Paszport, który odbija wirusy. Ogromny absurd z Milikiem w tle

Arkadiusz Milik
Obserwuj nas w
Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Arkadiusz Milik

Arkadiusz Milik nie zagra w meczu na Wembley z Anglikami. Jeśli ktoś was będzie przekonywał, że ze względów bezpieczeństwa, nie wierzcie mu. Jedynym powodem są absurdalne przepisy nie mające nic wspólnego ani z logiką, ani z bezpieczeństwem.

Zacznijmy od faktów. W środę kluby Ligue 1 i Ligue 2 we wspólnym oświadczeniu poinformowały, że korzystając z furtki, jaką otworzyła FIFA (kluby nie muszą godzić się na wyjazd piłkarzy na zgrupowania ich reprezentacji, jeśli po powrocie wiąże się to z koniecznością odbycia kwarantanny), nie pozwolą na udział swoich zawodników w meczach poza terenem Unii Europejskiej. W ten sposób dotknięta została reprezentacja Polski, która straciła Arkadiusza Milika. Strata może być tym większa, że wciąż niepewny jest udział w meczu na Wembley Roberta Lewandowskiego i Krzystofa Piątka.

Co to ma wspólnego z bezpieczeństwem? Nic.

W dniu, w którym opublikowano oświadczenie, we Francji zanotowano 38,5 tys. nowych przypadków zakażeń koronawirusem. W tym samym czasie na terenie Wielkiej Brytanii było ich 5,7 tys. Liczby można zestawiać ze sobą, bo oba kraje mają mniej więcej taką samą populację, więc widzimy, że ryzyko zakażenia we Francji jest około sześciokrotnie wyższe niż w Anglii. Milik zatem w imię bezpieczeństwa zostanie w kraju mniej bezpiecznym (pod względem możliwości zachorowania), bo po powrocie z bezpieczniejszego musiałby przejść kwarantannę.

Ktoś powie – przecież na terenie Wysp szaleje brytyjska odmiana koronawirusa. Ale we Francji również. Według informacji z zeszłego tygodnia, nad Sekwaną już połowa przypadków to mutacja brytyjska. Zatem trzykrotnie więcej niż wszystkich przypadków w Zjednoczonym Królestwie. Do tego dochodzi odkryta w ostatnich dniach niewykrywalna w testach PCR francuska mutacja, którą Milik na wyjeździe nie mógłby się zakazić, ale wychodząc do sklepu pod swoim domem w Marsylii – jak najbardziej.

Mogę teraz usłyszeć argument: ale przecież wprowadzenie kwarantanny po powrocie spoza Unii to decyzja rządu, która nie ma nic wspólnego z piłką. Mógłbym nawet przyznać, że jest to celne, gdyby nie jeden fakt – zawodnicy z francuskich klubów, którzy zostaną powołani przez Didiera Deschampsa na najbliższe zgrupowanie, polecą na nie bez przeszkód. Nie ma znaczenia fakt, że rozegrają mecze w Kazachstanie i w Bośni, bo w ich przypadku wprowadzono wyjątek nadzywczajny, dzięki któremu nie będą musieli przejść kwarantanny. Dla Milika, ale i reprezentantów innych krajów zabrakło marginesu na zastosowanie wyjątków.

Cała sprawa wywołuje moje obrzydzenie, bo mam poczucie, że ktoś wykorzystuje pandemię do własnych celów. Interesy klubów nie idą w parze z reprezentacyjnymi, a już zwłaszcza w obecnym sezonie, w którym terminarze są napięte do granic możliwości. W opisywanym przypadku rysuje się wyraźne porozumienie francuskich klubów i rządu tego kraju, by zagraniczni kadrowicze zamiast kolejnych meczowych obciążeń złapali w przerwie odrobinę świeżości. Współpraca z rządem przecież musiała mieć miejsce, skoro reprezentantów Francji obostrzenia nie dotyczą.

Marek Koźmiński, z którym rozmawiałem w środę, zwrócił uwagę na jedną istotną rzecz: nikt ze świata piłki nie ma oczekiwań, by kraje znosiły swoje obostrzenia narodowe. Chodzi wyłącznie o znalezienie furtki dla konkretnych przypadków, statystycznie pomijalnych. “Przecież transport międzynarodowy, czy przemieszczanie się dyplomatów, jest oparte na tworzeniu wyjątków. Bez nich cały świat by stanął” – zauważył. Wrzucanie piłkarzy do jednego worka z “normalnymi” ludźmi jest absurdalne. Nie ma na świecie bardziej chronionej przed koronawirusem grupy niż oni. Abstrahując od izolacji, która w niektórych przypadkach jest faktycznie udawana, są oni regularnie poddawani testom, a podczas wyjazdów reprezentacyjnych lądują w “bańce”. Przez cały czas nie mają styczności z osobami mogącymi zarażać koronawirusem, nie wychodzą do dziennikarzy w tzw. mixzonie, nie umawiają się na rozmowy przeprowadzane twarzą w twarz. Hotele, w których nocują, ponad stan spełniają zasady rygoru sanitarnego. Jeśli dla nich nie da się stworzyć wyjątków przy przepisach o kwarantannie, to powinno się nie dać dla nikogo.

No, ale jak pokazała właśnie Francja w przypadku reprezentantów tego kraju grających w Ligue 1, da się. Tylko że francuski paszport najwidoczniej jest lepszy od innych. Pewnie poza Unią odbija wirusy.

Komentarze

Comments 2 comments