Cracovia ma coś z Szachtara Donieck. Szkoda, że nie jakość

Szachtar Donieck
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Szachtar Donieck

Kilka dni po tym jak wyśmiewano się z Cracovii za mecz bez Polaków, w europejskich pucharach miało miejsce zdarzenie podobnej klasy. Generalnie w europejskich mediach już wielkiej furory nie zrobiło, jednak odnotowania jest wartym. Oto Szachtar Donieck w walce o Ligę Mistrzów zagrał…10 Brazylijczykami!

Szachar z Genkiem wygrał 2:1, w brazylijskich mediach sportowych fakt odnotowano. W innych obecności tego wydarzenia nie stwierdziłem. Widać tak już przyzwyczaili się do masowej obecności w europejskich pucharach, że na takie „detale” uwagi nie zwracają. A może to już ten etap, kiedy przestają się Brazylijczycy dziwić bo wreszcie i do nich dotarło, że tak wygląda piłka klubowa?

Kiedy kilka lat temu pozwolono na rozszerzenie limitu obcokrajowców zgłaszanych do protokołu meczowego z trzech do pięciu, pamiętam dyskusję jak to bezsensowny ruch, odbiera chleb młodym Brazylijczykom, a tak w ogóle to średnia obcokrajowców w brazylijskim klubie wynosi dwóch (łącznie na kontraktach a nie nawet zgłaszanych do meczu). Ani się obejrzeliśmy a gra trzech, na kontraktach kluby mają nawet i pięciu, acz faktycznie, dziesięciu obcokrajowców w składzie trudno sobie wyobrazić.

Po pierwsze dlatego, że w Ameryce Południowej nie ma odpowiednika prawa Bosmana. Ciekawe to, bo federacja CONMEBOL ma ledwie dziesięciu członków. Ale krajów jest 13, z tym że aż w trzech blokach gospodarczych. Najważniejszy, MERCOSUR ma zaledwie czterech stałych członków (Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Urugwaj), kilku stowarzyszonych oraz obserwatorów z Meksykiem i Nową Zelandią na czele.

W takich warunkach polityczno-gospodarczych, gdzie sąsiedzi mówiący tym samym językiem (hiszpański jest urzędowym w 12 z 13 krajów kontynentu!) niemoc w porozumieniu się w kwestiach fundamentalnych musi promieniować na niemoc w porozumieniu dotyczących kwestii sportowych.

Przy okazji zakończonego przed kilkoma tygodniami turnieju Copa America opisywałem jak trudno dojść do porozumienia federacjom CONMEBOL i CONCACAF w kwestii zorganizowania jednych, wielkich mistrzostw kontynentów amerykańskich. Ani jedna, ani druga federacja nie chcą wypuścić z rąk wróbla nawet jeśli na dachu czeka nie malutki kanarek a wielgachna papuga o piórach kolorowych jak tęcza.

Moje jest najmojsze i lepsze od twojszego – oto hasło z filmów Koterskiego, dumnie realizowane za oceanem.

Wracając do piłkarzy – jakże oni mają nie myśleć o kontraktach w Europie jeśli kasa, organizacja, splendor i zasługi na naszym kontynencie większe? Pamiętam jeszcze czasy kiedy w Europie kupowało się obcokrajowców by realnie wzmocnić team. KIedy Bayern przyjeżdżał na mecz z Górnikiem miał Pfaffa i Lerby’ego, kiedy Real to w składzie brylowali jedynie Hugo Sanchez i Bernd Schuster. Stranieri mieli być faktycznymi gwiazdami klubów, baza zawsze była krajowa. Tak do dzisiaj jest w Ameryce Południowej. Wprawdzie „od zawsze” grają w Argentynie, Urugwaju czy Brazylii obcokrajowcy, lecz generalnie jeden-dwóch w wyjściowej jedenastce. Bardziej „światowe” kluby, jak River Plate czy Boca mają po trzech zagranicznych piłkarzy w wyjściowym składzie. W Brazylii zdarza się to najczęściej w klubach z południa (bliskość Argentyny i Urugwaju?).

Oczywiście, są kraje które polują z uporem na młode talenty pominięte w reprezentacjach (w tym przypadku najczęściej na Argentyńczyków) i nadają im rodzime obywatelstwa by ograniczyć liczbę stranierich, tak jakby kadry Independiente Santa Fe czy Universidad de Chile można było zestawiać z Realem czy Bayernem, gdzie mają po 15 obcokrajowców na stanie i kombinowanie z paszportami unijnymi to już normalny element rywalizacji klubowej. W Ameryce Południowej dopiero się tego uczą, ale nauka nie jest łatwa, bo biurokracja na tym kontynencie okropna. A na dodatek, patrz wyżej, nie ma tworu pod nazwą Unia Amerykańska, której członkowie objęci byliby podobnymi zasadami zatrudniania.

Słowem dziesięciu obcokrajowców w brazylijskim klubie, w jednym meczu, na jednym boisku? To niemożliwe. Oczywiście, na północy, Meksykanie już dawno wpadli na to, że zagraniczna konkurencja podnosi poziom ligi, zresztą absolutnie najlepszej w CONCACAF (nie dajcie się zwieść propagandzie MLS!). Meksykanie namiętnie nadają obywatelstwa obcokrajowcom po to by pięciu bez paszportu i tak mogło w meczu zagrać. Skutkiem tego w Lidze MX gra w tym sezonie wprowadzono nawet limity: z 11 na 10 graczy Nie Ukształtowanych W Meksyku (eufemizm na obcokrajowców) oraz z 9 na 8 w kadrze meczowej. Jak na całą Amerykę Łacińską to najbardziej rozpustna liga spośród wszystkich latynoskich.

Tymczasem 20 lat temu, w Szczecinie było 30 Brazylijczyków…

A 90 lat temu, prezes Lazio popłynął transatlantykiem do Brazylii po dwóch, może trzech zawodników a po podróży zaczął się etap w historii klubu znany jako Brasilazio. Tymczasem słucham jak Mario Zagallo zastanawia się po co tylu (trzech na 20 klubów!) zagranicznych trenerów w Brazylii, swoich nie mamy? Chyba nie – ale o tym to za tydzień!

Bartlomiej Rabij

Komentarze