Arkadiusz Reca: przed każdym meczem miałem myśli o tym pierwszym golu

Arkadiusz Reca
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Arkadiusz Reca

– Na początku krytyka mnie dotykała. Zacząłem pracować z psychologiem sportowym. To mi pomogło. Nauczyłem się nie czytać, co się o mnie pisze w Internecie, w gazetach. Problemem było jednak to, że krytyka docierała do mojej rodziny i ona też przez to cierpiała – mówi w rozmowie z Goal.pl Arkadiusz Reca, obrońca reprezentacji Polski i Crotone.

  • Arkadiusz Reca występuje w Serie A już trzeci sezon, ale dopiero w miniony weekend strzelił swojego pierwszego gola w tej lidze
  • Miałem myśli o tym pierwszym golu, właściwie to przed każdym meczem się pojawiało coś takiego. “A może dziś się uda?”. Przychodząc do Crotone wyznaczyłem sobie to za jeden z celów – mówi
  • Z reprezentantem Polski porozmawialiśmy o jego rozwoju, świetnym kontakcie z obecnym trenerem, krytyce, jego pozycji w reprezentacji i dlaczego po niezłym poprzednim sezonie w SPAL nie mógł zostać w Atalancie

Miałeś już w Serie A asysty, ale na gola czekałeś ponad dwa lata. Bywało tak, że wpisanie na listę strzelców stawało się jakąś obsesją?

Szczerze mówiąc, to coś w tym jest. Miałem myśli o tym pierwszym golu, właściwie to przed każdym meczem się pojawiało coś takiego. “A może dziś się uda?”. Przychodząc do Crotone wyznaczyłem sobie to za jeden z celów, do tego dorzucić jakieś asysty, zrobić kilka liczb. Mam nadzieję, że się jeszcze nie wystrzelałem, mam ochotę na więcej.

Podobno we wtorek z Udinese miałeś nie zagrać i szybko stawiano cię na nogi.

Tak, miałem problem z nerwem w pośladku. Czułem, jakbym miał naderwany mięsień. Z rezonansu nic nie wyszło, a ból cały czas się utrzymywał. Codziennie pracuję z naszym osteopatą i jest coraz lepiej, na tyle dobrze, że mogłem grać.

Zbierasz w tym sezonie bardzo dobre recenzje. Czujesz, że złapałeś życiową formę?

Nie wiem, czy to życiówka, ale czuję, że cały czas się rozwijam, staję się lepszym piłkarzem. Dobrze mieć świadomość, że idzie to w dobrą stronę.

Kiedyś mówiłeś, że rozwijasz się głównie taktycznie.

Myślę, że od tego czasu poszedłem do przodu. Na przykład widzę swój rozwój w defensywie, choć tam wciąż są braki. Duże różnice też są w samym poruszaniu się po boisku, dowiedziałem się o pewnych niusansach, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Będąc we Włoszech i trenując pod czteroma trenerami nie da się z tego nie skorzystać.

Teraz pracujesz z Giovannim Stroppą. Jak ocenisz swój kontakt z tym trenerem?

Nie mam żadnych powodów do narzekań. Wręcz przeciwnie – cieszę się, że tu przyjechałem. Przed transferem do Crotone słyszałem, że trenerowi Stroppie bardzo zależy na moim przyjściu, rozmawiałem z nim o tym, czego będzie ode mnie oczekiwał. Był bardzo dobrze przygotowany do tej rozmowy, znał moje atuty. Szybko się porozumieliśmy, a dziś czuję od niego duże zaufanie. Często rozmawiamy, analizujemy moją grę. Nie mam obaw, by podejść do niego i spytać: trenerze, co zrobiłem źle?

Mówisz o poprawie w grze obronnej, ale we Włoszech chwalą cię przede wszystkim za to, ile dajesz drużynie z przodu.

Pomaga mi w tym moja dynamika. W Polsce grałem jako zawodnik ofensywny i pewne nawyki mi zostały, wiem, co można zrobić z przodu. Ale jestem świadomy swoich braków, zwłaszcza w obronie, i to chcę przede wszystkim poprawić.

Wiadomo, że Włosi żyją piłką bardzo mocno. A jak wygląda życie piłkarza w mniejszym ośrodku, jakim jest Crotone?

Trudno mi powiedzieć, czy w restauracji zjadłbym za darmo, bo odkąd jestem w Crotone, tylko raz się w takim miejscu pojawiłem. W dodatku z drużyną. Wiemy, jakie są realia – w klubie mówili nam, byśmy nie pokazywali się na mieście, sam też mam dużo świadomości, czego nie powinienem robić. Chłopaki w szatni mówili, gdzie warto pójść i mam nadzieję, że to nadrobię, ale niech najpierw uspokoi się sytuacja.

Cały czas jesteś piłkarzem Atalanty. Zanim trafiłeś do Crotone, na moment wróciłeś do Bergamo. Co wtedy usłyszałeś od Gasperiniego?

Rozmawiałem po powrocie z kilkoma ludźmi z klubu – z dyrektorami, padły też jakieś słowa od trenera. Z przekazu wynikało, że mam zostać i być zawodnikiem do grania. W Atalancie liczyli się z odejściem Robina Gosensa, który występuje na lewym wahadle, ale tak się nie stało, więc moja sytuacja się zmieniła. A mi zależało na graniu. Nie czułem, że będę miał okazję pokazać się z jak najlepszej strony, więc postanowiliśmy razem, że odejdę na kolejne wypożyczenie.

