Piła do kości i piłka nożna, czyli jak Arabia Saudyjska wykorzystuje futbol do swoich celów

Mohammed bin Salman
Obserwuj nas w
Fot. Pressfocus Na zdjęciu: Mohammed bin Salman

8 października 2021 roku nastała nowa era w historii Newcastle United. Tego dnia klub został własnością saudyjskiego funduszu inwestycyjnego dysponującego w zasadzie niemal nieograniczonym budżetem. Media piłkarskie w swoim stylu natychmiast zaczęły prześcigać się w podawaniu nazwisk szkoleniowców oraz gwiazd futbolu, które mogą znaleźć zatrudnienie na St. James’ Park. Z kolei kibice Srok chętnie przywdziali thoby (tradycyjne szaty arabskie) i kefije (nakrycia głowy), okazując w ten sposób swój entuzjazm. W umysłach większości fanów klub stał się kolejną zabaweczką bajecznie bogatych ludzi, którzy nie mają co robić z pieniędzmi. Ale człowiek, który zdecydował o tej transakcji, z pewnością nie potraktował Newcastle jako zbytku. Zakup drużyny z Premier League jest dla niego jednym z kilku środków prowadzących do realizacji jego ambitnych celów.

  • Mohammed bin Salman, następca tronu w Arabii Saudyjskiej, to jeden z najpotężniejszych ludzi świata. To on stoi za zakupem Newcastle United.
  • Flagowym projektem Mohammeda bin Salmana jest budowa ultranowoczesnego miasta Neom nad Morzem Czerwonym.
  • Arabia Saudyjska przyznaje coraz więcej praw kobietom. Z drugiej strony władze kraju posuwają się do rozlewu krwi wobec swoich przeciwników politycznych.
  • Saudyjczycy będą rywalami polskiej reprezentacji podczas Mistrzostw Świata w Katarze.

Egzekucja

Plac Deera w Rijadzie był ostatnim miejscem, jakie w swoim niespełna 57-letnim życiu ujrzał szyicki duchowny Nimr al-Nimr zwany szejkiem al-Nimrem. Na tym betonowym prostokącie, na którego południowym i wschodnim krańcu rosną dorodne palmy, miał wraz 46 innymi osobami za chwilę stracić życie. Jeśli w tej dramatycznej chwili docierało, co się do niego mówi, mógł usłyszeć, że został skazany na śmierć za: nieposłuszeństwo wobec władcy, podżeganie do konfliktów na tle religijnym oraz przewodzenie antykrólewskim demonstracjom. Gdy urzędnik zakończył recytację przewin, formalności dobiegły końca. Teraz kat mógł unieść miecz, zamachnąć się i odciąć głowę al-Nimrowi. Duchowny zapłacił najwyższą cenę za sprzeciw wobec władcy.

Szejk Nimr al-Nimr stracony za krytykę władz Arabii Saudyjskiej

Człowiek, który w rzeczywistości stał za tym surowym wyrokiem, z pewnością czuł, że śmierć szejka odbije się szerokim echem na zachodzie. Ale Amnesty International czy New York Times nie mogły go powstrzymać. Chcąc osiągnąć swoje cele, musiał najpierw posprzątać własne podwórko. Strach to przecież znakomity utrwalacz władzy.

Walka o władzę

Mohammedowi bin Salmanowi nie można odmówić czterech rzeczy: pieniędzy, wyobraźni, ambicji i wyczucia politycznego. Te cechy powiodły go do miana być może najpotężniejszej osoby w całym świecie arabskim. Urodził się w rodzinie królewskiej jako szósty syn gubernatora Rijadu, Salmana bin Abdulaziza Al Sauda. W odróżnieniu od setek swoich kuzynów nie pobierał nauk na zachodzie, nie przegrywał milionów dolarów w kasynach ani nie skupiał się na alkoholowo-narkotykowych imprezach z udziałem prostytutek. Obserwował natomiast swojego ojca i uczył się władzy. Gdy w 2015 roku stało się jasne, że wiekowy i schorowany król Abdullah niedługo stanie przed obliczem Allaha, Mohammed wił intrygi, by tron przypadł jego ojcu. I tak też się stało. Salman został władcą Arabii Saudyjskiej i Strażnikiem Dwóch Świętych Meczetów.

