Leeds – Leicester: Lisy nadal poniżej oczekiwań, Klich bez minut

Caglar Soyuncu
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Caglar Soyuncu

W niedzielne po południe byliśmy świadkami trzech meczy 11. kolejki Premier League rozgrywanych o tej samej porze. W jednym z nich Leeds walczyło z Leicester. Gole padały jednak tylko do przerwy. Z racji, że obie drużyny umieściły piłkę w siatce, żadna ze stron nie sięgnęła po całą pulę 1:1 (1:1).

Ofensywne widowisko w pierwszej połowie

Na Elland Road oglądaliśmy świetny pojedynek do przerwy. Leeds próbowało szybko strzelić gola, co w planach miało także Leicester. Co ciekawe, w wyjściowym składzie Pawi zabrakło Mateusza Klicha. Polak znalazł się w kadrze meczowej, ale nie dostał szansy od Marcelo Bielsy na pokazanie swoich umiejętności.

Tymczasem gospodarze objęli prowadzenie w 26. minucie. Raphinha popisał się pięknym uderzeniem z rzutu wolnego w kierunku lewego słupka. Brazylijczyk otworzył wynik spotkania, jednak chwilę później Harvey Barnes doprowadził do remisu równie kapitalną bramką z dystansu. Piłka wleciała do siatki tuż pod samą poprzeczką, zrywając pajęczynę z aluminium.

Po elektryzującym momencie tempo meczu nieoczekiwanie zwolniło i do przerwy rezultat nie uległ już zmianie.

Lisy mają czego żałować

Natomiast w pierwszych chwilach po przerwie z lepszej strony pokazało się Leicester. Goście zdecydowanie lepiej wyglądali w ataku, ale przez dłuższy czas nie potrafili wykorzystać swojej przewagi. Po godzinie rywalizacji kibice zgromadzeni na stadionie podnieśli się z miejsc. Ademola Lookman wpakował futbolówkę do siatki, lecz radość Lisów trwała krótko, ponieważ powtórki utwierdziły nas w przekonaniu, że Anglik oddał strzał z pozycji spalonej.

Od tego momentu Leeds wzięło się w garść, próbując przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Pomimo wielu dobrych okazji, nie zobaczyliśmy więcej goli, więc starcie zakończyło się remisem.

Co prawda, Pawie od trzech kolejek są niepokonane. Marcelo Bielsa miał nadzieję na drugi komplet punktów z rzędu, zaś Brendan Rogers nadal musi głowić się, dlaczego jego zespół w niczym nie przypomina ekipy z poprzedniego sezonu.

Komentarze