Prezesi go nienawidzą, ale piłkarze kochają

Mino Raiola
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Mino Raiola

Jako nastolatek pomagał w prowadzeniu pizzerii, czyszcząc stoły i zmywając naczynia. Dziś, mając 53 lata, jest jednym z najważniejszych piłkarskich agentów na świecie. W swojej stajni ma takie gwiazdy jak Paul Pogba, Erling Haaland, Zlatan Ibrahimović czy Gianluigi Donnarumma. Temu ostatniemu wynegocjował niedawno lukratywny kontrakt w Paris Saint-Germain, samemu dorabiając się przy okazji małej fortuny.

  • Mino Raiola dorobił się fortuny dzięki współpracy z czołowymi piłkarzami świata. Ostatnio wynegocjował transfer Gianluigiego Donnarummy do PSG.
  • W przeszłości Raiola załatwił transfery takim gwiazdom jak Paul Pogba czy Zlatan Ibrahimović. W negocjach bywa bezwzględny. Zarabia ogromne pieniądze dzięki prowizjom.
  • Nie brakuje głosów, że mami swoich klientów wizją ogromnych pieniędzy. Niektórzy twierdzą, że tak właśnie się stało w przypadku Donnarummy.

Mafioso z siedmioma językami

Holenderski dziennikarz Thijs Slegers podzielił się kilka lat temu pewną anegdotą. Agenta piłkarskiego poszukiwał jego dobry znajomy, Zlatan Ibrahimović. Slegers polecił mu najpierw firmę, która reprezentowała też Davida Beckhama. – Oni są świetni. Jest jeszcze jeden facet, ale coż… – zaczął temat Sleegers.

Co? O co chodzi? – zapytał Ibrahimović.

Powiedziałbym, że to mafioso – odparł dziennikarz.

Mafioso? Brzmi dobrze. Daj mi na niego namiary – stwierdził z zainteresowaniem Szwed.

Jak się później okazało, obaj znaleźli wspólny język i Mino Raiola został reprezentantem Ibry na długie lata. – Ten gość nie okazał się ostatecznie mafiosem. Tak się jednak zachowywał i na takiego wyglądał – wspominał w swojej autobiografii Szwed.

Raiola przyszedł na świat 53 lata temu w Salerno na południu Włoch. Już jako mały chłopiec wraz z rodzicami przeniósł się do Haarlem w Holandii. To tam rodzina Raiolich założyła swój biznes, jakim była pizzeria. Młody Mino pomagał jak tylko mógł. Przede wszystkim zamiatał salę i zmywał naczynia. Szybko okazało się jednak, że celuje w coś więcej. Już jako nastolatek poświęcał mnóstwo czasu na czytanie. Później zaczął studiować prawo. Był też dyrektorem lokalnego klubu piłkarskiego. Szybko okazało się, że ma smykałkę do języków. Dziś mówi biegle nie tylko po włosku i holendersku, ale też angielsku, francusku, niemiecku, hiszpańsku i portugalsku.

Początkowo Raiola marzył o karierze piłkarskiej i poszedł do szkółki lokalnego HFC Haarlem. Zrezygnował z tego planu w wieku 18 lat. Pozostał jednak przy futbolu, ale już w innej roli. – W każdy piątek w naszej pizzerii jadał prezydent HFC Haarlem. Zawsze zagadywałem go i mówiłem mu, że nie ma pojęcia o futbolu. To go irytowało. Pewnego dnia powiedział mi, że jak jestem taki mądry, to da mi szansę spróbować – wspominał po latach Raiola. W ten oto sposób został dyrektorem technicznym tego klubu.

Szybko okazało się, że Raiola ma smykałkę do negocjacji. W HFC Haarlem nie zagrzał miejsca na długo, bo bardziej kusiła go praca menedżerska. Zaufała mu agencja Sports Promotions. Do swojego CV mógł wpisać chociażby udane przenosiny Dennisa Bergkampa z Ajaksu do Interu Mediolan. Po krótkim czasie współpracy Raiola wybił się na niezależność. Dziś sam dla siebie jest szefem. Zaufało mu kilkudziesięciu czołowych zawodników, którzy na co dzień grają dla największych klubów.

Nienawidzony przez Fergusona

W sierpniu 2016 roku był na ustach całego piłkarskiego świata. To właśnie wtedy wynegocjował rekordowy transfer Paula Pogby za 105 milionów euro. Sam Raiola miał zgarnąć premię wartą 25 milionów.

