Kandydat na gwiazdę: musiałem szybko dojrzeć

Xavier Dziekoński
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Xavier Dziekoński

Wszystko potoczyło się naturalnie. W młodym wieku trafiłem do Jagiellonii Białystok, więc siłą rzeczy musiałem szybko dojrzeć i dorosnąć. Wiadomo, że przeskok z zespołu w Centralnej Lidze Juniorów do pierwszej drużyny był duży i szybki. Żeby prezentować wysoki poziom, trzeba było odnaleźć się w nowych realiach. Udało się i bardzo się z tego cieszę – powiedział bramkarz Rakowa Częstochowa wypożyczony do Garbarni Kraków – Xavier Dziekoński.

  • W trakcie zimowego okna transferowego Xavier Dziekoński trafił na wypożyczenie z Rakowa Częstochowa do Garbarni Kraków
  • W rozmowie z Goal.pl młody golkiper opowiedział między innymi o: debiucie w Ekstraklasie w wieku 17 lat, transferze do Medalików, negatywnych komentarzach na swój temat w internecie, a także porównał Ivi Lopeza z Jesusem Imazem
  • 19-latek ma już na swoim koncie 28 występów w Ekstraklasie, w których pięć razy zachował czyste konto

Potencjał na następcę Szczęsnego

Jak to jest być diamentem polskiego bramkarstwa?

Trudno oceniać samego siebie. Z pokorą podchodzę do życia, więc na pewno nigdy bym czegoś takiego na swój temat nie powiedział.

Są jednak podstawy do takiego stwierdzenia. Debiutowałeś w Ekstraklasie w wieku 17 lat…

Zdaję sobie z tego sprawę. W każdym razie wiem też, że dzisiaj coraz częściej stawia się na młodych zawodników, w tym bramkarzy. Nie jestem żadnym wyjątkiem pod tym względem.

Trener Andrzej Dawidziuk mówił o Tobie, że jesteś bramkarzem bardzo dojrzałym na swój wiek i w pewnym sensie mieszanką Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego. Jak to skomentujesz?

Wszystko potoczyło się naturalnie. W młodym wieku trafiłem do Jagiellonii Białystok, więc siłą rzeczy musiałem szybko dojrzeć i dorosnąć. Wiadomo, że przeskok z zespołu w Centralnej Lidze Juniorów do pierwszej drużyny był duży i szybki. Żeby prezentować wysoki poziom, trzeba było odnaleźć się w nowych realiach. Udało się i bardzo się z tego cieszę.

Któremu trenerowi zawdzięczasz najbardziej to, że środowisko piłkarskie w Polsce mogło już o Tobie usłyszeć?

Zdecydowanie miłe słowa musiałbym skierować do trenera Pawła Primela, który dzisiaj odpowiada za szkolenie bramkarzy w Lechii Gdańsk. Zobaczył, że mam to coś w sobie. Uwierzył we mnie.

Jakie są Twoje mocne strony, a nad czym musisz jeszcze popracować?

Dobra gra nogami i refleks to jest to, co mnie wyróżnia. Dobrze czuję się też w grze na linii. Na pewno muszę natomiast jeszcze pracować z grą na przedpolu i w sytuacjach jeden na jednego.

Transfer do wicemistrza Polski

Z perspektywy czasu, jak oceniasz transfer do Rakowa Częstochowa?

Nie tylko ostatnie sześć miesięcy, ale cały miniony rok nie był dobry dla mnie. Musiałem zatem coś zmienić. Zdecydowałem się na transfer do Rakowa, który się o mnie starał. To była bardzo dobra decyzja. Dołączyłem do topowego klubu w Polsce w ostatnich latach i pod skrzydła świetnego trenera. Na pewno to może tylko pozytywnie wpłynąć na mój dalszy rozwój.

Gdy decydowałeś się na transfer do Rakowa, mówiło się również o tym, że Vladan Kovacević może trafić do Benfiki Lizbona. Czy liczyłeś na to, że Bośniak zmieni klub, dzięki czemu zwiększą się Twoje szanse na grę?

