Barca uniezależnia się od Lewego. W Pampelunie Polak “nie pomógł”

Robert Lewandowski
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Los rzucał niemal same kłody pod nogi FC Barcelonie podczas wtorkowego meczu w Pampelunie. Barca po raz pierwszy w tym sezonie pokazała niezłomny charakter, walczyła do końca i odpłaciła pięknym za nadobne. Kontrowersji było co niemiara, a po raz kolejny tyle mówi się o przebiegu tego spotkania, co pracy arbitra. Mimo to Duma Katalonii pozostanie liderem tabeli La Liga przynajmniej do końca tego roku.

  • Skandaliczna decyzja arbitra wypaczyła już na starcie wynik meczu Barcy z Osasuną
  • Spotkanie już w 31 minucie z czerwoną kartką zakończył Robert Lewandowski
  • Blaugrana odrobiła straty i po wymagającym starciu wygrała 2:1

FC Barcelona vs reszta świata

Niemal każdy topowy zespół europejski ma gdzieś swój szczyt. Szczytem FC Barcelony w obecnym sezonie jest zakończenie roku na szczycie tabeli La Liga, co jeszcze do niedawna, wobec znakomitej postawy Realu Madryt wydawało się mało realne do osiągnięcia. Barca wykorzystała jednak potknięcia Królewskich, którym bez Karima Benzemy na boisku idzie coraz ciężej. Katalonia daleka była od dumy, widząc drugi rok z rzędu, jak ich ulubieńcy odpadają z rywalizacji w Lidze Mistrzów już na etapie fazy grupowej. 

Walka o mistrzostwo Hiszpanii to jest ten szczyt obecnej Blaugrany, na który wspinaczka już na najniższych partiach staje się nieznośna, choć udaje się wciąż przeć do przodu i to mimo niekorzystnych warunków atmosferycznych. W Pampelunie niemal wszystko było przeciwko Barcy – sędzia, kibice, presja. Do utrzymania pozycji lidera wystarczył przed meczem z Osasuną zaledwie remis, który w 31 minucie urósł w oczach piłkarzy do misji z gatunków tych impossible. Tom Cruise miałby pietra, widząc schodzącego z boiska, wściekłego Roberta Lewandowskiego i piłkarzy z Pampeluny, gotowych gryźć trawę, byleby tylko zapewnić swoim fanom zwycięstwo.

Osasuna sama wsadziła sobie kij w szprychy

Rywal zdawał sobie sprawę z tego, że ekipa Xaviego jest niemal uzależniona od bramek Roberta Lewandowskiego. Że jak Barca traci gola jako pierwsza, trudno jest jej odwrócić losy meczu, a Marc-Andre ter Stegen i Sergio Busquets są tego wieczora słabo dysponowani. Najlepiej wiedział o tym Jagoba Arrasate – znakomity strateg, pod którego rządami skromny klub wyrósł na prawdziwą rewelację sezonu. I choć to gospodarze mieli w ręku wszystkie atuty, żeby sprawić niespodziankę i wygrać, zapewniając sobie tym samym miejsce na podium La Liga, dali ciała po całości. Cały wyścig biegli na czele stawki, żeby pod metą potknąć się o własne nogi i boleśnie przewrócić. 

– To okropny niesmak. Jesteśmy wkurzeni. Na początku chcieliśmy naciskać i dzięki temu padł gol. Mogliśmy częściej być przy piłce. Mecz się otworzył, a oni nie byli nerwowi, grając w dziesięciu. Mieliśmy to w zasięgu ręki. Gdy strzeliliśmy gola, a rywal został w dziesięciu na boisku, zabrakło nam determinacji. Nie wiadomo, czy bronić tego wyniku, czy ruszyć po drugiego gola – przyznał po meczu trener.

Usłyszeć przelatującego nad murawą komara można było w 85 minucie na El Sadar. Jak hiszpańska inkwizycja wyrósł przed Aitorem Fernandezem Raphinha, który zawisł w powietrzu i posłał głową dośrodkowaną chwilę wcześniej mięciutko przez Frenkiego de Jonga piłkę do bramki. Zamarł golkiper Osasuny, w trakcie tych dwóch sekund pogodzony już ze swoim losem. On wiedział moment wcześniej niż zgromadzony na stadionie w Pampelunie tłum, że oto runął cały wysiłek zespołu. Wiedział, że futbolówka wyląduje w siatce, a on sam popełnił błąd, wychodząc tak głęboko.

Cisza.

Raphinha rzuca się w objęcia rezerwowych Azulgrany, a na stadionie panuje potężna konsternacja.

