Czeka nas epidemiczne domino? W Anglii pierwsza płytka już spadła

Tottenham - Arsenal
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Tottenham - Arsenal

Mieliśmy zacząć w piątek, zaczniemy dopiero w sobotę. Przyczyny tych zmian nie są zaskakujące, jednak nie możemy powiedzieć, że nie są niepokojące. Chociaż podobny scenariusz znamy z rodzimych rozgrywek, mieliśmy złudną nadzieję, że Premier League w jakiś cudowny sposób całe aktualne zło tego świata jednak ominie.

Czytaj dalej…

Pierwszy mecz 11. kolejki został przełożony z powodu wykrycia zakażenia koronawirusem w drużynie Newcastle. Epidemia na Wyspach ma się dobrze, ale i angielska ekstraklasa miała się dobrze przez prawie trzy miesiące. Czy premierowy przypadek pociągnie za sobą kolejne? Czy czeka nas piłkarski lockdown? Wydawało się, że tamtejsza rzeczywistość coraz bardziej zaczyna przypominać tę, za którą tęsknimy. Na trybuny wrócili kibice (oczywiście w ograniczonej liczbie) i to pozwalało przypuszczać, że z każdym tygodniem będzie coraz bardziej „normalnie”. A może właśnie będzie i na tym jednym spotkaniu wszystko się zakończy. Jednak jeżeli lawina ruszy, już nic jej nie powstrzyma. Wyobraźcie sobie próby przekładania kolejnych pojedynków i dostosowania ich do i tak już napiętego kalendarza. Liga, Puchar Anglii, Puchar Ligi, Liga Mistrzów, Liga Europejska, reprezentacja – tak zwane mission impossible. Dlatego trzymajmy kciuki/módlmy się, by „ptasia grypa” nie rozprzestrzeniła się poza gniazdo Srok.

Skoro starcie The Villans z ekipą Steve’a Bruce’a nie odbędzie się w pierwotnym terminie, granie na Wyspach rozpoczniemy na Turf Moor, gdzie Burnley zmierzy się z Evertonem. Z tym Evertonem, którym zachwycaliśmy się na początku sezonu, a który w pięciu ostatnich spotkaniach zdobył – uwaga – trzy punkty. Dodajmy, że za zwycięstwo z Fulham. Mit wielkiego Carlo upadł? A może Carlo nadal jest wielki, a The Toffees po prostu wrócili do swojej dawnej (tradycyjnej) formy? W sobotnie popołudnie zmierzą się dwie drużyny, które od 5. kolejki wygrały tylko raz. Ósmy Everton kontra dziewiętnaste Burnley. Dodajmy, po raz kolejny – The Clarets od tamtej serii gier zgromadzili pięć oczek, czyli o dwa więcej niż ich rywale. Carlo musi poważnie zastanowić się, co funkcjonuje nie tak, jak powinno. Czy kluczowym elementem niebieskiej układanki jest/był Lucas Digne? Francuza w tym tygodniu jeszcze nie zobaczymy. A bez niego, jak widać, o sukces nie jest tak łatwo.

Tego dnia czekają nas jeszcze dwa niezwykle interesujące spotkania – WHU kontra United i Chelsea versus Leeds. Rewelacyjna ekipa Davida Moyesa podejmie krytykowany Manchester. Ten opis jest nieco mylący, ponieważ jeżeli Czerwone Diabły odniosą zwycięstwo, przegonią Młoty w ligowej tabeli. Szkoleniowiec The Hammers niezbyt długo cieszył się z powrotu Michaila Antonio – napastnik po meczu z AV narzekał na tę samą kontuzję, która wyeliminowała go z trzech poprzednich kolejek, więc dzisiaj na pewno nie wystąpi. Kibice klubu z Old Trafford pewnie zastanawiają się, czy w wyjściowym składzie zobaczą bohatera poprzedniego weekendu, Edinsona Cavaniego. W środę Urugwajczyk nie zdołał znaleźć recepty na dobrze dysponowanych znajomych z Paryża, jednak mając w pamięci poprzedni weekend, możemy przypuszczać, że nie zabraknie go w podstawowym składzie.

Ciekawa sytuacja ma miejsce na Stamford Bridge. Olivier Giroud zanotował fantastyczny mecz w Lidze Mistrzów i zdobył aż cztery bramki w starciu z Sevillą. Jednak ten wyczyn może nie wystarczyć do tego, by Frank Lampard postawił na niego od pierwszych minut w zmaganiach z Pawiami. Szkoleniowiec The Blues na konferencji stwierdził, że nie potrafi tego zagwarantować. A mistrz świata stawia zdecydowany warunek – albo gram częściej, albo w styczniu się pożegnamy.

