Niech przekładają kolejne mecze!

Lech Poznań
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Lech Poznań

Część kibiców oburzyła się lub wyśmiała naszych pucharowiczów po przełożeniu przez nich meczów ligowych i to już w drugiej kolejce. Ja ich jednak doskonale rozumiem. Ba, życzę sobie i wszystkim dokoła, by Lech, Lechia i Raków miały szansę przełożyć jeszcze jedno spotkanie.

Drużyny grające w pucharach są takimi wymagającymi specjalnej troski. Jeśli czegoś potrzebują, by choć trochę zwiększyć swoje szanse na awans – trzeba im to zapewnić. Nawet kosztem takiej niedzieli, jak ta nadchodząca, gdy pierwszy raz od dawien dawna zobaczymy tylko jeden mecz Ekstraklasy. I to wyłącznie dlatego, że Pogoń woli swojego meczu nie przekładać.

Pisałem już przed tygodniem, że nie ma się co śmiać, a należy zdać sobie sprawę, gdzie jesteśmy. Jeśli droga do wyjścia z tej czarnej dziury wiedzie przez przekładane mecze – przekładajmy. W miarę rozsądku oczywiście oraz przepisów, a te, przypomnijmy, gwarantują każdemu reprezentantowi Ekstraklasy w pucharach możliwość przełożenia dwóch meczów – w tym jednego w ostatniej fazie, tej decydującej już o wejściu do fazy grupowej. Kolejną szansę na sięgnięcie po ligowego jokera poznaniacy, częstochowianie i gdańszczanie mieliby więc dopiero w absolutnie kluczowym meczu sezonu – gdyby do niego doszło. I za tym właśnie trzeba trzymać kciuki.

Nie mam jednak złudzeń – Lech i Lechia nie przełożyły swoich meczów tylko z powodu zwiększenia szans na awans. Oba kluby są daleko od optymalnej formy i skorzystały z szansy zagrania ligowych meczów wtedy, gdy dyspozycja, przynajmniej czysto teoretycznie, powinna być wyższa. Nie jest to część szerszego planu obliczonego na duży zysk w przyszłości, a raczej minimalizowanie strat tu i teraz. Ale jeśli ma to pomóc wyeliminować choć jednego przeciwnika – nadal jestem po ich stronie. Prawo, by skorzystać z szansy przełożenia meczu nasi pucharowicze wywalczyli sobie w poprzednim sezonie, gdy okazali się lepsi od reszty ligowców, nikt za darmo im tego nie dał.

“Jakoś nie wyobrażam sobie, by Klopp lub Guardiola prosili o przekładanie meczów na początku sezonu” – usłyszałem niedawno. Ja też nie, ale zachowajmy umiar i proporcje. Trenerzy w czołowych ligach Europy mają parę tygodni więcej niż ci polscy na letnie przygotowania i nie grają najważniejszych meczów, definiujących na dobrą sprawę cały sezon, zaraz na jego początku. Nie mają też takich problemów jak my, że każde ułamki punktów do rankingu federacyjnego wiele znaczą, bo mogą w przyszłości sprawić, że będziemy jednak walkę w Europie zaczynać choć trochę później.

Bardziej niż przekładanie meczów zmartwiło mnie więc w weekend podejście do przegranego meczu w Reykiaviku Dariusza Adamczuka. Dyrektor pionu sportowego Pogoni Szczecin przyznał, że jego klub w Islandii przegrać nie powinien, ale pytanie o punkty rankingowe zbył stwierdzeniem, że “są to przecież jakieś drobne ułamki i jeśli Pogoń wywalczy awans, to nie będą one miały znaczenia”. Otóż nie. W sytuacji naszych klubów i rankingu UEFA liczy się dla naszej ligi każdy ułamek, każda pojedyncza wygrana. Nie jesteśmy potentatami, dla których rzeczywiście rewanżowy mecz po wysokiej wygranej w pierwszym spotkaniu, nie ma większego znaczenia. Jesteśmy biedakami na ligowej mapie Europy i każde dziesiąte części punkcika wiele dla nas znaczą. Dopóki tego nie zrozumiemy, nadal będziemy tu, gdzie jesteśmy – niepokojąco blisko dna. 

Dziś przed nami wyjątkowy czwartek z polskimi drużynami w Europie. Cztery mecze, aż nie będzie wiadomo, na który monitor patrzeć. Dziwnie spokojny jestem o Raków, który powinien pokonać zmęczonych podróżą graczy Astany i Pogoń, która ma swoją jakość. Bardziej obawiam się o Lecha, którego gen samodestrukcji przebudził się zaskakująco szybko po zdobyciu mistrzowskiego tytułu. Lechia też nie dała powodów do optymizmu w Płocku oraz w wyjazdowym (mimo że wygranym) meczu z Akademiją Pandev. Dziś jednak zamierzam się cieszyć takim pucharowym czwartkiem naszych drużyn. I wierzyć, że ten za tydzień nie będzie ostatnim tak bogatym w emocje.

Żelisław Żyżyński, Canal+Sport  

Komentarze