Lechia Gdańsk pokonała u siebie Stal Mielec (3:2) po hat-tricku Zwolińskiego. Goście zdołali odrobić dwubramkową stratę, ale już w doliczonym czasie gry stracili gola kosztującego ich dwa oczka.
- Lechia Gdańsk pokonała u siebie Stal Mielec (3:2) po hat-tricku Łukasza Zwolińskiego
- Gospodarze prowadzili do przerwy już 2:0, ale Stal zdołała w drugiej połowie odrobić straty. Zwoliński w samej końcówce dał jednak zwycięstwo gdańszczanom
- Stal na dwie kolejki przed końcem sezonu ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową
Zwoliński napoczął Stal, ta odpowiedziała, ale do napastnika należało ostatnie słowo
Gdyby patrzeć jedynie na przebieg pierwszej połowy, Lechia Gdańsk powinna wygrać ten mecz kilkoma bramkami. Już w jedenastej minucie gospodarze objęli prowadzenie. Jakub Kałuziński świetnie przejął piłkę w okolicy koła środkowego. Po krótkiej klepce ruszył w rajd i odnalazł podaniem Łukasza Zwolińskiego. Napastnik pewnie wykorzystał dogranie, otwierając wynik.
Po chwili Lechia drugi raz trafiła do siatki, ale arbiter dopatrzył się spalonego przy akcji zakończonej trafieniem Macieja Gajosa. To nie ostudziło zapału gospodarzy. W 31. minucie Marco Terrazzino świetnie rozegrał ze Zwolińskim, po czym 29-latek zanotował dublet. Jeszcze przed przerwą do siatki trafił Flavio Paixao, ale arbiter cofnął bramkę, ponownie zauważając pozycję spaloną.
Po zmianie stron gracze Stali Mielec pojawili się na boisku jakby odmienieni. To oni dyktowali tempo meczu, za to Lechia znacznie spuściła z tonu. Już w 49. minucie zdobyli bramkę kontaktową. Po długiej akcji lewą stroną na przerzut zdecydował się Krystian Getinger. Tam czyhał już Mateusz Żyro, który huknął bez przyjęcia. Futbolówka zmieniła jeszcze tor lotu po kontakcie z Mario Malocą i zatrzepotała w siatce.
Od tego momentu to mielczanie decydowali o przebiegu meczu. Na pół godziny przed końcem blisko gola był Marcin Flis, ale z jego strzałem poradził sobie Dusan Kuciak. Lechia miała szansę, by zabić spotkanie na kwadrans przed końcem. W pole karne wpadł Bassekou Diabate. Z jego uderzeniem poradził sobie jednak Rafał Strączek, poza tym zdaje się, że napastnik powinien oddać piłkę nabiegającemu Zwolińskiemu, który miał szansę na hat-tricka.
Ta sytuacja zemściła się. Na dziesięć minut przed końcem z najbliższej odległości wyrównał bowiem Oskar Zawada. To trafienie otrzeźwiło Lechię. Już w doliczonym czasie gry Zwoliński ponownie stał się bohaterem kibiców Lechii. Snajper w dużym tłoku oddał strzał i trafił na 3:2! Arbiter długo analizował tego gola, ale ostatecznie zdecydował się go uznać.
Tym samym Lechia zapewniła sobie ważny triumf. Stal, zaś, ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową i w perspektywie dwa mecze do rozegrania.
Komentarze