Niespodzianka? Podobna jak gdy dwa i dwa daje cztery

Legia - Molde 0:3. Brzmi jak nieśmieszny żart? Raczej jak coś, co wydarzyć - choć może nie w tej skali - się musiało.

Kibice Legii Warszawa
Obserwuj nas w
Na zdjęciu: Kibice Legii Warszawa
  • Legia przegrała z Molde 0:3 i pożegnała się z europejskimi pucharami
  • Tak naprawdę nie można być zaskoczonym wynikiem, bo on jest równie logiczny jak cztery po dodaniu dwóch i dwóch
  • Trener jest optymistą, ale słusznym pytaniem, jakie padło na konferencji było: na czym ten optymizm budować?

Gra kibiców Legii i szybkie zejście na ziemię

Kibice Legii od zawsze prowadzą grę z UEFA. Kolejną odsłonę mieliśmy w czwartek, gdy najpierw na Żylecie – zamkniętej dla ultrasów z powodu innej gry zaproponowanej w grudniu ubiegłego roku – wywiesili flagę “tym razem wygrałaś, UEFA”, by tuż przed pierwszym gwizdkiem na innym sektorze pojawiła się oprawa z hasłem o niespodziance oraz outdoorowe – bo odpalone za stadionem – fajerwerki. Jeśli ktokolwiek z UEFA w ogóle się tym przejął i poczuł, że gra mu się na nosie, kilkadziesiąt sekund musiał odczuć słodką satysfakcję. Bo niespodzianka polegała na tym, że ledwie sędzia gwizdnął, a Legia przegrywała 0:1.

Pytanie tylko, czy była to faktycznie niespodzianka. Bo czy wydarzyło się coś, czego nie można było zakładać? Że Legia straci bramkę w pierwszej połowie i sama nie strzeli? Przecież to standard. Że Kacper Tobiasz wypuści piłkę z rąk wprost pod nogi napastnika? Nie mógł tego przypuszczać tylko ktoś, kto nie oglądał jego meczów. Że bramkarz Legii nie wyjdzie ponad 50-procentową skuteczność w interwencjach? Nie był nawet blisko.

Tylko u nas

Co siedzi w głowie Runjaica?

Kosta Runjaic wszedł do sali konferencyjnej dobrą godzinę po zakończeniu meczu. Jego mowa ciała nie różniła się bardzo od standardowej, choć znacznie lepszą umiejętnością w tym momencie byłoby przeczytanie tego, co chodziło mu po głowie. Bo na pewno nie powiedział wszystkiego, co się tam kłębiło. Ile w tym wszystkim, co się dzieje w klubie, a co znalazło swoje ujście w czwartek, to jego wina? Przecież chwilę wcześniej trener Molde powiedział wprost, że taktyka obrana przez Niemca była wodą na młyn dla jego piłkarzy. Jak bardzo wścieka się na pion sportowy, który wyjął mu zimą dwóch czołowych piłkarzy, z czego jednego po przepracowaniu całego okresu przygotowawczego (choć chyba wszyscy się zgodzą, że oferty na 10 mln euro za Ernesta Muciego nie dało się odrzucić). Na ile w skali od 1 do 10 oceniłby swoje niezadowolenie z przeprowadzonych (albo inaczej: nie przeprowadzonych) transferów?

Były wypowiedzi, które – mówiąc eufemistycznie – nie zaskoczyły. “Molde w pełni zasłużyło na awans, jesteśmy rozczarowani, natomiast poza tym dwumeczem przygoda w pucharach dostarczyła wielu pozytywnych emocji. Zabrakło bramki, która mogłaby zmienić wszystko, choć nieliczne sytuacje były”.

Ale były też takie, które jakiś poziom niezadowolenia z działań gabinetów wykazywały. “Okienko zimowe rządzi się swoimi prawami, choć nie ma trenera, który powiedziałby “nie” wzmocnieniom. Ale jednocześnie takiego piłkarza jak Slisz bardzo trudno zastąpić. Zabrakło głębi składu, poruszałem te kwestie wewnętrznie w klubie. Jeśli chcemy włączyć się do walki, wzmocnienie by się przydało, ale jeśli takiego nie będzie, będziemy lepić z tego, co mamy”.