Włoch zna się na piłce i ma nosa do utalentowanych graczy. Wspomnianego Pogbę wypatrzył, gdy ten miał 19 lat. Menedżer Manchesteru United, Sir Alex Ferguson był wściekły, gdy dowiedział się o współpracy tej dwójki. Już wtedy przeczuwał, że będą problemy. – Jest tylko dwóch agentów piłkarskich, których po prostu nie lubię. Jednym z nich jest Mino Raiola. Nie ufałem mu od pierwszej chwili, gdy tylko go poznałem – powiedział swego czasu Ferguson, którego zacytowali w artykule dziennikarze Guardiana.

To właśnie po przebyciu Raioli zaczęła się saga transferowa z udziałem Pogby. W sierpniu 2012 roku nowy agent wynegocjował mu przenosiny do Juventusu. United oddali swojego gracza za darmo, a zaledwie cztery lata później zapłacili za niego wspomniane 105 milionów euro. Premią za transfer Pogby Raiola ustawił się do końca życia. Równie ważna miała być jednak satysfakcja. Akurat w tej sprawie agent okazał się mieć więcej słuszności niż wspomniany Ferguson. Raiola uważał, że Pogba ma większy talent niż sądzą Ferguson i działacze z Old Trafford. Dzięki przenosinom do Turynu pomocnik ten rozwinął swoje skrzydła. Brytyjczycy przyznali się po latach do tego błędu wykładając na stół fortunę.

Ci, którzy znają Raiolę prywatnie, mówią, że ma obsesję na punkcie futbolu i jest pracoholikiem. – Pozostaje szalenie lojalny dla ludzi ze swojego bliskiego otoczenia – to słowa wspomnianego dziennikarza, Slegersa. – Dla niego jego gracze są jak rodzina. Dlatego jest takim świetnym negocjatorem. Dla swoich bliskich chcesz przecież jak najlepiej – dodał.

Tak się jednak składa, że Raiola zawsze dba też o swoją prowizję. W mediach gruchnęła niedawno wiadomość, że Włoch chciałby aż 30 procent premii w przypadku transferu Erlinga Haalanda. Czołowym graczom świata to jednak najwyraźniej nie przeszkadza. Wiedzą bowiem, że mało który agent wynegocjowałby im równie wysokie kontrakty. Wysoka prowizja jest więc czymś do przełknięcia.

Dla piłkarzy jest jak ojciec

Nie znaczy to jednak, że na swoich piłkarzy patrzy jak na maszynki do zarabiania pieniędzy. Autentycznie się o nich troszczy. Bywa, że jest dla nich niczym surowy ojciec. Ibrahimoviciowi szybko zakomunikował, że jeśli mają razem pracować, to zamiast na kupowaniu drogich aut musi się skupić na jeszcze intensywniejszych treningach. Do młodych piłkarzy dzwoni co drugi dzień. Wtrącać potrafi się nawet do ich diety. – Tymczasem sam je na obiad tyle, że można by wykarmić tym pięcioosobową rodzinę – śmiał się w wywiadzie Ibrahimović.

W czasie lat spędzonych przy piłce narobił sobie wielu wrogów. Nie mogło być inaczej, skoro sięga głęboko do ich portfeli. Inna sprawa, że Raiola słynie z ciętego języka. O Sir Aleksie Fergusonie powiedział swego czasu, że ten nie zasłużył na tytuł szlachecki i nie wie o futbolu tyle, ile mu się wydaje. O Pepie Guardioli mówił, że jest psychicznie chory. Po pierwszym spotkaniu z Ibrahimoviciem przekazał mu, że ma się “pierd***”. Te słowa tylko zachęciły Szweda do nawiązania z nim współpracy.

Wspomniany Ibrahimović stwierdził w swojej autobiografii, że spodziewał się faceta w drogim garniturze i z zegarkiem wartym fortunę. Tymczasem na pierwszym spotkaniu Raiola zjawił się w zwykłym t-shircie i w krótkich spodenkach. Tak też ubrał się na negocjacje z dawnym dyrektorem generalnym Juventusu, Luciano Moggim. Ten miał być oburzony faktem, że Raiola, w przeciwieństwie do innych, nie kłania mu się w pas. – Mino nigdy nie uznawał autorytetów i do każdego stosował ten sam język – mówią jego znajomi. Dlatego też Moggi, gdy wytknął Raioli jego ubiór, usłyszał: – Przyszliśmy tu rozmawiać o modzie czy o transferze?

