Leandro: Czuję się Polakiem. To, co mi dała Polska, nie zapomnę tego do końca życia [WYWIAD]

- Mam dwa obywatelstwa, czyli brazylijskie i polskie. Czuję się jednak Polakiem. To, co mi dała Polska, nie zapomnę tego do końca życia. Ten kraj dał mi: rodzinę, pracę, możliwości życiowe, a także ciekawą przyszłość - powiedział zawodnik Stali Mielec – Leandro Messias dos Santos.

Leandro Messias dos Santos
Obserwuj nas w
fot. Imago / Tomasz Kudala / PressFocus / NEWSPIX.PL Na zdjęciu: Leandro Messias dos Santos
  • Stal Mielec w tym sezonie jak na razie wywalczyła 15 punktów, a wyróżnia tę ekipę to, że ma w swoich szeregach Leandro, który w grudniu skończy 40 lat
  • W rozmowie z Goal.pl obrońca opowiedział o swoich pobytach w Bułgarii i na Ukrainie, a także zwrócił uwagę na to, jak w ostatnich 10 latach zmieniła się Polska
  • Brazylijczyk podkreślił jednocześnie, że dużo zawdzięcza swojemu bratu i siostrze, którzy na początku piłkarskiej kariery pomagali mu finansowo
  • 39-latek ma jak na razie na swoim koncie ponad 130 występów w Ekstraklasie i blisko 80 spotkań w 1 Lidze

Leandro o Brazylii

Warto rozmawiać?

Zdecydowanie tak. Warto rozmawiać z każdym i na różne tematy, bo zawsze można odkryć coś nieznanego.

Niejednokrotnie słyszałem opinie, że ludzie w Brazylii bawią się i nie myślą o przyszłości. Z kolei w Polsce każdy chce się w jakiś sposób zabezpieczyć. Zgadza się pan z tą opinią?

Nie do końca to prawda. Faktem jest, że ludzie w Brazylii są radośni. Często jest tak, że w momencie, gdy Brazylijczykowi powie się, że ma zrobić coś dzisiaj, to odłoży swoje zadanie na następny dzień. Nie ma pośpiechu. Polacy natomiast są bardziej zdyscyplinowani i jeśli mówią, że trzeba coś zrobić w danym dniu, to dostosowują się do takiej sytuacji. Z czego to wynika? Wpływ na to może mieć wiele czynników. Inna kultura, pogoda czy klimat. Nie znaczy to jednak, że Brazylijczycy źle na swoich wyborach wychodzą. Pierwszy z brzegu przykład to fakt, jak długo gramy w piłkę. Mam 40 lat i wciąż czuje siły, aby grać. Podobnie jest z Dante w OGC Nice i Thiago Silvą w Chelsea. Gdy trzeba poważnie podchodzić do swoich obowiązków, to nie unikamy ciężkiej pracy.

Może takie stereotypowe podejście do brazylijskiej społeczności związane jest, z tym że jesteście znani z hucznych zabaw w trakcie karnawałów, o których zwykle jest głośno na całym świecie…

Po prostu ludzie w Brazylii lubią zabawę i to nie ulega żadnej wątpliwości. Po pracy od piątku do niedzieli to czas na to, aby spotkać się ze znajomymi, napić się piwa i korzystać z życia. Od poniedziałku do piątku trzeba jednak pracować i pod tym względem w Brazylii nie jest inaczej niż w innych krajach.

Piłkarskie mistrzostwa świata też trudno wyobrazić sobie bez kibiców z Brazylii. Moim zdaniem to zawsze wartość dodana do tego typu turnieju.

Piłka nożna to religia w Brazylii. W ogóle jest taka tradycja, że każde nowo narodzone dziecko, jeśli to chłopak, jako pierwszy prezent otrzymuje piłkę. W ogóle czas w trakcie piłkarskich mistrzostw świata jest traktowany jak święto. Wówczas ludzie nie pracują, szkoły są zamknięte. Wszystko funkcjonuje tak, że rodziny i bliscy spędzają czas razem, a tematem numer jest gra reprezentacji Brazylii. Jest mnóstwo dyskusji. Nie brakuje oczywiście krytycznych głosów w kierunku zawodników czy trenerów. Ogólnie wiadomo, że trudno wyobrazić sobie mundial bez Canarinhos. Z drugiej strony Brazylia nie wygrała już od 20 lat mistrzostwa świata i to jest przyjmowane w kraju z dużym niezadowoleniem.

Rodzeństwo zadbało o utrzymanie zapału do pracy

Zaczynał pan na poważnie grę w Brazylii, będąc w zespole Nova Iguacu w wieku 16 lat. Jakie ma pan wspomnienia z tego okresu?

