Trzy lata temu byli talentami lub już zaliczyli szczyty. Niektórzy są dziś na peryferiach, inni poza piłką

Daniel Sturridge zaledwie dwa lata temu
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Daniel Sturridge zaledwie dwa lata temu

Jeszcze trzy-cztery lata temu było o nich głośno. Część z tych piłkarzy, których przedstawimy niżej, w najlepszym dla sportowca wieku weszła na bardzo wysoki poziom. Ten jednak okazał się dla nich szczytem, a późniejsza jazda po równi pochyłej odbyła się błyskawicznie. O innych było głośno ze względu na ogromny talent, niestety z doświadczeniem nie przyszły sukcesy sportowe.

Historia zna całą masę takich zjazdów. Bardzo głośny był przypadek choćby Kevina Grosskreutza, rówieśnika Roberta Lewandowskiego, który najpierw wraz z Polakiem wygrywał Bundesligę w barwach Borussii Dortmund, później sięgnął po mistrzostwo świata z Niemcami, by kolejnego mundialu doczekać jako piłkarz III-ligowego Uerdingen. Dziś gra kolejne trzy poziomy niżej, w TuS Boevinghausen. Ale Grosskreutz to przypadek skrajny, aż takie pikowanie we wciąż dobrym dla piłkarza wieku, nie jest często spotykane. Co nie znaczy, że w mniejszej skali niespotykane. Niżej wspominamy kilkanaście nazwisk, którzy jeszcze trzy-cztery lata temu nie mogli zakładać, że będą w tym miejscu kariery, w którym dziś się znaleźli. Podzieliliśmy listę na dwie części – młodzieżowców (tych, którzy niedawno byli wielkimi talentami i można było przypuszczać, że teraz będą stanowić o sile naprawdę mocnych zespołów) oraz doświadczonych (piłkarzy już ukształtowanych, o głośnym nazwisku i sukcesami na koncie).

MŁODZIEŻOWCY

Carles Alena

Pod koniec 2018 roku, niedługo po tym, jak 20-letni Alena zadebiutował w LaLiga w barwach Barcelony, a już w drugim meczu strzelił bramkę wspaniałym lobem, “Przegląd Sportowy” napisał tak: “W cztery dni trener mistrzów Hiszpanii dostał wyraźny sygnał, że zarządza przyszłością wielkich talentów. Zarówno Alena, jak i Riqui Puig grający w środku pola mają wielkie możliwości, niesamowitą technikę, drybling i wyczucie przestrzeni, czyli fundamenty, by zostać klasowymi graczami”. Puig jest w Barcelonie do dziś, natomiast Alena był z niej wypożyczany najpierw do Betisu, obecnie do Getafe. Tam z miejsca wskoczył do podstawowego składu, ale po pięciu meczach jego pozycja została zredukowana do rezerwowego. Od czasu do czasu zanotuje liczby (w tym sezonie gol i dwie asysty), ale dziś nie wygląda to tak, by po powrocie na Camp Nou miał stanowić o sile Blaugrany. Mimo że wszedł w świetny dla piłkarza wiek. Tym bardziej, że w pierwszym półroczu rozgrywek był w jej kadrze i zaliczył tylko 48 minut na boisku.

Patrick Cutrone

Jego kariera zdecydowanie nie rozwinęła się tak, jak planował. Przechodził przez kolejne szczeble w AC Milan, aż wreszcie w sezonie 2017/18, mając niespełna 20 lat, zaczął grać w nim regularnie. Strzelił nawet 10 goli w sezonie i wydawało się, że może stać się tym, na kim Rossoneri będą budować nową, lepszą przyszłość. Tym bardziej, że był też gwiazdą włoskiej kadry U-21. Kibice go uwielbiali, ale w kolejnych rozgrywkach nawet nie zbliżył się do swojego wcześniejszego wyniku. Wiosną przegrał rywalizację z Krzysztofem Piątkiem, a później zaczęła się jego tułaczka po Europie. Kluby nie były najgorsze – Fiorentina, Wolverhampton, teraz Valencia, ale Cutrone nigdzie nie zagrzał miejsca. Nigdzie też nie strzelał goli. W Valencii ma raczej trudny początek. Odkąd trafił na Mestalla w zimowym okienku transferowym, zaliczył tylko trzy występy. Najdłuższy trwał 25 minut.

