“Nie chcemy być miłym klubikiem z miasteczka”, czyli jak Villarreal rozkochał w sobie Europę

Unai Emery
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Unai Emery

Villarreal po boju z Bayernem Monachium zapracował na miano największej sensacji tego sezonu w europejskich pucharach. To nie klub, jak Ajax czy Benfica, nastawiony na wychowywanie talentów i szybką sprzedaż. To też nie instytucja, dla której rok bez gry w rozgrywkach pod egidą UEFA to katastrofa. Co stoi za sukcesem i sympatią, jaką wzbudza Żółta Łódź Podwodna?

  • Villarreal to rewelacja tegorocznych rozgrywek europejskich; Żółta Łódź Podwodna ma już na rozkładzie choćby Atalantę, Juventus czy Bayern Monachium
  • Trzon zespołu tworzą doświadczeni gracze, wielu z nich trafiło do Hiszpanii jako “odrzuty” z Premier League
  • Zatrudnienie Unaia Emery’ego miało na celu zwiększenie klubowej gabloty, a Hiszpan z miejsca wprowadził nową drużynę o kilka szczebli wyżej w europejskiej hierarchii

Gra va banque się opłaciła – Emery odmienił drużynę

Cofnijmy się do lipca 2020 roku. Unai Emery od ponad pół roku pozostaje bezrobotny. Niczym nieprzyjemny swąd po spodniach ciągną się za nim niepowodzenia, jakich doznał, prowadząc Paris Saint-Germain i Arsenal. Fakt, że w Paryżu sięgnął po siedem (!) krajowych trofeów w dwa lata, a w Londynie musiał wejść w buty Arsene’a Wengera nie interesowało opinii publicznej. Co pozostało w pamięci? 1:6 przeciwko Barcelonie oraz “good ebening”.

Szkoleniowiec nie mógł przebierać w ofertach. Zgłosił się po niego Villarreal, klub, który dzięki temu ruchowi mógł tylko zyskać. Zatrudniał przecież “króla Ligi Europy“, doświadczonego (i to jak!) we wzlotach i upadkach europejskiego futbolu. Dla 48-letniego wówczas trenera, była to za to decyzja z rodzaju make or break. Gdyby zawiódł w Villarrealu, mógłby co najwyżej liczyć w przyszłości na powrót do Spartaka Moskwa. Ostatnie tygodnie pokazały, że i to nie byłby dobry wybór.

Emery podjął wyzwanie. Postawiony cel był zarazem prosty, jak i skomplikowany. Rodzina Roigów chciała mieć powód do wybudowania na stadionie gablotki z pucharami. To tylko połowicznie żart – jedyne, czym do tej pory mógł pochwalić się Villarreal, to dwa triumfy w Pucharze Intertoto. Nie są to trofea oficjalnie uznawane, więc chodziło o przełom.

Hiszpan zakasał rękawy i błyskawicznie zmienił stan rzeczy. Pod koniec swego pierwszego sezonu w nowej roli sięgnął po “swoją” Ligę Europy. I to w jakim stylu! Dopiero David De Gea zawalił decydujący rzut karny w finale w Gdańsku. I choć Żółta Łódź Podwodna na polu krajowym grała w kratkę, a gdyby patrzeć tylko na rezultaty w La Lidze, w bieżącym sezonie grałaby w Lidze Konferencji, a nie Mistrzów, Emery z miejsca trafił do klubowej galerii sław. Z perspektywy czasu na pewno nie żałuje odrzucenia zimowej oferty Newcastle United.

Villarreal Emery’ego – kameleon

– Oglądałem mecze z Juventusem i Bayernem, choć tylko jednym okiem. Później przeanalizowałem je dokładnie i pomyślałem: wow! To imponujące. Unai to wyraźnie perfekcjonista, który przygotowuje się na wszystkie możliwe scenariusze. Jest naprawdę bardzo dobry. Różnorodne budowanie akcji, różnorodnie zakładany pressing, różnorodne reakcje. To naprawdę imponujące. Mówimy o trenerze światowej klasy wykonującym fantastyczną pracę – kadzi przed środowym starciem Juergen Klopp. I trudno o dokładniejszą analizę. Najprościej zdefiniować jednak taktykę Villarrealu jako zespół czujący się najlepiej w roli underdoga. Choć w drużynie nie brakuje świetnych techników, w pojedynkach, w których musi przejąć inicjatywę, idzie Żółtej Łodzi Podwodnej jak po grudzie.

