Boniek wybrał już selekcjonera. Niektóre propozycje zupełnie się nie spinają

Zbigniew Boniek
Obserwuj nas w
Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

Selekcjoner reprezentacji Polski jest już wybrany, a Zbigniew Boniek trzyma jego nazwisko w szufladzie. Znając prezesa PZPN musi mieć on przednią zabawę obserwując medialną giełdę kandydatów, bo siłą rzeczy – skoro pojawia się na niej kilkanaście nazwisk – właściwie wszystkie typy są nietrafione. Są jednak kandydatury bardziej i mniej realne. A także takie, na które z różnych powodów nie ma żadnych szans.

  • Być może w czwartek poznamy nazwisko nowego selekcjonera reprezentacji Polski
  • Bazując na dotychczasowym działaniu Bońka, łatwo można odrzucić wiele kandydatur pojawiających się w mediach
  • Wskazujemy też kilka propozycji, które spinają się pod kątem finansowym i które wydają się realne także ze względu na możliwość dobrego ogrania sprawy PR-owo

Rozpatrując ewentualnych następców Jerzego Brzęczka warto zdać sobie sprawę z kilku rzeczy. Realny świat piłki nożnej mocno różni się od tego znanego z komputerowych menedżerów, gdzie często objęcie którejś z reprezentacji staje się celem. Stołek selekcjonera polskiej kadry zawsze będzie bardzo atrakcyjny dla najlepszych szkoleniowców w kraju, ale tych na świecie – już niekoniecznie.

PZPN się nie wykrwawi, by podjąć ryzyko

Po pierwsze kwestia zarobków. PZPN jest bogatym związkiem, choć z uszczuplonym budżetem po pandemicznym roku, ale trudno uwierzyć, że byłby w stanie wydać na pensję nowego trenera kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt razy więcej, niż na wypłaty Jerzego Brzęczka. Nawet nie mając dokładnych danych o wysokościach przelewów na konto byłego już selekcjonera, śmiało można szacować, że rocznie – wraz z premiami – zamykały się w 400 tys. euro, i to prawdopodobnie z niemałym marginesem błędu “w górę”. Jeśli przyłożymy to do ostatnich poborów pojawiających się w mediach, czy ustach kibiców Luciano Spallettiego (4,5 mln euro), Maurizio Sarriego (5,5 mln euro), czy Massimiliano Allegriego (7,5 mln euro), otrzymamy skalę (nie)realności takich ruchów. Oczywiście związek stać na zatrudnienie któregoś z fachowców z tej półki, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że ryzyko byłoby przeogromne.

Po drugie praca z reprezentacją Polski nie jest raczej czymś, czego ci najwięksi – niezależnie od finansów – szukają. Przykładowo wymieniony wyżej Allegri tego zwyczajnie nie potrzebuje. Kibicom kojarzy się z serią mistrzostw z Juventusem, dwukrotnym doprowadzeniem tego klubu do finału Ligi Mistrzów. Teraz miałby położyć to na szali, by na drugiej umieścić ryzyko związane z ewentualną (i możliwą – Polska nie jest przecież w skali kontynentu żadną potęgą) klęską na Euro? To się zupełnie nie klei. Jednocześnie bardzo istotną kartą przetargową w negocjacjach jest możliwość pracy z Robertem Lewandowskim, co może przyciągnąć trenerów z półki średniej. Tu wchodzimy w absolutne dywagacje, bo konkrety ze związku nie wyciekają, ale przyjmując, że mówimy o włoskich szkoleniowcach, będziemy widzieć, o jakiej półce toczy się dyskusja.

Realne opcje

Choć i tu wielu kandydatów można wykluczyć. Konkretnie tych, którzy mają ważne kontrakty. Biznesowo to średnio opłacalne, by dziś płacić ekwiwalent za rozwiązanie umowy, z drugiej strony akcja, w której trener z dobrej zachodniej ligi rezygnuje z pracy i na wariackich papierach przejmuje reprezentację Polski byłaby ewenementem na skalę światową. Warto też pamiętać historię poszukiwania następcy Adama Nawałki. Zagranicznym kandydatem numer 1 był Gianni de Biasi, który akurat wtedy pozostawał bez pracy. Wątpliwe, by Boniek zmieniał teraz taktykę.

