Wielkość Tabareza!

Oscar Tabarez
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Oscar Tabarez

Zakończyła się najnudniejsza faza grupowa jaką piszący te słowa może sobie przypomnieć. Przed tygodniem wyżywałem się na federacji CONMEBOL za zabijający temperaturę turnieju system awansów. Dzisiaj odwrotnie, z nadzieją patrzę na Urugwaj. Wielka zmiana pokoleniowa staje się faktem, nie wiadomo czy nowi coś wygrają ale przynajmniej grają jak należy i cieszą oko kibica.
Będzie to opowieść o rezerwowym Suarezie i wielkim mistrzu Tabarezie.

A było to tak:

Urugwaj w pierwszych trzech meczach turnieju grał okropnie. Wolno, ciężko, przewidywalnie. Muslera jak zawsze w bramce, Godin i Gimenez na stoperze, Edinson Cavani i Luis Suarez w ataku. Szkielet ten sam od lat, tak samo jak trener – Oscar Washington Tabarez. 

Zwycięstwo, remis, porażka, acz wszystkie w tym samym niemrawym stylu. Suarez z Cavanim grają piach. Desperackie szukanie graczy za ich plecami przypomina loterię. Aż do ostatniego meczu fazy grupowej. Niby awans był już pewny, ale istotne było miejsce, z którego Celestes wyjdą do fazy pucharowej. Gdyby z czwartego miejsca to trafiają na najlepszą w drugiej grupie Brazylię. Zatem Tabarez i ekipa zagrali przeciwko Paragwajowi o trzy punkty. I to jak zagrali!

Skład wymieniam w całości, bo to najlepiej zobrazuje, co też zdarzyło się w Rio de Janeiro, na stadionie Niltona Santosa. Oto do Muslery, Godina, Gimeneza na prawej obronie pojawił się Nahitan Nandez, 26-letni pomocnik Cagliari. Matias Vecino na środku pomocy, Rodrigo Bentancur jako pół-lewy, Federico Valverde jako jako pół-prawy, na flankach De la Cruz i De Arrascaeta, na szpicy Cavani. 4-3-2-1.
Armia graczy grających piłką, technicznie zaawansowanych, lubiących grę kombinacyjną. Urugwaj zmienił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I wprawdzie do przerwy (a nawet do końca meczu) mieliśmy wynik 1-0, lecz jakość grania była radykalnie lepsza! Inne granie, ciekawsze, z polotem, z przyspieszeniem, z dominacją, z atakiem pozycyjnym prowadzonym konsekwentnie i cierpliwie na połowie rywala. A do tego klepki, granie na ścianę, dryblingi i szarże! Ależ to się oglądało! Panie Tabarez, gdzieś pan trzymał tę husarię?!

Okazji na kolejne gole nie brakowało, dynamiki akcji również. Aż… nadszedł moment zmian. Martin Caceres pojawił się na prawej obronie, zatem Nandez przeszedł na prawą pomoc, zszedł Vecino. Gra zwolniła. Nawet dwie okazje się trafiły, ale Lucho dwukrotnie był zbyt wolny by z nich skorzystać. Komentując ten mecz, pozwoliłem sobie na uszczypliwość względem idola, bo Suarez z jednej strony ma swoje lata – 34 – z drugiej Edinson Cavani, którego zastąpił na boisku, wyglądał, ruszał się jak młody bóg zarządzający tymi wszystkimi młodymi wilczkami biegającymi za jego plecami. A przecież są rówieśnikami!

Ustawienie Urugwaju się nie zmieniało, zmieniali zawodnicy, na tych, którzy grali wcześniej razem i smęcili w poprzednich trzech meczach. Konkluzja zatem nasuwała się prosta: mniej tego! W tym… Luisa Suareza!

