Egzekucja długu przez porwanie. Nieczysta gra prezydenta Valencii

Valencia CF
Obserwuj nas w
PressFocus/Twitter Na zdjęciu: Valencia CF

Mam za sobą bardzo zły okres. Przeszedłem przez sytuację, której nie życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi. Powiedzieli mi, że Juan Bautista Soler nakazał porwanie mojej osoby. Na początku myśleli także o mojej żonie. Gdybyśmy nie zapłacili, mieli zamiar obciąć mi część ciała i wysłać taki “prezent” rodzinie. Kolejnego dnia powtórzyliby procedurę. Wyznanie Vicente Soriano, byłego wiceprezesa Valencii, brzmi jak wyjęte prosto ze scenariusza klasycznego filmu akcji. Być może zleceniodawca wzorował się na jednym z kinowych hitów, jednak efekt nie był równie spektakularny. Setki milionów długu, 11 lat opóźnienia w finalizacji budowy Nou Mestalla i fatalny plan wymierzenia sprawiedliwości – to mroczne dziedzictwo Juana Bautisty Solera. Z demonami przeszłości sześciokrotni mistrzowie Hiszpanii borykają się już ponad dekadę.

Juan Bautista Soler, wizjoner z Walencji

Sukcesy, jakie Valencia odnosiła na początku 21. wieku skłoniły władze klubu do poważnych inwestycji. Soler był przekonany, że nowy stadion pozwoli Nietoperzom na regularną i wyrównaną rywalizację z krajowymi gigantami, Realem i Barceloną. Dla Los Ches nowe tysiąclecie zapowiadało się w fenomenalny sposób. Niestety, rzeczywistość nie okazała się łaskawa. Ogólnoświatowy kryzys gospodarczy mocno nadszarpnął finanse Los Murciélagos i uniemożliwił realizację planu, zakładającego wzniesienie klubu na sam szczyt.

Soler zrezygnował ze stanowiska prezesa w 2008 roku, swoją decyzję tłumacząc stanem zdrowia. Okres panowania hiszpańskiego biznesmena naznaczony był ogromnymi wydatkami na nowych piłkarzy i niesamowicie obciążającą budżet decyzją o rozpoczęciu prac przy budowie nowego obiektu. Co ciekawe, wcześniej Soler odrzucił projekt wybrany przez Soriano, co zdecydowanie pogorszyło stosunki między wspominanym duetem. Jednym z efektów tego konfliktu było zwolnieni Soriano ze stanowiska wiceprezesa w 2006 roku, a następnie jego samodzielna rezygnacja z obecności w zarządzie klubu. Jednak nie miał zamiaru na zawsze pożegnać się z Valencią. Niedługo później postanowił przejąć udziały Solera – bez skutku.

Seria niepowodzeń

Nadzieją na poprawę sytuacji finansowej Valencii miała być kolejna próba wykupu pakietu większościowego akcji w czerwcu 2009 roku przez Soriano, jednak niepowodzenie w sprzedaży terenów pod starym stadionem uniemożliwiło finalizację transakcji. Soriano nie dał za wygraną i po miesiącu od pierwszej porażki wrócił, mając za sobą tajemniczą urugwajską firmę Inversiones Dalport. Zapowiedzi nowego, większościowego udziałowca były co najmniej buńczuczne – zgodnie z jego słowami, na Mestalla miał nastąpić nowy ład. Villa, Mata i Silva już nie musieli martwić się o swoją przyszłość w barwach Nietoperzy, ponieważ Soriano zamierzał uregulować wszelkie zaległości.

Brak jakichkolwiek informacji o spółce wzbudził podejrzenia mediów, które wzrosły jeszcze bardziej, gdy dociekliwi fani zauważyli, że logo orła, którym posługiwała się firma, zostało skopiowane z dziecięcej kolorowanki. Ci, którzy wietrzyli fiasko tej operacji, triumfowali. Jednak był to raczej uśmiech przez łzy, ponieważ klub po raz kolejny nie zdołał wyjść z kryzysu. Soriano kupił akcje Solera za około 85 milionów euro z myślą o sprzedaży ich wraz z własnymi udziałami Dalportowi, ale firma wycofała się z operacji.

Konflikt między Solerem i Soriano narastał. Sprawa o sprzedaż udziałów trafiła do hiszpańskiego Sądu Najwyższego, który miał zdecydować, czy były wiceprezydent faktycznie zakupił wspomniane akcje i wobec tego jest dłużny Solerowi ustaloną wcześniej kwotę. Dwa orzeczenia, w tym ostatnie z lutego 2013 r., zobowiązywały Soriano i Dalport do zapłacenia Solerowi 20 i 39 mln euro za dwa z czterech weksli.