Tym bardziej, że w momencie, w którym PZPN ogłosił zwolnienie Brzęczka, jego prezes musiał mieć wybranego następcę. Z dwóch powodów: nie jest człowiekiem na tyle niepoważnym, by na dwa miesiące przed startem eliminacji MŚ dymisjonować szkoleniowca i dopiero wtedy szukać nowego oraz ma świadomość, że największą bzdurą jest to, że selekcjoner pracuje tylko kilka razy do roku. Każdy dzień poprzedzający marcowe zgrupowanie to okazja do obejrzenia polskich piłkarzy, albo archiwalnych meczów naszych rywali, z którymi zagramy o mundial w Katarze albo na Euro. Do takiej pracy można się przygotowywać na długo przed oficjalnym ogłoszeniem nazwiska.

Tu można wymienić przynajmniej kilku kandydatów. Ponieważ wszystko opiera się na spekulacjach, zostaniemy we Włoszech – szukanie tam z wiadomych przyczyn wydaje się naturalne. Marco Giampaolo, Vincenzo Montella, Luigi di Biagio – wyliczanka mogłaby trwać dłużej, bo przecież bez pracy są też znani z Serie A i osiągalni dla PZPN Leonardo Semplici, Fabio Liverani, Giuseppe Iachini, Massimo Carrera, Christian Panucci i wielu innych (także pozawłoskich – jak np. Lars Lagerbaeck), ale skoro to czyste strzelanie, lepiej skupić się na tych, którzy pojawiają się także we włoskich mediach. I o których włoscy dziennikarze sami piszą, iż mieli kontakt z polskim związkiem. Za Giampaolo stoi imponująca Bońkowi wiedza taktyczna oraz praca z sześcioma reprezentantami Polski (Łukasz Skorupski, Piotr Zieliński, Bartosz Bereszyński, Karol Linetty, Dawid Kownacki i Krzysztof Piątek). Timing też nie jest najgorszy. Niedawno został zwolniony z Torino, choć zapowiadało się na to od co najmniej miesiąca, więc teoretycznie Boniek mógł się z nim więc dogadać wcześniej, choć sam prezes zaprzecza. Bardziej realne wydają się jednak osoby Montelli i di Biagio. Przede wszystkim obaj są bez kontraktów od dłuższego czasu, co prezesowi PZPN pozwoliłoby na swobodne negocjacje już w grudniu. Po drugie mają głośne nazwiska nawet w naszym kraju, co zgadzałoby się PR-owo. Po trzecie obaj raczej byliby zainteresowani pracą z polską kadrą, bo znaleźli się na etapie odbudowywania własnych nazwisk. Finanse też nie powinny być problemem.

Co za nimi przemawia? Montellę w ostatnim czasie “wypluł” włoski futbol. Od zwolnienia z Fiorentiny minęły już prawie dwa lata, ale nie można powiedzieć, że wcześniej nie zanotował żadnych sukcesów. Z Milanem sięgnął po Superpuchar Włoch, a z przeciętną Sevillą doszedł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów (eliminując po drodze Manchester United). To wyniki, które można dobrze sprzedać na konferencji prasowej, a wiemy, jak o to dba prezes Boniek. Di Biagio z kolei ma potężne doświadczenie w pracy z reprezentacjami Włoch. Przez dwa lata prowadził kadrę U-20, później przez kolejnych pięć U-21. Jego kariera trenerska jest też nieco mniej zakurzona od Montelli – jeszcze w ubiegłym roku bez powodzenia próbował ratować przed spadkiem SPAL Ferrara. Te dwa nazwiska spinają się w sensowną całość najmocniej.

