Telegram z Wysp: Mistrz, na którego zasługujemy

Joao Cancelo Manchester City
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Joao Cancelo Manchester City

Manchester City jest jak Batman w słowach Jamesa Gordona: mistrzem, na którego zasługuje Premier League, ale którego teraz nie potrzebuje. I nie chce. Nie da się ukryć, że The Citizens są na dobrej drodze, by sięgnąć po tytuł. Jednak musicie przyznać – po cichu liczyliśmy na triumf kogoś innego.

Początek sezonu nie był najbardziej obiecujący. Po 4. kolejce Obywatele plasowali się na 9. lokacie, podobnie jak po 9. serii gier. Jeszcze w połowie grudnia zajmowali 7. lokatę, a ich dyspozycja była daleka od spodziewanej. Coś miało się wypalić, coś się skończyło, niektórzy nawet zastanawiali się nad pożegnaniem Pepa Guardioli. Remis z West Bromwich Albion pozwolił wielu na krótką refleksję – czy City nie potrzebuje powiewu świeżości? Momentami wątpiliśmy w efekty pracy hiszpańskiego szkoleniowca.

Zmiany nie są potrzebne

Za co serdecznie przepraszamy. Natomiast nigdy nie wątpiliśmy w jego warsztat. Maszyna rozpędzała się powoli, jednak gdy silnik osiągnął właściwe obroty… Cóż, zrobiło się gorąco. Dziewięć kolejnych meczów zakończonych zwycięstwem, w tym aż osiem bez straconej bramki. Tylko dwukrotnie golkiper Manchesteru musiał sięgać do siatki. Zack Steffen nie zdołał obronić strzału Calluma Husona-Odoia, z kolej Ederson nie zatrzymał jedenastki egzekwowanej przez Mohameda Salaha. W tej chwili ekipa z Etihad przewodzi stawce z przewagą pięciu punktów nad rywalami zza miedzy i jednym zaległym spotkaniem. Jeżeli w pojedynku z Evertonem sięgną po wygraną, zwiększą dystans do dziewięciu oczek.

Kosmos. Oczywiście w normalnych warunkach nie zrobiłoby to na nas takiego wrażenia, jednak jeżeli weźmiemy pod uwagę bieżącą sytuację (czyli epidemię), grę City na wszystkich czterech frontach (liga, Liga Mistrzów, Puchar Anglii, Puchar Ligi), napięty kalendarz i kontuzje lub chorobę czołowych graczy (Aguero, De Bruyne, wcześniej także Ederson, Walker, Laporte, Gabriel Jesus), uhonorujemy Obywateli owacją na stojąco. Orkiestra gra znakomicie, a jej dyrygent w perfekcyjny sposób kontroluje najdrobniejsze aspekty jej pracy, w kryzysowych sytuacjach sięgając po zaskakujące i zaskakująco dobre rozwiązania.

Majstersztyk w wykonaniu maestro

Jeżeli jakikolwiek trener decyduje się na powierzenie prawemu obrońcy zadań rozgrywającego, nie tylko ociera się o geniusz, ale bez wątpienia nim jest. Oddajmy cześć Guardioli, który Kevina De Bruyne zastąpił Joao Cancelo.

Kiedy kupujemy takiego zawodnika jak Joao, myślimy, że będzie grał szeroko. Zacząłem dostrzegać jego możliwości, więc stwierdziłem, że może odnaleźć się w nowej roli. Jest otwarty na nowe zadania, chociaż doskonale wie, że jest to trudne i wymaga czasu. Ma umiejętności potrzebne do gry na skrzydle, ma umiejętności do gry w środku. Proszę go i wszystkich graczy o prostą grę. Czasami popełnia błędy, komplikując sprawę, ale najwięksi gracze grają w prosty sposób. Podziwiamy najlepszych graczy, którzy wiedzą, co mają robić na boisku. Dlatego są wyjątkowymi graczami. To, o co proszę, nie jest skomplikowane. Piłka nożna jest łatwa, gdy grasz w prosty sposób.

Gdy Belg wróci do zdrowia, być może nie wróci do wyjściowej jedenastki? Boczny defensor, biegający po całym boisku i wcielający się w role playmakera – gdzie tu miejsce dla wielkiego De Bruyne? Fenomenalnie prezentuje się Ilkay Gundogan, który na nowo odnalazł radość z gry. Ruben Dias w krótkim czasie wyrósł na najlepszego środkowego obrońcę Premier League, a kibice City zastanawiają się, czemu kiedyś zazdrościli fanom Liverpoolu Virgila Van Dijka. Nie skłamię, jeżeli napiszę, że nie mogę się doczekać, gdy Holender pojawi się na boisku. Regularne oglądanie dwóch tak wielkich piłkarzy będzie czystą przyjemnością.

