Wielka burza w Hutniku Kraków. Prezes dla Goal.pl: nie wierzę w to

- Nie bierzemy pod uwagę, że faktycznie mogło dojść do match-fixingu. Mam nadzieję, że sprawdzenie tego będzie tylko formalnością... Będziemy się zastanawiać, co dalej, jeśli faktycznie dowiemy się o czymś nieprzyjemnym - mówi w rozmowie z Goal.pl Artur Trębacz, prezes Hutnika Kraków.

Hutnik Kraków
Obserwuj nas w
Imago/Plusphoto Na zdjęciu: Hutnik Kraków
  • Hutnik Kraków przegrał dwa ostatnie mecze ligowe, mimo że w każdym z nich prowadził po 3:0
  • Ta sytuacja wywołała w II-ligowcu prawdziwą burzę. Rozwiązano kontrakt z obrońcą Kamilem Wengerem, a inny z zawodników – Dawid Kubowicz – został zawieszony. Do tego klub zwrócił się do PZPN z prośbą o sprawdzenie tych spotkań pod kątem match-fixingu
  • Udało nam się porozmawiać z Arturem Trębaczem, prezesem Hutnika, który skomentował decyzje klubu

Prezes Hutnika Kraków o decyzjach klubu

Przemysław Langier: Jak bardzo pan wierzy, że ostatnie dwa mecze Hutnika były ustawione?

Artur Trębacz (prezes Hutnika Kraków): Nie wierzę w to. Natomiast uważamy, że w takiej sytuacji, jak nasza, gdy przegrywamy dwa mecze pod rząd prowadząc 3:0, dla oczyszczenia się w oczach opinii publicznej, która różne podejrzenia zaczęła mieć, warto takie rzeczy sprawdzić. Jestem przekonany, że nie wyjdzie z tego nic więcej niż wniosek, że mieliśmy do czynienia z indywidualnymi błędami zawodników, ale chcemy być czyści od podejrzeń i dlatego poprosiliśmy PZPN o pomoc.

Jesteście gotowi na każdy scenariusz? Co jeśli PZPN uzna podejrzenia o match-fixing za zasadne?

Nie bierzemy takiego rozwiązania pod uwagę. Mam nadzieję, że to jest tylko formalność… Będziemy się zastanawiać, co dalej, jeśli faktycznie dowiemy się o czymś nieprzyjemnym.

W komunikacie piszecie o zawieszeniu dwóch piłkarzy, z czego z jednym rozwiązaliście kontrakt. Dlaczego akurat ich dotknęły najsurowsze sankcje?

Byli zamieszani w większość straconych bramek podczas dwóch ostatnich meczów, ale to nie tylko to. Przeanalizowaliśmy też poprzednie mecze również pod kątem generalnych zachowań na boisku, nie tylko przy golach dla przeciwników. Na przykład w kwestii stosowania się do założeń taktycznych. I przelała się czara goryczy. Z Kamilem Wengerem rozwiązaliśmy kontrakt, bo mieliśmy w nim zapis umożliwiający nam skrócenie go z końcem roku. Obie strony uznały, że skoro już niewiele zostało do wypełnienia kontraktu, najlepszym rozwiązaniem będzie przyspieszenie decyzji o rozstaniu. Z Dawidem Kubowiczem nie było takiego zapisu, więc na razie zostaje w klubie w formie zawodnika zawieszonego.

Jak oni to przyjęli?

Wiadomo, że to nie było nic przyjemnego, natomiast sama rozmowa z nimi polegała właściwie już tylko na poinformowaniu o decyzji. Bo ta zapadła wcześniej – po drugim blamażu.

Czyli mówimy o błędach, a nie o tym, że w Hutniku nie każdy ciągnie wózek w tym samym kierunku?

Nie dopuszczam do siebie takiej myśli. Po prostu musieliśmy zrobić jakiś ruch i musiał on być gwałtowny, bo tego wymagała ta konkretna sytuacja. Wstrząs był niezbędny, by drużynę wepchnąć na właściwe tory, gdy zaczęło się coś nam niebezpiecznie rozjeżdżać. Liczę na to, że po tych decyzjach, drużyna nabierze swojego pierwotnego charakteru.

Trener jest bezpieczny?

Trener nigdy nie jest bezpieczny. Często się mówi, że trener w momencie podpisywania kontraktu, podpisuje swoje zwolnienie. Trudno nie uznać tych słów za prawdziwe. Natomiast do końca rundy na pewno nie będziemy wykonywać już żadnych ruchów. Przed sztabem jest aktualnie duże zadanie, bo drużyna będzie występowała w trochę innym formacie. Miejmy nadzieję, że trener odpowiednio przekonfiguruje zmieniony skład i w ostatnich czterech meczach jesieni będziemy wyglądać efektywnie. Dalsze decyzje zależą od wyniku analiz po zakończeniu rundy. To dotyczy zarówno sztabu, jak i zawodników.

Poinformowaliście też o zawieszeniu premii. To jest prawnie możliwe?

Tak. Premia – jak w każdej firmie – to coś ponadstandardowego należącego się poza faktycznym wynagrodzeniem, które oczywiście wypłacamy. Premia jest przewidziana za pewne wyniki. Nieco je skorygowaliśmy. Jeżeli zostaną osiągnięte, premia zostanie odwieszona.  

Narzucone siedem dni pracy na poziomie II ligi, gdzie – jak sądzę – nie zarabia się kokosów, to nie jest przesada?

Ale też się nie zarabia mało, więc nie demonizujmy tej decyzji. Chodzi w niej tylko o miesiąc, jaki został do końca rundy jesiennej. Jesteśmy przekonani, że nadchodzące tygodnie muszą być okresem wytężonej pracy i zakasania rękawów. Czas też wziąć odpowiedzialność za to, w jakim jesteśmy momencie. Gdybyśmy grali na poziomie, jakiego oczekujemy, nie byłoby tej decyzji.

Jaka jest ogólna atmosfera w klubie?

Ciężko, by była sielankowa po dwóch porażkach, gdy się prowadziło 3:0. Nie jest różowo, ale da się ją poprawić. Wystarczy wrócić na właściwe tory. Oby już w najbliższym meczu.

O co gra Hutnik w obecnym sezonie i jak wasz dorobek ma się do zakładanego planu przed sezonem?

Walczymy o czołówkę i takie samo założenie było przed sezonem. Pod tym kątem robiliśmy wzmocnienia. Przyszli do nas doświadczeni zawodnicy. Natomiast trochę nam się ten zespół rozjechał. W poprzedniej rundzie byliśmy chyba najlepszą defensywą w lidze, traciliśmy niewiele bramek. Uważaliśmy, że pod tym względem jesteśmy mocni, więc ściągnęliśmy zawodników ofensywnych. To miało pomóc, by dobić do czołówki II ligi, a przy odrobinie szczęścia powalczyć o awans. Ale futbol bywa przekorny i nasza najsilniejsza broń zawiodła nas w tej rundzie. Nasza pozycja na pewno nie odpowiada naszym ambicjom.

Komentarze