To jakby tożsame z jedną z przyśpiewek kibiców, jeszcze z pierwszej połowy. “Gdzie są transfery? Mioduski, gdzie są transfery?”. Tyle pytań i niewiele odpowiedzi.

Dwie twarze, ale nie w czwartek

W długiej opowieści Łukasza Olkowicza o Legii Warszawa jest kilka relacji zdanych przez piłkarzy z felernego sezonu, w którym ówczesny mistrz Polski do wiosny wygrzebywał się ze strefy spadkowej. Oprócz ogólnego niezrozumienia, co właściwie się wydarzyło, przedzierało się jedno – przytaknięcie, że na mecze ligowe było trudniej zmobilizować się niż na pucharowe. Dziś Legia nie gra o ekstraklasowy byt, wciąż ma realne szanse na mistrzostwo Polski, ale jedno ponownie się zgadzało.

Puchary i liga to długo były dwie niezależne historie. Oddzielone murem. Gdyby Legia była filmem, byłaby tym o doktorze Jekyllu i panu Hydzie. Do dziś, bo dziś gdziekolwiek gra, przywdziewa ten drugi kostium. Faceta z koszmaru.

Albo jeszcze gorszą, bo w kompromitującym meczu z Puszczą jej gra wyglądała lepiej. To była twarz z bęcków od Stali Mielec.

Pytania się piętrzą. Może Legia Kosty Runjacia nie potrafi atakować, gdy ma naprzeciw zorganizowaną obronę? Może w Lidze Konferencji było jej do tej pory łatwiej niż w lidze o tyle, że żaden z przeciwników nie myślał o defensywie i obierał skrajnie różny plan od naszych ligowców? Że każdy albo musiał się odkrywać (jak choćby AZ w ostatnim meczu fazy grupowej), albo po prostu chciał (jak właściwie cała reszta). Może umiejętności to był tylko dodatek do mentalnego nastawienia na mecz? To było pytanie, które siedzieć mogło w głowie przed meczem z Molde, które ani nie musiało się odkrywać, ani nie chciało. Po prostu wykorzystywało przestrzeń, którą Legia na potęgę zostawiała. To o tym ich trener mówił na konferencji. Choć można było mieć wrażenie, że z taką Legią Molde mogło zrobić, co chciało, bo i tak by wygrało.

Aleksandar Vuković mówił, że z Legią nigdy nie jest tak dobrze, jak się mówi, i tak źle, jak się mówi, ale trudno dostrzec, co tam się może wydarzyć gorszego. Aktualnie drużyna jest poza pucharami i realnie, i wirtualnie, bo w lidze musi gonić wszystkich rywali z czołówki. Pozbyła się dwóch piłkarzy, których w żaden sposób nie zastąpiono, a jak w tym oknie jeszcze uda się to zrobić, to przecież to nie będą jakościowe transfery (chyba, że przepłacone, co z wiadomych względów też nie nastąpi). Nie ma formy. Pięć tygodni dzieli Norwegów od wznowienia ligi, a oni wyglądali dużo bardziej świeżo od wchodzących w jeden z kluczowych momentów sezonu legionistów.

Trudno nie mieć wrażenia, że obserwujemy, jak dwa plus dwa daje – o dziwo – cztery. Bo w tej lepszej części jesieni obrona zawalała, ale atak nadganiał. W gorszej – obrona zawalała, atak nie nadganiał. Obecnie – obrona zawala, a czołowych piłkarzy wyjęto.

A Kosta Runjaic? Nie chcę nadinterpretować jego słów, ale do miliona pytań, dołożył na konferencji własne: co trener może zrobić, gdy drużyna w pierwszej akcji traci gola? Znam sytuacje, w których trenerzy coś robili.

Komentarze