Piłkarz Jagiellonii ma żal do byłego trenera. “Widzisz, że ci idzie, a nie grasz”

Kristoffer Hansen po dołączeniu do Jagiellonii Białystok wyraźnie odżył. O nieudanej przygodzie w Widzewie Łódź i relacjach z Januszem Niedźwiedziem opowiedział w rozmowie z Weszlo.com.

Kristoffer Hansen
Obserwuj nas w
fot. Pressfocus Na zdjęciu: Kristoffer Hansen
  • Kristoffer Hansen po rozczarowującej przygodzie z Widzewem Łódź dołączył do Jagiellonii Białystok
  • W nowych barwach wyraźnie odżył, stając się ważną postacią drużyny
  • Hansen ma żal do Janusza Niedźwiedzia, który z niewiadomych przyczyn nie chciał na niego stawiać

Były piłkarz Widzewa ma żal do trenera Niedźwiedzia

Kristoffer Hansen w styczniu 2022 roku związał się z Widzewem Łódź. Na przestrzeni kilkunastu miesięcy rozegrał 37 spotkań. Pokazywał się w nich z bardzo dobrej strony, natomiast trener Janusz Niedźwiedź nie darzył go zbyt dużym zaufaniem. Kibice uważali działania szkoleniowca za błąd, a Norwega za jednego z najlepszych piłkarzy w drużynie.

Ostatecznie Widzew zrezygnował z Hansena pod koniec sierpnia, kiedy to nie zagrał w żadnym z sześciu pierwszych meczów sezonu. Obie strony rozwiązały kontrakt, a Hansen szukał nowego klubu przez ponad dwa tygodnie. Finalnie związał się z Jagiellonią Białystok, co okazało się udanym ruchem dla obu stron. W nowych barwach ma już na koncie cztery gole i wyrasta na kluczowego zawodnika.

W rozmowie z Weszlo.com Hansen opowiedział o swojej nieudanej przygodzie w Łodzi i relacjach z Niedźwiedziem.

– Trenowałem na sto procent. Chciałem wygrywać. Zostawałem po treningach. Czułem się bardzo dobrze. Czy byłem najlepszy w zespole? Może to prawda, nie wiem. Nawet to nie zmieniło jednak faktu, że nie grałem zbyt dużo. To nie była tylko kwestia obozu przygotowawczego. Wyglądałem dobrze na treningach przez cały poprzedni sezon. I szans było niewiele. To trochę frustrowało. Widzisz, że ci idzie, a nie grasz. Pokazujesz się podczas obozu, nie dostajesz zaufania. To trwało cały rok. Wiedziałem, że odejście będzie dobrym ruchem. Także dla Widzewa, bo co klubowi po piłkarzu, który nie gra?

– W pewnym momencie miałem najwyższy współczynnik bramek na minutę w całej Ekstraklasie. Czułem się sfrustrowany, że nie dostaję więcej minut. Ale szczerze: to rzeczy, o których ja nie chcę już myśleć, choć rozumiem, że ludzie chcą poznać kulisy. Pytają: dlaczego on odszedł?

– Na pewno to nie tak, że coś wydarzyło się w treningu albo na poziomie mojej relacji z trenerem. Nic z tych rzeczy. Czasem to są po prostu decyzje szkoleniowca, który bardziej ufa innym piłkarzom. W kadrze masz prawie trzydzieści osób, a do wyjściowego składu łapie się jedenastu. Dla mnie osobiście to jedyny powód, dla którego odszedłem: nie grałem. Tylko tyle i aż tyle – wspomina 29-letni Norweg.

Komentarze