Parker wierzy w utrzymanie: Musimy wygrać cztery mecze

Scott Parker
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Scott Parker

Na cztery kolejki przed końcem znamy pozycje dwóch drużyn – Sheffield United zajmie ostatnie miejsce, natomiast Manchester City na 99% zostanie mistrzem Anglii. United, przy dobrych wiatrach, uplasuje się na drugiej lokacie. Reszta rozstrzygnięć to ciągle sprawa otwarta. W 35. serii gier w Premier League zapewne nikt nie odstawi nogi. Ktokolwiek upadnie na ostatniej prostej, ten może stracić wszystko, na co pracował cały rok.


“Jeżeli jesteśmy w najlepszej dyspozycji, możemy pokonać najlepszych w Premier League”

Czterodniową wycieczkę po murawach angielskiej ekstraklasy zaczynamy w piątkowy wieczór. Na King Power Stadium Leicester zmierzy się z Newcastle. Lisy niemal na pewno zakończą rozgrywki w czołowej czwórce, natomiast Sroki ciągle nerwowo spoglądają za siebie – ich przewaga nad strefą spadkową to dziewięć oczek. W szeregach The Foxes zabraknie Barnesa, Justina i Morgana, a w kadrze The Magpies nie zobaczymy Andersona, Darlowa, Frasera, Haydena Lascellesa i Schara (pauza za czerwoną kartkę). Co o zespole gości sądzi opiekun finalistów FA Cup, Brendan Rodgers?

To inny rodzaj gry. Są dobrzy w kontrataku. Mają kilku niebezpiecznych graczy i koncentrują się nie tylko na obronie. Ich piłkarze dysponują dużą szybkością. Mieli naprawdę dobre wyniki i są zorganizowani. Miejmy nadzieję, że będzie to ciężki mecz także dla Newcastle. Myślę, że Steve wykonał świetną robotę. Jest ograniczony budżetem, który może wydać na transfery, ale wszystko jakoś ułożył. Newcastle to niesamowity klub, stoją za nimi fani, oczekiwania. Bruce wszystko zorganizował naprawdę dobrze. W ich grze widać pomysł na piłkę nożną. Myślę, że wykonał świetną robotę i pokazał, że jest doskonałym menedżerem.

W kontekście końcówki sezonu ten mecz jest zdecydowanie bardziej istotny dla gości. Jak nadzieje na zwycięstwo widzi Steve Bruce?

Leicester było dość niezwykłe w tym sezonie i trzeba spróbować im zaszkodzić. Jeśli jesteśmy w najlepszej dyspozycji, jesteśmy w stanie pokonać dobre zespoły, ale podobnie jak wiele drużyn w tej lidze, trudno nam znaleźć tę spójność.

Kane marzy o trofeach

Pierwszy sobotni pojedynek odbędzie się na Elland Road, gdzie Leeds podejmie Tottenham. Pawie mogą już myśleć o kolejnym sezonie, natomiast Spurs nadal wierzą w awans do czołowej czwórki, jednocześnie broniąc się przed wypadnięciem poza strefę europejskich pucharów. Szkoleniowiec gospodarzy, Marcelo Bielsa, został zapytany o to, czy zauważył różnicę w sposobie gry londyńczyków pod wodzą Ryana Masona:

Niespecjalnie. To ci sami gracze. Oczywiście, jeśli pokonają przeciwnika czterema bramkami, ocena wzrasta. Ocena ich gry po finale z City to nie to samo, co po meczu z Sheffield United. Ta potyczka potrzebuje innej oceny. Starcie z City pozwala wyciągnąć pewne wnioski, które różnią się od tych z ostatniej gry w Premier League. Wreszcie, rozgrywki to nie tylko ostatnie mecze, ale trajektoria całej kampanii. Nie możemy zaprzeczyć, że wygrana 4-0 pokazała, że ​​są w dobrej formie.

Przed meczem głos zabrał także napastnik Tottenhamu, Harry Kane:

Zrobiłem już tak wiele rzeczy, ale wciąż jeszcze jest tak wiele rzeczy w mojej głowie, które chcę osiągnąć. Mówiłem otwarcie o zdobywaniu trofeów. To jest powód, dla którego gram w piłkę. Dlatego zostałem piłkarzem – aby wygrywać i dzielić te doświadczenia z kolegami z drużyny, zdobywając trofea i wygrywając największe mecze. To się jeszcze nie wydarzyło, ale czuję, że mam mnóstwo czasu. Nie mogę się doczekać i jestem pewien, że to wszystko przyjdzie.

Maszyna Kloppa kontra maszyna Hasenhuttla

W pierwszy dzień weekendu będziemy także świadkami starcia Liverpoolu z Southampton. Podopieczni Jurgena Kloppa mają o co grać – The Reds, podobnie jak wyżej wspomniany Tottenham, liczą na udział w przyszłorocznej edycji Champions League. Niemiecki szkoleniowiec ma w pamięci porażkę na wyjeździe, jednak liczy na rewanż na Anfield Road:

Southampton to dobrze zorganizowana drużyna. Spotkanie na St. Mary’s było intensywne, a nasi rywale wyglądali jak dobrze zestrojona maszyna. Są bardzo aktywni i zaprogramowani w taki sposób, że każdy wie, co ma robić. Oglądanie ich jest przyjemnością. Piłka nożna, którą grają, jest żywą wersją tej gry i to mi się podoba. Musimy przygotować się na pressing ich linii defensywny i pomocy. Dobrze się bronią, więc musimy być zuchwali i odważni. Dzięki Bogu nie ma idealnych rzeczy w piłce nożnej. Jeśli jesteś spokojny, możesz to wykorzystać i pokonać przeciwnika.

