- Mecz na wodzie rozegrany w weekend w A-klasie stał się w weekend viralem
- Wiele osób zadawało pytanie – jakim cudem ktoś dopuścił do grania w takich warunkach
- Okazuje się, że do meczu doszło, mimo że piłkarze obu drużyn… nie chcieli grać
Mecz na wodzie w A-klasie. Jakim cudem się odbył?
“Szkoda zawodników i boiska” – pisali ludzie pod filmem, na którym uprawiany sport trudno w ogóle nazwać piłką nożną. Piłka stawała w kałuży przy każdej okazji, zawodnicy ślizgali się jak na lodowisku, a ostatnie, czego należało się spodziewać w tych warunkach, to goli. I faktycznie – mecz pomiędzy SPRiN Regulice, a Fablokiem Chrzanów zakończył się bezbramkowym remisem. Oraz ponadprzeciętną liczbą fauli i kartek. Gospodarze kończyli w dziewiątkę, goście w dziesiątkę. Do tego sędzia pokazał im odpowiednio po dziesięć i cztery żółte kartki. Fablok, aktualny lider chrzanowskiej A-klasy strzelający średnio dokładnie 4,0 bramki na mecz (48 goli w 12 spotkaniach), w tych warunkach nie był w stanie zagrozić jednej z najsłabszych drużyn w lidze (Regulice zajmują przedostatnią lokatę).
Ale wszystko to zeszło na drugi plan. Zresztą wystarczy zobaczyć, jak wyglądały wspomniane warunki.
Jak to w ogóle możliwe, że doszło do meczu?
– Dotarłem na boisko ponad godzinę przed meczem, by zobaczyć, jak wyglądają warunki. Ze względu na zalaną murawę, Regulice miały wcześniej już dwukrotnie przekładane mecze. Teraz też nie wyglądało to za ciekawie – od jedenastki do pola bramkowego i w dwóch rogach już stała woda – mówi Marcin Korzeniowski, kierownik Fabloku Chrzanów.
I opowiada dalej: – Przyjechali sędziowie, obserwowali boisko i zastanawiali się. W ciągu pół godziny spadło tyle deszczu, że woda stała już i na środku, i na boku. Praktycznie wszyscy byli pewni, że sędzia odwoła mecz, skoro dwa razy już taka decyzja była podejmowana. Tym bardziej, że mówiliśmy, że nie chcemy grać. Chłopaki bali się o swoje zdrowie. Zresztą z tego co wiem, kierownik Regulic przed meczem też powiedział, że nie chcą grać. Ale nagle pojawił się wieloletni działacz naszych rywali, który był tam już i prezesem, i trenerem, i zaczął się żalić, że przez te przełożone mecze oni mają już wypchany terminarz. Że z nami musieliby grać pod koniec listopada. Zaproponowaliśmy, że zagramy w środku tygodnia, to odpowiedział, że nie zbierze zawodników. Kolejna propozycja z naszej strony: grajmy na wiosnę. Prawda jest taka, że zależało mu na grze w takich warunkach, bo wiedział, że dla nich to jedyna szansa na urwanie nam punktów. Tylko w ten sposób ich umiejętności mogły zrównać się z naszymi. Moim zdaniem osoby, które nie patrzą na zdrowie zawodników, tym bardziej na poziomie amatorskim, gdzie nie gramy o nie wiadomo co, nie powinny się zajmować piłką. Tym bardziej dziwi taka postawa, gdy piłkarze obu drużyn nie chcą grać, a zmusza się ich, narażając na ciężkie kontuzje.
I faktycznie mecz się odbył. Wbrew logice. – Logika podpowiadała, że nie można grać, ale nagle sędzia powiedział, że jeszcze się przed meczem zobaczy. Mimo że liniowy jak rzucał piłkę na boisko, to stawała. Byliśmy pewni, że meczu nie będzie, a główny zdecydował inaczej. Moment, który jest na filmiku to jakaś piąta minuta meczu. W meczu było 14 żółtych kartek i trzy czerwone. Myślę, że przynajmniej połowa wynikała z tego, że ktoś się poślizgnął i wjechał komuś w nogi. Na szczęście nikomu się nic poważnego nie stało, choć słyszałem, że ktoś z Regulic faktycznie skończył mecz z kontuzją, choć nie wnikałem, o co dokładnie chodzi. U nas kilku chłopaków nie poszło następnego dnia do pracy, ale co się dziwić, jak po paru minutach byli już przemoknięci – kończy kierownik Fabloku.
Komentarze