- Pierwsza połowa meczu w Gdańsku nie obfitowała w zbyt wielkie emocje
- Wynik meczu w 48. minucie otworzył Zwoliński
- Na 2:0 pięknym strzałem z dystansu podwyższył Durmus
- Kolejne trafienia zanotowali Zwoliński i Paixao, a Lechia wygrała aż 4:0
Druga połowa obfitowała w bramki
Na pierwszą bramkę w meczu Lechii Gdańsk z Miedzią Legnica przyszło nam poczekać do drugiej połowy. Trzy minuty po zmianie stron Pietrzak dośrodkował z lewego skrzydła na szósty metr, gdzie nabiegał Zwoliński, który oddał strzał głową i posłał piłkę w prawy róg bramki. Szans na skuteczną interwencję nie miał bramkarz beniaminka Ekstraklasy. Chwilę później Lechici mogli pójść za ciosem, ale znakomitej okazji bramkowej nie wykorzystał Piła.
Miedź grała powolnie i bez polotu, a mimo upływu czasu statystyka celnych strzałów po jej stronie wciąż wskazywała “0”. Tymczasem Lechia nie zwalniała tempa i udało jej się podwyższyć prowadzenie na 2:0. Fantastycznym uderzeniem z dystansu popisał się w 75. minucie Durmus. Kapino mógł jedynie obserwować, jak piłka wpada do siatki.
Druga bramka dla gospodarzy odebrała zawodnikom Miedzi wiarę w nawiązanie rywalizacji z Lechią. W 87. minucie Velkovski faulował w polu karnym Bartowskiego, a do jedenastki podszedł Łukasz Zwoliński. 30-latek pewnym strzałem pokonał drugi już raz tego dnia golkipera Miedzi i ustalił wynik na 3:0.
Piłkarze gości wyglądali, jakby mieli już tylko ochotę zejść z boiska. Mecz jak na złość się nie kończył, a w doliczonym czasie otrzymali kolejny cios. Bramkę na 4:0 strzelił Flavio Paixao, który na murawie zameldował się w samej końcówce spotkania.
Komentarze