O potyczce City z Fulham nie trzeba pisać zbyt wiele. Drużyna Pepa Guardioli w pewnym momencie po prostu wrzuci 5. bieg i odjedzie rywalom na odległość kilku goli. W rywalizacji z The Cottagers na pewno zobaczymy Riyada Mahreza. „Potrzebuję napastników, by strzelali gole. W meczu z Burnley Mahrez zdobył trzy bramki i zagra też w następnym spotkaniu. Ci, którzy trafiają, będą otrzymywali jeszcze więcej okazji do gry. Tu chodzi o aktualną dyspozycję, nie o jakość. Oczywiście tę jakość mają, ponieważ to klasowi piłkarze, jednak najważniejsza jest bieżąca forma, która każdego dnia musi być lepsza”. Guardiola brzmi aż nadto logicznie.

Niedzielne emocje zaczniemy o 17:30. Emocje, ponieważ w spotkaniach WBA z Crystal Palace i Sheffield z Leicester raczej nie będziemy świadkami niespodziewanych wydarzeń. Najważniejszą informacją na temat tej pary pojedynków jest powrót Wilfrieda Zahy do kadry Orłów. Iworyjczyk uporał się z wirusem, co oznacza, że londyńczycy znowu mogą wygrywać. Bez swojej gwiazdy niestety nie potrafią tego robić.

„Nie chcemy wygrać z Arsenalem tylko dlatego, że to Arsenal”. Jose Mourinho w umiejętny sposób zaznaczył pozycję Tottenhamu przed niedzielnymi derbami stolicy. Obie drużyny dzieli aż 13 pozycji i 8 punktów. Dla Kogutów triumf nad lokalnym rywalem będzie swoistym dowodem na przynależność do ligowej czołówki. Porażka w zdecydowany sposób podkopie fundamenty stawiane przez Portugalczyka i poda w wątpliwość gotowość Spurs na włączenie się w walkę o mistrzostwo. Co przed meczem powiedział Mikel Arteta? Niestety nic ciekawego. Hiszpan docenił klasę rywala i odniósł się do obecności fanów na trybunach. Trener Kanonierów doskonale zdaje sobie sprawę z wyjątkowo trudnego położenia własnej drużyny, więc po prostu najprawdopodobniej nie chciał dolewać oliwy do ognia i komentować postawy swoich podopiecznych. Czyny, nie słowa – to aktualna dewiza opiekuna The Gunners.

Dzień zakończymy na Anfield Road, gdzie Liverpool zmierzy się z Wolverhampton. The Reds będą musieli radzić sobie bez Trenta Alexandra-Arnolda i Naby’ego Keity, którzy dopiero wrócili do treningów. Kontuzjowanego Alissona najprawdopodobniej zastąpi Caoimhin Kelleher, który zaliczył fenomenalny występ przeciwko Atalancie i tym samym udowodnił, że to on, a nie Adrian, zasługuje na rolę zmiennika brazylijskiego golkipera. Na konferencji Jurgen Klopp w swoim stylu skomentował politykę władz ligi i po raz kolejny zwrócił uwagę na potrzebę zwiększenia liczby zmian. Trener Liverpoolu posłużył się mocnym argumentem. „W czerwcu Gareth Southgate będzie musiał zmierzyć się z ogromnym problemem, ponieważ większość graczy, których powoła, rywalizowała co trzy dni”. Napięty kalendarz, zmęczenie materiału, a po ligowym sezonie jeszcze Euro. Ten, kto przetrwa to wszystko, powinien zostać uhonorowany w jakiś wyjątkowy sposób.

Kolejkę zamkniemy na Amex Stadium. A chociaż poniedziałki nie kojarzą nam się najlepiej (zwłaszcza, jeżeli myślimy o polskiej ekstraklasie), ten zapowiada się co najmniej przyzwoicie. Brighton kontra Southampton, czyli pojedynek dwóch ofensywnie usposobionych ekip. Co prawda Mewy od 20. września wygrały tylko raz, ale w żaden sposób nie zmieniły swojej tożsamości. Warto poświęcić wieczór na śledzenie tej rywalizacji – nie tylko dlatego, że w barwach Świętych wystąpi Jan Bednarek (podpisał nowy, 4,5-letni kontrakt), ale także, by przekonać się, do jakiego środowiska trafią Jakub Moder i Michał Karbownik.

Komentarze