Tomasz Tułacz dla Goal.pl: po awansie zmieniło się bardzo dużo

- Jak mi się może znudzić pobyt tutaj przy takiej dynamice pracy? Sam pan dzisiaj widział, że musiało minąć kilka prób, byśmy porozmawiali, bo cały czas coś się dzieje. Cały czas czuję się bodźcowany – mówi w rozmowie z Goal.pl Tomasz Tułacz, trener debiutującej w Ekstraklasie Puszczy Niepołomice.

Tomasz Tułacz
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Tomasz Tułacz
  • Tomasz Tułacz to najdłużej pracujący w jednym klubie trener wśród wszystkich trenerów w Ekstraklasie
  • Przekonuje, że mimo upływu ośmiu lat w jednym miejscu i trwającego przez ten czas statusu jednego z wielu klubów I-ligowych, nigdy nie czuł się znużony
  • Rozmawiamy też o wejściu do mainstreamu, satysfakcji z udowadniania eksperom, że się mylili oraz tym, czego inne kluby Ekstraklasy mogą Puszczy… zazdrościć

Bodźcowanie w Puszczy Niepołomice

Przerwałem panu spotkanie z zarządem. Coś ważnego się wydarzyło?

Zawsze dzieje się coś ważnego, a już na pewno, gdy zbliża się sezon w Ekstraklasie. Takich działań dynamicznych w tym okresie jest bardzo dużo. Żeby operować konkretami – przychodzi do nas właśnie Jordan Majchrzak, więc pewne kwestie trzeba przedyskutować.

Majchrzak, czyli chłopak, którego dopiero prowadził Jose Mourinho. Pewnie swoje oczekiwania względem trenera zapewne ma…

Wyczuwam tutaj pewien przekąs…

Absolutnie tutaj nic takiego nie ma…

Nawet, gdyby był, to nie mam z tym problemu. A przechodząc do rzeczy, to mogę powiedzieć tyle, że cieszę się, że z nami jest i mam nadzieję, że obaj będziemy zadowoleni z naszej współpracy. Bo przecież mógłbym bez trudu wymienić zawodników, którzy w przeszłości przyszli do nas i pięknie się rozwinęli.

Wchodzi pan do Ekstraklasy i z miejsca jest w niej na pierwszym miejscu pod względem stażu. Nie znudziło się panu w Niepołomicach jeszcze?

Wręcz odwrotnie! Jak mi się może znudzić pobyt tutaj przy takiej dynamice pracy? Sam pan dzisiaj widział, że musiało minąć kilka prób, byśmy porozmawiali, bo cały czas coś się dzieje. Cały czas czuję się bodźcowany przede wszystkim faktem, że wyraźnie idziemy w dobrym kierunku. Widzę to po wszystkich – ze sztabem i drużyną włącznie. Trudno odczuwać znużenie, a po awansie to już w ogóle nie ma takiego tematu.

Bo faktycznie w ostatnim sezonie Puszcza dokonała czegoś nieprawdopodobnego, ale przez większość pana czasu w Niepołomicach była po prostu jedną z wielu drużyn w I lidze. I ja bardziej o znużenie w tamtych momentach pytam.

Mówię uczciwie – nigdy wypalenia w Puszczy nie odczuwałem. Były przez ten czas jakieś zapytania i oferty, ale nigdy nie doszło do realizacji, więc nie ma co tego tematu rozwijać, ale nie zdarzyło się, bym czuł się w klubie niekomfortowo. Wręcz odwrotnie. Zawsze widziałem w Niepołomicach możliwość rozwoju i robienia czegoś, co daje mi satysfakcję. W każdym z sezonów były różne zadania do wykonania i osiąganie celów sprawiało mi radość. Zwłaszcza, że większość realizowaliśmy – przypomnę, że udało się wygrać Junior Pro, wprowadzić sporo młodzieży i do Puszczy, i do innych zespołów, także ekstraklasowych…

Zadebiutował w Romie u Jose Mourinho. Teraz zagra w Puszczy Niepołomice
Jordan Majchrzak

Jordan Majchrzak dołączy do Puszczy Niepołomice Jak dowiedział się dziennikarz “TVP Sport” – Piotr Kamieniecki, Jordan Majchrzak podczas letniego okienka transferowego zostanie wypożyczony na sezon 2023/2024 z Legii Warszawa do Puszczy Niepołomice. Młodzieżowy reprezentant Polski w kampanii 2022/2023 przebywał na wypożyczeniu w Romie, gdzie głównie grał dla drużyn juniorskich, choć otrzymał też szansę od Jose

Czytaj dalej…

Nadchodzi mainstream

Coś się zmieniło w pana życiu od tamtego czerwcowego dnia w Niecieczy?

Bardzo dużo. Ten okres minął na dostosowywaniu się do nowej rzeczywistości. Tempo działań jest niesamowite, bo chcemy wyraźnie zaznaczyć swoją obecność w miejscu, w którym się znaleźliśmy. Na ulicach w Niepołomicach, które są pięknym miastem, odbieramy bardzo dużo oznak sympatii. Spotykamy się z tym wszystkim na co dzień – zarówno ja, jak i zawodnicy. Ludzie nas rozpoznają, bije od nich optymizm. Z tego miejsca chciałbym za to podziękować mieszkańcom i kibicom, bo jest to bardzo sympatyczne.

