Nieskuteczność Benzemy nie przeszkodziła Realowi, zwycięski thriller Barcelony

David Alaba
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: David Alaba

Kolejki w środku tygodnia są specyficzne. Łatwo w nich zatracić dobry moment, a zmęczenie zwiększa prawdopodobieństwa niespodzianki. Tym razem, jednak, faworyci nie zawiedli – przynajmniej pod względem wyników.

  • W minionej kolejce Real Madryt ani myślał się zatrzymać. W przeciwieństwie do Karima Benzemy, którego dwa strzały z rzutów karnych heroicznie obronił Sergio Herrera. Bohater spotkania i tak musiał trzykrotnie wyjmować piłkę ze swej sieci
  • Barcelona została za to zdominowana w San Sebastian, ale dzięki trafieniu Aubameyanga wygrała i wzmocniła się na pozycji wicelidera. Plusy? Za poprzednich trenerów ten mecz zakończyłby się nie tylko porażką, ale i blamażem

Benzema nie skorzystał z prezentów Rodrygo

Trzeba oddać Carlo Ancelottiemu, że wyciągnął wnioski z okresu marzec-kwiecień. To wtedy najczęściej zarzucano Włochowi, że “zarzyna” once de gala, przez co gdy już rezerwowi dostaną szansę, to widać u nich brak ogrania. Ostatnie tygodnie to okres rotacji w ekipie Królewskich. Rotacji, dodajmy, udanych.

No bo spójrzmy na wyjściowy skład na trudny mecz w Pampelunie. Lucas Vazquez, Nacho jako lewy obrońca, tercet pomocników stworzony przez Fede Valverde, Eduardo Camavingę i – tu największy szok – Daniego Ceballosa.

W efekcie Real wygrywa bez większych perypetii, jeśli nie liczyć gola Ante Budimira na 1:1. Tak naprawdę Królewscy mogli – i powinni – na terenie Osasuny wygrać i różnicą trzech czy czterech bramek, ale wieczór zapragnął zagarnąć dla siebie Sergio Herrera.

I tu wychodzi cała klasa Los Blancos. Przecież w normalnych okolicznościach mecz, w którym bramkarz broni dwie jedenastki, powinien zapewnić jego drużynie choćby punkt, a graczowi chwałę i kandydaturę do miana zawodnika kolejki. Tymczasem oba rzuty karne – wywalczone przez fantastycznego Rodrygo – nie wpłynęły nawet zbytnio na przebieg spotkania. Królewscy wygrali spokojnie 3:1, Ancelotti dał odpocząć kluczowym graczom, a Florentino Perez wstawił już szampany do lodówki. Cztery punkty – tyle dzieli Królewskich od mistrzostwa, a włoskiego trenera od wstąpienia do Panteonu. Nikt wcześniej nie wygrał pięciu najsilniejszych lig w Europie. Tylko kataklizm mógłby teraz odebrać tę chwałę 62-latkowi, który jeszcze rok temu zastanawiał się, jak wprowadzić Everton do europejskich pucharów.

“Wygrałem, ale za jaką cenę…”

– mógł pomyśleć tuż po spotkaniu Xavi Hernandez. Jego zespół wywiózł komplet punktów po niesamowitych męczarniach na Anoeta, ale inny fakt przerażał znacznie bardziej. Z poważnie wyglądającymi kontuzjami boisko opuścili Ronald Araujo i Dani Alves, urazów nabawili się również Jordi Alba i Gerard Pique. Choć w przypadku ostatniego z wymienionych, mowa o odnowieniu się dyskomfortu, z którym mierzy się od wielu miesięcy. Na całe szczęście dla kibiców Barcelony, zdaje się, że kontuzja Araujo nie jest tak poważna, jak się wydawało. Ba, według doniesień katalońskich mediów, Urugwajczyk ma szansę zagrać nawet w najbliższym meczu z Rayo! Pozostali defensorzy również mają być ostatecznie do dyspozycji trenera.

To, a także samo zwycięstwo, to najlepsze, co z meczu z Realem Sociedad mógł wyciągnąć Xavi. No tak – do krótkiej listy dodajmy też niesamowity występ Marca-Andre Ter Stegena. Niemiec już w pierwszej połowie bronił dogodne okazje Basków, ale po przerwie przechodził samego siebie. To był taki Ter Stegen, jakiego kibice na Camp Nou zdążyli już zapomnieć po dwóch rozczarowujących sezonach.

Na finiszu liczyć będą się tylko punkty

Faktem jednak pozostaje, że Xavi ma powody do zmartwień. Jego podopieczni w kolejnym, piątym już, meczu z rzędu, prezentowali się słabo. Choć, żeby być uczciwym, pierwsza połowa na Anoeta była chyba najlepszą, jaką rozegrała Blaugrana w przytoczonym okresie. Zdaje się, że najlepszy okres Dumy Katalonii w tym sezonie jest już za nią. Cztery gole aplikowane Valencii, Sevilli, Atletico i Realowi Madryt zostaną zapamiętane jako piękne wspomnienia, ale w sześciu ostatnich kolejkach trzeba zwyczajnie punktować. Sam Xavi podkreślał, że w Barcelonie trzeba zwyciężać, grając pięknie. I do tego trzeba dążyć. Ale chyba żaden z kibiców nie będzie zły, jeśli Blaugrana do końca sezonu uzbiera komplet punktów, nie grając jednak koncertów na stadionie Betisu czy Getafe.

Cel numer jeden – zakwalifikować się do Ligi Mistrzów. Tu nie powinno być zbyt trudno. Katalończycy mają przewagę sześciu punktów nad piątym Betisem, a w niedzielę mogą ją zwiększyć do dziewięciu. Wicemistrzostwo to już inny temat. Oczywiście, priorytetem jest powrót do elitarnych rozgrywek w Europie, ale druga lokata w lidze to nie tylko prestiż i większe pieniądze, ale też szansa na kolejne trofeum – Superpuchar Hiszpanii. I to dlatego Katalończycy muszą skupić się w najbliższym miesiącu na wynikach. Na długofalowe budowanie drużyny przyjdzie czas podczas letniego okna transferowego i presezonu. Zdecydowanie łatwiej Mateu Alemany’emu i Xaviemu budować, mogąc pochwalić się wicemistrzostwem, które w obecnych okolicznościach byłoby nie lada osiągnięciem.

Całość tekstu znajduje się na Primeradivision.pl. Tam wybrano dodatkowo Partidazo, evento, jugador oraz golazo minionej kolejki. Sprawdź aktualną tabelę La Liga.

Komentarze