Zresztą gdy wspomniany działacz spóźniał się na negocjacje, Raiola potrafił mu wytknąć, że nie szanuje swoich klientów. Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Odgrażał się nawet, że nie sprzeda już żadnego piłkarza do Włoch. Tak oczywiście się nie stało i już po kilku miesiącach negocjował transfer Pavla Nedveda. W 2001 roku Juventus zgodził się wyłożyć za niego 45 milionów euro. Czech mówił potem, że gdyby nie Raiola, nigdy nie dostałby tak dobrego kontraktu.

W relacjach z innymi potrafi być toksyczny i reaguje agresją, gdy ktoś mówi mu, co ma robić. Być może dlatego pogryzł się z Robem Jansenem, który kiedyś dał mu szansę w swojej piłkarskiej agencji. Mówi się też, że nie ma dla niego negocjacji, których nie potrafiłby zerwać. W czasie rozmów z działaczami padają bluzgi. Raiola potrafi wstać nagle od stołu, wyjść i trzasnąć drzwiami. Ten, kto negocjuje z Włochem, kończy zazwyczaj z bólem głowy.

Niektórzy mówią złośliwie, że Raiola minął się z powołaniem. Doskonale sprawdza się bowiem w roli licytatora. Bywa, że napuszcza na siebie kluby, które przebijają się potem stawkami za kolejnych piłkarzy. Raiola z uśmiechem się temu przygląda i patrzy, kto zaoferuje jeszcze więcej. Takie słowa jak “pójście na ustępstwa” w jego słowniku w zasadzie nie istnieją. Wychodzi z założenia, że albo dany klub da więcej pieniędzy, albo wraz ze swoim klientem odejdzie.

Donnarumma został zmanipulowany?

Tak też stało się w przypadku Gianluigiego Donnarummy. Milan nie chciał dać bramkarzowi więcej niż 8 milionów euro za sezon. Byłaby to podwyżka o dwa miliony. – Za mało – mówił Raiola. Rozmowy ciągnęły się tygodniami. W międzyczasie Włoch dogadał się z Paris Saint-Germain. Tamtejsi działacze przystali na jego warunki i zgodzili się płacić Donnarummie rocznie 12 milionów euro. Sam Raiola ma podobno zgarnąć przy okazji około 20 milionów prowizji.

Dla Wielu Włochów, a zwłaszcza kibiców Milanu, transfer młodego bramkarza to szok. Wielu marzyło o tym, że spędzi on całą karierę w Mediolanie. Wolą sobie tłumaczyć, że omamił go bezwzględny agent. Przy okazji jednego z meczów reprezentacji Włoch pojawił się transparent: „Jeśli masz w sercu Milan, porzuć swojego agenta”. Donnarumma odpowiedział na to na Twitterze. Napisał tam: “Raiola wczoraj, dziś i jutro”.

Dziennikarze dołożyli swoją cegiełkę i sugerowali, że młody bramkarz jest manipulowany. La Gazetta dello Sport zatytułowała swój artykuł słowami: „Ciao Gigio, idź tam, gdzie zabierze cię Raiola”. CEO Milanu, Ivan Gazidis, patrzy na to jednak inaczej niż dziennikarze. – Nie znam dokładnie ich relacji, ale przecież koniec końców ostateczna decyzja należy do zawodnika. Gdyby nie chciał transferu, to by do niego nie doszło – powiedział.

Kibice Milanu mogą mówić co chcą, ale fakty są takie, że Donnarumma współpracuje z Raiolą z własnej woli. Świadomie złożył też podpis pod kontraktem w Paryżu. Znamienne jest też to, że agenta krytykują trenerzy, prezesi i działacze, ale nigdy sami piłkarze, z którymi współpracuje lub robił to w przeszłości.

Raiola nie jest święty, ale jego gracze skoczyliby za nim w ogień. Doskonale obrazuje to przykład Mario Balotellego. Gdy przed paroma laty w willi włoskiego napastnika wybuchł pożar, pierwszym, co zrobił było wykręcenie numeru do swojego agenta. – Mino, pali się, co teraz – miał powiedzieć Super Mario. Dopiero w drugiej kolejności Balotelli zadzwonił po straż pożarną. To rodzaj relacji, której większość piłkarskich agentów może mu pozazdrościć. Bo niektórych rzeczy – jak podkreśla sam Raiola – nie da się kupić za żadne pieniądze.

Czytaj także: Gianluigi Donnarumma najlepszym piłkarzem Euro 2020

Komentarze