Radosław Sobolewski dla Goal.pl: nie ma sensu odgrzewać kotletów

Radosław Sobolewski
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Radosław Sobolewski

Chciałem jako piłkarz skupić się tylko na pracy. Po rozmowach z dziennikarzami czasem trzeba prostować niektóre wypowiedzi, przekonywać do swojej interpretacji. Wolałem tego unikać. Dlaczego tak podchodziłem do tematu? Było minęło. Nie ma sensu odgrzewać kotletów. Miałem po prostu pewne problemy z tego powodu i z dystansem podchodziłem do dziennikarzy. Będąc zawodnikiem, była to prawdopodobnie najlepsza decyzja, którą podjąłem. Miałem spokojniejsze życie, mogąc skupić się na swoich obowiązkach – powiedział trener Wisły Kraków – Radosław Sobolewski.

  • Radosław Sobolewski w październiku minionego roku został pierwszym trenerem krakowskiej Wisły, zastępując w tej roli Jerzego Brzęczka
  • 46-letni szkoleniowiec rozmowie z Goal.pl opowiedział o pracy w trakcie zgrupowania w Turcji, decyzji o braku kontaktów z dziennikarzami w trakcie piłkarskiej kariery, zakończeniu gry w reprezentacji Polski przed Euro 2008 i rozdartym sercu
  • Opiekun Białej Gwiazdy ma na swoim koncie 32 występy w reprezentacji Polski, cztery mistrzostwa Polski z Wisłą Kraków i Puchar Polski z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski

Trzy tygodnie intensywnej pracy

Pogoda w Turcji w trakcie zgrupowania nie była najlepsza, więc proszę powiedzieć jak zdrowie?

Wszystko ok. Nie tylko u mnie, ale w drużynie również. Faktem jest, że na początku w Turcji pogoda nie była najlepsza, ale ostatecznie udało nam się dobrze spożytkować czas.

Jako pierwszy trener Wisły Kraków miał Pan ostatnio dużo możliwości, aby spokojnie popracować z zespołem. Czy wszystkie założenia i plany zostały zrealizowane, a może jest jeszcze jakiś niedosyt?

Wydaje mi się, że tak. Zaczęliśmy od przebudowy drużyny. Po zakończeniu rundy jesiennej przedstawiłem władzom klubu listę z zawodnikami, z którymi chcielibyśmy się pożegnać lub zapewnić im regularne występy podczas wypożyczeń. Jednocześnie wskazałem pozycje, na których oczekiwałbym wzmocnień. To wszystko zostało zrealizowanie. Można nawet powiedzieć, że realizacja tych założeń przerosła moje oczekiwania, bo zostały wzmocnione dodatkowo kolejne pozycje, co mnie bardzo cieszy.

Zobacz także:

Pomocnik Wisły Kraków: brat z rodzicami stawiają mnie do pionu
Piotr Starzyński

– Staram się twardo stąpać po ziemi. Chociaż czasem jednak jest jakiś przejaw sodówki. Na szczęście rodzice i brat w takich momentach stawiają mnie do pionu i wracam na normalny tor [śmiech] – powiedział pomocnik Wisły Kraków – Piotr Starzyński. Wisła Kraków w ostatnim czasie nie prezentuje się tak, jak się tego od niej oczekuje

Czytaj dalej…

Z okresu przygotowawczego też jest Pan zadowolony?

Pracowaliśmy w dobrych warunkach. Do naszej dyspozycji były przygotowane bardzo dobre boiska. Jako nieliczni mieliśmy trzytygodniowy obóz w Turcji, więc to była okazja do zebrania cennych doświadczeń. Jestem w każdym razie zadowolony ze zgrupowania. Skończyliśmy je w dobrej atmosferze. Teraz mamy czas, aby zaadaptować się do panujących aktualnie warunków. Taki był plan, aby po przylocie z Turcji móc przyzwyczaić się do nieco innych boisk i pogody.

Można na wywiad? Nie dziękuje – tak było

Zdaję sobie sprawę, że nie przepada Pan za rozmowami z dziennikarzami. Pamiętam, że jako zawodnik konsekwentnie po meczach unikał Pan kontaktu z mediami. Po upływie lat może Pan ujawnić, dlaczego tak było?

