Tottenham Hotspur przegrał we wtorkowym meczu drugiej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów ze Sportingiem Lizbona (0:2). Losy rywalizacji rozstrzygnęły się w ostatnich fragmentach spotkania.
- Sporting Lizbona zaliczył we wtorkowy wieczór czwarte z rzędu zwycięstwo, licząc wszystkie rozgrywki
- Portugalska ekipa okazała się lepsza od Tottenhamu
- Lizbończyków do zwycięstwa poprowadzili Paulinho oraz Arthur Gomes
Sporting – Tottenham: londyńczycy na tarczy
Sporting Lizbona przystępował do starcia z Tottenhamem Hotspur roli underdoga, używając terminologii mma. Aczkolwiek nie zamierzał tanio sprzedać skóry. Ekipa z Portugalii miała zamiar wygrać drugie z rzędu spotkanie w tej edycji elitarnych rozgrywek. Podobny cel mieli jednak podopieczni Antonio Conte, którzy tydzień temu okazali się lepsi od Olympique Marsylia (2:0).
Pierwsza połowa rywalizacji upłynęła pod znakiem meczu bez goli. Chociaż sytuacji strzeleckich nie brakowało. Już w siódmej minucie na prowadzenie mogli wyjść gospodarze. Przed szansą zdobycia bramki stanął Pedro Goncalves, ale na wysokości zadania stanął Hugo Lloris.
Tymczasem w końcówce pierwszej połowy piłkę do siatki skierował Richarlison, ale trafienie Brazylijczyka nie zostało uznane. Sędzia dopatrzył się pozycji spalonej przy golu zawodnika The Spurs i wynik nie uelgł zmianie.
Na gole w spotkaniu na Jose Alvalade trzeba było czekać do ostatnich fragmentów rywalizacji. Najpierw w 90. minucie Paulinho wyprowadził Sporting na prowadzenie. Tymczasem w doliczonym czasie gry gola na 2:0 strzelił Arthur Gomes, który świetnym stylu wykończył indywidualną akcję. Tym samym lizbończycy zwyciężyli w drugim starciu w Lidze Mistrzów.
Ekipa Rubena Amorima kolejny mecz w europejskich pucharach rozegra po przerwie na spotkania reprezentacyjne, mierząc się na wyjeździe z Olympique Marsylia. Ekipa z Londynu zagra natomiast we Frankfurcie z miejscowym Eintrachtem.
Komentarze