Wielopoziomowa katastrofa w PZPN

Fernando Santos udzielił wywiadu TVP Sport, w którym z mocą monster trucka przejechał się po meczu z Niemcami. Pójście z tym w informację publiczną jest niczym innym, jak komunikacyjną katastrofą PZPN-u. O tym w najnowszej "Przemowie".

Przemowa
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Przemowa
  • Wypowiedź Fernando Santosa dla TVP Sport ujawniła wielopoziomową katastrofę komunikacyjną w PZPN
  • Można się tylko zastanawiać: jak to możliwe, że selekcjoner wyraził aż taką niechęć do inicjatywy, z której związek jest dumny
  • W “Przemowie” przypominamy pozostałe wpadki PZPN z ostatnich niespełna dwóch lat

Fernando Santos kontra PZPN

Wyobraźcie sobie, jak naprawdę musi wyglądać komunikacja w PZPN, jeśli weźmiemy poprawkę na to, że nie wszystko tak spektakularnie wydostaje się na zewnątrz jak słowa Santosa z wywiadu dla TVP. Jestem pewny, że obserwujemy tylko kawałek tego tortu złożonego z niedopatrzeń, niedogadań i wpadek.

Z rzeczy, które widzieliśmy, a które doskonale obrazują poziom komunikacyjnego przygotowania obecnego PZPN, mieliśmy najpierw totalne niedogadanie się z Paulo Sousą w sprawie istotności meczu z Węgrami pod koniec eliminacji mistrzostw świata. Później mieliśmy prezentację Czesława Michniewicza i kompletne nieprzygotowanie Cezarego Kuleszy do pytań o 711 połączeń, które po prostu musiały się pojawić. Wyglądało to tak, jakby każdy się ich spodziewał, tylko nie prezes PZPN. No i teraz dwie sprawy już z Fernando Santosem. Pierwsza, gdy nikt nie raczył poinformować selekcjonera o ciągnącej się i ciągle wypływającej aferze premiowej, przez co ten znalazł się nagle w niekomfortowej sytuacji, gdy przed meczami z Czechami i Albanią spontanicznie dał piłkarzom bana na kontakty z mediami, po czym część mediów eksplodowała ze złości. I druga – totalny brak najpierw dogadania się w kwestii towarzyskiego meczu z Niemcami, a później, nawet jeśli wbrew selekcjonerowi podpisano papiery z niemiecką federacją, brak jakichkolwiek ustaleń z selekcjonerem w kwestiach komunikacyjnych. W obecnym PZPN nie istnieje coś takiego jak taktyka komunikacyjna. Myślicie, że za Bońka nie było trudnych spraw? Oczywiście, że były, tylko nie wypływały, albo sprytnie urywano im głowy.

Całość w “Przemowie” niżej.

Komentarze