Absolutnie nie. Decydując się na przeprowadzkę do Rakowa, wiedziałem, że trudno będzie wygryźć ze składu Vladana.

Było zatem od początku założenie, że będziesz numerem trzy w klubie?

Rozmawiałem z trenerami i władzami klubu. Został mi przedstawiony konkretny plan. Widziałem, jak będą mniej więcej wyglądać moje początki w Rakowie. Transfer był zatem bardzo dokładnie przemyślany. Krótko mówiąc, wiedziałem, na co się piszę.

Treningi u boku weterana i rówieśnika

Będąc w Jagiellonii trenowałeś u boku Pavelsa Steinborsa, a w Rakowie miałeś u swojego boku Kacpra Trelowskiego. Duże były różnice we współpracy z bramkarzami w zdecydowanie innym wieku?

Muszę powiedzieć, że bardzo dużo dały mi treningi u boku Pavelsa. Dużo się od niego nauczyłem nie tylko jako sportowiec, ale po prostu jako człowiek. Wciąż zresztą jesteśmy w kontakcie. Dużo rozmawia z młodymi zawodnikami, podpowiada i to pomaga nie tylko w drodze sportowej, ale też życiowej. Jestem mu bardzo wdzięczny za to, co zrobił dla mnie, gdy byłem jeszcze w Jagiellonii. Współpraca z Kacprem także układała się dobrze, ale wiadomo, że trudno podpatrzeć coś od rówieśnika. W tym przypadku dużo cenniejszych doświadczeń może dać podglądanie starszych zawodników. Nie tylko takich jak Pavels. Godny obserwacji jest również Vladan Kovacević, mimo że jest ode mnie starszy tylko o kilka lat.

W trakcie tegorocznego zimowego okna transferowego głośno było o Twoim ewentualnym transferze do Ruchu Chorzów. Co zdecydowało, że nie trafiłeś do 14-krotnego mistrza Polski?

Faktem jest, że w grudniu miały miejsce zaawansowane rozmowy w sprawie mojej przeprowadzki do Ruchu. Sam tak naprawdę nie wiem, dlaczego ten transfer nie doszedł do skutku, bo było do tego naprawdę blisko. Byłem dogadany. Później coś się popsuło i trzeba było szukać innych rozwiązań.

Wybór padł na Garbarnię Kraków…

Po głębszej analizie i rozmowach ze swoimi agentami zdecydowałem się na taki ruch. Wpływ na mój wybór miał styl gry preferowany przez trenera Macieja Musiała. Ponadto wierzę, że mogę realnie pomóc zespołowi w walce o utrzymanie.

Jesteś drugim zawodnikiem z Rakowa Częstochowa po Danielu Szelągowskim, który miał trafić do Ruchu Chorzów, ale ostatecznie coś poszło nie tak. Jakiś częstochowski spisek?

Nie sądzę [śmiech]. Czasem tak jest i nic się na to nie poradzi.

Krakowska aklimatyzacja

Jakie są pierwsze wrażenia z pobytu w Krakowie?

Wiadomo, że ważne jest to, aby mieć co robić w wolnym czasie. W każdym razie, decydując się na występy w Garbarni, nie zwracałem uwagi na to, co ma do zaoferowania miasto, w którym będę mieszkał. Godne podkreślenia jest natomiast to, że Kraków otwiera przede mną nowe możliwości, jeśli chodzi o pracę z trenerami personalnymi i dalszy rozwój. Mogę też mieć kontakt z większą liczbą trenerów bramkarzy, którzy mogą mi pomóc.

Patrzysz na swój pobyt pod Wawelem także przez pryzmat tego, że można się pokazać skautom z Cracovii, czy Wisły Kraków?