Chciałem jako piłkarz skupić się tylko na pracy. Po rozmowach z dziennikarzami czasem trzeba prostować niektóre wypowiedzi, przekonywać do swojej interpretacji. Wolałem tego unikać. Dlaczego tak podchodziłem do tematu? Było minęło. Nie ma sensu odgrzewać kotletów. Miałem po prostu pewne problemy z tego powodu i z dystansem podchodziłem do dziennikarzy. Będąc zawodnikiem, była to prawdopodobnie najlepsza decyzja, którą podjąłem. Miałem spokojniejsze życie, mogąc skupić się na swoich obowiązkach.

Praca w roli trenera wszystko zmieniła?

Wiedziałem, że pewne rzeczy będę musiał zmienić. Tylko przez kontakt z mediami trener może się komunikować. Zrozumiałem zatem, że będę musiał się pod tym kątem rozwijać i staram się to robić. Może nie jestem wybitnie otwarty na pewne rzeczy, ale nie uciekam od wywiadów, czy konferencji prasowych. W roli trenera nie unikam już mediów.

Przekonuje Pan natomiast swoich zawodników, aby nie nadużywali kontaktów z dziennikarzami?

Oczywiście, że nie. Nie mam z tym problemu. Będąc zawodnikiem, nie chciałem kontaktować się z dziennikarzami. Jeśli natomiast moi piłkarze dobrze się z tym czują, lubią rozmawiać z mediami, to ja nie mam powodów, aby im tego zabraniać. Jeśli ktoś ma na to ochotę, to jestem gotów nawet takiego zawodnika wspierać w tym. Każdy musi czuć, że robi coś zgodnie ze swoim sumieniem.

Powrót do przeszłości

Wracając do tematu Pana decyzji, chciałbym wrócić do tej z 2008 roku, gdy zrezygnował Pan z gry w reprezentacji Polski. W mediach było to przedstawiane, że chciał Pan zejść ze sceny niepokonany. Mógł zagrać Pan na Euro 2008 i pozbawił się tej szansy. Nie rozumiem tego w ogóle…

Żadnych słów dotyczących zejścia ze sceny niepokonanym nie wypowiedziałem. To w ogóle nie w moim stylu, więc natychmiast muszę to sprostować. Jeśli natomiast chodzi o reprezentację Polski, to ja z niej nie zrezygnowałem, a po prostu zakończyłem w niej występy. To zupełnie coś innego. Uznałem, że wszystko, co mogłem dać, to dałem kadrze. To był moim zdaniem najlepszy moment na pożegnanie się z występami w drużynie narodowej.

To rozumiem. Prawdą jest natomiast to, czy w momencie, gdyby reprezentacja Polski nie awansowała na mistrzostwa Europy, to chciałby Pan nadal kontynuować reprezentacyjną karierę?

Zastanawiałbym się nad tym. Powoli jednak miałem świadomość z tego, że nie byłem już w tamtym czasie pierwszoplanową postacią. Wchodziłem na boisko z ławki rezerwowych. Tak naprawdę byłem w reprezentacji Polski dlatego, że kontuzjowany był wówczas Dariusz Dudka, który złamał nogę. Takie okoliczności sprawiły, że zrobiło się w drużynie narodowej miejsce dla mnie. Nie byłem jednak numerem jeden do gry dla ówczesnego trenera.

Wzór do naśladowania

Pan w karierze piłkarskiej zaliczył sporo sukcesów. Został cztery razy mistrzem Polski z Wisłą Kraków, wygrał krajowy puchar z Groclinem Dyskobolią Grodzisk Wielopolski, czy zaliczył ponad 30 występów w drużynie narodowej. Zdarza się, że zawodnicy podchodzą do Pana i pytają o doświadczenia piłkarskie z przeszłości?

Muszę powiedzieć, że nie. Chyba z dystansem do tego podchodzą [śmiech]. Nikt nie porusza tematów związanych z osiągnięciami, które mam na swoim koncie.

Pan z kolei jako piłkarz był chętny na wsłuchiwanie się w tego typu opowieści?

Z trenerami raczej nie poruszałem takich tematów. Inna sprawa to rozmowy z zawodnikami.