Gil Manzano – największe sędziowskie fatum Barcy

Zapewne całej tej dramaturgii by we wtorkowy wieczór nie było.

Ale.

Znów, jak to w przypadku meczów FC Barcelony w tym sezonie miało już miejsce kilkukrotnie, na główną postać meczu wyrósł Gil Manzano. Po raz kolejny błysnął jak chrząstka w salcesonie. Człowiek, który w swojej karierze zdążył już wyrzucić z boiska Lionela Messiego, Luisa Suareza i Neymara. We wtorek do swojego bogatego pod tym kątem CV dopisał także Roberta Lewandowskiego. I była to całkowicie słuszna decyzja. Cieniem na jego występie kładzie się natomiast abstrakcyjna decyzja o uznaniu bramki zdobytej przez Osasunę w 6 minucie. 

Jestem fanem walk MMA, podczas których nie brakuje ostrych uderzeń, czy brutalnych nokautów. Marcos Alonso nie był jednak w oktagonie, zaś na piłkarskim boisku, kiedy został bezkompromisowo powalony przez Lucasa Torro, w akcji bramkowej. VAR odtworzył tę sytuację wielokrotnie. Wątpliwości nie było – faul był ewidentny. Zgadzamy się? Zgadzamy się. 

*Nikt inny

Gil Manzano: NIE

Kibice, dziennikarze, komentatorzy. Wszyscy widzieli przewinienie. Wszyscy poza arbitrem spotkania. Sędzią międzynarodowym. Kolejny mecz po spotkaniu z Bayernem Monachium, czy Interem Mediolan, który został poważnie wypaczony na niekorzyść FC Barcelony. Frustracja, jaka w wyniku tej absurdalnej decyzji narosła w podopiecznych Xaviego znalazła później ujście w postaci zachowania Roberta Lewandowskiego, czy Gerarda Pique, który został wyrzucony z ławki za powiedzenie kilku gorzkich słów w kierunku sędziego.

Fatalny tydzień Roberta Lewandowskiego

Głupie, nierozsądne, niedojrzałe. Przymiotników do opisania zachowania Roberta Lewandowskiego w meczu z Osasuną Pampeluna można użyć wiele, jednak wszystkie będą miały charakter pejoratywny. Polak tym razem, nie bójmy się tego przyznać, został antybohaterem meczu, a jego koledzy z boiska musieli mocno zakasać rękawy, żeby spotkania z rewelacją tego sezonu La Liga nie przegrać. Druga żółta kartka to akurat najmniejszy problem kapitana reprezentacji Polski. 34-latek po wyrzuceniu z boiska kilkukrotnie wykonał charakterystyczny gest wycierania nosa, który odebrany został jako wyśmianie decyzji arbitra i znieważenie go. 

Kibice Barcy przed zbliżającym się mundialem ściskają już kciuki, żeby tylko z Kataru zawodnicy wrócili w pełni zdrowia i bez żadnych kolejnych kontuzji. Teraz muszą zapalić jeszcze świeczki, w intencji braku poważniejszej kary dla Roberta Lewandowskiego. Media hiszpańskie piszą już czarne scenariusze, zgodnie z którymi Polak może zostać zawieszony nawet na cztery mecze. Jakby już sama perspektywa rozegrania derbów Barcelony bez 34-latka nie była wystarczająco pesymistyczna. 

Każda porażka niesie ze sobą jaką lekcję. W tym przypadku zachowanie Roberta Lewandowskiego pozwoliło pozostałym piłkarzom udowodnić, że są w stanie stawić czoła przeciwnościom losu i bez polskiego supersnajpera również strzelać gole, a nawet wygrywać trudne mecze. Duma Katalonii dojrzewa i   uniezależnia się od kapitana reprezentacji Polski. I nie ma w tym nic złego. Nie odtrąca na stałe wyciągniętej przez niego dłoni. Uczy się natomiast sama stawiać kolejne kroki bez nieustannej asekuracji z jego strony. 

A to może się okazać cenną umiejętnością, jeśli 34-latek zostanie zawieszony przez komisję ligi, na co też się zapowiada. Nie ma już co liczyć na Memphisa Depaya, który niemal codziennie sprzedawany jest już przez media do innego klubu, a jego przedłużająca się kontuzja staje się powoli obiektem teorii spiskowych. Holender niemal na pewno w styczniu odejdzie, dlatego Xavi musi mieć więcej alternatyw na wypadek nieobecności Lewego.

Czytaj również: Xavi: uważam że to złote zwycięstwo

Komentarze