Mocne słowa wyrzuconego piłkarza Hutnika. “Zniszczono wszystko. Uderzono też w moją rodzinę”

We wtorek piłkarską Polskę obiegła informacja, że drugoligowy Hutnik Kraków odsuwa od składu dwóch zawodników. Dodatkowo klub poprosił PZPN o zbadanie czy w dwóch meczach, w których krakowianie przegrali, mimo że prowadzili już 3:0, wszystko odbyło się w czysty sposób i nie doszło do próby tak zwanego match-fixingu. Podejrzenia padły między innymi na Kamila Wengera, który rozstał się z klubem. - Moim zdaniem klub po nerwowej reakcji kibiców Hutnika spróbował zrzucić winę na kogoś, żeby odsunąć sytuacje od siebie – mówi specjalnie dla goal.pl.

Kamil Wenger
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Kamil Wenger

Kamil Wenger zabrał głos

Marcin Ryszka: Co czuję piłkarz, który przegrywa dwa mecze, jeden po drugim, mimo że w obu prowadził już 3:0?

Kamil Wenger: Po pierwszym meczu z Lechem Poznań czułem ogromny wstyd. Po raz pierwszy w swojej karierze wygrywając mecz trzema bramkami moja drużyna przegrała. Myślę, że nie tylko ja z drużyny coś takiego przeżyłem pierwszy raz. Do pierwszej straconej przez nas bramki mieliśmy wszystko pod kontrolą i później się posypało. Od razu po meczu rozmawialiśmy z trenerem i chcieliśmy jak najszybciej zmazać plamę.

Później przyszedł mecz z Kotwicą Kołobrzeg i sytuacja się powtórzyła.

Kiedy straciliśmy pierwszą bramkę widziałem u wszystkich zawodników ogromny strach, bojaźń że sytuacja znowu się powtórzy. Nie dźwignęliśmy tego mentalnie. Ta strefa była naszym największym problemem.

Jak wyglądały pierwsze chwile w szatni po meczu z Kotwicą?

Czterdzieści pięć minut siedzieliśmy ze zwieszonymi głowami. Nikt do siebie się nie odzywał. To tylko pokazało jak każdemu jest wstyd, jak każdy żałuje tego co się stało. Uważam, że w tej sytuacji zespół potrzebował wsparcia. Już po meczu z Lechem widziałem, że potrzebujemy pomocy. Widziałem, że wielu chłopaków to wszystko bardzo przeżywa. Obawiałem się o naszą mentalność i niestety miałem racje.

Jak wyglądały wasze analizy? Kiedy usłyszałeś, że jesteś jednym z winowajców?

Trener przed całą drużyną nie miał do mnie pretensji. Przy jednej bramek z Lechem Poznań źle się ustawiłem, brak krycia światła bramki, ale jestem obrońcą i takie sytuacje czasami się po prostu zdarzają. Od razu meczowo zauważyłem swój błąd. Dwa dni po meczu z Kotwicą Kołobrzeg klub poinformował mnie, że zostaję odsunięty od drużyny i mam trenować z juniorami. Nie zgodziłem się na to. W kontrakcie miałem zapis, że mogę rozwiązać umowę za porozumieniem stron. Z przyczyn rodzinnych podjąłem taką decyzję.

Wielka burza w Hutniku Kraków. Prezes dla Goal.pl: nie wierzę w to
Hutnik Kraków

Prezes Hutnika Kraków o decyzjach klubu Przemysław Langier: Jak bardzo pan wierzy, że ostatnie dwa mecze Hutnika były ustawione? Artur Trębacz (prezes Hutnika Kraków): Nie wierzę w to. Natomiast uważamy, że w takiej sytuacji, jak nasza, gdy przegrywamy dwa mecze pod rząd prowadząc 3:0, dla oczyszczenia się w oczach opinii publicznej, która różne podejrzenia zaczęła

Czytaj dalej…

O tym, że klub zwróci się do PZPN z prośbą o sprawdzenie waszych meczów pod kątem ustawiania wyników dowiedziałeś się z komunikatu?

Dokładnie tak. Nie mogłem dojść do siebie, byłem załamany. Pomógł mi jeden z zawodników, który wiedział jak wiele dawałem od siebie dla klubu i drużyny. Nie mogłem wyjść z szoku po przeczytaniu komunikatu. Moim zdaniem klub po nerwowej reakcji kibiców Hutnika spróbował zrzucić winę na kogoś, żeby odsunąć te sytuacje od siebie. Cały rozgłos poszedł na mnie. Dwa ostatnie dni były bardzo trudne dla mnie.

Sam jednak przyznasz że patrząc z boku te dwie porażki wyglądały bardzo dziwnie.

Nigdy nie patrzę na takie sytuacje w ten sposób. Uważam, że każdy sportowiec wychodzi na boisko żeby wygrać. Jest pierwsza jedenastka, ławka rezerwowych, sztab szkoleniowy. Wszyscy mają wpływ żeby reagować na to co dzieje się na boisku. Rozmawiałem z trenerem o meczu z Kotwicą i na pewno nie jest tak, że zawiniłem przy wszystkich pięciu bramkach. Przy dwóch na pewno mogłem bardziej pomóc. Zawsze można zrobić coś więcej, jeśli gra się na mojej pozycji.

“Komunikat wszystko zniszczył”

Sygnał w Polskę poszedł taki, że dwóch piłkarzy Hutnika mogło próbować ustawiać mecze. Praktycznie wszystkie portale piłkarskie w naszym kraju o tym pisały.

O to mam największy żal. Ja zdaje sobie sprawę, że nie jestem Cristiano Ronaldo. Rozmawiając wczoraj z trenerem usłyszałem, że nikt nie miał pretensji do mojej pracy. Z formą tak jak powiedziałem bywa różnie, ale zawsze dawałem z siebie sto procent. Przez rok będąc w Hutniku nie opuściłem żadnego treningu. Zawsze byłem gotowy do gry, to jeśli wyglądałem słabo dlaczego nie usiadłem na ławce? Ktoś kto pisał komunikat w klubie musi uderzyć się w pierś, bo czymś takim może zniszczyć czyjeś życie. Ja przez dwa dni czułem, że tak właśnie jest. Nie życzę tego co przeżyłem przez ostatnie godziny najgorszemu wrogowi. Oddałem piłce całe swoje życie, a ktoś jednym komunikatem to wszystko zniszczył. Wiem jak dzisiaj funkcjonują media, ale uwierz mi, że było bardzo mało telefonów od ludzi którzy chcieli usłyszeć moje zdanie na ten temat. To nie jest tak, że ta sytuacja uderza tylko we mnie. Cierpi na tym cała moja rodzina, moi bliscy. 

Wtorek wieczorem pojawił się drugi komunikat, który chyba miał na celu to wszystko załagodzić.

Powiem tak – wczoraj rozwiązałem kontrakt za porozumieniem stron. Jednym z punktów był zapis, który zobowiązywał klub do umieszczenia oświadczenia na stronie internetowej oraz na wszystkich mediach społecznościowych. Dziwnym trafem został on umieszczony tylko na stronie. Ja odbieram to w ten sposób, że ktoś w klubie nie chcę żeby ten komunikat poszedł w Polskę.

Będziesz jeszcze grał w piłkę?

Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Na razie czuję bardzo duży niesmak, tego jak piłkarze są traktowani przez osoby decyzyjne w klubach. W większości sytuacji my jesteśmy dla rządzących tylko produktem.

Komentarze