Zdanie ostatnie wprost szokujące bo Luisito jest legendą urugwajskiej reprezentacji, najlepszym strzelcem w historii i jej mężem opatrznościowym. Dwa lata temu, podczas Copa America, grał z ewidentną nadwagą, ale to dlatego że wracał do gry po serii kontuzji. Gołym okiem widać było, że fizycznie do zawodów nie był gotowy, lecz jego gotowość do poświęceń, cechy wolicjonalne i charyzma były potrzebne drużynie. Ostatecznie coś jednak nie zagrało, Urugwaj wypadł słabo, Ameryki nie zawojował.

Teraz pewnie można pisać to samo, sęk w tym, że 34-latek nie miał tygodni przerwy, nie wraca po miesiącach spędzonych poza boiskiem.
Luis Suarez po prostu jest wolniejszy, mniej zwrotny niż Cavani, bo ewidentnie się zestarzał i chociaż pazury i zębiska dalej ma ostre, to bez dawnej dynamiki, szybkości, same chęci nie wystarczą.

Legendarny napastnik już zapowiedział zakończenie reprezentacyjnej kariery po mundialu w Katarze (zresztą Cavani uczynił to samo, a kapitan Diego Godin zasugerował). Będzie to zmiana pokoleniowa, która spowoduje wyrwę w reprezentacji. Na szczęście jest zapowiedziana, a nowy selekcjoner będzie miał trzy lata na odbudowę drużyny.

Meczem z Paragwajem trener Tabarez (też kończy karierę po mundialu w Katarze) wydaje się, że wskazał kierunek, w którym mógłby pójść następca. Więcej kreatywnych pomocników, bo tymi w Urugwaju wreszcie obrodziło (w kadrze na Copa America nie ma przecież kontuzjowanego Gastona Pereiro z Cagliari), ofensywni gracze na boku obrony i… jeden środkowy napastnik! Tak, i to ostatnie zdanie brzmi wprost jak herezja, bo były czasy, kiedy młody Cavani i młody Suarez grali u boku starego już Forlana. Za to teraz, dziennikarz z Polski sugeruje już tylko jednego z legendarnych bombardierów w składzie? Otóż, wcale nie sugeruję, niczego nie odkrywam, jedynie nazywam to, co robi Tabarez, słusznie nazywany Mestre.

Sadzając na ławce największą gwiazdę urugwajskiego futbolu selekcjoner kolejny raz udowodnił jak ważna jest legendarna hierarchia, jak istotni są liderzy, ale przede wszystkim jak ważny jest zespół. Bo piłka nożna to gra zespołowa, o czym w Urugwaju pamiętają najlepiej, o czym świadczy poświęcenie największej gwiazdy futbolu by udoskonalić, poprawić jakość gry kolektywu. A najlepsze, że sam Suarez wiedział, że to co zrobił Tabarez było dobre i jestem pewien, że niezależnie ile minut będzie grał w ćwierćfinale, w każdej z nich da z siebie maxa. Chociaż sami nie wiemy ile w lipcu 2021 roku może to oznaczać.

Wielkość Suareza i Tabareza polega jednak na tym, że są świadomymi liderami. Przypomina mi to sławne zdarzenie sprzed meczu FC Barcelony, Frank Rijkaard wzywa Messiego i pyta czy jest gotów dla drużyny na wszystko. Leo odpowiada, że drużyna jest najważniejsza. Trener dopytuje czy każde poświęcenie jest gotów zaakceptować. Leo potwierdza. No więc Frank informuje go, że zacznie mecz na ławce…
Nie wiem jak było dalej, bo nie pamiętam przed którym meczem odbyła się ta rozmowa, ale zaryzykowałbym mały palec i napisałbym, że w kolejnym spotkaniu Argentyńczyk zasuwał na murawie za dwóch i był najbardziej pracowitym graczem w zespole.

Ten sam palec gotów jestem zaryzykować dla Suareza. Może już podstarzałego, może już fizycznie wyeksploatowanego, ale drapieżnik zawsze pozostanie drapieżnikiem. Nawet w ustawieniu 4-3-2-1 z Cavanim na szpicy. Nawet jeśli trener uzna, że ma być tylko straszakiem na potrzeby kwadransowego występu scenicznego…

Komentarze