Wraz z przejęciem tronu przez Salmana pozycja Mohammeda diametralnie wzrosła. Formalnie został czwartą osobą w królestwie. W kolejce do najwyższego stanowiska w państwie przed nim stali bowiem jeszcze jego dwaj kuzyni: Muqrin bin Abdulaziz oraz Mohammed bin Nayef. Ale nieformalnie był numerem 2. Zasiadał w fotelu ministra obrony, a potem stanął także na czele saudyjskiego funduszu inwestycyjnego (Public Investment Fund) oraz Rady ds. Ekonomii i Rozwoju. Zresztą z biegiem czasu zadbał też o to, by w razie śmierci władcy, to on objął tron. Najpierw sam król Salman odebrał sukcesję Muqrinowi. A potem Mohammed bin Nayef na rozkaz bin Salmana został zmuszony do podpisania rezygnacji i wtrącony do więzienia.

Neom

W odróżnieniu od wielu swoich próżnych kuzynów Mohammed bin Salman doskonale zdaje sobie sprawę, że w Arabii Saudyjskiej kiedyś skończy się ropa. A wtedy jego ojczyzna, której bogactwo polega niemal wyłącznie na biznesie naftowym, zbankrutuje. Książę nie zamierzał jednak czekać na to, aż źródełko wyschnie i postanowił działać. Jednocześnie rozumiał, że w królestwie potrzebne są zmiany. Bez nich jego śmiała wizja, mająca zapewnić przetrwanie Saudyjczykom, nigdy się nie urzeczywistni.

Ambitny książę z bardzo bliska mógł obserwować nieprawdopodobny wręcz rozwój Dubaju, który z małej rybackiej wioski stał się potężnym hubem. Miasto jest dziś jednym z kluczowych miejsc na biznesowej mapie świata. Przyjeżdżają tu do pracy ludzie z każdego zakątka globu, inwestują tu międzynarodowe koncerny, a z dubajskich uroków korzystają tłumy turystów. Mohammed, patrząc jak za wschodnią granicą jego ojczyzny ekonomiczny gigant rośnie w siłę, wpadł na pomysł stworzenia czegoś podobnego u siebie.

Mohammed bin Salman wierzy, że przyszłością jego królestwa jest Neom, miasto, które kosztem 500 miliardów dolarów ma powstać w północno-zachodniej Arabii Saudyjskiej, na wschodnim wybrzeżu Morza Czerwonego. Według futurystycznych założeń będzie to najnowocześniejsza i najbardziej przyjazna człowiekowi aglomeracja świata. Projekt zakłada, że nie będzie w niej typowych ulic. Jego mieszkańcy mają bowiem przemieszczać się pieszo lub za pomocą transportu publicznego. Jednym z najważniejszych filarów przedsięwzięcia jest wykorzystywanie wyłącznie odnawialnych źródeł energii.

Sportswashing

By Neom mógł powstać, potrzeba nie tylko wizji, ale i pieniędzy. Nawet tak bogaci ludzie jak członkowie saudyjskiej rodziny królewskiej nie są w stanie go sfinansować. Potrzeba zatem inwestorów, którzy nie dość, że hojnie sypną groszem i podzielą się swoją wiedzą, to jeszcze ich zaangażowanie uzasadni budowę supermiasta.

Książe, choć roztaczał przed inwestorami potencjonalnie zyskowne wizje, bardzo szybko natrafił z ich strony na poważne przeszkody. Arabię Saudyjską uważa się bowiem za kraj zamknięty, w którym obowiązują bardzo surowe zasady religijne, a prawa człowieka to czysta fanaberia. Poza tym trzeba wspomnieć o gigantycznej korupcji, kumoterstwie, podejrzeniach o wspieranie terroryzmu i – delikatnie mówiąc – nieprzejrzystej księgowości w państwowych firmach, takich jak naftowy gigant Saudi Aramco. Międzynarodowe korporacje miały duże wątpliwości, czy aby na pewno inwestycja w Neom i inne pomysły księcia to dobry pomysł.