Czujesz jeszcze, że Atalanta jest twoją przyszłością?

Na tę chwilę nie wiem, co się stanie, nie myślę o tym. Zobaczymy…

Atalanta się z tobą kontaktuje? Masz jakieś sygnały, że śledzą twoje postępy?

Jeżeli się kontaktuje, to z moim menedżerem. Tak było po wypożyczeniu do SPAL, ja bezpośrednio z nikim z Bergamo nie mam kontaktu. Tak jak powiedziałem – na teraz nie mam pojęcia, co się stanie po obecnym sezonie.

Jesteś w Serie A trzeci sezon, wypracowałeś sobie tu już jakąś markę. Czujesz, że to liga dla ciebie i gdybyś latem miał kilka ofert, te z Włoch potraktujesz priorytetowo?

Nie mam czegoś takiego, bym był zamknięty na zmianę ligi. Podchodzę do tego ze spokojem. Przede wszystkim skupiam się, by zaliczyć dobry sezon w Crotone, które też może mnie wykupić.

Dużo zawdzięczasz Jerzemu Brzęczkowi?

Tak, bez wątpienia. Trenował mnie w Płocku, dużo mi pokazał, dużo mnie nauczył. Taka jest prawda, że gdyby nie on, pewnie nie grałbym dziś we Włoszech. To on przesunął mnie na lewą obronę i przekonał, że to będzie dla mnie najlepsze. Pierwotnie nie byłem z tego zadowolony, zwłaszcza, że pierwszy raz zdarzyło mi się, że – jeszcze jako pomocnik – wypadłem z kadry meczowej. Trener tłumaczył mi tę decyzję przed tamtym meczem, po nim też ze mną rozmawiał i przedstawił swój nowy pomysł na mnie. Z czasem zacząłem dostrzegać plusy tej zmiany, na pewno dziś nie powiem, że nie wyszło mi to na dobre.

Bolały cię głosy, że do kadry trafiłeś po znajomości z selekcjonerem?

Na pewno w pewien sposób to odczułem. Ale przecież do reprezentacji narodowej nie trafia się przez sympatię selekcjonera, a trzeba czegoś więcej. Ja naprawdę bardzo mocno pracowałem na swoją pozycję, nawet wtedy, gdy nie występowałem w lidze. Bez tego nie byłoby ani powołań, ani już drugiego sezonu, w którym gram sporo.

Jak w tamtym czasie radziłeś sobie z tą krytyką?

Na początku ona mnie dotykała. Zacząłem pracować z psychologiem sportowym. To mi pomogło. Nauczyłem się nie czytać, co się o mnie pisze w Internecie, w gazetach. Problemem było jednak to, że krytyka docierała do mojej rodziny i ona też przez to cierpiała. Naturalne jest, że bliscy śledzili moje postępy, więc natykali się też na te mniej przychylne rzeczy. Prosiłem, by tego nie czytali, a jeśli już muszą, by nie brali tego do siebie. Na szczęście to już za nami – musieliśmy sobie z tym poradzić i myślę, że sobie poradziliśmy.

Jak w ogóle radziłeś sobie z tą krytyką? To coś, co cię w jakimś stopniu dotyka, czy kompletnie umiesz się od tego odciąć i robić swoje?

W kadrze jesteś przywiązany na sztywno do lewej obrony? Czy np. Jerzy Brzęczek rozmawiał z tobą, że być może warto skorzystać z twoich ofensywnych atutów i gdyby były problemy na lewej pomocy, mógłby cię tam wystawić?

Takiej rozmowy ze mną nie przeprowadził i nie wiem, czy można się jej spodziewać. Mamy w kadrze naprawdę fajnych bocznych pomocników, którzy gwarantują odpowiednio wysoki poziom, ale gdyby trener uznał, że mimo wszystko jestem tam potrzebny, nie miałbym problemu, by to zaakceptować. Czemu nie?

Czujesz się pewniakiem do wyjazdu na Euro 2020?

Oczywiście, że nie. O to trzeba cały czas walczyć. Mój transfer do Crotone był zresztą pokierowany myślą o kadrze. Wiedziałem, że muszę być w klubie, w którym będę grał i utrzymywał dobrą formę, w którym dam sobie szansę na otrzymywanie kolejnych powołań.

Jesienią dużo mówiło się o słabej atmosferze w kadrze. Denerwowało was to?

Przede wszystkim nie wiem, skąd dziennikarze mają takie informacje. Ja nie mogę powiedzieć złego słowa na atmosferę. Z mojego punktu widzenia jest bardzo dobra, fajnie to wszystko wygląda. Nie jestem piłkarzem, który byłby w reprezentacji bardzo długo, nie mam porównania, jak było tu wcześniej, ale na pewno jest zupełnie inaczej, niż można przeczytać w mediach. Nikt nie patrzy na nikogo z góry, starsi zawodnicy pomagają młodszym, jest dokładnie tak, jak być powinno.

Jesteśmy już po losowaniu grup el. MŚ. Podoba ci się nasza?

Tak, choć pewnie każda by mi się podobała. W tej na moje oko możemy dużo zdziałać. Nie chciałbym mówić, że kluczowy będzie mecz z Węgrami, ale bez wątpienia przydałoby się dobrze zacząć. Jeśli uda nam się wygrać w Budapeszcie, później na pewno będzie nam łatwiej.

Komentarze