Na początku nie było łatwo. Nie każdy ma możliwości finansowe, aby rodzina wspierała dziecko w rozwoju piłkarskim. Ja mogłem jednak liczyć na pomoc swojego brata i siostry, którzy są ode mnie starsi. Zawsze mnie wspierali. Połowę swojej pensji inwestowali we mnie. Kupowali mi buty, finansowali moje wyjazdy, zawsze mogłem liczyć na swoje rodzeństwo. Ja skupiałem się tylko na grze w piłkę nożną. Ogólnie był to ciężki czas, ale mam po nim bardzo miłe wspomnienia. Mieliśmy super trenera, który nie tylko wydawał polecenia na boisku, ale też motywował i dbał o nasze marzenia. Pamiętam, jak mówił: “Leo ty będziesz piłkarzem, będzie miał swoją karierę. Nie możesz się jednak koncentrować tylko na tym. Musisz być też dobrym człowiekiem i pielęgnować dobro w sobie. Każdy śledzi poczynania piłkarzy i musisz być przykładem dla innych”.

Słowa doświadczonego człowieka, który wiedział, jak życie wygląda…

Owszem. O piłkarzach mówi się, że prowadzą imprezowe życie, bawią się z kobietami i o nic się nie martwią. Takie jest ich postrzeganie na całym świecie. Dlatego ja mam cały czas w głowie słowa swojego pierwszego trenera: “Możesz grać w piłkę nożną, możesz zarabiać kasę, ale nie zapominaj o tym, aby być dobrym dla innych”.

Epizod w Bułgarii

Później trafił pan do Ceary, a następnie pierwszy zawitał w Europie w 2008 roku, gdy dołączył do bułgarskiego FC Chernomorets 1919 Burgas. Jakie były kulisy tego transferu?

To była ciekawa historia. Rozgrywki w Brazylii są tak skonstruowane, że od stycznia do kwietnia toczy się rywalizacja w ligach regionalnych. Polega to na tym, że każde miasto jak na przykład Sao Paulo czy Rio de Janerio, ma swoją ligę. Gra tam 12 zespołów. Prawdziwe mistrzostwa Brazylii startują natomiast w kwietniu. Ja natomiast w maju 2008 roku trafiłem do Ceary jako najlepszy lewy obrońca. Byłem jednak w tym klubie tylko chwilę, bo później zgłosili się po mnie działacze FC Chernomorets 1919 Burgas. Wszystko działo się bardzo szybko, podpisałem umowę na trzy lata. Niestety pojawiły się problemy finansowe w klubie i musiałem wracać do Brazylii. Czy były inne propozycje w Bułgarii? Tak naprawdę to sam nie wiem. Byłem jednak skoncentrowany na tym, aby jak najszybciej wrócić do kraju i tak też się stało.

Ekstraklasowy kozak o zgrupowaniu kadry. “Doceniłem to powołanie” [WYWIAD]
Bartłomiej Wdowik

Wdowik fame rośnie w siłę Przez długi czas najbardziej znaną osobą pochodzącą z Olkusza był polski duchowny Tadeusz Rydzyk, ale Bartłomiej Wdowik postanowił z nim rywalizować… Nie myślę o takich rzeczach. Koncentruję się na graniu w piłkę najlepiej, jak potrafię. Na temat rozgłosu na swój temat mogę powiedzieć tylko, że staram się nie zaprzątać sobie

Czytaj dalej…

Zanim dołączył pan do Polski, to grał z kolei na Ukrainie. Występował pan w kilku drużynach w tym kraju. Jakie różnice dostrzegał pan w życiu na Ukrainie i w Polsce?

To zupełnie inne kraje, co w sumie zdziwiło mnie, wiedząc, że to sąsiedzi. Kultura i mentalność są jednak inne. Byłem na Ukrainie, gdy ta liga była jedną z mocniejszych w Europie i chyba każdy może to potwierdzić. W latach 2009-2012 liga ukraińska była na szóstym miejscu wśród piłkarskich rozgrywek europejskich, co nie może dziwić. O sile ligi ukraińskiej decydowały takie ekipy jak: Szachtar Donieck, Dynamo Kijów czy Metalist Charków. To były rozgrywki wymagające, a ja byłem w tym kraju praktycznie w najlepszym czasie dla całej ligi. Z kolei 2013 roku pojawiły się pierwsze problemy na Krymie. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta, co finalnie skutkowało rozpoczęciem wojny, która trwa do dzisiaj. Ja natomiast po tym, jak nie otrzymywałem przez pół roku pensji, dojrzałem do decyzji, że przyszedł czas na zmiany.

“Pół roku bez pensji”

Ten czas bez regularnych wpływów pieniędzy jak pan wspomina?