Taki efekt przedarcia się z roli doświadczonego I-ligowca do mainstreamu… Pana rodzina jest na to gotowa? Na bycie w mainstreamie?

Nie odczuwam negatywnych efektów tego, co się stało. Jest nam bardzo miło, rodzina reaguje spokojnie. Inna sprawa, że chyba jest jeszcze za wcześnie, by mówić o wrażeniach z przebicia się do szerszej świadomości kibiców w Polsce. Póki co nie mamy z tym żadnych problemów – ani syn, który jest w Warszawie, ani córka będąca na miejscu, nie skarżą się na nic, wręcz odwrotnie. Mam bardzo duże wsparcie rodziny. Wszyscy się bardzo cieszą, bo wiedzą, że w jakimś sensie spełniło się moje zawodowe marzenie.

A jak pan podchodzi do bycia w mainstreamie? Myśli pan, że na płaszczyźnie ludzkiej coś to zmieni?

Ciężko mi na to odpowiedzieć, bo przede wszystkim nie czuję się popularną osobą. Nie stoję na piedestale ani w mediach, ani w social mediach. Do lekkiego zamieszania wokół mnie podchodzę bardzo spokojnie, a przy okazji podziękuję też wszystkim osobom, które gratulowały mi lub klubowi, bo dostaliśmy tyle SMS-ów, czy innych wiadomości, że nie dało się na wszystkie odpowiedzieć. Na razie odczuwam wyłącznie sympatię, a nie jakąś ogromną popularność. A jak my, jako Puszcza, zaprezentujemy się w mainstreamie, to dopiero zobaczymy.

Gdybym ja miał szukać jakichś waszych silnych stron, powiedziałbym, że w barażach pokazaliście nieprawdopodobną moc mentalną. Da się na niej pojechać w całym sezonie?

Bardzo bym sobie tego życzył. Nie jest to tajemnicą, że całe nasze funkcjonowanie opieramy na entuzjaźmie. Taka jest domena beniaminków, którzy zawsze próbują wykorzystać pozytywną energię płynącą z awansu. Baraże faktycznie są w tym przypadku jakimś punktem odniesienia dla nas, bo chciałbym, by w Ekstraklasie drużyna działała dokładnie jak podczas tych dwóch meczów. To był wzorzec założonego przez nas modelu gry – zarówno jeśli chodzi o mental, jak i taktykę, czy motorykę.

“Wcale nie czerpię z negatywnej energii”

Jak bardzo pana motywuje negatywna ocena z zewnątrz? W ostatnich tygodniach spotkałem się kilka razy z pana wypowiedziami sugerującymi satysfakcję z awansu pomimo ocen niektórych ekspertów, że spadniecie z I ligi.

Ciężko nie odczuwać satysfakcji, jeśli jesteś jednym z mniejszych klubów, a tak dobrze funkcjonujesz wśród rekinów w swojej branży. Choć jednocześnie zaznaczam: nie mam żadnych pretensji do osób oceniających nas w ten sposób. Tak samo teraz słyszę, że jesteśmy głównym kandydatem do spadku i pewnie jest to uzasadnione – jesteśmy w końcu małym klubem o znikomym doświadczeniu w grze w Ekstraklasie. Wypowiedź, o której pan wspomina, padła z ust obecnego dyrektora sportowego Warty Poznań, Rafała Grodzickiego, a wtedy eksperta w Kanale Sportowym. Pytał: kiedy, jak nie teraz Puszcza ma spaść. A okazało się, że kiedy, jak nie teraz mamy awansować. Jak widać, łatwo się pomylić.

Uciekł pan trochę od odpowiedzi, czy negatywne oceny z zewnątrz pana nakręcają. Kolejny przykład – po barażu z Wisłą nawiązał pan do słów Radosława Sobolewskiego twierdząc, że one czasem warto uważać, na to, co się mówi, bo można zmotywować przeciwnika. Tak jakby czerpał pan z tej nie najlepszej energii napływającej z zewnątrz.

Ale tak nie jest, naprawdę! Wtedy chciałem tylko zasygnalizować problem, przez który sami sobie – jako środowisko trenerskie – robimy sobie krzywdę. To tylko moje zdanie, może się mylę, ale deprecjonowanie mniejszego nie przystoi tak wielkim klubom, jak Wisła. Klasę i poziom prezentuje się poprzez docenienie pracy u podstaw, jaką wykonują maluczcy. Tutaj nie ma wielkich możliwości. Kluby jak my muszą często sięgać po zawodników z trzeciej czy czwartej ligi, bo funkcjonują w takich realiach finansowych, a mimo wszystko potrafią stawiać czoła bogatym i najlepszym. Generalnie mam takie podejście do życia, że staram się nie czerpać niczego z negatywizmu. Wszystko, co zaszczepiam w swojej filozofii, to rzeczy pozytywne. Nie bazuję na tym, że ktoś patrzy na nas z wyższością. A nawet chyba współczuję rywalom, którzy myślą o nas, jak o łatwym przeciwniku, ale nas nakręca radość z bycia, gdzie jesteśmy, a nie chęć udowodnienia komuś czegokolwiek. Chciałbym, byśmy umieli się teraz cieszyć każdym dniem bycia w Ekstraklasie.

