Po klęsce na Cyprze zrobiło się nerwowo
Choć po wygranej nad GKS Katowice Legia wskoczyła na drugie miejsce w tabeli, to na Łazienkowskiej daleko do sielanki. 1:4 w pierwszym meczu na Cyprze sprawiło, że szanse odrobienia strat w rewanżu nie wydają się duże, zwłaszcza że linia pomocy Legii będzie mocno w tym meczu osłabiona.
Tak czy inaczej kibice domagają się wzmocnień, zresztą Michał Żewłakow na antenie Canal + zapowiedział, że ten tydzień będzie pod tym względem bardzo gorący. W ostatnich dniach najmnocniej zaczęły krążyć dwa nazwiska. Jedno z nich to Philip Azango, 28-letni skrzydłowy ze Spartaka Trnava.
„Pierwszy raz widzę tego piłkarza na oczy”
Taką informację podał jakiś czas temu serwis africafoot, a wieść poniosła się również po polskich mediach. Dziś goal.pl postanowił sprawdzić, czy coś jest faktycznie na rzeczy. Kiedy zapytaliśmy na Łazienkowskiej o tego piłkarza, podsyłając dla pewności link z biografią, riposta była rozbrajająca. – Pierwszy raz widzę na oczy tego piłkarza – usłyszeliśmy w odpowiedzi od jednego z najważniejszych działaczy w klubie.
Już wcześniej pytaliśmy kolegę po fachu na Słowacji o Azango, ale miejscowy dziennikarz przyznał, że informacje o rzekomym zainteresowaniu Legii tym graczem mocno go zdziwiły, bo jego zdaniem taki piłkarz byłby dla stołecznego klubu co najwyżej uzupełnieniem, a nie wzmocnieniem. W tym przypadku kibice Legii na pewno więc się nie zmartwią, że nie ma takiego tematu.
Hagi to wciąż nie ten poziom (finansowy)
Oczywiście, co inego Ianis Hagi, o którym w kontekście Legii pisze się uporczywie w Rumunii od tygodni. Kilka dni temu jeden z tamtejszych portali podał, że syn legendy zdecydował się podjąć rozmowy z polskim klubem. Tyle że znów… W jego kwestii na Łazienkowskiej usłyszeliśmy dziś to samo zdanie co kilkanaście dni temu. – On jest na takim poziomie finansowym, że bez szans dla Legii – taki jest przekaz z Ł3.
Nie wiadomo więc jaka będzie przyszłość Hagiego, bo nieoficjalnie w Rumunii słyszymy, że Ianis nie ma żadnych ciekawych propozycji, poza przeciętnymi klubami z Turcji. I choć nawet tam są zdania, że Legia byłaby dla niego naprawdę dobrą opcją, to najmniej w taki scenariusz wierzą chyba na Łazienkowskiej. Wiele wskazuje więc na to, że tylko cud (czytaj drastyczne obniżenie oczekiwań finansowych) mógłby sprawić, że reprezentant Rumunii zameldowałby się w Legii.