Niels Frederiksen o krok od Lecha. Dlaczego Kolejorz zwleka?

Jeszcze dziś, a maksymalnie jutro, Niels Frederiksen zostanie ogłoszony nowym trenerem Lecha Poznań. Duńczyk dziś wylądował w stolicy Wielkopolski. Ale stery w Kolejorzu obejmie dopiero po zakończeniu sezonu. W dwóch ostatnich kolejkach zespół wciąż prowadzić będzie Mariusz Rumak. Czy to nie jest kolejny błąd władz Lecha Poznań?

Niels Frederiksen (Lech Poznań)
Obserwuj nas w
Piotr Matusewicz / Press Focus Na zdjęciu: Niels Frederiksen (Lech Poznań)
  • Już tylko katastrofa mogłaby sprawić, że Niels Frederiksen nie zostanie trenerem Lecha Poznań
  • Kolejorz dziś powinien dopiąć wszelakie formalności z Duńczykiem i wtedy też ogłosi, że to on przejmie stery w drużynie na nowy sezon
  • Zasadne jednak wydaje się pytanie – dlaczego nie obejmie drużyny już teraz?

Finisz negocjacji Lecha z Frederiksenem

Doniesienia o tym, że Lech Poznań chce pozyskać Nielsa Frederiksena, pojawiły się w poprzednim tygodniu. Jako pierwszy o sprawie informował Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki. I wszystko wskazuje na to, że już tylko kataklizm mógłby sprawić, by Duńczyk nie został nowym trenerem Kolejorza.

Jeszcze dziś ma dojść do podpisania kontraktu. Oczywiście można założyć, że mimo długich negocjacji i faktu, że Frederiksen zaczął już przyglądać się drużynie Lecha, ostatecznie dojdzie do tak dużych nieporozumień w kwestii warunków umowy, że lechici będą skazani na dalsze poszukiwania szkoleniowca. Ale wydaje się, że tutaj nie ma już wielkiego marginesu na fiasko takich rozmów. Jeśli Lech porozumie się z byłym szkoleniowcem Broendby, to dziś lub jutro powinien zakomunikować to publicznie. Chociażby po to, by uspokoić wyraźnie negatywne nastroje wokół lechitów.

Frederiksen zwiąże się z poznańskim klubem dwuletnim kontraktem.

Tylko u nas

Podczas ostatniego meczu z Legią Warszawa (1:2) fani wyrazili bowiem swoje niezadowolenie z jakości zarządzania klubem. Zarówno pod adresem właściciela Lecha, czyli Piotra Rutkowskiego, a także dyrektora sportowego Tomasza Rząsy, padały obraźliwe okrzyki. “Rząsa! Co? Wypier***” – między innymi takie hasła padały z trybun. Na “Kotle” pojawił się też transparent z napisem “Rutkowski, Klimczak, Rząsa – fabryka utylizacji marzeń”.

Presja na Rząsie

Lech nawet przy dwóch zwycięstwach w ostatnich dwóch kolejkach nie może być pewny tego, że zagra w przyszłym sezonie w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. – Cel na te kolejki? Wygrać oba mecze. Ale nie jesteśmy zależni już tylko od siebie – mówił Mariusz Rumak po porażce z Legią Warszawa.

Wcześniej trener Lecha narzekał też na to, jak wiele kontuzji ma obecnie w drużynie. I jeśli spojrzeć na to, kogo na ławce miał w starciu z legionistami, to można tylko utwierdzić się w przekonaniu, że brak wzmocnień tej drużyny podczas zimowego okna transferowego było błędem. Na skrzydło wszedł nominalny prawy obrońca Alan Czerwiński, od pierwszej minuty grać musiał będący w słabiutkiej formie Filip Szymczak, a wynik próbowali gonić Afonso Sousa z Adrielem Ba Louą, którzy od dawna nie dają odpowiedniej jakości. W konsekwencji Lech bił głową w mur.