Ekstraklasa, czyli czas pokaże

No właśnie – Ekstraklasa. Za kilka dni macie mecz z Widzewem, więc zakładam, że swoich rywali pan już rozpracowywał. Spytam o jeden wniosek: jak duża jest różnica pomiędzy waszym pierwszym przeciwnikiem, a czołówką I ligi? Będzie duży przeskok?

Jest zdecydowany. Wiadomo, że I liga jest trudną ligą, ale w zupełnie innych aspektach. Tutaj mówimy o znacznie wyższej jakości piłkarskiej, do której to my musimy się dostosować. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy mieli problemy…

W Puszczy największą gwiazdą na moje oko, jest skuteczne realizowanie taktyki…

Powiem trochę inaczej – największą gwiazdą jest zespół. Dopiero mając taką gwiazdę, można myśleć o skutecznym realizowaniu modelu gry.   

Pan jest zwolennikiem teorii, że piłka to prosta gra, a nie fizyka kwantowa. W tym wywiadzie też to słychać.

Bo tak jest. Nie mam wielkich pragnień – chciałbym po prostu, by gra Puszczy w Ekstraklasie była skuteczna. Stykamy się z czymś nowym, gdzie poprzeczka, do której dopiero doskoczyliśmy, poszła jeszcze bardziej w górę. Ze sztabem robimy wszystko, by przenieść to, co robiliśmy w I lidze, na warunki ekstraklasowe. Czas pokaże, czy nam się to uda, ale skłamałbym mówiąc, że nie wierzę w ten zespół.

A jednocześnie wiadomo, że może być różnie. Nie chcę sugerować, że Puszcza jest skazana na taki scenariusz, ale trzeba go brać pod uwagę – właściwie nie zdarza się sytuacja, w której ten sam trener, który awansował, przepracuje cały sezon, jeśli drużyna długo jest pod kreską. Nie ma pan takich ludzkich obaw, że ta legenda, którą pan pisze, może też się tak zakończyć?

Zupełnie nie. Przecież wiedziałem, jaki zawód wybieram i jestem świadomy takiego ryzyka. Akceptuję je. Pracuję w Puszczy osiem lat bazując na solidności pracy, na rzetelności, na wiarygodności i przede wszystkim na relacjach. Do tej pory nie mieliśmy problemu w kontaktach z przełożonymi, ale jeśli wreszcie ktoś zadecyduje, że trzeba się ze mną pożegnać, to nie będę miał na to wpływu. Dziś mam w głowie tylko to, by wdrażać w życie pomysły, które mogą przynosić nam punkty. Wszelkie obawy są gdzieś daleko, daleko stąd. Ewentualną decyzję co do mojej przyszłości zostawiam osobom, co do których mam przekonanie, że zrobią dla zespołu wszystko, co najlepsze.

Jak wygląda presja w Puszczy? Faktycznie jest tak, jak się uważa, że w klubach z mniejszych ośrodków jest ona tak mała, że w ogóle trudno mówić o możliwości paraliżu?

Nie. Wiadomo, że presja w zależności od klubu jest mniejsza lub większa, ale w życiu nie powiedziałbym, że w Puszczy działamy bez niej lub przy tak niskiej, że nieodczuwalnej. Przecież to nie jest tak, że czy wygrywamy, czy przegrywamy, to idziemy do szatni i nie mamy do siebie uwag. Zbyt dużo wymagamy od siebie samych, by mówić o zerowej presji. W innym przypadku nie moglibyśmy stawiać sobie zadań, które motywują nas do pracy.

A dziś jaki jest sufit Puszczy, który ciężko będzie przebić?

Nie chciałbym go szukać. Lepiej będzie, jeśli nikt go nie będzie widzieć. Zresztą bardzo łatwo w takiej ocenie się pomylić, bo przecież gdyby pan rok temu zadał pytanie, gdzie jest sufit Puszczy, który ciężko będzie przebić, pewnie każdy odpowiedziałby, że jest nim awans do Ekstraklasy. Nie limitujmy się sami.    

Puszcza według bukmacherów jest jednym z faworytów do spadku, więc ja zapytam przewrotnie – czego inne kluby Ekstraklasy mogą Puszczy zazdrościć?

(śmiech) Może tego, że jesteśmy drużyną, w której klimat jest na najwyższym możliwym poziomie? Poza tym pewnie też osób, które pracują w klubie, bo one sprawiają, że czuje się coś w rodzaju wspólnoty. My na tym bazujemy i później przenosimy to na boisko. Tym też chcemy wyróżniać się na tle Ekstraklasy.

Komentarze