Gdzie nie sięga władza, tam sięga Soler

Mimo wyroków przemawiających na korzyść Solera nie udało mu się wyegzekwować długu, ponieważ Soriano był po prostu niewypłacalny. Wobec braku możliwości odzyskania pięniedzy w legalny sposób, walencki deweloper postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. W swój plan zangażował włoskiego hotelarza Ciro d’Annę i Marokańczyka Abdellatifa Laarouibiego, pracownika ochrony klubu nocnego. Soler przedstawił pozostałej dwójce swój pomysł na przymuszenie Soriano do realizacji wyroku wymiaru sprawiedliwości. W tym celu wspólnicy mieli skorzystać z usług wynajętego przestępcy, który za kwotę w wysokości od 50 000 do 100 000 euro, miał porwać dłużnika, gdy ten wyjdzie z kawiarni przy ulicy Isabel la Católica, wsadzić go do furgonetki i przewieźć do nieodległego Alfafar. Nie wykluczano transportu Soriano poza granice Hiszpanii.

W procesie porwania byłego wiceprezydenta Los Ches miał uczestniczyć także Rachid Behdaoui. Najprawdopodobniej to właśnie on miał zająć się realizacją porwania, jednak jego rola nie jest w pełni klarowna. Z jednej strony próbował przekonać Solera do porwania Soriano, z drugiej ostrzegał Policję o planowanej akcji i zaproponował nagrywanie spotkań. To miało mu przynieść korzyści w sprawach sądowych toczących się z jego udziałem. Gdyby tego było mało, zdradził ofierze zamiary spiskującej trójki, a także zasugerował Solerowi, że w zamian za 300 000 euro, zmieni zeznania tak, by oczyścić biznesmena z zarzutów.

Spotkanie z przestępcą

W kwietniu 2014 roku dom Soriano odwiedzili go dwaj policjanci, którzy wezwali go na komisariat w celu „ochrony”. Tam przekazano mu, że „ktoś” chciał go skrzywdzić „z powodów ekonomicznych”. Poproszono go o przedsięwzięcie nadzwyczajnych środków ostrożności, zmianę planu pracy i ewentualne opuszczenie ówczesnego miejsca zamieszkania na miesiąc lub dwa.

Bardzo się bałem. Stwarzali niepokój, który był trudny do zniesienia

Kilka dni później do jego biura przyszedł Behdaoui i poprosił o spotkanie, na którym przekazał Soriano, że pewna osoba zamierza go skrzywdzić, a on, Rachid, jest „profesjonalistą”. Wtedy, jak później zapewnił, powiązał to wydarzenie z tym, przed czym ostrzegano go na komisariacie.

Spędził godzinę, opowiadając mi plan i wszystko, co miało się wydarzyć. Powiedział mi, że w próbę porwania było zaangażowanych wiele osób i w zasadzie myśleli również o mojej żonie. Śledzili mnie przez długi czas i pokazał mi nawet dokumentację, wraz ze zdjęciami, na których jestem. Mój nastrój się pogarszał. 

Porwanie, amputacja i narkotyki

Behdaoui nie omieszkał opisać także bardziej drastycznych szczegółów przedsięwzięcia. Wszystko miało być uzależnione od chęci współpracy rodziny Vicente Soriano z porywaczami:

Gdybyśmy nie zapłacili, mieli zamiar obciąć mi część ciała i wysłać taki “prezent” rodzinie. Kolejnego dnia powtórzyliby procedurę. Nie zatrzymaliby się. Trzeciego dnia również chcieli zrobić to samo.

Jeżeli Soriano przewiezionoby poza granice kraju (do Francji), po kilku dniach zamierzano przetransportować go z powrotem do Hiszpanii i zostawić na stacji benzynowej, wraz z narkotykami i pewną, najprawdopodobniej niewielką sumą pieniędzy.

Po spotkaniu z Behdaouim Soriano zadzwonił na policję. Złożył także pisemne oświadczenie, dotyczące swoich zeznań, a następnego dnia dowiedział się o aresztowaniach. Soler na początku procesu dostał zakaz opuszczania kraju i zbliżania się do swojego byłego współpracownika na odległość mniejszą niż 15 metrów. Nie było to łatwe, ponieważ jego dom znajdował się 20 metrów od drzwi biura Soriano.

W kwietniu 2014 roku Soler, d’Anna i Laarouibi zostali skazani na dwa lata więzienia. Musieli także zapłacić 3000 euro odszkodowania dla ofiary. Rachid Behdaoui miał spędzić za kratami 13 miesięcy. Jego kara, w porównaniu do innych współoskarżonych, została skrócona, ponieważ poinformował organy ścigania o planach porwania Vicente Soriano.

Komentarze