Porażka, która boli Anglików do dziś. Niemcy znów odbiorą im marzenia?

Reprezentacja Anglii
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Reprezentacja Anglii

Starsze pokolenia kibiców w Anglii do dziś pamięta o bólu po półfinałowej porażce na Euro 1996 z Niemcami. Decydującego karnego nie strzelił Gareth Southgate, dzisiejszy selekcjoner Synów Albionu. – Nas ta porażka bolała latami i może jest tak do dziś. Jeśli we wtorek pokonalibyśmy Niemców, znaleźlibyśmy w końcu ukojenie – przekonuje David Seaman, ówczesny bramkarz reprezentacji Anglii.

  • Anglia i Niemcy zagrają ze sobą w 1/8 finału Euro 2020 na stadionie Wembley w Londynie.
  • Kibice w Anglii do dziś wspominają o porażce na Euro 1996. Niemcy wyeliminowali ich po rzutach karnych.
  • Kluczowej jedenastki nie wykorzystał Gareth Southgate, obecny selekcjoner reprezentacji Anglii.

Rana, która się nie zabliźniła

Wielu piłkarzy z obecnego składu nie było wówczas na świecie. Harry Kane miał zaledwie trzy lata, Raheem Sterling dwa, a Marcus Rashford urodził się paręnaście miesięcy później. Półfinał z Niemcami na Wembley doskonale pamięta jednak Gareth Southgate. Stojący między słupkami Andreas Koepke wyczuł jego intencje. Prawda jest jednak taka, że Southgate uderzył bardzo słabo – w lewy dolny róg. Golkiper Niemców nie miał żadnych problemów z interwencją. Po chwili skutecznie jedenastkę wykonał Andreas Mueller i nasi zachodni sąsiedzi awansowali do finału, który wygrali.

Choć od meczu tego minęło 25 lat, całe pokolenia angielskich kibiców pamiętają o nim do dziś. “Football is coming home” – śpiewano od Londynu po Newcastle, marząc o upragnionym złocie dla gospodarzy turnieju. Zabrakło naprawdę niewiele. Sen o wygraniu turnieju na Wembley ziścić może się teraz, blisko trzy dekady później. Zarówno półfinały, jak i finał Euro 2020 zostaną rozegrane właśnie w stolicy Anglii.

Wiem, że większości chłopaków z dzisiejszej kadry nie było wtedy na świecie, ale gdy nadejdzie dzień meczu, poczują atmosferę i będą wiedzieć, o co chodzi – przekonuje w wywiadzie dla The Sun ówczesny bramkarz kadry, David Sheaman.

Niemiecka trauma ciągnęła się od 1990 roku, gdy Niemcy okazali się lepsi na mundialu. Potem był rok 1996. W 2010 roku doszło natomiast do upokarzającej porażki na mistrzostwach świata w RPA. Niemcy rozbili ich 4:1. – W międzyczasie potrafiliśmy wygrać z nimi w fazie grupowej Euro 2000 czy w eliminacjach, ale to nie to samo, co faza pucharowa wielkiej imprezy. Oddałbym prawie wszystko za naszą wygraną z 1996 roku. To boli mnie do dziś – przyznał Sheaman.

Rewanż w roli selekcjonera

Jeżeli pamiętny półfinał tak bardzo wspomina legendarny bramkarz, to jak czuć się musi Gareth Southgate, który nie strzelił kluczowego karnego. Chyba nikt nie podchodzi do wtorkowego meczu 1/8 finału tak osobiście jak selekcjoner Synów Albionu. Może on w pewnym stopniu odkupić swe winy za jedenastkę sprzed 25 lat, jeśli tym razem wprowadzi swoją drużynę do finału na Wembley.

– Jeśli nasi młodzi piłkarze nie wiedzą, z jakim ciężarem gatunkowym wiąże się ten mecz, to Gareth im o tym opowie. Nie musi jednak nastawiać ich negatywnie. Może powiedzieć: pomyślcie jaką radością wybuchnie naród, jeśli tym razem wygramy. Będziecie bohaterami i przejdziecie do historii – dodał Seaman.

Hasło “Football is coming home” stało się angielskim przekleństwem. Jurgen Klinsmann, który grał w pamiętnym meczu po stronie zwycięzców przyznał, że Niemcy przejęli później tę przyśpiewkę. – Gdy wygraliśmy finał i lecieliśmy do domu, zaczęliśmy śpiewać “football is coming home”. Wykrzykiwaliśmy te słowa wychodząc z samolotu do kibiców we Frankfurcie. To było wspaniałe – przyznał w rozmowie z Bildem.