Jest taka możliwość, że mogę być obserwowany przez przedstawicieli innych klubów. Na ten moment jestem jednak zawodnikiem Rakowa wypożyczonym do Garbarni i nie myślę o zmianie klubu. Koncentruję się na tym, aby pokazać się z jak najlepszej strony przez najbliższe pół roku, a następnie wrócić do Częstochowy,

Zobacz także: Nowa Garbarnia: czy sen wreszcie się spełni?

Korki na krakowskich ulicach doprowadzają już do szału?

Kilka razy miałem już dość. Tak naprawdę nie ma godziny, w której nie byłoby w Krakowie ruchu na ulicach. O każdej porze jest trudno gdziekolwiek się dostać. Nie spotkałem się z tym wcześniej w Białymstoku i Częstochowie. To na pewno coś nowego i będę musiał sobie z tym jakoś poradzić.

Oczekiwania względem występów w 2 Lidze

Czy jest w eWinner 2 Lidze przeciwnik, na którego wyczekujesz z niecierpliwością?

Nie znam dobrze specyfiki tej ligi. Będę poznawał te rozgrywki krok po kroku, a to wiąże się z tym, że nie mam rywala, na którego specjalnie czekam. Przypuszczam, że każdy będzie miał coś ciekawego do zaoferowania, a ja będę musiał stanąć mu na przeszkodzie, aby nie dać się pokonać.

Występowałeś w drugim zespole Rakowa, a teraz czekają Cię występy w Garbarni. Myślisz, że duża jest różnica między 3 a 2 Ligą?

Moim zdaniem poziom będzie wyższy, ale boisko wszystko zweryfikuje. Sam jestem bardzo ciekawy tego, co mnie czeka. Pierwsze występy pewnie dużo wyjaśnią.

Nasz redakcyjny kolega Janekx89 pierwszy podał informację, że trafisz do Garbarni. Pod jego postem na Twitterze pojawiły się komentarze w stylu: “ale zjazd”, czy “ależ upadek”. Takie słowa jeszcze bardziej motywują, czy kompletnie to ignorujesz?

Nie mam żadnego wpływu na to, że ktoś siedzi na kanapie i pisze takie komentarze. Przypuszczam, że nie dotyczy to tylko mnie, ale również innych zawodników. To jest po prostu słabe. Nie ma sensu zawracać sobie takimi wpisami głowy, bo to do niczego nie prowadzi.

Często jesteś porównywany z Bartłomiejem Drągowskim, który swego czasu występował również w Jagiellonii Białystok. To pomaga, czy szkodzi?

Porównywanie mnie do reprezentanta Polski muszę odbierać tylko w kategorii czegoś miłego. Może mieć to uzasadnienie w tym, że zaczynaliśmy grę w MOSP-ie Jagiellonii Białystok, mniej więcej w podobnym wieku debiutowaliśmy w Ekstraklasie.

Jeśli już jesteśmy przy włoskim wątku, to nie sposób nie zapytać o Twój wywiad z Gianluką Di Marzio. Opowiedz o kulisach tej rozmowy?

Będąc jeszcze w Jagiellonii, miałem tę przyjemność. Pogadaliśmy sobie na kamerce. Nie sposób było odmówić komuś takiemu.

Dzięki tej rozmowie poczułeś, że Twoja popularność wzrosła?

W jakimś stopniu na pewno tak. Tym bardziej że publikacja pojawiła się nie tylko w języku polskim, ale też włoskim. Więcej osób mogło dowiedzieć się, kim jest Xavier Dziekoński.

Na zagraniczne wojaże jeszcze jest czas

To prawda, że jesteście z Damianem Kądziorem dobrymi znajomymi?

Zgadza się.

W związku z tym, że z Częstochowy do Gliwic to praktycznie rzut beretem, to nie było przypadkiem z jego strony sugestii: “Wpadaj do Piasta, niebawem odejdzie Frantisek Plach, będziesz mógł regularnie grać w Ekstraklasie”?

