nie odrywają w gruncie rzeczy żadnej roli w fazie zasadniczej (ligowej) europejskich pucharów. W LKE każdy klub zagra z sześcioma różnymi drużynami z sześciu różnych koszyków, więc np. Jaga losowana z koszyka nr 6 może trafić przykładowo na Balkani, które również będzie w tym samym koszyku oraz 5 innych zespołów losowanych z koszyków 1-5. W LM i LE zasady są podobne, chociaż różnicą jest liczba koszyków (są tylko 4 i tutaj również taka Pogoń, która w LE byłaby losowana z ostatniego koszyka rozegrałaby 2 mecze np. z Rapidem czy Apoelem, które znajdowały w tym samym koszyku).