Pościgi, wybuchy…. – nie na szczycie

Chociaż Manchester City bez wątpienia zasłużył na pozycję lidera w wyścigu o tytuł, w głębi serca liczyłem, że ten zwariowany sezon przyniesie nam inne rozstrzygnięcie. Oczywiście, jeszcze nie przyniósł, a do końca sezonu zostało 15 kolejek, jednak poniekąd już pogodziliśmy się z tytułem dla City. Dziewięć punktów przewagi nad drugim zespołem to naprawdę poważna zaliczka. Z jednej strony to tylko trzy mecze, czyli trzy porażki Obywateli i trzy zwycięstwa derbowych rywali, a z drugiej – doskonale wiemy, jak chimeryczna jest dyspozycja United. By dogonić samotnie uciekającego przeciwnika, samemu należy utrzymywać równe tempo, co Czerwonym Diabłom sprawia ogromną trudność. A skoro nie drużyna Ole Gunnara Solskjaera, to już chyba nikt.

Po cichu liczyliśmy na Aston Villę, niewielkie szanse przyznawaliśmy Tottenhamowi, gdzieś z tyłu głowy przemknął Everton. Piłkarze, szkoleniowcy i włodarze wspomnianych ekip mogą powiedzieć: niestety, będziemy mieli takiego mistrza, na jakiego zasłużyliśmy. Nie wykorzystaliśmy jego słabości, nie potrafiliśmy regularnie wygrywać, potykaliśmy się na najmniej wymagających przeszkodach. Poprzedni sezon zaskoczył nas pierwszym od 30 lat mistrzostwem Liverpoolu. W tym roku niespodzianek nie przewidujemy. W najtrudniejszych warunkach wygrywa najsilniejszy.

Rozczarowanie kolejki: Alisson

Bramkarz, który się nie myli. Ponadprzeciętny refleks, świetna gra nogami, mistrzowskie reakcje na linii i przedpolu. Ten opis nadal oddaje umiejętności golkipera Liverpoolu. To oczywiste, że ani jeden, ani nawet dwa błędy nie sprawią, że Brazylijczyk straci uznanie w oczach Jurgena Kloppa i zostanie skazany na grę w rezerwach. Jednak fatalna forma 28-latka nie może także przejść bez echa. Reprezentant Canarinhos zasłużył na negatywne wyróżnienie. Porównania z Kariusem są niezwykle obrazowe, ale zdecydowanie zbyt mocne. Chociaż Niemiec aż do pamiętnego finału Ligi Mistrzów nie prezentował się najgorzej. Dopiero po feralnych pomyłkach stracił całą wiarę w siebie. W tym przypadku zachowanie Alissona nie przyczyniło się do porażki w walce o prestiżowe trofeum, ani także nie pozbawiło Liverpool szans na mistrzostwo. Co najwyżej ułatwiło rywalom z Etihad końcowy sukces.

Wydarzenie kolejki: kolejna porażka Southampton

Byliśmy przekonani, że Święci potrafią reagować na druzgocące porażki. W końcu podopieczni Ralpha Hasenhuttla już raz zdołali podnieść się po dziewięciu straconych bramkach. Na początku stycznia pisałem:

Dzisiaj Święci są z zupełnie innym miejscu. W ich grze widać rękę i ducha austriackiego szkoleniowca. Z outsidera i czerwonej latarni ekipa z Hampshire zmieniła się w kandydata do gry w europejskich pucharach i niesamowicie niewygodnego rywala dla czołowej szóstki. A może Southampton już do niej należy? Strata do Liverpoolu to tylko cztery punkty. Mimo świetnych wyników nikt nie wpada w euforię. Tutaj wszyscy doskonale wiedzą, na czym stoją. Grunt już nie jest grząski. Fundamenty stały się solidne i pozwalają z nadzieją patrzeć w przyszłość.

Czy ktokolwiek spodziewał się, że miesiąc później ekipa z Britannia Road zaliczy serię czterech porażek z rzędu? Arsenal, Aston Villa, Manchester United, Newcastle – to kaci Świętych. Najtrudniej wytłumaczyć wpadkę ze Srokami. Na St. James’ miało nastąpić przełamanie. Podrażniona i żądna krwi ekipa z St. Mary’s miała rozszarpać drużynę Steve’a Bruce’a. Tymczasem do piekielnych otchłani posłał ją duet Almiron – Saint-Maximin. Southampton osunęło się na 12. lokatę, a terminarz nie wygląda zachęcająco – dwumecz z Wolves, Chelsea, Leeds, Everton. W Premier League w ekspresowym tempie można zaliczyć wycieczkę kilka pięter w dół. Tą samą windą, którą podróżowało się na szczyt.

Bohater nieoczywisty: Harry Kane

Człowiek-maszyna. Mr Tottenham. Heros z White Hart Lane. Piłkarz, bez którego Spurs po prostu nie istnieją i Heung-min Son się nie uśmiecha. Wszyscy potrzebują uśmiechu Koreańczyka, a najbardziej pragną go kibice londyńczyków. Warunek jest jeden, obecność Harry’ego Kane’a. Wrócił Kane, wróciły zwycięstwa. Bez 27-latka Tottenham przypomina dziecko, które po raz pierwszy przychodzi do nowej szkoły i ma obawy przed jakąkolwiek aktywnością czy interakcją z rówieśnikami. Niewiele drużyn jest tak bardzo uzależnionych od jednej postaci. Niestety, Jose Mourinho ciągle nie znalazł rozwiązania tego niesamowicie poważnego problemu. Powoli przestajemy wierzyć, że kiedykolwiek mu się to uda.

Komentarze