Monarcha, chcąc zachęcić zagraniczny kapitał, musiał pokazać, że kraj otwiera się na zachodnie wartości. Wpuszczenie do Rijadu organizacji pozarządowych wydawało się zbyt niebezpieczne. Za mniej problematyczny, ale za to łatwo sprzedawalny w zachodnich mediach uznano pomysł zniesienia zakazu prowadzenia aut przez saudyjskie kobiety. Dumnie zatem ogłoszono, że Saudyjki mogą odtąd kierować autem.  

Muhammad do poprawy wizerunku saudyjskiej monarchii postanowił też wykorzystać „rzecz najważniejszą spośród tych mało ważnych”, czyli piłkę nożną. Kolejny autokrata sięgnął po sportswashing.

Piła do kości

Arabia Saudyjska potrzebuje międzynarodowej estymy, a FIFA uwielbia pieniądze. Prędzej czy później Gianni Infantino i Mohammed bin Salman musieli się zatem spotkać. Zdawkowe komunikaty z ich rozmów, które odbyły się w maju 2018 Dżuddzie, mówią o „współpracy między FIFA a saudyjskimi władzami sportowymi”. Wkrótce ta dwójka, w towarzystwie Władimira Putina, obejrzała mecz otwarcia Mistrzostw Świata 2018 rozgrywanych w Rosji. W tym pojedynku gospodarze imprezy zagrali z Arabią Saudyjską.

Mohammed bin Salman w rozmowie z Giannim Infantino

Kilka miesięcy po mundialu, w październiku 2018 roku, skonfliktowany z rządem w Rijadzie, saudyjski dziennikarz Jamal Khasoggi wszedł do konsulatu Arabii Saudyjskiej w Stambule. Nigdy więcej nie zobaczono go żywego. Prawdopodobnie został uduszony, a jego ciało poćwiartowano piłą do kości. Życiem zapłacił za krytykę monarchii i zaangażowanie w pozew rodzin ofiar 11 września przeciw Arabii Saudyjskiej. Fakty są takie, że 14 z 19 zamachowców było Saudyjczykami, a działalność terrorystów pośrednio finansowano pieniędzmi z państwowej kasy.

Nieco ponad 20 dni od śmierci Khasoggiego podczas spotkania w Kigali, stolicy Rwandy, oficjele FIFA rozmawiali o planach stworzenia Klubowego Pucharu Świata, czyli turnieju dla 24 klubów z całego globu. Inwestorem imprezy mieliby zostać Saudyjczycy. Pomysł jednak upadł, bo stanowcze weto postawiła UEFA. Poza tym cień na cały projekt rzuciło morderstwo dziennikarza.  

Ktokolwiek inwestuje w sport, jest mile widziany. Pod warunkiem, że jest to robione we właściwy sposób – powiedział w Rwandzie Gianni Infantino, bynajmniej nie odcinając się od bin Salmana i jego petrodolarów.

Kompromis Rubialesa

Fiasko rozmów ws. Klubowego Pucharu Świata nie zniechęciło potężnego księcia do inwestowania w piłkę nożną. W 2019 na saudyjskiej ziemi rozegrano mecz o Superpuchar Włoch, a rok później do Dżuddy przyjechały ekipy Realu, Atletico, Valencii oraz Barcelony, by zagrać ze sobą w miniturnieju o Superpuchar Hiszpanii. Fakt, że turniej odbywa się w kraju, gdzie regularnie łamie się prawa człowieka, wzburzył hiszpańską opinię publiczną. – Rozgrywanie Superpucharu w takim kraju jak Arabia Saudyjska to nagradzanie agresora – krytykowała RFEF (Hiszpański Związek Piłki Nożnej) Veronica Boquete, znana hiszpańska piłkarka.