Myślę jednak, że takie historie mogą być czasem dla zawodników przestrogą, na co uważać w karierze piłkarza, czego unikać. Szczególnie mam na myśli młodych zawodników.

Jeśli właśnie o czymś z życia piłkarza mówię, to właśnie jakie błędy popełniłem. Zależy mi, aby moi podopieczni nie szli tą samą drogą.

Sobolewski = Wisła, a Wisła = Sobolewski

Bardzo blisko był Pana transfer do Heart of Midlothian, czy Trabzonsporu. Z perspektywy czasu żałuje Pan, że takie ruchy nie doszły do skutku?

Wszystko w moim życiu odbywa się naturalnie i staram się niczego nie żałować. Los potoczył się w ten sposób i muszę się z tym pogodzić. Faktem jest, że były tematy moich transferów. Zostałem jednak ostatecznie w Wiśle i cieszę się z tego faktu. Spędziłem w Krakowie niesamowite lata. Do dzisiaj jestem zresztą związany z tym miastem, więc tak pewnie musiało być, takie było moje przeznaczenie.

Czytałem w jednej z rozmów z Panem, że nie wyobraża Pan sobie, aby kiedyś nie wrócić do Białegostoku. To podobno Pana miejsce na ziemi. Tymczasem dzisiaj jest Pan przede wszystkim kojarzony z Wisłą i Krakowem…

Cały czas mam sentyment do Białegostoku. Można powiedzieć, że moje serce jest rozdarte. Z jednej strony w tym mieście mieszka cała moja rodzina. Wychowałem się w Białymstoku, zacząłem szkolić się tam jako piłkarz. Druga część serducha należy z kolei do Krakowa, w którym miałem mnóstwo sukcesów. Ogólnie moja rodzina już także jest związana z tym miastem. Jedno z moich dzieci urodziło się w Krakowie, więc to miasto już nigdy nie będzie mi obojętne.

Piłkarze zrobili świetny prezent

Była mowa o sukcesach piłkarskich, a czy jednym z tych trenerskich jest wysokie zwycięstwo nad Cracovią (4:1) w grudniu 2017 roku, któremu towarzyszyły niezwykłe okoliczności związane z Pana urodzinami?

To były bez wątpienia bardzo przyjemne momenty dla mnie. Nie traktuję jednak tego meczu jako sukcesu. Sprawiło mi to spotkanie dużo radości, ale dla mnie jednak najbardziej liczą się rzeczy namacalne, czyli trofea. Sukcesem można nazywać na przykład wygranie mistrzostwa Polski. Taka jest moja miara osiągnięć. Muszę też powiedzieć, że dzisiaj triumfy z Wisłą doceniam o wiele bardziej, niż jeszcze parę lat wcześniej.

A kiedy czuł Pan większą złość, w momencie, gdy Wisła nie wywalczyła awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów po dwumeczu z Panathinaikosem, czy po ubiegłorocznym spadku z Ekstraklasy?

Nie można tych dwóch wydarzeń porównywać. Na pewno brak awansu do Ligi Mistrzów bolał, bo byliśmy blisko naprawdę fantastycznych rzeczy. Jeśli chodzi natomiast o spadek, to wiadomo, że to też uderzyło mnie niezwykle mocno… W obu przypadkach trzeba było się otrząsnąć i radzić sobie w tej sytuacji. Teraz trzeba z całych sił starać się odbudować to, co się wydarzyło na koniec ostatniego sezonu.

Praca nad mentalem przynosi efekty

Przejmując Wisłę Kraków po trenerze Jerzym Brzęczku, mówił Pan, że chce przede wszystkim przyczynić się do tego, że zawodnicy uwierzą, że mogą zwyciężać. Jak słucham ostatnich rozmów z piłkarzami, to mam wrażenie, że pewność siebie na pewno wróciła…

Wiem, że niektórzy mogą takie słowa odbierać jako aroganckie, ale jeśli nie będziemy mieli jasno postawionego celu, to trudno zadbać o pewność siebie. Chcemy powalczyć o awans i to jest fakt. Wiemy, że czeka nas długa droga i mnóstwo cierpienia. Chciałem jednak wpoić zawodnikom pozytywne myślenie, że wszystko tak naprawdę zależy od nas i możemy osiągnąć cel. Jeśli w ten sposób przyjęli moje słowa i tak mówią o przyszłości, to mogę się z tego tylko cieszyć. Jednocześnie mogę z optymizmem patrzeć w to, co przed nami. Każdy chce być przygotowany na zderzenie z tym wyzwaniem.