W sobotę odbędą się jeszcze dwa mecze – Sheffield United sprawdzi formę Crystal Palace, natomiast Manchester City w przedwczesnym finale Ligi Mistrzów zmierzy się z Chelsea. Pojedynkowi Obywateli z The Blues poświęcimy osobną zapowiedź.

Cztery mecze w osiem dni – czy to w ogóle możliwe?

Niedziela rozpocznie się na Molineux, gdzie czekają nas zmagania dwóch ekip, które właściwie o nic już nie walczą. W szeregach Wilków nie zobaczymy jeszcze Boly’ego, a Mewy z Brighton będą musiały radzić sobie bez Lallany. Zdecydowanie bardziej interesująco zapowiada się rywalizacja Aston Villi z Manchesterem United. Wprawdzie The Villans nie mają już szans na europejskie puchary, jednak z pewnością nie zamierzają zwalniać tempa. Z kolei Czerwone Diabły są w trakcie maratonu złożonego z aż czterech wymagających etapów – potyczka z AV to druga odsłona morderczego wyścigu. Ekipa Ole Gunnara Solskjaera w ciągu ośmiu dniu czterokrotnie wyjdą na murawę.

Dostaliśmy bardzo zły układ spotkań i po prostu musimy zrobić to, co musimy. Zobaczymy, jak sobie z tym poradzimy. Dwie gry w ciągu trzech dni lub trzy mecze w ciągu pięciu są bardzo, bardzo wymagające. Cztery w osiem – to wręcz niemożliwe. Mam nadzieję, że wszyscy są zdrowi. Będziemy potrzebować wszystkich w tych czterech meczach. W niedzielny poranek będziemy wiedzieć więcej. Gramy o drugiej po południu, więc jest to krótka przerwa, ale musimy być gotowi i tak właśnie jest.

W Premier League nie ma łatwych spotkań

W ten weekend możemy się przekonać, czy West Ham stać jeszcze na walkę o top four. Młoty podejmą u siebie Everton, który nie porzucił marzeń o Europie. Gospodarze wystąpią bez Declana Rice’a, a The Toffees pojawią się w stolicy osłabieni absencją Jamesa Rodrigueza. David Moyes wierzy w awans do Ligi Mistrzów, jednak przyznaje, że będzie zadowolony także z występów w Lidze Europy:

Nie widzę łatwych meczów w Premier League. Spotkania są tak trudne do przewidzenia. W rywalizacji z Newcastle musieliśmy grać w dziesiątkę, takie rzeczy zmieniają grę. Mimo wszystko jesteśmy w dobrym nastroju. Jeśli mamy jakąkolwiek szansę na czołową czwórkę, musimy wygrać wszystkie pozostałe starcia. Jeśli nam się nie uda, będziemy w Lidze Europy i mam nadzieję, że nie spadniemy niżej.

Niedzielę zamkniemy na The Emirates. Fatalną atmosferę w obozie Arsenalu postarają się wykorzystać piłkarze West Bromwich Albion, którzy jeszcze nie stracili matematycznych szans na utrzymanie. Chociaż Sam Allardyce już niedługo może pożegnać się ze swoim fantastycznym rekordem, zwraca uwagę, że w tej chwili najważniejszy jest klub:

Wszyscy daliśmy z siebie wszystko, aby utrzymać się w Premier League. Może nam się nie udać, ale nie zrobiliśmy tego z powodu braku prób. Mam nadzieję, że kibice zauważą to po zmianach, które wprowadziliśmy. Byłbym rozczarowany utratą rekordu – zawsze utrzymywałem klub, mimo że rywalizowałem w trudnych okolicznościach, jednak w tej sytuacji najważniejszy jest zespół, a nie rekordy. Jeżeli się nie uda, będę rozczarowany, że nie byłem stanie zapewnić tego, po co mnie zatrudnili – czyli utrzymania.

Wiara czyni cuda

Tę serię gier zakończymy potyczką Fulham z Burnley. The Cottagers, podobnie jak WBA, najprawdopodobniej pożegnają się z elitą, jednak póki piłka w grze, nie możemy pozbawiać ich nadziei. Scott Parker pokłada w swoich podopiecznych niemal nieograniczoną wiarę:

Cztery zwycięstwa. To może się udać. Oto co musimy zrobić. Musimy wygrać cztery mecze. Jeśli uda nam się zagrać i utrzymać poziom taki jak w starciu z Chelsea, mamy szansę na pokonanie Burnley, szansę na pokonanie Southampton, mamy szansę na pokonanie Manchesteru United, a następnie Newcastle. To jest zadanie na przyszłość. Oczywiście, jest to trudne, ale myślę, że przy odpowiedniej metodzie możemy to zrobić. Szczerze wierzę, że możemy wygrać cztery mecze. Wiem też, że musimy wygrać cztery mecze. To jest nasz cel.

The Clarets bez wątpienia postarają się uniemożliwić londyńczykom realizację tego niesamowicie optymistycznego planu, co potwierdza Sean Dyche:

Nasz poziom wydajności jest nadal wysoki, a poziom fizyczny absolutnie niesamowity. Zawsze wychodzimy z zamiarem wygrania meczu. Każdego dnia drużyna może coś zmienić i wygrywać mecze. Skupiamy się na sobie. Naszym wyzwaniem jest wygrać następny mecz, chcemy kontynuować dobrą formę i zamienić ją w zwycięstwa. Zrobiliśmy to w zmaganiach z Wolverhampton i myślałem, że graliśmy przyzwoicie przeciwko West Ham, ale byli świetnie dysponowani tamtego dnia. Czasami trzeba przełknąć gorycz porażki.

Komentarze