Związek, chcąc nieco załagodzić sytuację, ogłosił, że wynegocjował z Saudyjczykami kompromis. Zgodnie z porozumieniem podczas turnieju o Superpuchar kobiety mogły swobodnie poruszać się po stadionie i nie musiały zasiadać w miejscach przewidzianych specjalnie dla nich, z dala od mężczyzn.

Niewiele to jednak dało, bo na Luisa Rubialesa, prezesa RFEF, i tak spadły gromy. Dziennikarka Marisa Cohan, stwierdziła, że kompromis, jakim poszczycił się działacz, nie ma wielkiego znaczenia, skoro w saudyjskim więzieniu siedzi Loujain al-Hathloul, aktywistka, która trafiła za kraty, bo zaangażowała się w kampanię na rzecz praw kobiet w Arabii Saudyjskiej. Z drugiej strony artykuły Cohan też niewiele dały, bo hiszpańska federacja nie wycofała się z pomysłu. Ba, w kolejnym roku znów turniej został rozegrany w ojczyźnie bin Salmana.

Czytaj także: Infantino szuka sojuszników, a nie wojny z Rosją

Reformy

Z jednej strony media grzmią o niegodziwościach saudyjskich władz, z drugiej nie mogą zaprzeczać, że jednak coś w kraju drgnęło. Mniej do powiedzenia mają islamscy radykałowie i wreszcie pojawiły się pewne sygnały, że paniom w tym kraju będzie żyło się nieco łatwiej. Kobiety nie potrzebują już zgody męskiego opiekuna, by wyjechać za granicę lub podjąć pracę. Mogą też oglądać mecze piłkarskie, a nawet grać w piłkę nożną. Kolejny przełom nastąpił w lutym 2022 roku, kiedy to żeńska reprezentacja Arabii Saudyjskiej w debiutanckim meczu międzynarodowym zmierzyła się z Seszelami.

Pozwolenie kobietom na oglądanie meczów i grę w piłkę to jednak kroki, które tak naprawdę nie ma zbyt wielkiego znaczenia dla piłkarskiego establishmentu. Podobnie jest z płaceniem poważnym drużynom za to, że zechcą powalczyć na arabskiej ziemi o mało poważne trofeum. Ot, tylko sposób na dodatkowe pieniądze. Nawet pomysł wspólnej organizacji Mistrzostw Świata w 2030 roku przez Włochy i Arabię Saudyjską wydał się zbyt mglisty i dziwny, by można potraktować go serio. Chcąc stać się konkretnym graczem, trzeba było czegoś konkretnego, czegoś tu i teraz. I takim właśnie ruchem było kupno Newcastle United. Premier League to dla kibiców świetna rozrywka, a dla biznesmenów i polityków dobre miejsce do załatwiania interesów, nawiązywania kontaktów oraz narzędzie lobbowania i poszerzania wpływów. To na St. James’ Park Saudyjczycy będą pracować nad swoimi projektami, takimi jak chociażby wspomniany Neom.

Książę triumfuje

Mohammed bin Salman, jak się później okazało, wszedł do Premier League w bardzo dobrym dla niego momencie. Kilka miesięcy potem Rosja zaatakowała Ukrainę. Putinowski protegowany Roman Abramowicz został zmuszony do odejścia z Chelsea, podobnie jak kolejny oligarcha Aliszer Usmanow z Evertonu. Te wakaty być może wypełnią Saudyjczycy (media już donosiły o zainteresowaniu Saudi Media Group kupnem Chelsea). A nawet jeśli tak się nie stanie, to saudyjska pozycja – w obliczu głosów nawołujących do uniezależnienia się od rosyjskich dostaw paliw – będzie coraz mocniejsza. Splamione krwią pieniądze Kremla zastąpią petrodolary splamionymi krwią Khasoggiego, Al-Nimra i Jemeńczyków, których bin Salman kazał bombardować. Świata już nie stać na rezygnację z saudyjskiej przyjaźni. Niech żyją ropa i futbol.

Komentarze