Vincenzo Montella (fot. PressFocus)

To byłoby szaleństwo, czyli czemu wątpimy w opcję polską

A co z trenerami z polskiego rynku? Na dziś trudno znaleźć kogoś, kogo nazwisko wydawałoby się realne lub nie niosło za sobą ryzyka na podobnym poziomie, co Brzęczek (a w takim razie po co byłoby go zwalniać?). Prawdopodobnie pewniakiem – a w najgorszym razie człowiekiem, którego akcje stoją bardzo wysoko – byłby Czesław Michniewicz, ale wszyscy znamy jego historię. Boniek sam opowiadał, jak Michniewiczowi zależało na pracy w Legii, więc zupełnie nie w jego stylu byłoby proponowanie mu dziś objęcia seniorskiej kadry. A nawet jeśli, sam szkoleniowiec nie chciałby tracić powagi swojego nazwiska i odmówiłby. Pojawia się gdzieniegdzie kandydatura Michała Probierza, którego Zbigniew Boniek ponad pięć lat temu żartobliwie sam nazwał “przyszłym selekcjonerem”. To jednak rozwiązanie, które można umieścić na szczycie abstrakcyjności. Przede wszystkim dlatego, że sam trener dziś nie jest nim zainteresowany – o co zresztą niedawno go pytaliśmy. Gdyby ktoś chciał szerzej rozważyć ten wątek, warto zwrócić uwagę na miejsce na osi czasu, w którym właśnie się znajdujemy. Probierz ma bardzo pewną pracę w Cracovii, gdzie jest także wiceprezesem. Objęcie kadry w sytuacji, gdy nie ma normalnych warunków, by ją przygotować, tylko od razu gra najważniejsze mecze w eliminacjach MŚ i finałach Euro, byłoby szaleństwem. Zwłaszcza, że porażka w mistrzostwach kontynentu nie jest czymś nierealnym, a niedługo po nich PZPN będzie miał nowego prezesa być może z nową wizją selekcjonera.

Gdzieś przewijają się jeszcze nazwiska Jacka Magiery, Macieja Skorży, czy nawet Marka Papszuna, ale nader wątpliwe, by Boniek podejmował najtrudniejszą decyzję w swojej kadencji (bo kolidującą z jego własnym ego), by sięgać właśnie po któregoś z nich.

Bukmacherzy stawiają na Włochów

Swoje notowania w kwestii kolejnego selekcjonera reprezentacji Polski mają również bukmacherzy. Niemal od początku za faworyta uznawany jest były już trener Torino Marco Giampaolo, na którego kurs w STS zakłady bukmacherskie wynosi aktualnie 3.50. Nieco niższe notowania mają inni Włosi – Vincenzo Montella i Giovanni De Biasi. Co ciekawe na długiej liście kandydatów brakuje nazwiska wyżej wspominanego Di Biagio. Z polskich trenerów najwyżej oceniane są szanse… Adama Nawałki.

STS
3.50
Marco Giampaolo

Kursy STS na nowego selekcjonera reprezentacji Polski:

Marco Giampaolo – 3.50
Vincenzo Montella – 4.75
Giovanni De Biasi – 4.75
Nenad Bjelica – 12.00
Luciano Spalletti – 15.00
Adam Nawałka – 15.00
Marco van Basten – 15.00
Lucien Favre – 25.00
Massimiliano Allegri – 25.00
Maurizio Sarri – 30.00
Roberto Donadoni – 40.00
Jacek Magiera – 40.00
Michał Probierz – 50.00
Walter Mazzarri – 50.00
Ralf Rangnick – 50.00
Lars Lagerback – 50.00
Marek Papszun – 50.00
Srecko Katanec – 75.00
Czesław Michniewicz – 75.00
Thomas Tuchel – 100.00
Juergen Klinsmann – 125.00
Maciej Skorża – 125.00
Arsene Wenger – 125.00
Ernesto Valverde – 125.00
Antoni Piechniczek – 1000.00

Kursy aktualne na 20.01.2021 13:09. Mogą ulec zmianie.

STS Kod Promocyjny

lub
EXTRA BONUS za typ na wygraną Polaków 400 zł
ZAKŁAD BEZ RYZYKA 100 zł
Bonus od 1. depozytu 100% do 100 zł
Bonus od 2. depozytu 50% do 200 zł
Bonus od 3. depozytu 50% do 300 zł
Freebety za zadania 60 zł
Kod promocyjny GOAL

Bonusy do 660 zł + bez ryzyka do 100 zł za kod!:

760 zł

+18 | Graj odpowiedzialnie | Obowiązuje Regulamin

Musisz mieć przynajmniej 18 lat, żeby korzystać z tej strony.
Prosimy graj odpowiedzialnie! Hazard może uzależniać.

Komentarze