SerieALL #18. Założycielski mecz Conte, gruba kreska weryfikuje Pirlo

Nicolo Barella
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Nicolo Barella

Dwa miesiące temu Andrea Pirlo przed meczem z Cagliari powiedział jasno: czas eksperymentów się skończył. Gruba kreska postawiona w listopadzie miała oddzielić okres przejściowy, który Pirlo siłą rzeczy musiał traktować jako substytut sparingów, od tego właściwego. Jakby to powiedzieć po meczu z Interem – ani liczby, ani gra nie pozwalają kibicom Juve spać spokojnie. Tym bardziej, że widzą uzasadniony uśmiech Antonio Conte.

Zapraszamy na nasz cykl w Goal.pl i na SerieA.pl. Po każdej kolejce włoskiej ligi podsumujemy dla Was wszystkie najważniejsze wydarzenia z minionego weekendu. Żadnych opisów meczów, bo one już były. Luźne uwagi i pomeczowe boki.

Do meczu z Cagliari Juventus zdobywał średnio kompromitujące 1,66 punktów na mecz. Od czasu słów Pirlo jest postęp, bo następnych 11 spotkań przyniosło 23 punkty, ale – nawet wyłączając wyniki z pierwszych sześciu gier w sezonie (po których mieliśmy już widzieć Juventus właściwy) średnia 2,09 to najgorszy wynik tego klubu od dekady. Kilka miesięcy temu w Turynie świętowano dziewiąte mistrzostwo, choć sezon był uznawany za bardzo słaby. Już dawno Juve nie było tak poważnie poturbowane, Inter udało się wyprzedzić zaledwie o punkt, ale nawet wtedy średnia na mecz wynosiła 2,18. I pogoniono Maurizio Sarriego (choć wiadomo, że tej decyzji przysłużyło się przede wszystkim wczesne odpadnięcie z Ligi Mistrzów).

Juventus w grze o mistrzostwo pewnie długo zostanie, nie jest ostatecznie przesądzone nawet to, że w maju po nie sięgnie, ale dziś… nic na to nie wskazuje. Nie ma ani podstaw liczbowych (tabela nie kłamie), ani personalnych (defensywa regularnie zawodzi, a linia pomocy – zwłaszcza na tle największych rywali – jest fatalna). Juventusu nie broni stwierdzenie, że mistrzostwo wygrywa się przede wszystkim pokonywaniem słabych (straty punktów z Veroną, Benevento i Crotone), bez szału wyglądają też jego potyczki z czołówką. Z drużynami zajmującymi aktualnie miejsca w pierwszej siódemce Serie A, Stara Dama zanotowała póki co bilans 1-3-1. Idealnie obrazujący popadanie tej drużyny w przeciętność.

  • Grając w Juventusie nie możesz obawiać się nikogo – mówił po meczu z Interem Andrea Pirlo, dodając, że jego piłkarze w ogóle nie dotarli na San Siro. Ten mecz przypominał nieco starcie Włochy – Polska w Reggio Emilia, nawet wynik był taki sam, a przy odrobinę większej skuteczności Lautaro Martineza, Juve mogło wyjechać z Mediolanu upokorzone. Jeśli Antonio Conte potrzebował meczu założycielskiego, ten zdarzył się w najlepszym momencie.

Przed pierwszym gwizdkiem można było się zastanawiać, co z Gianlucą Frabottą na swojej stronie będzie wyprawiał Achraf Hakimi, ale wcale nie trzeba było wybitnych akcji Marokańczyka, by dominować na każdym metrze kwadratowym boiska. Juventus był tylko raz bliski zdobycia gola, ale i tak w momencie, w którym wszystko było już rozstrzygnięte.

Conte: – Aby pokonać silny zespół taki jak Juventus, musisz rozegrać idealny mecz. Byliśmy dzisiaj naprawdę dobrzy. Pomijając wynik, przygotowaliśmy się perfekcyjnie i najlepsze dla mnie uczucie jest to, że zawodnicy robili to, nad czym pracowaliśmy podczas treningu, aby sprawiać problemy naszym przeciwnikom. Trzymaliśmy się naszego planu gry.

Być może te ostatnie słowa są tu najważniejsze. Piłkarze Interu dostali wyraźny sygnał, że plan gry Conte to coś, za czym warto iść w ogień. A wygrywając z Juventusem w takim stylu i tracąc zaledwie trzy punkty do Milanu są w stanie siłą rozpędu niedługo zmienić rywali na fotelu lidera. A dziś różnica między Juventusem a Interem wygląda dokładnie tak samo, jak różnica między ich najdłuższymi seriami zwycięstw w tym sezonie…

Przy okazji warto zaznaczyć, że bardzo podobny przebieg miały derby Rzymu. Lazio wygrało z Romą 3:0 rozgrywając mecz perfekcyjny – nie było choćby jednego momentu, w którym Roma przejęłaby inicjatywę i zagrażała wynikowi.

Całość wpisu oraz wybór najlepszych w 18. kolejce dostępny na SerieA.pl

Komentarze