SerieALL #4. Milan potrzebował Ibry, by funkcjonować. Dziś umie żyć bez niego

Juventus - Milan
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Juventus - Milan

Milan przegrał dziewięć kolejnych ligowych meczów w Turynie, co najlepiej odzwierciedlało jego beznadzieję w tych latach. Odkąd przestał tam dostawać lanie, znów stał się jedną z dwóch-trzech głównych sił Serie A. W porównaniu z poprzednim sezonem jest jednak spora różnica – kapitalne wyniki osiąga niemal bez udziału Zlatana Ibrahimovica.

Zapraszamy na nasz cykl w Goal.pl i na SerieA.pl. Po każdej kolejce włoskiej ligi podsumujemy dla Was wszystkie najważniejsze wydarzenia z minionego weekendu. Żadnych opisów meczów, bo one już były. Luźne uwagi i pomeczowe boki.

Milan pięknie rośnie przez ostatnich kilkanaście miesięcy. Początkiem tej drogi było ponowne przyjście na San Siro Zlatana, który z miejsca stał się amuletem. Sam strzelał, ale i motywował innych. “Jeśli ja wkładam w trening 100 procent, wymagam tego od pozostałych”. To z Ibrą Milan zaczął seryjnie wygrywać, bić rekordy liczby meczów z co najmniej dwiema strzelonymi bramkami, wreszcie włączył się do walki o Scudetto. Nie może dziwić, że bardzo długo siła Rossonerich była bezpośrednio powiązana z osobą Szweda. Ale to, co wydawało się sufitem tej drużyny, Stefano Piolemu posłużyło jedynie do budowania fundamentów pod zespół, który nie będzie już zależny od jednego człowieka. Efekty widzimy teraz. Mamy dopiero wrzesień, a gole dla Milanu strzelili już Ante Rebić, Brahim Diaz, Rafael Leao i Olivier Giroud. Oraz oczywiście Ibra. Pioli stworzył maszynę, która działa w każdej konfiguracji i o której już dawno nikt nie powiedział, że jest uzależniona od Szweda.

Dlatego absencja Ibrahimovica w meczu z Juventusem nie była niczym, co kibiców Milanu doprowadzić mogło do rozpaczy. Mówił o tym po ostatnim gwizdku Stefano Pioli. – Pod jego nieobecność bardzo pomaga nam Ante Rebić. Gra z dużą intensywnością i jakością. Występuje na różnych pozycjach – mówił. I faktycznie to Chorwat był głównym architektem cennego remisu na Allianz, bo to on się urwał Adrienowi Rabiotowi przy kluczowym rzucie rożnym. Milan wyszedł więc z bardzo trudnego początku sezonu (trudny wyjazd do Sampdorii oraz mecze z Lazio i Juve) niemal z kompletem punktów, choć Ibrahimović rozegrał w tym czasie zaledwie 30 minut na 360 możliwych. Ma taki sam dorobek jak Inter, który grał z rywalami z dużo niższej półki.

O ile widać jak na dłoni, że Massimiliano Allegri musi poustawiać Juventus zarówno pod kątem sportowym (wykorzystać potencjał swoich piłkarzy, który do tej pory objawia się tylko pojedynczymi błyskami), jak i mentalnym (drużyna w każdym meczu traci kontrolę, nie wygrała żadnego z trzech spotkań, w którym prowadziła), o tyle Pioli stworzył ekipę, o jakiej w Mediolanie marzyli przez wszystkie lata marazmu. Zespół, w której największą gwiazdą jest system gry, bo ludzie w teorii nie do zastąpienia są zastępowani bez straty jakości. I to nie tylko w ofensywie, bo przecież przedwczesne zejście Simona Kjaera jeszcze niedawno mogłoby oznaczać tragedię, a w niedzielę wchodzący za niego Pierre Kalulu nie tylko nie pozwolił rywalom na stwarzanie kolejnych sytuacji, a sam omal nie wpisał się na listę strzelców.


Problemu z zastąpieniem gwiazd póki co nie mają także w Interze. Juventus wprawdzie stracił Cristiano Ronaldo, ale żaden włoski klub nie ucierpiał w ostatnim okienku transferowym mocniej od mistrzów kraju. Sprzedaż Hakimiego i Lukaku oraz głośne rozstanie z Antonio Contem było jak usunięcie trzonowych zębów, ale Nerazzuri nie mają problemu z rozszarpywaniem kolejnych rywali. Zwycięstwo 6:1 z Bologną to tylko jedna kropka zaznaczona na osi czasu, ale pokazująca, że istnieje życie bez autorów sukcesu sprzed kilku miesięcy. Denzel Dumfries był jednym z najlepszych na boisku (najlepszym?) i sprawił, że przynajmniej na moment wszyscy zapomnieli o Hakimim, a Edin Dzeko po czterech meczach ma na koncie trzy gole – dokładnie tyle samo, ile w analogicznym okresie przed rokiem miał Lukaku. Ale o Interze pod batutą Simone Inzaghiego szerzej będzie następnym razem.

Czytaj cały tekst na SerieA.pl

Komentarze