Nie, nic takiego nie miało miejsca [śmiech]. Mamy w każdym razie dobry kontakt z Damianem. Jego tata trenował mnie, więc dzięki temu dobrze się znamy. Nawet tej zimy odbyliśmy ze sobą krótkie treningi, takie bez niepotrzebnej napinki. Tak naprawdę co pół roku się spotykamy i możemy ze sobą trochę pograć. A co do Piasta, to mówił co prawda, że nie wiadomo, co dalej z Plachem, ale żadnych konkretnych rozmów dotyczących mojej ewentualnej przeprowadzki do Gliwic nie było.

Zobacz także:

Aleksandar Vuković dla Goal.pl: czekać nas będzie “wyścig górski”
Aleksandar Vuković

– Potencjał drużyny, a sytuacja, w której się ona znajduje, to dwie różne rzeczy. To, że stać Piasta Gliwice na więcej, nie zmienia faktu, że zespół znajduje się aktualnie w bardzo trudnym położeniu. Trzeba brać jednak pod uwagę to, że momentami czekać nas będzie “wyścig górski”, co nie będzie dla nas łatwe. Trzeba zdawać sobie

Czytaj dalej…

Pamiętam, że w sumie nie tak dawno byłeś wymieniany jako jeden z największych talentów polskiej piłki obok Aleksandra Buksy, Iwo Kaczmarskiego, czy Kacpra Kozłowskiego. Każdy z wymienionych jest już zawodnikiem zagranicznego klubu. Tobie też już to chodzi po głowie?

Nie jestem typem zawodnika, który na siłę chce grać za granicą i wszystko podporządkowuje pod zrealizowanie tego celu. Skupiam się na tym, co tu i teraz, a co przyszłość pokaże, to zobaczymy. Różne są drogi piłkarskiej kariery. Są zawodnicy, którzy wyjeżdżają szybko za granicę i zderzają się z rzeczywistością, a następnie szybko wracają do Polski. Wolałbym tego uniknąć. Jeśli uznam, że będę gotowy, to na pewno spróbuję swoich sił w zagranicznym klubie. Wiem jednak, że potrzebuję jeszcze czasu i muszę wciąż pracować nad sobą.

Zaczynałeś grać w Ekstraklasie w czasie pandemii. To, że kibiców nie było na trybunach pomagało?

Fani muszą być na trybunach, nie ma innej opcji. Gdy kibice są, to w momencie, gdy gra toczy się dalej od pola karnego, można sobie pośpiewać pod nosem przyśpiewki typowo stadionowe. Pomaga mi to wejść dobrze w mecz. Ogólnie miałem już kilka momentów, gdy z trybun leciały w moją stronę wulgarne hasła. Szczególnie pamiętam to, co miało miejsce na stadionie Legii w Warszawie [śmiech]. Solidna dawka obraźliwych tekstów poleciała w moją stronę, ale nie mam z tym problemu.

Ivi Lopez a Jesus Imaz

Było to pewnie związane z tym, że utożsamiasz się z Jagiellonią…

Nie może być inaczej. Jestem z Białegostoku i kibicuję Jagiellonii. Wiadomo też, jakie są relacje między Jagą i Legią. Aktualnie na świeczniku jest temat transferu Marca Guala, więc pewnie też będzie go czekać kilka nieprzyjemnych momentów, jak transfer dojdzie skutku.

Szczególnie że w przeszłości wiadomo, jak to wyglądało w przypadku Arvydasa Novikovasa.

Nie miał najmilszego pożegnania w życiu.

W polskiej piłce często porównywani do siebie są Jesus Imaz oraz Ivi Lopez. Miałeś przyjemność trenować u boku każdego z nich. Jak byś porównał tych zawodników?

Wydaje mi się, że to zupełnie inni gracze. Obaj są na topie. Za Ivim przemawiają przede wszystkim: drybling, dobre uderzenia z dystansu i świetnie wykonywane rzuty wolne. Jesus to natomiast typowy boiskowy lider. Mają wspólne cechy, ale jednak się różnią. Spokojnie mogliby grać razem ze sobą.

Czytaj więcej: Radosław Sobolewski dla Goal.pl: nie ma sensu odgrzewać kotletów

Komentarze