- Goncalo Feio w starciu z Broendby zdecydował się na bardzo nieoczywisty wybór na prawym wahadle
- W wyjściowym składzie nie było na tej pozycji ani Pawła Wszołka, ani Kacpra Chodyny
- Na prawym wahadle zagrał Patryk Kun, czyli lewonożny gracz, który do tej pory zawsze występował po przeciwległej stronie boiska
Dlaczego Kun zagrał na prawej stronie?
To był chyba najbardziej zadziwiający wybór trenera Legii na mecz z Broendby. O ile jeszcze można było spodziewać się gry Barcii na środku defensywy czy wpuszczenia Celhaki do wyjściowego składu, o tyle trudno było wymyślić Patryka Kuna na prawym wahadle. Gdy na ostatnim przedmeczowym treningu Kun biegał po tej stronie boiska, to można było raczej sądzić, że to eksperyment tylko na potrzeby zajęć.
Ale lewy wahadłowy legionistów faktycznie zagrał na tej pozycji. Goncalo Feio zostawił zatem na ławce zarówno podstawowego gracza Pawła Wszołka, jak i jego nominalnego zastępcę Kacpra Chodynę. Dlaczego Portugalczyk zdecydował się na taki wybór? Był w tym plan na zneutralizowanie jednego z graczy Broendby.
– Na tym polega prowadzenie drużyny, że w momencie gdy coś nie funkcjonuje, to wyciągasz wnioski i dokonać zmian. Po to masz tylu zawodników w kadrze, by z nich korzystać. Co do Kuna na prawej stronie… On ma dużą wiedzę taktyczną na temat systemu gry z trójką obrońców, dużo wie na ten temat. Chcieliśmy zamknąć tę prawą stronę. Tam gra młodziutki Bischoff, ich wielki atut, on jest prawonożny, więc chcieliśmy mieć tam lewonożnego gracza, by zamykał jego zejścia do środka. Plan był też taki, by wykorzystać to przy pressingu rywala. Chcieliśmy, by “Kunik” w ofensywie ścinał do środka, szukał sobie miejsca między centralnym i półlewym stoperem – mówił Feio po spotkaniu.
Strategia Portugalczyka zakładała, że Wszołek i tak wejdzie po przerwie, by miał więcej swobody przy zmęczonym już Bischoffie. – Plan był też taki, by wykorzystać zmianę Pawła Wszołka. Są różne momenty w meczu i wiedzieliśmy, że Bischoff gra bardzo intensywnie. Gdy jest zmęczony, to ta jego dyscyplina taktyczna jest mniejsza. Wprowadziliśmy Pawła, który ma świetną motorykę, żeby grał na niego na tej stronie. To nam dużo dało – wyjaśnił szkoleniowiec warszawskiej drużyny.
“W Legii nie będzie kultury szukania winnych”
O ile sam plan był całkiem logiczny i miał podstawy merytoryczne, o tyle zastanawiać może skuteczność jego realizacji. Obie bramki dla Broendby padły właśnie po akcjach przeprowadzonych prawą flanką Legii, gdzie grał Kun. Widać było, że Duńczycy korzystali z tego, że to nie jest jego naturalna pozycja. Kun gubił swojego rywala, Pankov starał się łatać dziurę i wychodził szerzej, a to powodowało, że między nim i Augustyniakiem tworzyła się wolna przestrzeń. Brakowało tam też asekuracji któregoś ze środkowych pomocników.
Feio jednak nie chce ogniskować krytyki za stracone bramki na byłym zawodniku Rakowa Częstochowa.
– Póki ja będę trenerem Legii, to nie pozwolę na to, by stworzyć tu kulturę szukania winnych. Tracimy bramki razem, jako zespół. Przy golach byliśmy w jedenastu “pod piłką”, przeciwnik nas rozegrał. To wina nas wszystkich, a nie tego czy tamtego gracza. Możemy mówić o zejściu “szóstki”, asekuracji, przesunięciu wahadłowego, wsparciu stopera, wyjściu do blokowania strzału… To jest sport zespołowy, nigdy nie tracisz gola przez jednego piłkarza. Dlatego nie godzę się na szukanie winnych – mówił już po zwycięstwie 3:2 nad Broendby.
Komentarze