Vlahović w bramce, czyli Szczęsny znów zachwyca we Włoszech

Wojciech Szczęsny
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny

“La Gazzetta dello Sport” ostatnio nazwała Wojciecha Szczęsnego “Vlahoviciem w bramce”. Trudno o większy dowód uznania dla Polaka. Po koszmarnym początku sezonu, nasz bramkarz znów zachwyca we Włoszech i właśnie obronił trzeci rzut karny z rzędu – czytamy w najnowszym odcinku cyklu SerieALL na SerieA.pl.

  • Wojciech Szczęsny zaczął sezon w najbardziej koszmarny możliwy sposób. A jednak błyskawicznie się odbudował i znów jest filarem Juventusu
  • “La Gazzetta dello Sport” ostatnio nazwała Polaka Vlahoviciem w bramce
  • W meczu z Sampdorią Szczęsny obronił trzeciego karnego z rzędu

Szczęsny już zapomniał. Ludzie niekoniecznie

W dalszej części czytamy:

Ponoć dla piłkarza nie ma nic starszego niż jego mecz sprzed tygodnia. To bzdura. Zwłaszcza jeśli chodzi o popełnione przez niego błędy. Te są wiecznie żywe. Nie ma znaczenia, w jak dużym stopniu dany zawodnik odkupi swoje winy, bo ludzie zawsze będą o nich pamiętać. Jednym z takich piłkarzy, którzy wiecznie siedzi na minie, jest Wojciech Szczęsny. Może mieć tysiąc świetnych interwencji, a gdybyście spytali przeciętnego kibica, czy Juventus to dla niego nie za wysokie progi, jestem pewien, że od wielu usłyszycie odpowiedź twierdzącą. Bo na początku sezonu zawalił dwa mecze. Paradoks polega na tym, że to jedyne zawalone przez niego spotkania od startu rozgrywek, a seryjnie odnotowane czyste konta raczej nie wzięły się z przypadku. Po koszmarnych meczach z Udinese i Napoli, w których – jak przyznał sam Szczęsny – zawalił swojemu klubowi pięć punktów, Polak odrobił te straty samymi bronionymi karnymi. Ten z Sampdorią był trzecim z rzędu. Juventus prowadził wtedy 2:0, więc nie można przewidzieć, jak mecz potoczyłby się dalej, ale w przypadku jedenastek odbijanych przeciwko Romie, wątpliwości co do wartości tych interwencji nie ma żadnych. Co więcej, Szczęsny znów – jak w swoim najlepszym sezonie w Juve – stał się ubezpieczeniem na życie. Jakkolwiek szokująco to brzmi, Bianconeri bez Polaka w bramce prawdopodobnie niedawno przegraliby ze Spezią, a nie wywalczyli bezcennych trzech punktów.

Takich meczów było więcej, co pokazuje, że niekoniecznie to defensywa Juventusu stanowi taki monolit, co pomaga jej właśnie bramkarz. 26 goli straconych przez Starą Damę w 29 meczach to godna statystyka, ale jeśli spojrzymy na współczynnik xGa (straconych goli oczekiwanych), zobaczymy, że Juve powinno mieć ich ponad 30 (dokładnie o 4,28 więcej straconych bramek, niż ma to miejsce w rzeczywistości). To drugi najlepszy wynik w lidze, bo jedynie Inter ma na koncie o 6,57 goli straconych mniej niż powinien mieć.

Cały tekst na SerieA.pl

Komentarze