Widać to zwłaszcza w La Lidze. Obecnie Villarreal zajmuje tam siódmą lokatę, więc o ile nie wygra Ligi Mistrzów najprawdopodobniej w przyszłym sezonie grać będzie jedynie w Lidze Konferencji. Złożyły się na to liczne remisy (10) i porażki (aż dziewięć). Między drugim meczem z Juventusem, a pierwszym z Bayernem, ekipa Emery’ego przegrała z Levante i Cadizem. Żadna z tych drużyn nie może być pewna pozostania w elicie.

W starciach z potentatami inteligencja Emery’ego daje o sobie znać. Hiszpan wyszukuje najdrobniejsze błędy rywala i dostosowuje do nich taktykę. Przypomnijcie sobie, jak różniły się od siebie oba spotkania z Bayernem. W pierwszym trener Los Amarillos wiedział, że musi zaskoczyć Bawarczyków w ofensywie. Efekt? Sam Kimmich przyznał, że porażka 0:1 to najniższy wymiar kary. W rewanżu za to Villarreal skupił się na skomasowanej obronie światła bramki i kontrach na Arnauta Danjumę. Oba scenariusze, choć tak różne, wypaliły i złożyły się na awans do najlepszej czwórki w Europie.

Weterani, przeoczeni i odrzuty z Premier League – to raczej nie scenariusz na nową “Drużynę Pierścienia”

Filarami Los Amarillos są piłkarze o doprawdy intrygujących życiorysach czy charakterystykach. Filarem defensywy jest 36-letni mistrz świata Raul Albiol, który po meczu z Bayernem odebrał swoją pierwszą statuetkę dla gracza meczu w Lidze Mistrzów. “Nigdy nie jest za późno!” – mówił stoper. Jego partnerem jest znany w Europie Pau Torres. Latem Tottenham płacił za niego 60 milionów euro, obiecując kilkukrotne zwiększenie pensji. Hiszpan wykazał się rzadko spotykaną lojalnością i pozostał na Estadio de la Ceramica.

Jeśli chodzi o linię pomocy, tu wychodzą fantastyczne działania klubu na rynku transferowym. Za tercet Dani Parejo-Francis Coquelin-Etienne Capoue Villarreal zapłacił niewiele ponad dziesięć milionów euro. Łącznie! Duet z Valencii odszedł przez fatalne zarządzanie klubem przez Petera Lima, ale już wygarnięcie siedmiokrotnego reprezentanta Francji z drugoligowego Watfordu trzeba uznać za mistrzowskie posunięcie.

W ataku prym wiedzie – gdy jest zdrowy – Gerard Moreno, autor 30 bramek w zeszłym sezonie. Obecnie Hiszpan ponownie leczy kontuzję i zabraknie go na Anfield. Warto jednak dodać, że 30-latek – podobnie jak Pau Torres – odrzucał wielomilionowe oferty, by pozostać na El Madrigal. Ten klub po prostu coś musi w sobie mieć.

Największy wyrzut sumienia dla zespołów Premier League stanowi jednak Arnaut Danjuma. Holender rozgrywał spektakularny sezon w Championship. Wielu ekspertów uważało, że jest gotowy na grę w angielskiej elicie, ale żaden z zespołów nie był wystarczająco konkretny. W przeciwieństwie do Żółtej Łodzi Podwodnej. Ta zapłaciła Bournemouth 23,5 miliona euro. Gdzie jest Danjuma rok później? “Patrząc po samych statystykach, jestem jednym z najlepszych skrzydłowych w Europie” – mówi sam o sobie. I liczby bronią tej tezy. 16 goli i trzy asysty sprawiły, że portal Transfermarkt już dziś wycenia 25-latka na dwa razy więcej, niż latem wydał nań Villarreal.

Emery buduje pomnik niezależnie od pozycji w La Lidze

Powyższe przykłady wyraźnie pokazują, że klub z Vila-real nie stawia na kupno młodzieży i sprzedaż z zyskiem, jak ma to miejsce choćby w Ajaksie. “Nie chcemy być miłym klubem z małego miasta. Chcemy finału!” – zapowiada buńczucznie Emery. I choć Liverpool wydaje się być przeszkodą nie do przeskoczenia, niezależnie od wyniku półfinałów hiszpański trener i jego podopieczni zasługują na ogromny szacunek. Nawet, jeśli za rok grać będą w Lidze Konferencji. W końcu tego pucharu 50-latek nie ma jeszcze w swoim CV…

Komentarze