Zobacz także: piłkarze Wisły optymizm 11 na 10

Wyciągając wniosek z tego, co Pan mówi, siłą rzeczy trzeba umieszczać Wisłę w gronie kandydatów w walce o awans. Z kim w takim razie Pana drużyna będzie rywalizowała o zrealizowanie tego celu?

Nikomu nie chce odbierać szans na awans. Mogę natomiast powiedzieć, jaki zespół mi się bardzo podobał w rundzie jesiennej. Tą drużyną był ŁKS. Podoba mi się to, jak ten zespół się rozwija i jaki prezentuje styl. Nie chcę natomiast wskazywać, że to jest główny faworyt do awansu, bo tak naprawdę wszystko zweryfikuje boisko.

Nie wiem, czy dobrze interpretuję słowa, ale czy w kolejnym etapie Pana pracy w Wiśle, to zespół miałby prezentować podobną grę jak ŁKS?

Moim celem jest, aby grał jeszcze lepiej.

Krakowska piłka…

Zapomina się o tym, ale każdy klub ma swoje DNA i tożsamość. Wisła Kraków też. Zresztą zdaję sobie sprawę z tego, jakie oczekiwania mają kibice. Muszę być zatem jako trener elastyczny i wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom.

Siódemka w szeregach Białej Gwiazdy

Przed drugą częścią sezonu z numerem siódmym na plecach w Wiśle będzie grał Igor Sapała. Czy to znaczy, że na jego barkach będzie większy ciężar gry, mając na uwadze to, że Pan w przeszłości grał z tym numerem?

Mam nadzieję, że dźwignie ten ciężar [śmiech]. A tak serio to bardzo liczę na Igora. Potrzebujemy zawodników, którzy bez obaw przyjmą piłkę pod presją. Wierzę, że da radę, bo dobrze wkomponował się szatnię. Na pewno potrzebuje trochę czasu, ale wierzę, że krok po kroku stanie się główną postacią w zespole.

Waleczność i mocne uderzenie z dystansu to elementy piłkarskiego rzemiosła, które Pana wyróżniały na boisku. Który z zawodników dzisiejszej Wisły ma podobne predyspozycje lub przynajmniej potencjał na to?

Szczerze? Niektórzy zawodnicy mają umiejętności na wyższym poziomie, niż ja miałem kiedyś. Najważniejsze jest to, aby mocne strony prezentowali na boisku w trakcie meczów.

Atmosfera na Reymonta wciąż będzie gorąca

W związku z tym, że na mecze Wisły Kraków przez modernizację stadionu będzie przychodziło mniej kibiców, można mówić, że atut gry w roli gospodarza nie będzie już tak znaczący, jak wcześniej?

Zawsze lepiej gra się, gdy stadion jest wypełniony na maxa. Wówczas jest inna atmosfera. W każdym razie jestem pewny, że z mniejszą liczbą widzów doping na trybunach i tak będzie gorący.

Okno transferowe trwa, więc fanów interesuje kluczowy temat. Co z Luisem Fernandezem, zostanie w klubie?

Aktualnie jest zawodnikiem Wisły.

Radosław Sobolewski (fot. PressFocus)

A czy będzie nim także po zakończeniu trwającej sesji transferowej?

Zobaczymy, co przyszłość pokaże. Na dzisiaj nie słyszałem jednak nic, co mogłoby sugerować, że Luis nas pożegna.

Na zakończenie muszę też zapytać Pana o wybór nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Został nim Fernando Santos. Jak odebrał Pan tę wiadomość?

Mogę tylko powiedzieć, że życzę nowemu selekcjonerowi i jego sztabowi jak najwięcej sukcesów. Oby przeżyli jak najwięcej szczęśliwych chwil z reprezentacją Polski.

Czytaj więcej: Aleksandar Vuković dla Goal.pl: czekać nas będzie “wyścig górski”

Komentarze