“Doskonała lektura”, “Połknąłem na raz”. Drugi tom “30 lat Ligi Mistrzów” już w sprzedaży!

30 lat Ligi Mistrzów - tom drugi
Obserwuj nas w
Goal.pl Na zdjęciu: 30 lat Ligi Mistrzów - tom drugi

Oto druga część opowieści o najbardziej prestiżowych rozgrywkach piłkarskich na świecie. Leszek Orłowski z sentymentem wraca do przeszłości i sprawia, że legendarne boje znów toczą się na naszych oczach. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa SQN. Patronem medialnym wydania jest Goal.pl.

Zamów książkę w księgarni internetowej Labotiga!

Liga Mistrzów to według mnie najlepsze piłkarskie rozgrywki na świecie. A że Leszek ma pióro zręczne i lekkie, stylem i poziomem dorównujące najlepszym meczom fazy pucharowej LM, to bez zbędnej emfazy polecam jego książkę. Połknąłem na raz – przyznaje Tomasz Smokowski.

Daj się porwać wartkiej opowieści o kultowych piłkarzach, wybitnych szkoleniowcach, a nade wszystko – o wielkich drużynach, które na trwałe zapisały się w pamięci kibiców: niesamowitej Barcelonie Pepa Guardioli, prowadzonym przez José Mourinho Interze, wspaniałym Bayernie Juppa Heynckesa czy wreszcie klubie największym z największych, czyli Realu Madryt.

15 ostatnich lat w LM to czas gigantów: Cristiano Ronaldo, Leo Messiego, Roberta Lewandowskiego… Leszek Orłowski przeprowadzi Was przez ten fascynujący okres z właściwą sobie lekkością pióra i niebanalnymi spostrzeżeniami. I jak zawsze będzie to doskonała lektura – dodaje Jacek Laskowski.

Sezony 2007/08–2021/22 to także opowieść o polskich piłkarzach, którzy rozdawali karty w wielu meczach Ligi Mistrzów. Cztery gole Roberta Lewandowskiego strzelone Realowi, świetne występy Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego w barwach Borussii Dortmund, efektowne parady Artura Boruca czy Wojciecha Szczęsnego. Ta książka to nie encyklopedia, lecz pełna zwrotów akcji historia, w której nie brak emocji, dramatów i łez szczęścia.

Fragment:

“Ćwierćfinały Ligi Mistrzów sezonu 2017/18 były chyba najlepsze w historii. W każdym dwumeczu wydarzyło się tak wiele niesamowitych historii, że w zasadzie tylko im można by poświęcić osobną książkę. Przede wszystkim jednak był to wielki triumf futbolu.

Real już w tej fazie wpadł na swego finałowego rywala sprzed roku, Juventus, znów imponujący szczelną obroną – w 2018 roku do meczu z Los Blancos stracił tylko jednego gola. Zidane w pierwszym spotkaniu postawił na Isco zamiast Bale’a, co podobało się kibicom, gdyż zawodnik ten po strzeleniu trzech goli Argentynie w meczu reprezentacji zyskał status narodowego herosa. Pierwszy mecz był jednak popisem Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zaczął od bramki w czwartej minucie, głównie dzięki gigantycznemu, chyba największemu w karierze, nieporozumieniu między Chiellinim a Bonuccim. Do końca pierwszej połowy Juventus biegał i pudłował, a Real czekał, aż rywalowi skończą się siły. I oto nadeszła 64. minuta, w której Cristiano strzelił cudownego gola przewrotką, atakując piłkę znajdującą się na wysokości 2,38 metra. To prawdopodobnie najpiękniejsze trafienie w karierze Portugalczyka. Nawet fani Juve po chwili skonsternowanego milczenia zaczęli bić brawo twórcy tego dzieła sztuki. „Dziękuję kibicom Juve. Nigdy w życiu nie spotkało mnie coś takiego” – mówił po meczu gwiazdor Realu. Co ciekawe, mimo 650 bramek na koncie CR pierwszy raz trafił wtedy do siatki chileną zgodnie z przepisami (inaczej niż w meczu Portugalii z Azerbejdżanem w 2006 roku). Chwilę po tym z boiska wyleciał Dybala. Pierwszą żółtą kartkę dostał za padolino w polu karnym, drugą za kopnięcie rywala. „W tym momencie mecz się skończył. Na tym poziomie nie da się grać w dziesiątkę przeciwko jedenastu” – powiedział mi po meczu Sami Khedira.

Po raz kolejny mecz z Realem przegrał Allegri, znów bowiem, jak w Cardiff, zamiast przyczaić się i czekać na rywala, jego Juventus zagrał otwartą piłkę i poszedł na wymianę ciosów, która nie mogła skończyć się dobrze. Real całkowicie zdominował przeciwnika i powinien wygrać wyżej: Kroos i Kovačić obili poprzeczkę, a Cristiano Ronaldo w końcówce nie trafił do pustej bramki. Gdy Juve ruszył po tym z kontrą, Buffon podszedł do załamanego pudłem Portugalczyka i zaczął go pocieszać; czyż można sobie wyobrazić piękniejszą i bardziej wymowną scenę? Po meczu CR podarował Gigiemu koszulkę, a  ten powiedział: “Nie wygram w finale Ligi Mistrzów, bo na mojej drodze stanął lepszy ode mnie”.”

Komentarze