Było bardzo trudno, nie ukrywam. To miało jednak miejsce tylko w końcówce mojego pobytu na Ukrainie. Wcześniej nie było żadnego problemu z pieniędzmi. Nie wspominam zatem negatywnie pobytu na Ukrainie przez pryzmat kłopotów finansowych. Ogólnie to był bardzo dobry czas dla mnie. Bardzo ciekawe doświadczenie. Z perspektywy czasu z uśmiechem na twarzy wracam do momentów, gdy mogłem grać przeciwko najlepszym ekipom w kraju.

Wojna na Ukrainie trwa już grubo ponad 600 dni. Śledzi pan informacje na ten temat?

Mam wielu znajomych na Ukrainie. Dla nich to bardzo trudny czas. Modlę się o to, aby ta wojna jak najszybciej się skończyła. Jest mnóstwo dobrych ludzi na Ukrainie, którzy dzisiaj przeżywają swoje dramaty i to nie powinno tak wyglądać. Pozostaje wierzyć, że wojna jak najszybciej się skończy.

Jak dzisiaj wygląda pana życie, odbiegając od tego, że jest pan piłkarzem?

Nie da się uciec od tego, że sportowi poświęcam swoje życie. Staram się być profesjonalistą. Kocham to, co robię. Chcę korzystać z tego, że jestem piłkarzem. Codziennie dziękuję za to Bogu. Dopóki mi będzie dane, będę grał. Nie ukrywam jednak, że są momenty, gdy jest trudno. Są sytuacje, że nie każdy potrafi się dostosować do takiego życia, gdy trzeba dbać nie tylko o formę sportową, ale też o odżywianie, sen czy regenerację. Nie każdy potrafi temu sprostać. Mój dzień natomiast wygląda cały czas tak samo, czyli: sen, pobudka, trening, wyjazd na mecze, a każdą wolną chwilę poświęcam dla rodziny.

Polska cały czas się rozwija

Jest pan w Polsce od 2014 roku. Grał pan w Koronie Kielce czy Górniku Łęczna. Dzisiaj jest pan zawodnikiem Stali Mielec. Jak zmienił się kraj przez ostatnie 10 lat?

Podejmując się tego typu dyskusji, wychodzę z założenia, że nie można mówić o danym państwie, nie wiedząc, jak wygląda życie na świecie. Biorąc to pod uwagę, nie da się nie zauważyć, jak dynamiczny rozwój ma miejsce w Polsce. Przede wszystkim jest bezpiecznie. Pod względem ekonomicznym też jest lepiej. Oby tak było dalej.

Przeczytałem na Wikipedii ciekawą rzecz, którą w sumie chciałbym zweryfikować. Jak to jest, z tym że ma pan dzisiaj tylko polskie obywatelstwo. To prawda, że musiał się pan zrzec obywatelstwa brazylijskiego?

To nie prawda. Mam dwa obywatelstwa, czyli brazylijskie i polskie. Czuję się jednak Polakiem. To, co mi dała Polska, nie zapomnę tego do końca życia. Ten kraj dał mi: rodzinę, pracę, możliwości życiowe, a także ciekawą przyszłość.

NAJNORMALNIEJSZA KOLEJKA EKSTRAKLASY | 14. kolejka | Uniwersum Ekstraklasy | Sipika&Mietczyński&Smyk

Ma pan na swoim koncie 139 meczów w Ekstraklasie i 79 w 1 Lidze. Jest pan z tego bilansu zadowolony?

Zawsze może być lepiej (śmiech). W minionym sezonie grałem bardzo mało. W tej kampanii rozegrałem trochę minut na boisku, ale wiadomo, że chciałbym więcej. Każdy piłkarz ma ambicje, aby móc grać dużo i tak samo jest ze mną. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że w drużynie jest 25-30 zawodników, a grać może tylko jedenastu. Muszę zatem szanować decyzje trenera.

Kluczowe dostosowanie się do panujących reguł

Po raz pierwszy do Stali Mielec trafił pan w 2017 roku. Wówczas drużynę prowadził Zbigniew Smółka, później zastąpił go Artur Skowronek. Z kolei w drugiej przygodzie z Mielcem najpierw trenerem był Adam Majewski, a teraz drużynę prowadzi Kamil Kiereś. Jak porówna pan tych szkoleniowców?

Każdy z trenerów miał swoją filozofię pracy. Trudno porównywać każdego ze szkoleniowców. Rolą piłkarza zawsze jest natomiast to, aby dostosować się do panujących w danym momencie reguł.

To byli jednak podobni trenerzy, czy każdy inny?

Każdy wyróżniał się czymś innym. Trener Zbigniew Smółka zwracał bardzo dużą uwagę na dyscyplinę i profesjonalne podejście do zawodu. Trenerzy Artur Skowronek i Adam Majewski koncentrowali się na taktyce. Tymczasem trener Kamil Kiereś pracuje dużo nad charakterami i mentalnością zawodników.