Cengiz Under

Jesteśmy bardzo, bardzo daleko od nazwania go zmarnowanym talentem, niemniej jednak nie ma co kryć – jeszcze niedawno wydawało się, że jego rola w wielkiej piłce będzie większa, niż jest obecnie. A ona wygląda tak, że w barwach Leicester zaliczył w tym sezonie Premier League zaledwie dziewięć występów, z których tylko jeden był w podstawowym składzie (ale jako pierwszy został zmieniony). Ta kariera nie rozwija się harmonijnie, zwłaszcza jak wspomnimy jego wejście do Romy. Momentami był jak tajfun. W debiucie w Lidze Mistrzów strzelił gola, a w dającym awans do półfinału zwycięstwie z Barceloną (3:0) to on dośrodkował na głowę Kostasa Manolasa przy decydującej bramce. W Serie A zaskakiwał sensacyjną regularnością. Nic nie wskazywało, że w wieku 23 lat może stać się rezerwowym Leiceseter City. Mamy dziwną pewność, że Under jeszcze się obudzi, ale na dziś niestety pasuje do tego rankingu.

Pietro Pellegri

W styczniu 2018 roku AS Monaco zapłaciło za niego Genoi 21 mln euro. Miał 17 lat i łatkę nieprawdopodobnego talentu. Debiutanckiego gola w Serie A strzelił dwa miesiące po skończeniu 16. roku życia. I wcale się na tym nie zatrzymał. Już w swoim pierwszym meczu w następnym sezonie ustrzelił dublet przeciwko Lazio, a trzy dni później – będąc półtora roku przed osiągnięciem pełnoletności – pierwszy raz w seniorskiej karierze zagrał pełne 90 minut. Monaco brało go do siebie z myślą o przyszłości, tak też go traktuje dziś, jednak Pellegri gra niewiele. Głównie łapie “ogony”, nie ma ani jednego występu w podstawowym składzie. Nie przeszkodziło mu to jednak zadebiutować jesienią w pierwszej reprezentacji Włoch (4:0 z Estonią, 18 minut gry), każdy zdaje sobie sprawę, jaki w nim drzemie potencjał i jak wciąż ma wiele czasu na jego pokazanie. Mimo wszystko pewnie Monaco wykładając 21 mln euro spodziewało się odrobinę więcej. Jego obecna wycena wg Transfermarkt to 6 mln.

DOŚWIADCZENI

Michy Batshuayi

Dziś rezerwowy w Crystal Palace. Niespełna trzy lata temu tymczasowa gwiazda Bundesligi. Wystarczyło pół roku, by po wypożyczeniu z Chelsea do Borussii Dortmund jego wartość (wg Transfermarktu) wzrosła z 25 mln euro do 40 mln. Dziś serwis wycenia go na 12. Był jak meteor. W Dortmundzie zaliczył niesamowity debiut – przeciwko 1. FC Koeln ustrzelił doppelpack i dołożył asystę, a BVB wygrało 3:2. Nie miał zamiaru ściągać nogi z gazu. Kolejny mecz, tym razem z Hamburgiem, i kolejny gol. Później wciąż notował solidne liczby i gdyby nie kontuzja w końcówce sezonu, pewnie skończyłby go z dwucyfrówką. Stanęło na siedmiu trafieniach w dziesięciu meczach. Trafił później do Valencii, ale okazał się transferowym niewypałem. Później było Crystal Palace, Chelsea i ponownie Crystal Palace. W pierwszej przygodzie z tym klubem miał “momenty”, ale nigdy już nie błyszczał, jak w Dortmundzie. W obecnych rozgrywkach Premier League ma na koncie 16 występów (głównie z ławki) i tylko jednego gola.

Danny Drinkwater

Przed sezonem 2017/18 Chelsea wyłożyła na niego 38 mln euro. Płaciła za sprawdzonego piłkarza, który nie pękł, gdy Leicester City sensacyjnie maszerował po mistrzostwo Anglii. W tamtym czasie Drinkwater wyrobił sobie bardzo dobrą renomę w Premier League, ale po odejściu z Leicester nigdy nie wszedł już na odpowiednio wysoki poziom. Chelsea oddała go do Burnley po zaledwie dwóch latach, z czego w drugim nie rozegrał dla The Blues choćby jednej ligowej minuty. Nigdy już się nie odbudował, a po kolejnym wypożyczeniu do Aston Villi, trafił do rezerw Chelsea. Stąd wzięła go turecka Kasimpasa, do składu której Drinkwater powoli się przebija. 31 lat to zbyt mało, by kariera została rozmieniona na takie drobne.

