Oda do Fabinho i Thiago. Dlaczego Liverpool może mieć trudniej, a Real łatwiej

Fabinho & Thiago Alcantara ( (Liverpool FC - AC Milan, Liga Mistrzów)
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Fabinho & Thiago Alcantara ( (Liverpool FC - AC Milan, Liga Mistrzów)

Postrzeganie pewnych pozycji w futbolu przez ostatnie lata doświadczyło zauważalnych zmian. I dobrze. Środkowi pomocnicy już nie są anonimowi. Zamiast mówić o piłkarzach niedocenianych, mówimy o piłkarzach kluczowych dla funkcjonowania zespołu. Współczesna narracja przedstawia tych zawodników jako centralne punkty drużyny, nie tylko ze względu na pozycje zajmowaną na murawie. Dzisiaj już nie patrzymy tylko na to, co jest z samego przodu i nie ekscytujemy się wyłącznie tym, co efektowne. Na szczęście. Bo gdzie byłby Liverpool, gdyby nie Fabinho i Thiago?

  • Liverpool mierzy się z Realem Madryt w finale Ligi Mistrzów
  • Do ostatnich chwil miała trwać walka o występ Fabinho i Thiago – jak poinformował Jurgen Klopp, obaj piłkarze są gotowi do gry
  • Czy Brazylijczyk i reprezentant Hiszpanii faktycznie wybiegną na murawę w podstawowym składzie, o tym przekonamy się na godzinę przed pierwszym gwizdkiem
  • Ewentualna absencja wspomnianej dwójki okaże się kluczowa dla losów spotkania na Stade de France

Wymień wszystkich, tylko nie tę dwójkę

Nie Salah, nie Alexander-Arnold, nie van Dijk, ani nawet nie cudowny Luis Diaz. Żaden z nich nie jest dla The Reds tak istotnym elementem, jak Fabinho i Thiago Alcantara. Śmiem twierdzić, że każdego piłkarza z najmocniejszej jedenastki ekipy z Merseyside da się zastąpić bez drastycznej utraty jakości. Owszem, Kelleherowi daleko do Alissona, ale nie jestem przekonany, czy absencja podstawowego golkipera wywołałaby takie poruszenie w mediach jak ewentualny brak duetu środkowych pomocników. Fabinho i Thiago są absolutnie, niezaprzeczalnie i bezsprzecznie niezastępowalni. Gdy świat dowiedział się o urazach tej dwójki, Liverpool od razu pozbawiono szans na triumf w wielkim finale. Salah? Mane? Klopp wolałby zagrać z Realem bez Egipcjanina i Senegalczyka, niż na murawę Stade de France posłać skład pozbawiony brazylijsko-hiszpańskiego tandemu.

Cisi bohaterowie, o których mówi się najgłośniej. Zasłużenie. A przecież nie zawsze było tak kolorowo. Fabinho nie od razu zaaklimatyzował się na Anfield, podobnie jak Thiago, który przez długi okres po prostu irytował. Gdyby jeszcze kilka miesięcy temu ktoś zapytał mnie, czy ta dwójka powinna dalej grać w czerwonej części Merseyside, co do Brazylijczyka – najprawdopodobniej wypowiedziałbym się na tak, natomiast dla reprezentanta miejsca w Liverpoolu bym nie znalazł. Na szczęście nie ja odpowiadam za politykę transferową The Reds. Thiago, chociaż już wcześniej wielokrotnie udowadniał, jak wielkim jest piłkarzem, po raz kolejny dojrzał. Zarówno pod względem czysto sportowym, jak i mentalnie.

Czym wygrywa się finały?

A co jeżeli jednak zapewnienia Kloppa i obrazki z treningów to tylko zasłona dymna, a Fabinho i Thiago w ogóle nie pojawią się na boisku, a przynajmniej nie zaczną spotkania od pierwszej minuty? Nawet nie chcę o tym myśleć. Innymi słowy – Real będzie miał łatwiej, Liverpool – dużo trudniej. Nie wiem, czym wygrywa się takie mecze, jednak jestem przekonany, że dominacja w środku pola to jedna ze składowych zwycięstwa.

Pomoc złożona z Jordana Hendersona, Naby’ego Keity i Alexa Oxlade’a-Chamberlaina lub Curtisa Jonesa czy Jamesa Milnera bez wątpienia poradziłaby sobie z większością rywali z Premier League, ale na Królewskich to zdecydowanie za mało. Nawet na Kroosa i Casemiro, którzy niekoniecznie aktualnie prezentują szczytową dyspozycję. Bo też nikt nie powiedział, że Niemiec i Brazylijczyk w finale nie mogą w pełni rozwinąć skrzydeł. W końcu mecz o taką stawkę to dla nich nie pierwszyzna. I to, nawet abstrahując od faktycznej formy obu panów, może okazać się kluczowe.