POLECAMY TAKŻE

Źle przygotowana kadra to jeden punkt na długiej liście grzechów władz Kolejorza. I wobec tego pojawia się coraz mocniejsza presja na to, by ze stanowiskiem dyrektora sportowego pożegnał się Tomasz Rząsa. Poznańscy fani w przeszłości już się tego domagali, na stadionie rozbrzmiewały okrzyki, pod stadionem wywieszane były transparenty. Kibice wiedzą, że odejście z klubu Piotra Rutkowskiego jest nierealne (Jacek Rutkowski przekazał akcje klubu swojemu synowi oraz córce Mai). Zatem jeśli chcą domagać się głębokich zmian w pionie sportowym, to muszą domagać się dymisji Rząsy.

Przy Bułgarskiej też zdają sobie sprawę, że wymiana trenera nie załatwia sprawy. Ale wiele wskazuje na to, że Tomasz Rząsa pozostanie na swoim stanowisku.

Dlaczego Frederiksen nie przejmie Lecha już teraz?

Skoro zatem Frederiksen podpisze kontrakt z Lechem na dwie kolejki przed końcem sezonu, to… dlaczego nie wejdzie do szatni Kolejorza już teraz? Wydawałoby się to naturalnym ruchem wobec tego, że ta drużyna za Mariusza Rumaka kompletnie nie rokuje na przyszłość. Tylko w ostatnich tygodniach lechici przegrali z Puszczą Niepołomice i właściwie niemal zdegradowanym już wówczas Ruchem Chorzów, ledwie wygrali z grającym z dziesiątkę ŁKS-em Łódź, przegrali w kompromitującym stylu z Legią Warszawa czy zremisowali 0:0 z Cracovią (dwa ostatnie mecze przy 40 tysiącach ludzi przy Bułgarskiej).

Lech uznaje bowiem, że “nie chce palić startu nowego trenera”. W teorii brzmi to sensownie. Ale tylko wtedy, gdy na sprawę spojrzymy pobieżnie.

Wystarczy popatrzeć w przeszłość, by zobaczyć, że władze Lecha nie miały problemu z tym, by wpuszczać trenera do drużyny przed końcem sezonu. W 2021 roku Maciej Skorża objął Kolejorza na finiszu rundy wiosennej. Nowy trener mógł zdiagnozować największe problemy zespołu, dokonać selekcji piłkarzy na kolejny sezon, sprawdzić w jak dużym rozkładzie jest drużyna. I w następnym roku sięgnął z Lechem po mistrzostwo Polski na stulecie klubu.

Teraz Frederiksen nie będzie miał takiej szansy, by zobaczyć tę drużynę od środka. W wielu aspektach będzie bazował na tym, co zobaczy z wysokości trybun i co usłyszy od dyrektora Rząsy, który regularnie pojawia się w szatni czy na treningach drużyny.

I wydaje się, że to nie jest dobry pomysł. Dlaczego? Chociażby dlatego, że poznaniacy potrzebują dzisiaj świeżego spojrzenia na ten zespół. Mariusz Rumak nie przyszedł z zewnątrz, był w klubie przed podjęciem pracy trenerskiej. Tomasz Rząsa jest w klubie od lat. Podobnie jak Piotr Rutkowski. W organizacji, gdzie jest wielu tzw. “yes-manów” warto byłoby dać na to wszystko ogląd człowiekowi z nową perspektywą.

Zresztą kibice Lecha słusznie zauważają, że… gorzej już nie może być. I nie ma technicznej możliwości tego, by Frederiksena “spalić” czy “sparzyć” potencjalnymi porażkami w starciach z Widzewem Łódź i Koroną Kielce. Kibice i tak rozliczyliby z tego głównie piłkarzy (który nazywają “sytymi kotami”), a w pierwszej kolejności winnymi byliby Rutkowski z Rząsą.

Komentarze