Dziennikarze The Sun przekonują, że półfinałowy mecz z 1996 roku zdefiniował obie reprezentacje na lata. Niemcy święcili przez lata wiele sukcesów, na czele z mistrzostwem świata w 2014 roku i drugim miejscem w Korei i Japonii. Byli poza tym w finale Euro 2018. Anglicy dobry turniej rozegrali dopiero w 2018 roku, gdy dotarli do wielkiej czwórki mundialu.

Nie znaczy to jednak, że z turniejem Euro 1996 kibice z Wysp mieli same złe wspomnienia. Drużyna Terry’ego Venablesa noszona była niemal na rękach po doskonałym meczu z Holendrami (4:1). Oczekiwania ze strony opinii publicznej i mediów były jednak na tyle duże, że wszystko poza złotem uznane byłoby za porażkę.

Co gorsza największy cios przyjąć musiał 25-letni Southgate, który w dorosłej kadrze zadebiutował zaledwie dziewięć miesięcy wcześniej. Po przegranym półfinale pocieszał go sam premier Wielkiej Brytanii, John Major. – Nie powinieneś się obwiniać za tę porażkę. Przez jakiś czas będziesz się czuć koszmarnie, ale to nie była twoja wina – powiedział mu premier. Sam Southgate przyznał jednak w 2018 roku, że nigdy o tamtym meczu nie zapomniał. – To gdzieś we mnie siedzi i już zawsze tak będzie. Żadne inne zwycięstwo mi tego nie zrekompensuje – wyjaśnił.

Anglicy w końcu w roli faworytów

Anglicy odnieśli ostatnie wielkie turniejowe zwycięstwo nad Niemcami w finale mundialu w 1966 roku. Od tego czasu górą w każdym meczu pucharowym byli ich rywale. Niemcy eliminowali ich po karnych w 1990 i 1996 roku. W 1970 roku w ćwierćfinale mistrzostw świata Anglicy prowadzili już 2:0, ale koniec końców i tak triumfowało NRD.

“Here we go again!” – krzyczy z nagłówków The Sun, a The Guardian dodaje: “Czas na rewanż za 1996 rok”. Taką narrację dają wszystkie poczytne angielskie media. Nie musi przekładać się to jednak atmosferę w szatni drużyny Southgate’a. – Jak dotąd ani razu nie rozmawialiśmy o Niemcach w kontekście tamtego półfinału. I prawdę mówiąc nie wiem czy w ogóle będziemy – przyznał jeden z kadrowiczów, Jordan Henderson.

Faktem jest jednak, że podopieczni Southgate’a ćwiczą na treningach wykonywanie rzutów karnych. – Wiem, że ten temat będzie się pojawiać, ale my czujemy się pewnie w kontekście jedenastek. Wygraliśmy je nie tak dawno, bo na mundialu w Rosji przeciwko Kolumbii. Cały czas je ćwiczymy. To część futbolu, zwłaszcza w przypadku udziału w takich turniejach jak ten – stwierdził Henderson.

Po raz pierwszy od wielu lat to Anglicy przystąpią do rywalizacji z Niemcami w roli faworytów. Drużyna Joachima Loewa może mówić o dużym szczęściu, że w ogóle przebrnęła przez fazę grupową. O krok od ich ośmieszenia byli Węgrzy, którzy do 84. minuty prowadzili w Monachium 2:1. Remis i grę w dalszej fazie turnieju uratował im Leon Goretzka. W zupełnie innych nastrojach są Anglicy, którzy nie stracili na tym Euro ani jednego gola.

Nie oznacza to jednak, że nasi zachodni sąsiedzi przyjadą do Llondynu ze spuszczonymi głowami. – Są gorsze mecze do rozegrania niż ten, jaki czeka nas na Wembley. Pozostajemy dobrej myśli. W wygranym meczu z Portugalią pokazaliśmy, na co nas stać. Możemy odnieść sukces – powiedział cytowany przez The Atheletic Joshua Kimmich.

Wielu ekspertów jest zdania, że zwycięzca wtorkowej batalii na Wembley zagra koniec końców w wielkim finale. Drużyny te mają bowiem wyjątkowo łaskawą drabinkę. Zwycięzca zagra w kolejnej rundzie ze Szwecją lub Ukrainą. W półfinale rywalem może być Holandia, Walia lub Dania. “Jeśli pokonamy Niemców, droga do finału będzie stała przed nami otworem” – napisali dziennikarze Daily Mail. I mogą mieć rację.

Czytaj także: Gdzie i kiedy finał Euro 2020?

Komentarze