Dzisiaj Salah jest tylko “dodatkiem”

Czy w drużynie z Anfield nie ma już innych piłkarzy, tylko ten Fabinho i tylko ten Thiago? Co z “faktycznymi” gwiazdami Liverpoolu? Dzisiaj Salah, Mane i Luis Diaz to tylko “dodatki”. Oni mogą przechylić szalę zwycięstwa na korzyść The Reds, jednak jeżeli wiadomej dwójki zabraknie, drużyna z Premier League rozpocznie mecz nie od 0:0, a ze stratą przynajmniej jednego gola do rywali. Kto będzie przerywał ataki Realu i regulował tempo gry? Kto rozciągnie na skrzydło lub poszuka podania na wolne pole? W teorii – mogą to zrobić wszyscy, w końcu nikt przez przypadek nie trafia do takiego klubu jak 19-krotny mistrz Anglii. W praktyce – najlepiej wychodzi to konkretnym zawodnikom.

Doniesienia o ewentualnych absencjach w szeregach brytyjskiej ekipy będą pojawiały się w mediach przez cały dzień. Zapewne jeszcze nie raz przeczytacie o tym, że:

  • tylko jeden z pary Fabinho-Thiago wystąpi w podstawie, ponieważ obaj nie są gotowi na 100%, dlatego Klopp nie zaryzykuje gry duetem rekonwalescentów
  • obaj znajdą się na ławce lub zejdą z murawy w 60. minucie
  • Fabinho stworzy duet z Keitą, a Thiago wejdzie na podmęczonego rywala

Co z tego okaże się prawdą, dowiemy się na godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Ale nawet wtedy nie będziemy w stanie przewidzieć, czy w 60. minucie faktycznie niemiecki szkoleniowiec nie dokona zmian w tej części boiska. Pożyjemy, zobaczymy. Być może wymienieni wyżej Henderson, Keita czy Oxlade-Chamberlain wcale nie okażą się gorsi niż Kroos i Casemiro. Być może Kroos i Casemiro, ci wielcy, wcale nie okażą się lepsi. To tylko futbol. Umiejętności i doświadczenie czasami przegrywają z Wolą walki i dyspozycją dnia.

Jednak zanim piłkarze wybiegną na murawę Stade de France, możemy oddać się rozważaniom, analizując rozmaite scenariusze i zastanawiając się, “co gdyby”. W tej chwili wiem tylko tyle, że z Fabinho i Thiago (w pełni sił) w składzie Liverpool zagra z Realem jak równy z równym. W innym przypadku będzie trzeba kombinować. A wtedy można przekombinować lub wykombinować zbyt mało.

Dyskusja o meczu Liverpool – Real

Jeżeli przed dzisiejszym finałem wdacie się z kimś w dyskusję na temat Liverpoolu i ten ktoś powie wam, że The Reds to przede wszystkim Salah, później Mane, a za nim van Dijk, w grzeczny sposób zwróćcie mu uwagę. “Mylisz się”, “mijasz się z prawdą”. Zapytajcie go, czy podczas meczów przypadkiem nie siedzi z nosem w telefonie, a wzrok na ekran kieruje tylko wtedy, gdy komentator podnosi głos. Być może zaczerwieni się i przyzna wam rację. “Tak, nie śledzę spotkań w nadzwyczajnie dokładny sposób, a swoją wiedzę czerpię z Flashscore’a i Transfermarkta”. Macie go w garści.

Wtedy rozpoczynacie wykład na temat Fabinho i Thiago, duetu, w którym miesza się brazylijsko-włosko-hiszpańska krew. I przekonujecie być może nieświadomego sympatyka futbolu, że ta współpraca będzie kluczowa dla losów starcia w finale Ligi Mistrzów. Jednocześnie zdradzacie swoje obawy, dotyczące ewentualnej absencji bohaterów tej ody. Zaznaczacie także, że właśnie to może przechylić szalę na korzyść Realu. Z Fabinho i Thiago będzie po równo i może być pięknie, bez nich – zdecydowanie więcej szans daję Królewskim. Ale jak dobrze wiemy, z nimi, czy bez nich, futbol to futbol, a takie mecze rządzą się swoimi prawami. Mam tylko nadzieję, że zanim Clement Turpin zagwizda po raz pierwszy, nikt z nas nie będzie przekonany o wyższości jednych nad drugimi.

Komentarze