Feio przed finałem Pucharu Polski. Nawiązał do Lamine Yamala

Legia Warszawa zmierzy się z Pogonią Szczecin w finale Pucharu Polski. Goncalo Feio na konferencji prasowej zapytany o skład na mecz nawiązał do Lamine Yamala. Na boisku zobaczymy mieszankę doświadczenie z młodością.

Goncalo Feio i Lamine Yamal
Obserwuj nas w
Maciej Rogowski / Alamy, dpa picture alliance / Alamy Na zdjęciu: Goncalo Feio i Lamine Yamal

Feio nawiązał do Yamala w odpowiedzi na pytanie o skład Legii na finał

Legia Warszawa w piątek stanie przed szansą zdobycia 21. w historii Pucharu Polski. Na PGE Narodowym ich rywalem podczas finałowego meczu będzie Pogoń Szczecin. Stawką spotkania nie jest jedynie trofeum, ale również awans do europejskich pucharów.

Dzień przed meczem odbyła się konferencja prasowa z udziałem Goncalo Feio. Portugalczyk odpowiadał na pytania dziennikarzy, a kilka z nich dotyczyło oczywiście składu Legii na nadchodzący mecz. 35-latek pytany, czy postawi na doświadczonych zawodników, czy na młodszych, odpowiedział, że będzie miks. Przy okazji nawiązał do ostatniego występu Lamine Yamala w Lidze Mistrzów.

Zobacz wideo: Nowa twarz w Legii. Ekspert wskazuje plusy i minusy

Myślę, że będzie miks. Szczerze mówiąc – po tym, co w środę wyczyniał 17-letni piłkarz Barcelony, Lamine Yamal, o doświadczeniu możemy dyskutować i dyskutować – powiedział Goncalo Feio, cytowany przez portal Legia.net.

Nie zabrakło również wątku o pozycję bramkarza. Na pytanie o to, kto zagra między słupkami Goncalo Feio nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi. Zaznaczył tylko, że ma do dyspozycji wszystkich czterech bramkarzy. Zażartował, że na pewno nie zagra Arkadiusz Malarz.

Jest z nami czterech bramkarzy – wszyscy zdrowi. To Kacper Tobiasz, Vladan Kovacević, Gabriel Kobylak i Marcel Mendes-Dudziński. Jeden z nich stanie między słupkami. Mogę zapewnić, że nie będzie bronił Arek Malarz, choć jest gotowy – odpowiedział na pytanie o bramkarza.

Finałowe spotkanie Pogoń – Legia rozpocznie się o godzinie 16:00. Nad przebiegiem meczu czuwać będzie Szymon Marciniak.

POLECAMY TAKŻE

Komentarze