Ambitny plan Stali Mielec

Stal Mielec dzisiaj ma 15 punktów. Celem jest utrzymanie, a może ambicje sięgają wyżej?

Panuje w Polsce takie przekonanie, że Stal Mielec zawsze gra o utrzymanie w lidze. Nie jest tak. Gramy w PKO Ekstraklasie już czwarty sezon, mamy mocną ekipę i spokojnie możemy zakończyć rozgrywki na szóstym czy siódmym miejscu w tabeli. Wiadomo, że to nie będzie łatwe. Skupiamy się jednak na pracy i swoich wyzwaniach. Nikt w klubie nie traktuje jednak takiego celu jako coś niemożliwego. Stać nas na zakończenie ligi na wysokiej pozycji i do tego dążymy.

W jednym tygodniu Stal Mielec jest w stanie pokonać Legię Warszawa (3:1), aby tydzień później przegrać wysoko z Jagiellonią Białystok (0:4). To uroki Ekstraklasy?

Liga polska jest specyficzna. Nie można stwierdzić, że lider będzie regularnie ogrywał wszystkich. PKO Ekstraklasa jest wyrównana i każde rozstrzygnięcia są w niej możliwe. Spotkania z Legią i Jagiellonią za nami. Teraz skupiamy się na kolejnych meczach.

U siebie Stal przegrała w dwóch ostatnich spotkaniach z Koroną Kielce (2:3) i Wartą Poznań (0:1). Górnik Zabrze to dobry przeciwnik na przełamanie?

Jako drużyna wiemy, co musimy zrobić, aby wygrać. Trener wie, jak nas przygotować. Jestem spokojny o to, że rozegramy dobry mecz. Mimo że zdajemy sobie sprawę z tego, że Górnik to mocny zespół. Liczymy jednak, że wygramy w końcu na swoim stadionie.

Może się tak zdarzyć, że zagra pan przeciwko Lukasowi Podolskiemu. Taki pojedynek jest wyczekiwany?

Grałem już przeciwko Lukasowi. To bardzo niewygodny rywal. Bardzo dobry i doświadczony zawodnik, którego każdy kibic zna na świecie. Jeśli będzie mi dane zagrać, na pewno łatwo nie będzie, ale poradzę sobie (śmiech).

Szykuje się impreza niekoniecznie sylwestrowa

29 grudnia skończy pan 40 lat. Czy jest planowana jakaś większa zabawa na ten czas?

Musi być jakaś większa impreza (śmiech). Z tego powodu, bo nigdy bym nie przypuszczał, że będę grał piłkę w tym wieku. Zostałem obdarzony zaufaniem w Stali Mielec, za co bardzo dziękuje miastu i władzom klubu. Niewiele jest ekip, które dają szanse na grę zawodnikom po skończeniu 35 lat. Jest przekonanie, że to gracze starzy i nienadający się do niczego. Stal natomiast mi zaufała i staram się odwdzięczać za to dobrą postawą na boisku.

W ogóle zastanawia się pan, co będzie robił po zakończeniu kariery, a może już pan działa w jakieś branży?

Zastanawiam się nad kilkoma opcjami. W każdym razie to wszystko jeszcze na etapie rozważań. Trenerem raczej nie będę. Mam takie predyspozycje, ale nie chcę spędzać czasu na ławce czy na wyjazdach na mecze. Chciałbym jednak zostać przy piłce i chodzi mi po głowie praca w roli skauta.

Ma pan umowę do końca czerwca 2024 roku. Czy będzie chciał ją pan przedłużyć, czy już pojawiają się myśli o zakończeniu piłkarskiej kariery?

Staram się nie myśleć o tym i robić swoje. W maju przyszłego roku pewnie wszystko się wyjaśni. Jeśli będę dobrze wyglądał na boisku, to wiem, że klub sam wystąpi z propozycją nowego kontraktu. Jeśli będzie gorzej, to podamy sobie ręce z prezesem klubu i podziękujemy za współpracę. Nie będzie miał z tym jednak żadnego problemu. Wiem, że dużo zależy ode mnie, jak się będę prezentował. Dzisiaj czuję się dobrze i nie myślę o zakończeniu piłkarskiej kariery. Dopóki jestem w klubie, to będę zasuwać na treningach, chcąc zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby w kolejnym sezonie w Mielcu wciąż była PKO Ekstraklasa. Czas pokaże, co będzie dalej.

Stal Mielec utrzyma się w PKO Ekstraklasie w sezonie 2023/2024?

Tak 93%
Nie 6%
Nie mam zdania 1%
186+ Głosy
Oddaj swój głos:
  • Tak
  • Nie
  • Nie mam zdania

Komentarze