Javier Pastore

Roma sprowadzała go w 2018 roku jako gwiazdę. Za transfer zapłaciła PSG 25 mln euro i brała pewniaka – 29-letniego doświadczonego, utytułowanego zawodnika, który doskonale zna specyfikę Serie A z czasów gry dla Palermo. Nikt nie przewidział (bo jak?), że pieniądze nigdy się nie zwrócą, bo Pastore będzie przede wszystkim będzie się leczył. W Rzymie jest trzeci sezon, a zaledwie 12 razy wybiegał w podstawowej jedenastce. Jeśli policzyć jego urazy od momentu transferu wyjdzie nam osiem, które skutkowały opuszczeniem – jak na razie – 59 spotkań. A i tak w ten bilans nie są wliczone gry, gdy był w stanie trenować, ale nie doszedł jeszcze do siebie na tyle, by wybiec na boisko. Aktualnie, od początku obecnego sezonu, przechodzi rehabilitację po operacji stawu biodrowego, więc jego licznik minut w bieżących rozgrywkach wciąż wskazuje zero.

Daniel Sturridge

Trudno w to uwierzyć, ale Anglik w wieku 31 lat od roku (!) pozostaje bez klubu. Wprawdzie w jego przypadku zjazd obserwowaliśmy od wielu lat, jednak finał jest i tak zaskakujący. Przecież mówimy o facecie, który jeszcze w maju 2019 roku zaliczył epizod w pamiętnym półfinale Liverpool – Barcelona (4:0). Strzelił nawet gola przeciwko PSG (3:2), gdy The Reds zaczynali swoją drogę po tytuł najlepszej drużyny Europy. Niedługo później był już w Trabzonsporze, który po pół roku dogadał się z piłkarzem, by się jednak rozstać. Doszło nawet do tego, że Sturridge’a oskarżono o symulowanie urazów w celu pominięcia mniej istotnych spotkań.

Ahmed Musa

Bez klubu od pół roku jest także Ahmed Musa. Może to szokować, bo Nigeryjczyk ma dopiero 28 lat. W październiku rozstał się z saudyjskim Al-Nassr, które za porozumieniem stron rozwiązało z nim umowę. Saudowie nie mieli zamiaru walczyć o Musę pomimo tego, że był on rekordowym transferem w historii ligi (Al-Nassr zapłacił Leicester ponad 15 mln euro). W styczniu pojawiły się informacje, że Musa wróci do Premier League, bo stara się o niego West Bromwich Albion, jednak do dziś nie podpisał żadnego kontraktu i przebywa na bezrobociu. Ostatnio otrzymał powołanie do reprezentacji Nigerii (dla której zagrał do tej pory 87 meczów) na marcowe mecze el. Pucharu Narodów Afryki, jednak selekcjoner Superorłów Gernot Rohr zaznaczył, że nie ma szans na grę, ale wzywa go jako kapitana drużyny…

Mario Balotelli

Trochę tutaj na wyrost, bo przecież trzy-cztery lata temu każdy się spodziewał, że jeśli któryś z właścicieli głośnego nazwiska ma wylądować na peryferiach futbolu, będzie to właśnie Balotelli. Choć sam sezon kończący się w 2018 roku był dla niego bardzo dobry – dla OGC Nice zdobył 18 bramek ligowych i wprowadził swój zespół do eliminacji Ligi Mistrzów. W kolejnym sezonie z całkiem niezłą częstotliwością strzelał dla Marsylii, jednak dziś jest już piłkarzem drugoligowej Monzy. Idzie mu tak sobie. Przyszeł w trakcie sezonu, potrzebował miesiąca na nadrobienie zaległości treningowych, po czym wskoczył do składu i… w debiucie strzelił gola. Występ przypłacił jednak kontuzją mięśniową i pauzował kolejny miesiąc. W tej chwili rywalizuje o miejsce w podstawowej jedenastce z Christianem Gytkjaerem. W ostatnim meczu ligowym przeciwko Pordenone Włoch w drugiej połowie zastąpił byłego piłkarza Lecha Poznań.

Loris Karius

Nie minęły jeszcze trzy lata, odkąd niemiecki bramkarz grał w finale Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt, a dziś jest on rezerwowym golkiperem Unionu Berlin. Karius stanowi idealny przykład, jak może się potoczyć kariera, gdy w pewnym momencie znajdziesz się zdecydowanie wyżej, niż predysponują cię do tego umiejętności. Gra w czołowym klubie świata, jakim był niedawno Liverpool, wytwarzała presję, której Karius nie był w stanie sprostać. W Besiktasie, do którego trafił z Anfield, szło mu różnie, a aktualnie siedzi na ławce w Berlinie. Z jednej strony ma dopiero 27 lat, co zwłaszcza jak na bramkarza nie jest dużo, z drugiej trudno nie myśleć, że wszystko co najlepsze w jego karierze już się wydarzyło.

Komentarze

Na temat “Trzy lata temu byli talentami lub już zaliczyli szczyty. Niektórzy są dziś na peryferiach, inni poza piłką